Ostatni kojot. Michael Connelly
nic nie mówiła. Zaczął odczuwać przygniatający ciężar jej spojrzenia. Odwrócił wzrok i popatrzył na półki zajmujące całą ścianę gabinetu. Były zastawione ciężkimi, oprawnymi w skórę tomami z dziedziny psychologii.
– Przepraszam, że poruszyłam tak drażliwy temat – powiedziała wreszcie Hinojos. – Robię to dlatego, że…
– Przecież właśnie o to chodzi, nieprawdaż? Ma pani prawo wnikać w moje życie, a ja nic na to nie mogę poradzić.
– Więc niech się pan z tym pogodzi – rzuciła ostrym tonem. – Już o tym rozmawialiśmy. Żeby panu pomóc, musimy o panu rozmawiać. Kiedy pan się z tym pogodzi, może uda nam się do czegoś dojść. Wspomniałam o wojnie, bo chciałam spytać, czy jest panu znane coś takiego jak zespół stresu pourazowego. Słyszał pan o tym?
Spojrzał na nią. Wiedział, co zaraz nastąpi.
– Tak, oczywiście, że słyszałem.
– Detektywie Bosch, dawniej uważano, że przypadłość ta dotyczy głównie żołnierzy powracających z wojny, ale nie jest to wyłącznie problem wojenny czy powojenny. Może się przytrafić w każdym stresogennym środowisku. I muszę stwierdzić, że stanowi pan doskonałą ilustrację jego objawów.
– Jezu… – powiedział i potrząsnął głową. Odwrócił się w fotelu tak, żeby nie patrzeć ani na nią, ani na jej półki z książkami. Spojrzał na niebo za oknem. Nie było na nim ani jednej chmurki. – Siedzicie sobie w tych waszych biurach i nie macie pojęcia…
Nie dokończył. Potrząsnął tylko głową. Poluzował krawat. Było mu duszno.
– Proszę mnie wysłuchać, detektywie. Spojrzeć na fakty. Czy w ciągu ostatnich kilku lat było w mieście coś bardziej stresującego niż zawód policjanta? Rodney King4 i związana z jego sprawą nagonka na policję, zamieszki, pożary, powodzie, trzęsienia ziemi… Każdy z tutejszych policjantów musiał się nauczyć radzić sobie ze stresem, ale większości to się nie udało.
– Nie wspomniała pani o rojach zabójczych pszczół.
– Mówię poważnie.
– Ja też. Słyszałem o tym w wiadomościach.
– A kto zawsze stoi w samym centrum wszystkiego, co się dzieje w tym mieście? Policjanci. To oni muszą natychmiast reagować na każde wydarzenie. Nie mogą zaszyć się w domu, żeby przeczekać. Teraz przejdźmy od ogólnych sformułowań do indywidualnego przypadku. Chodzi o ciebie. Za każdym razem kiedy coś działo się w mieście, stałeś w pierwszym szeregu. A poza tym musiałeś pamiętać o swojej codziennej pracy w Wydziale Zabójstw. W najbardziej stresogennym wydziale policji. Powiedz, ile śledztw prowadziłeś w ciągu trzech ostatnich lat?
– Nie szukam usprawiedliwienia. Mówiłem już, że robiłem to, bo chciałem. To nie miało nic wspólnego z zamieszkami czy…
– Ile zwłok widziałeś na własne oczy? Proszę mi odpowiedzieć na to pytanie. Ile trupów? Ile wdów musiałeś powiadomić? Ilu matkom mówiłeś o śmierci ich dzieci?
Potarł twarz dłońmi. Wiedział tylko, że chce się przed nią ukryć.
– Wielu – szepnął wreszcie.
– Więcej niż wielu…
Głośno wypuścił powietrze.
– Dziękuję za odpowiedź. Nie usiłuję zapędzić cię w kozi róg. Celem moich pytań i tego wykładu o społecznym, kulturowym, a nawet geologicznym rozbiciu miasta jest uświadomienie ci, że masz za sobą cięższe przeżycia niż większość ludzi. I nie chodzi nawet o wspomnienia z Wietnamu czy zerwanie związku z ukochaną kobietą. Objawy stresu uwidaczniają się u ciebie na każdym kroku. W twojej nietolerancji, braku umiejętności radzenia sobie z frustracją, a zwłaszcza w napaści na przełożonego.
Przerwała. Bosch nic nie powiedział. Czuł, że na tym nie koniec. Miał rację.
