Kryminał pod psem. Marta Matyszczak
bsd0f576ce84ad.jpg" alt="Wypocznij i zgiń"/>
Zapraszamy na www.publicat.pl
Projekt okładki
ILONA GOSTYŃSKA-RYMKIEWICZ
Koordynacja projektu
NATALIA STECKA
Redakcja
ANNA JACKOWSKA
Korekta
BOGUSŁAWA OTFINOWSKA
Redakcja techniczna
KRZYSZTOF CHODOROWSKI
Polish edition © Publicat S.A., Marta Matyszczak MMXX (wydanie elektroniczne)
Wykorzystywanie e-booka niezgodne z regulaminem dystrybutora, w tym nielegalne jego kopiowanie i rozpowszechnianie, jest zabronione.
All rights reserved.
ISBN 978-83-271-6020-1
Konwersja: eLitera s.c.
jest znakiem towarowym Publicat S.A.
PUBLICAT S.A.
61-003 Poznań, ul. Chlebowa 24
tel. 61 652 92 52, fax 61 652 92 00
e-mail: [email protected], www.publicat.pl
Oddział we Wrocławiu
50-010 Wrocław, ul. Podwale 62
tel. 71 785 90 40, fax 71 785 90 66
e-mail: [email protected]
.
KRYMINAŁY POD PSEM
• Tajemnicza śmierć Marianny Biel
• Zbrodnia nad urwiskiem
• Strzały nad jeziorem
• Zło czai się na szczycie
• Morderstwo w hotelu Kattowitz
• Trup w sanatorium
• Wypocznij i zgiń
Spis treści
Pamięci Gucia, najlepszego Przyjaciela
Donoszę uprzejmie, że szczawnicka willa Martyna, w której osadzono akcję powieści, jest wzorowana na istniejącej w rzeczywistości willi Marta. Co nie znaczy, że w tej prawdziwej kiedykolwiek kogokolwiek zamordowano! Wypocznij i zgiń można potraktować jako swoisty przewodnik po pienińskim kurorcie, jednak zarówno intryga kryminalna, jak i postacie występujące w książce zostały wymyślone i nie mają swojego odzwierciedlenia w realiach, o czym zapewniam. Podczas wizyty w Szczawnicy należy jednak uważać, by nie natknąć się na Różę Kwiatkowską. Bo z nią to nigdy nie wiadomo…
Autorka
.
A Józio w pysk, a Józia w mordę.
I już w powietrzu pachnie mordem
Julian Tuwim, Kwiaty polskie
PROLOG
Dziś
Martyna Chodelska miała wrażenie, że umrze z zimna. Tak mroźny styczeń w Szczawnicy odnotowano ostatnio w latach siedemdziesiątych, kiedy jej nie było jeszcze na świecie.
Minęła ósma. Goście willi Martyna schodzili na śniadanie. Turystyczny rozgardiasz miał się dopiero zacząć. Te trzy kwadranse przed otwarciem wyciągu na Palenicy były jedyną chwilą dnia, gdy kobieta mogła w spokoju pojeździć na nartach. Pracownicy stacji przychodzili wcześniej i puszczali kolejkę na kilka próbnych kursów, zanim punkt dziewiąta wsiądą na nią wielbiciele dwóch desek. Wyciągowi pozwalali Martynie korzystać ze świeżo wyratrakowanych tras – tak po sąsiedzku.
Chodelska spojrzała na szczyt Palenicy z okna na piętrze. Wyszła przed dom, zasunęła zamek sportowej kurtki pod samą szyję i przecięła ulicę Główną. Nowiutkie carvingi zarzuciła na ramię. Masywne buty nie ułatwiały poruszania się po oblodzonym asfalcie. Przeszła parę metrów w prawo. Zapięła wiązania, zatrzasnęła klamry. Minęła drewnianą ażurową altankę ujęcia źródła Szymon, zjeżdżając uliczką wprost pod dolną stację kolejki. Śnieg skrzypiał pod nartami. W powietrzu unosił się zapach palonego drewna. Z dołu tym razem nie dobiegał szum rzeki.
Grajcarek zamarzł.
Na parkingu było jeszcze pusto. Czteroosobowe kanapy nie zostały puszczone w ruch.
Zbliżyła się do przeszklonego dachu kryjącego silnik wyciągu. Panowała tu dziwna cisza. Nie dostrzegła żadnego z pracowników. Może było wcześniej, niż jej się wydawało? Kilka metrów przed nią, tuż pod linami, majaczyła na śniegu jakaś zielona plama. Przełożyła gogle na kask, żeby lepiej widzieć.
– Halo! – zawołała. – Jest tu ktoś?
Wstrząsnął nią dreszcz. Mróz dawał się we znaki. Dopiero za trzecim razem udało jej się trafić końcówką kijka w zatrzask uwalniający but z wiązania. Wypięła drugą nartę. Potykając się w zaspach, podbiegła do wyciągu.
W śniegu leżał człowiek.
Nie ruszał się. Martyna przesadziła bramkę obrotową i podbiegła do mężczyzny. Potrząsnęła nim. Obróciła na plecy. Było już jednak za późno.
Nie żył.
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym
This ebook was bought on LitRes
Rozdział 1
Gwar,