Dlaczego, mamo?. Daria Skiba

Dlaczego, mamo? - Daria Skiba


Скачать книгу
co jest?

      Poczułam, jak jego silne ręce złapały mnie za ramiona i pociągnęły w górę. Ledwo trzymałam się na własnych nogach. Krystian nieznacznie odsunął się i zlustrował mnie od stóp do głów. Widziałam w jego oczach zażenowanie, gdy na mnie spoglądał. Musiałam wyglądać fatalnie. Do teraz nie zdawałam sobie sprawy z tego, co się ze mną dzieje. Właściwie nie wiedziałam, ile czasu spędziłam w parku. Spodnie praktycznie całkiem mi przemokły, więc trochę tam prawdopodobnie siedziałam. Wzrok Krystiana przeszył mnie na wskroś i wtedy dotarło też do mnie, że jest mi niezmiernie zimno. Powoli zaczynałam się trząść, choć nie do końca byłam pewna, czy to z powodu chłodu, czy emocji, które mną targały.

      – Nic nie powiesz? – Krystian pierwszy się odezwał, a ja wciąż nie wiedziałam, jak zacząć tę rozmowę. Byłam pewna tylko tego, że jak najszybciej powinnam go uświadomić.

      – Kochanie, nie wiem, jak ci to powiedzieć. Bo wiesz…

      – Co wiem?

      – Nie denerwuj się. Musimy porozmawiać.

      – Świetnie się składa, bo też chcę z tobą porozmawiać. Ale może ty zacznij. – Krystian włożył rękawiczki, odgarnął śnieg ze stojącej tuż obok ławki i wskoczył na nią, siadając na jej oparciu. – Siadasz?

      – Dzięki, postoję. Chcesz rozmawiać… tutaj? – Odwlekałam moment wyznania prawdy, który nieuchronnie oznaczał moją zgubę. Choć czy ten moment nie nastąpił już wcześniej?

      – A dlaczego nie? Że niby jest ci nagle zimno? Przed chwilą tarzałaś się w śniegu. Kto wie, co byś robiła, gdybym przechodził tędy trochę później albo wcale – dodał po chwili.

      – Szukałam cię.

      – Pod ławką? Dobry żart.

      – Byłam w twoim domu, ale cię nie zastałam.

      – No, patrz… Jestem. Możesz w końcu wydusić z siebie, o co ci chodzi. Chcesz mnie zostawić, tak?

      Jego twarz napięła się i nie mogłam z niej nic odczytać. Zero uczuć, brak jakichkolwiek emocji. Nie ułatwiał mi tego zadania ani trochę. Liczyłam na to, że gdy się spotkamy, przytuli mnie mocno, a ja wyszeptam mu na ucho najważniejsze słowa, jakie mógłby kiedykolwiek ode mnie usłyszeć.

      – Krystian, kochanie, będziemy rodzicami – powiedziałam na jednym wydechu, po czym, przysięgam, przestałam oddychać.

      Sekundy dłużyły się niemiłosiernie, a ja nie mogłam pozbyć się wrażenia, że ta rozmowa nie trwała pięć minut, a całe lata. Jakby czas stanął w miejscu w oczekiwaniu na reakcję mężczyzny mojego życia. Byłam przerażona, nie wiedząc, czy zaraz porwie mnie w swoje ramiona, czy urządzi trzecią wojnę światową. A on… po prostu milczał, co tylko potęgowało moje zdenerwowanie.

      – Żartujesz? – To jedyne słowo, które usłyszałam od swojego partnera.

      Nawet nie drgnął, wciąż siedząc na oparciu parkowej ławki.

      – Nie, nie żartuję.

      – Jesteś pewna? Robiłaś test?

      – Trzy razy.

      – I…?

      – Jestem w ciąży, nie dociera?! Po pierwszym teście druga kreska była bladoróżowa, jednak już po trzecim jeszcze chwila, a zrobiłaby się bordowa! Krystian, jestem w ciąży, a ty będziesz ojcem.

      – Bladoróżowa? Jaka kreska? Jesteś pewna, że kupiłaś odpowiedni test?

      – Nie rób ze mnie idiotki! – nie wytrzymałam.

      Po policzkach spływały mi pierwsze łzy. Nie miałam zamiaru ich powstrzymywać. Krystian był w to tak samo zaangażowany, jak ja. Sama sobie dziecka nie zrobiłam. Za kogo on mnie miał?