– Są też inne oznaki – podjęła przerwany temat. – To, że nie chcesz opuścić uszkodzonego domu, może zostać zinterpretowane jako forma odmowy akceptacji tego, co dzieje się wokół. Poza tym widoczne są również fizyczne objawy. Przeglądałeś się ostatnio w lustrze? Chyba nie muszę pytać, żeby stwierdzić, że za dużo pijesz. A ręka? Nie uderzyłeś się młotkiem. Zasnąłeś z papierosem w dłoni. Jestem gotowa założyć się o mój dyplom, że to oparzenie.
Wyjęła z szuflady dwa plastikowe kubki i nalała do nich wody z butelki. Przesunęła jeden z nich w jego stronę. Fajka pokoju. Patrzył na nią w milczeniu. Czuł zmęczenie i zniechęcenie. Nie mógł jednak nie podziwiać, jak umiejętnie rozkłada go na czynniki pierwsze. Napiła się wody i mówiła dalej.
– Wszystko to jednoznacznie wskazuje na zespół stresu pourazowego. Jednak to jeszcze nie koniec. Człon „po” sugerowałby, że sam uraz minął. W tym wypadku tak nie jest. W twojej pracy w Los Angeles to jest niemożliwe. Harry, rzeczywistość cię przygniata. Potrzeba ci trochę swobody. I właśnie po to jest ten urlop. Ma być czasem na odzyskanie równowagi, zebranie sił. Dlatego proszę, nie walcz z tym. Po prostu zaakceptuj. To najlepsza rada, jakiej mogę ci udzielić. Zaakceptuj i wykorzystaj, żeby uratować siebie.
Bosch odetchnął ciężko i podniósł zabandażowaną dłoń.
– Możesz zachować swój dyplom.
– Dziękuję.
Siedzieli przez chwilę w milczeniu. Później Carmen Hinojos kontynuowała przemowę głosem, który miał go ułagodzić.
– Musisz wiedzieć, Harry, że nie jesteś sam i nie masz się czego wstydzić. W ciągu ostatnich trzech lat liczba przypadków zespołu stresu pourazowego wśród policjantów gwałtownie wzrosła. Niedawno złożyliśmy wniosek do rady miejskiej o zatrudnienie pięciu dodatkowych psychologów. W tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym odbyliśmy tysiąc osiemset sesji, a w zeszłym roku było ich już dwukrotnie więcej. Wymyśliliśmy nawet określenie na to, co tu się dzieje. Policyjny blues. I ty też go złapałeś, Harry.
Bosch uśmiechnął się i potrząsnął głową.
– Policyjny blues. To brzmi jak tytuł powieści Wambaugha, no nie?
Nie odpowiedziała.
– Czyli chodzi ci o to, że nie wrócę do pracy.
– Nie, niczego takiego nie powiedziałam. Uważam jednak, że czeka nas mnóstwo pracy.
– Czuję się tak, jakbym został znokautowany przez mistrza świata. Jeśli kiedyś nie będę mógł zmusić jakiegoś typa do przyznania się, zadzwonię do ciebie.
– Wierz mi, to, co powiedziałeś, jest dobrym początkiem.
– Czego ode mnie oczekujesz?
– Chcę, żebyś chciał tu przychodzić. Żebyś nie uważał naszych rozmów za formę kary. Chcę, żebyś ze mną współpracował. Kiedy będziemy rozmawiali, chcę, żebyś mówił o wszystkim i o niczym. O czymkolwiek, co przyjdzie ci do głowy. Niczego w sobie nie duś. I jeszcze jedno. Nie mówię, żebyś od razu rzucił picie, ale musisz je ograniczyć. Twój umysł musi być jasny. Jak zapewne wiesz, działanie alkoholu trwa dłużej niż jedną noc.
– Spróbuję. Wszystkiego. Spróbuję.
– I o to proszę. A skoro nagle stałeś się tak skory do współpracy, jeszcze jedno. Jutro o trzeciej mam okienko, ktoś odwołał sesję. Możesz przyjść?
Bosch się zawahał.
– Wygląda na to, że wreszcie
4
Afroamerykanin brutalnie pobity przez policję Los Angeles. W następstwie uniewinnienia policjantów odpowiedzialnych za ten czyn w 1992 roku miastem wstrząsnęła fala gwałtownych rozruchów na tle rasowym (przyp. tłum.).