Ostatni kojot. Michael Connelly
która pomimo wielu ostrzeżeń od czasu do czasu pracowała na terenie Hollywood. Mieszkała w El Rio Efficiency Apartments, oddalonych o dwie przecznice w kierunku północnym od miejsca zbrodni. Podobno w ostatnim okresie ofiara pracowała jako call girl. Policjant o numerze identyfikacyjnym 1906 zdołał ją rozpoznać dlatego, że często widywał ją w okolicy w ostatnich kilku latach.
Bosch spojrzał na numer identyfikacyjny funkcjonariusza, który złożył meldunek o znalezieniu zwłok. Wiedział, że 1906 obecnie oznacza jednego z najważniejszych ludzi w policji. Irvina S. Irvinga, zastępcę komendanta. Kiedyś przyznał się Boschowi, że znał Marjorie Lowe i znalazł jej zwłoki.
Bosch zapalił papierosa i czytał dalej. Raporty były lakoniczne, niedbale sporządzone, pełne głupich błędów ortograficznych. Bosch nie miał wątpliwości, że Eno i McKittrick nie poświęcili tej sprawie zbyt wiele czasu. Ot, zabójstwo jakiejś prostytutki. Ryzyko zawodowe. Oni mieli co innego do roboty.
W raporcie na temat przyczyn zgonu znajdowało się miejsce na dane członków rodziny. Widniało tam:
Hieronymus Bosch (Harry), syn, 11 lat, Dom Dziecka McCIaren. Powiadomiony 28/10 o 15.00. Pozostaje pod opieką służb socjalnych od 7/60 – NOM (zob. raporty z zatrzymań ofiary 60-815 i 60-1121). Ojciec nieznany. Syn przebywa w domu dziecka do czasu znalezienia dla niego rodziny zastępczej.
Bosch nie miał najmniejszych trudności z odcyfrowaniem wszystkich skrótów i przełożeniem tego, co zawierała notatka, na normalny język. NOM oznaczało – nieodpowiednia opieka matki. Po tylu latach wciąż pojmował ironię sytuacji. Chłopiec został pozbawiony nieodpowiedniej opieki matki i trafił w tryby równie nieodpowiedniego systemu ochrony dzieci. Z tego okresu najbardziej pamiętał hałas. Zawsze było tam głośno. Jak w więzieniu.
Bosch przypominał sobie, że to McKittrick powiedział mu, co się stało. Był wtedy na pływalni. Stu chłopców pływało, pluskało się i wrzeszczało. Wyciągnięto go ze spienionej wody. Narzucił na siebie biały ręcznik, sztywny jak tektura od wielokrotnego prania. Kiedy McKittrick powiedział mu, co się stało, Harry wskoczył z powrotem do wody. Plusk zagłuszył jego krzyk.
Szybko przejrzał raporty dotyczące wcześniejszych zatrzymań ofiary i trafił na protokół z autopsji. Przerzucił kartki – szczegóły nie były mu potrzebne, postanowił przeczytać streszczenie. Według ustaleń lekarza zgon nastąpił na siedem do dziewięciu godzin przed odnalezieniem ciała. Około północy. Zaskoczyła go oficjalna przyczyna śmierci – uderzenie tępym narzędziem w głowę. W raporcie znalazł się opis rozległego siniaka za prawym uchem. Cios spowodował powstanie opuchlizny, ale skóra nie została rozcięta. Zabójca prawdopodobnie myślał, że tylko ogłuszył ofiarę, a dopiero potem ją udusił, jednak lekarz sądowy stwierdził, że Marjorie Lowe już nie żyła, kiedy napastnik zacisnął na jej szyi jej własny pasek. Raport stwierdzał również, że chociaż w pochwie znaleziono ślady spermy, obrażenia nie należały do typowych dla ofiar gwałtu.
Przeczytał streszczenie jeszcze raz. Tym razem spojrzał na nie oczami śledczego. Nietrudno było zauważyć, że wnioski wysnute przez lekarza prowadzącego autopsję tylko skomplikowały sprawę dwóm detektywom, którym ją przydzielono. Wygląd zwłok zdawał się wskazywać na to, że Marjorie Lowe padła ofiarą napaści na tle seksualnym. Pojawiała się więc możliwość, iż jakieś przypadkowe spotkanie – tak przypadkowe, jak dobór klientów w zawodzie wykonywanym przez ofiarę – skończyło się jej śmiercią. Jednak fakt, że duszenie nastąpiło po jej śmierci, oraz brak przekonujących dowodów świadczących o gwałcie prowadziły do innych wniosków. Można było przypuszczać, że morderca próbował ukryć prawdziwy motyw zbrodni. Dlaczego miałby to robić? Boschowi przychodził do głowy tylko jeden powód – zabójca znał swoją ofiarę. Ciekaw był, czy McKittrick i Eno doszli do takiej konkluzji.
