Ostatnie lata polskiego Wilna. Tomasz Stańczyk

Ostatnie lata polskiego Wilna - Tomasz Stańczyk


Скачать книгу
– ja nigdy nie wątpiłem i nie wątpię, że Wilno będzie nasze i że ja wcześniej czy później wjadę na swej »Kasztance«, na której miałem wjechać do Warszawy, co nie udało się, więc obiecałem jej wjechać do Wilna i czuję w sobie tę niezłomną pewność, że wjadę na »Kasztance« do Wilna, co jej dawno się należy”4.

      Kilka dni później Piłsudski oficjalnie przyjął Wejtkę do Wojska Polskiego i zatwierdził jego stanowisko. W ten sposób dowodzona przez niego samoobrona stawała się faktycznie częścią polskiej armii. W mieście urzędowała jednak Taryba, decyzje wydawali Niemcy, a bolszewicy szykowali się do ataku. Zażądali nawet od niemieckiej Rady Żołnierskiej w Wilnie przekazania im posiadanej broni, ale spotkali się z odmową.

      Z podobnym żądaniem wystąpił generał Wejtko. Gdy również spotkał się z odmową, planował wystosowanie ultimatum, grożąc, że w przypadku nieprzekazania Polakom uzbrojenia przewodniczący Rady Żołnierskiej zostanie „powieszony na pierwszej gałęzi”, a pozostali „Niemcy znajdujący się na terenie całej Litwy i Wilna zostaną wyrżnięci”5.

      Wejtko chciał w ten sposób pójść za radą pewnego Wielkopolanina, który znając Niemców, uważał, że trzeba na nich huknąć z góry, gdyż tylko taki język rozumieją. Inna sprawa, że raczej nie miał możliwości mordowania żołnierzy okupanta, gdyż to oni posiadali broń i mogli zmasakrować członków samoobrony. Ostatecznie jednak wystosowanie ultimatum zablokował Komitet Bezpieczeństwa złożony z miejscowych obywateli.

      W końcu grudnia Wejtko wydał rozkaz mobilizacyjny, informując o zbliżaniu się Armii Czerwonej. Zadeklarował, że nie pozwoli, by „łuny czerwonego cara przerzuciły się na ziemie Litwy i Białorusi” i zarządził, by wszyscy zdolni do broni Polacyw wieku powyżej 17 lat stawili się do biura zaciągowego wojsk polskich. Litwini mieli zgłaszać się do oddziałów litewskich, a Żydom i Białorusinom pozostawiono wybór, do której formacji chcą należeć6.

      Ostatecznie Niemcy wycofali się z Wilna na przełomie 1918 i 1919 roku, a wraz z nimi ewakuowały się władze litewskie. Bolszewicy mieli w mieście poparcie miejscowych komunistów, którzy zabarykadowali się przy ulicy Wroniej (później Dąbrowskiego, obecnie Jakśto). Polska samoobrona wezwała ich 1 stycznia do złożenia broni, a po odmowie rozpoczął się szturm „Wroniego gniazda”. Komuniści następnego dnia wywiesili białą flagę, w polskie ręce wpadło tysiąc karabinów. Wzięto do niewoli siedemdziesiąt osób, spośród których niemal połowę stanowili Żydzi, natomiast dwaj bolszewiccy komisarze popełnili samobójstwo. Miasto ogarnęła euforia.

      „Ukazały się polskie chorągiewki i białe orzełki – wspominał Wejtko. – Winszowano sobie powodzenia na wstępie roku nowego, bratano się z żołnierzem polskim, a nawet wielu żydziaków powkładało na swe czapki białe orzełki i zaczęło mówić na ulicach po polsku…”7

      Historycy uważają, że wojna Polski z bolszewicką Rosją zaczęła się w lutym 1919 roku, gdy oddziały Wojska Polskiego weszły w kontakt bojowy z Armią Czerwoną, jednak w rzeczywistości stało się to pod Wilnem, gdzie doszło do krótkich walk w styczniu 1919 roku, jako że Samoobrona Litwy i Białorusi w poprzednim miesiącu została rozwiązana, a jej członkowie stali się żołnierzami formowanych oddziałów Wojska Polskiego8.

      Nie zmienia to jednak faktu, że polskie siły w Wilnie były zbyt słabe, by stawić opór bolszewikom. Dlatego dowódcy większości oddziałów zgodzili się na niemiecką propozycję rozbrojenia i odtransportowania do Łap, gdzie operowało Wojsko Polskie. Tam wilnianie zostali przyjęci do Dywizji Litewsko-Białoruskiej.