      – Nie wierzę, nie nabierzesz mnie na taki numer. Zabezpieczaliśmy się! Przyznaj się, przyprawiłaś mi rogi?

      Wkurzył się na poważnie. Zeskoczył z ławki i podszedł bardzo blisko mnie. Czubkiem nosa praktycznie dotykał mojego czoła, patrząc na mnie z taką nienawiścią, jakbym zrobiła mu coś złego.

      – Co ty wygadujesz? Jesteś moim jedynym facetem, Krystian. Wiesz, że cię kocham i nigdy z nikim więcej nie spałam. Jesteś tylko ty!

      – Wytłumacz mi więc, jak to jest możliwe, skoro się zabezpieczaliśmy.

      – Żadne zabezpieczenie nie daje stuprocentowej pewności, że…

      – Dziewczyno! Czy ty słyszysz własne słowa? Trzeba było o tym pomyśleć, zanim dałaś mi dupy! – Wykrzyczał mi te słowa prosto w oczy, po czym obszedł mnie i ruszył w kierunku swojego domu. – Mnie albo innemu.

      – Zaczekaj! Dokąd idziesz?!

      – Do domu, babcia na mnie czeka.

      – Babcia?! A ja? Ja już się nie liczę? Będziemy mieli dziecko, czy ci się to podoba, czy nie!

      Krystian odwrócił się i ponownie zbliżył, znów taksując mnie spojrzeniem, którego miałam nie zapomnieć do końca życia. Jeszcze wczoraj mówił mi, jak bardzo mnie kocha, a dziś w jego oczach widziałam tylko nienawiść. Jakby w jednej chwili chciał rozbić moje serce na tysiąc drobnych kawałków. Zresztą tak właśnie się czułam… Wykorzystana, oszukana i tak cholernie… brudna.

      – Posłuchaj, ja też ci chciałem dzisiaj coś powiedzieć. Tak się składa, że z nami koniec. Nie kocham cię. A teraz wybacz, idę pomóc babci przygotować szarlotkę. Wieczorem ma wpaść Klaudia. – Wypowiadając ostatnie zdanie, szeroko się uśmiechnął.

      Każde jego kolejne słowo bolało coraz mocniej. Koniec? Nie kocha mnie? Klaudia?

      – O co tu, kurwa, chodzi?! – Nie wierzyłam własnym uszom. Wybuchłam, dając upust swoim emocjom.

      – O nic, dosłownie o nic. Baw się – usłyszałam na odchodne od swojego już byłego chłopaka.

      Już wcześniej byłam załamana, bo nie potrafiłam sobie wyobrazić siebie w roli matki. Naiwnie łudziłam się jednak, że we dwoje jakoś uda się nam to poskładać. Teraz wiedziałam już, że zostałam z tym wszystkim sama. Z moją miłością i dzieckiem, które z każdą minutą rosło w moim brzuchu. Jak mogłam być tak głupia? Co teraz miałam zrobić? Bałam się tego, co przyniosą kolejne dni, a o zbliżających się miesiącach i latach nawet nie chciałam myśleć. Miałam skończyć szkołę, zrobić kurs, znaleźć pracę i powoli rozpocząć dorosłe życie, a nagle wpadłam w sam jego środek.

      Szalony wir dopiero nabierał tempa, a ja w ogóle nie miałam nad nim kontroli.

      2. Bożena

      – Marlena! Nie trzaskaj drzwiami!

      Czy ta dziewczyna nigdy nie nauczy się zamykać drzwi jak człowiek? Upominałam ją, od kiedy tylko sięgałam pamięcią, ale ciągle jak grochem o ścianę.

      – Marlena! – Dopiero co zwróciłam jej uwagę, a ona znów swoje.

      „Koniec z tym, dopóki mieszka pod moim dachem, musi dostosować się do moich zasad – pomyślałam. – W przeciwnym razie będzie musiała zacząć myśleć o czymś własnym”.

      Nie mogłam znieść myśli, że wciąż zadawała się z tym chłopakiem. Nie lubiłam Krystiana, a informacja o ich, pożal się Boże, związku zwaliła mnie z nóg. Marlena bardzo się zmieniła pod jego wpływem. Wcześniej była grzeczną i poukładaną dziewczyną, a od jakiegoś czasu… Nadszedł odpowiedni moment, żeby dać jej jasno do zrozumienia, że dłużej nie będę tego tolerować.


Скачать книгу