Pod protokołem z autopsji znajdowała się koperta. Widniała na niej informacja, że zawiera ona zdjęcia z miejsca przestępstwa i sekcji zwłok. Bosch zastanawiał się przez dłuższą chwilę, po czym odłożył kopertę na bok. Podobnie jak poprzednim razem, kiedy zabrał akta z archiwum, nie zdołał się zmusić do ich obejrzenia.
Do następnej koperty była podpięta lista dowodów. Bardzo krótka.
Odciski palców zdjęte ze skórzanego paska ze srebrnymi muszelkami.
Raport z laboratorium kryminalistycznego nr 1114 6/11/61
Narzędzie zbrodni – czarny skórzany pasek z muszelkami. Własność ofiary.
Ubranie ofiary, przedmioty do niej należące. Oddane magazynierowi – szafka 73B Kwatera Główna Policji Los Angeles:
1 bluzka, biała – plama krwi,
1 czarna spódnica – rozerwana na szwie,
1 para czarnych butów na wysokim obcasie,
1 para zwykłych czarnych pończoch – porwana,
1 komplet bielizny – porwany,
1 para kolczyków koloru złotego,
1 bransoleta koloru złotego,
1 złoty łańcuszek z krzyżem.
I to wszystko. Bosch długo wpatrywał się w ten spis, zanim zaczął zapisywać szczegóły w swoim notatniku. Coś mu się tu nie podobało, ale nie wiedział co. Jeszcze nie wiedział. Wchłonął zbyt wiele informacji naraz i musiał poczekać, aż wszelkie anomalie same wypłyną na powierzchnię.
Odłożył listę i otworzył kopertę z dowodami. Należało w tym celu oderwać kawałek popękanej ze starości czerwonej taśmy, która stanowiła jedyne zabezpieczenie. W środku znajdowała się pożółkła karta z pełnymi odciskami dwóch palców – kciuka i palca wskazującego, oraz kilkoma niekompletnymi, zdjętymi z paska za pomocą czarnego proszku. W kopercie był też różowy kwit na ubranie ofiary, umieszczone w szafce z dowodami. Nigdy nie zostało stamtąd wyjęte, ponieważ sprawa nie trafiła do sądu. Bosch odłożył kartę i kwit na bok i zaczął się zastanawiać, co mogło się stać z tym ubraniem. W połowie lat sześćdziesiątych wybudowano Centrum Parkera i policja przeniosła tam swoją komendę główną. Stary budynek został wyburzony dawno temu. Co zrobiono z dowodami pochodzącymi ze spraw, które pozostały niewyjaśnione?
Pod kopertami leżały protokoły z przesłuchań przeprowadzonych w pierwszych dniach śledztwa. Większość przesłuchiwanych słabo znała ofiarę i niewiele miała do powiedzenia na temat samego morderstwa. Byli pośród nich mieszkańcy El Rio Apartments oraz kobiety pracujące w tym samym zawodzie co zmarła. Uwagę Boscha przykuła krótka notatka. Sporządzono ją na podstawie rozmowy przeprowadzonej trzy dni po morderstwie z niejaką Meredith Roman. W raporcie przedstawiono ją jako towarzyszkę i niegdysiejszą współlokatorkę ofiary. Kiedy sporządzano raport, również mieszkała w El Rio, piętro wyżej niż zamordowana. Autorem notatki był Eno. Nie ulegało wątpliwości, że z dwóch przesłuchujących to on dzierżył palmę pierwszeństwa w niepoprawnym pisaniu.
Rozmowa z Meredith Roman (ur. 9.10.30) odbyła się w tym dniu w jej mieszkaniu w El Rio Efficiencies, gdzie mieszkała piętro wyżej nad ofiarą.
Panna Roman dostarczyła niżej podpisanemu bardzo mało użytecznych informacji na temat ostatniego tygodnia życia Marjorie Lowe.
Panna Roman przyznała, że brała udział w czynach prostytucyjnych w towarzystwie ofiary wiele razy na przestrzeni ostatnich ośmiu lat, ale jak do tej pory nie jest notowana (zweryfikowane później). Powiedziała niżej podpisanemu, że umawjaniem takich spotkań zajmował się mężczyzna o nazwisku Johnny Fox (ur. 2.02.33), zamieszkały na 1110 Ivar w Hollywood.
Fox, 28 lat, nie jest notowany, ale z danych zebranych przez wydział obyczajowy wynika,