      Jednak nie wszyscy zamierzali się wycofać, a walki na Kresach były idealnym sprawdzianem dla specjalistów od „wojny szarpanej” – takich jak bracia Jerzy i Władysław Dąmbrowscy, którzy w Wilnie stworzyli oddział kawaleryjski.

      „Na dzielnym kasztanie przed front jako tako wyrównanej konnej zbieraniny wysadził się Jerzy Dąmbrowski – wspominał ksiądz Walerian Meysztowicz. – Chudy, świetnie wrośnięty w siodło, sprężyście zgięty na tańczącym kasztanie, z wydatnym nosem, krzywą głową, sterczącymi uszami, z wysadzonymi oczami – wysoko podniósł szablę, konia osadził – i palnął niezapomnianą przemowę z trzech słów: »Chłopcy – Ojczyzna – Bolszewicy«. Po czym dodał trzy niecenzuralne słowa po rosyjsku”9.

      Gdy w mieście „ciżbiły się już mrowia motłochu przygotowującego się do objęcia rządów i rabunku”, Dąmbrowcy nie zamierzali składać broni i postanowili przedrzeć się na tereny, gdzie istniała już władza polska. Dwa szwadrony i batalion piechoty załadowany na sanie rozpoczęły rajd, walcząc po drodze z bolszewikami. Nie przeszkadzała w tym wyjątkowo śnieżna i mroźna zima, a do wileńskich żołnierzy dołączyli członkowie samoobron z Grodna i Lidy.

      „Ten zimowy marsz Dąmbrowskiego na czele niepoddającej się części samoobrony wileńskiej – kontynuował Meysztowicz – odpowiadał oczekiwaniom opinii polskiej i nadawał się do stworzenia legendy bez względu na rzeczywiste osiągnięcia dowódcy i towarzyszy. Nie były one małe”10.

      Rajd z Wilna zakończył się na początku lutego wyparciem Niemców z Brześcia Litewskiego i opanowaniem miasta. Jednocześnie zaczęły tam przybywać oddziały Wojska Polskiego, nic zatem dziwnego, że uznano ten fakt za „ostatnie w dziejach spotkanie pospolitego ruszenia Litwy z pospolitym ruszeniem Korony”.

      Tymczasem w Wilnie rozpoczęli swoje rządy bolszewicy. W lutym 1919 roku proklamowana została Litewska Republika Sowietów, przekształcona wkrótce na polecenie Kremla w Litewsko-Białoruską Republikę Sowiecką. W jej rządzie znaleźli się polscy komuniści: Kazimierz Cichowski (potomek słynnego saskiego ministra Henryka Brühla), Julian Leszczyński (przyszły przywódca Komunistycznej Partii Polski) oraz Mieczysław Kozłowski. Ten ostatni organizował sądownictwo bolszewickie w Wilnie, powołując trybunał rewolucyjny. Zaocznie skazano na śmierć Jerzego Dąmbrowskiego za skupowanie u Niemców broni i podburzanie przeciw władzy Rad11.

      „W toczącej się przy skromnym stole biesiadnym rozmowie Komendant mówił o sytuacji – wspominał Leon Wasilewski. – Kiedy podniósł, że dla ratowana Lwowa musiał – z braku sił – dopuścić do zajęcia przez bolszewików ukochanego Wilna, łzy stanęły mu w oczach. […]

      – Ależ Wilno odbierzemy – powiedziałem.

      – Tak, ale co się ono przez ten czas nacierpi – odparł Komendant”12.

      Była to jedyna sytuacja, gdy Wasilewski widział płaczącego Komendanta.

      Czas na odebranie miasta Wilna naszedł w kwietniu 1919 roku. Piłsudski zawsze dopuszczał element improwizacji, dzięki czemu potrafił stawić czoła zmieniającej się sytuacji politycznej. Uważał też, że najważniejsze są fakty dokonane i zdecydował się zająć Wilno okupowane przez bolszewików. Obawiając się reakcji Sejmu, bardziej zainteresowanego sprawami Lwowa i Galicji Wschodniej, akcję wileńską przeprowadził podczas przerwy wielkanocnej. Przedtem spotkał się jednak z Michałem Römerem – Polakiem, lecz zarazem gorącym zwolennikiem państwowości litewskiej.

      „Piłsudski określił, że najpóźniejszą datą zdobycia Wilna będzie dzień Wielkiej Soboty – wspominał Römer. – […] Do Wilna wkroczy na czele wojsk osobiście. Po wkroczeniu ogłosi proklamację, w której zapowie związek Litwy z Polską i jej byt państwowy jako państwa, które swobodnie określi swoją organizację wewnętrzną. Piłsudski naszkicował


Скачать книгу