Seria o komisarzu Williamie Wistingu. Jorn Lier Horst
y się następujące tomy:
Gdy mrok zapada. (prequel)
Kluczowy świadek. Tom 1
Szumowiny. Tom 6
Poza sezonem. Tom 7
Psy gończe. Tom 8
Jaskiniowiec. Tom 9
Ślepy trop. Tom 10
Przedmowa do wydania polskiego
Gdy mrok zapada jest ostatnią – jak dotąd – powieścią o Williamie Wistingu, Kluczowy świadek – pierwszą.
Kluczowego świadka zacząłem pisać późną jesienią 2001 roku. Książka ukazała się w Norwegii w lutym 2004 roku. Od tego czasu nakład wznawiano 25 razy.
Kiedy dzisiaj biorę ją do ręki i przerzucam kartki, dochodzę do wniosku, że jest to stosunkowo prosta powieść kryminalna, zarówno jeśli chodzi o język i formę, jak i wydźwięk. Wciąż jednak odnajduję w niej fragmenty, z których jestem bardzo zadowolony.
Ta powieść jest szczególna, ponieważ powstała na kanwie prawdziwej historii. Opowiada o jednym z najbardziej zagadkowych i brutalnych morderstw w dziejach norweskiej kryminalistyki, a mianowicie o dokonanym w 1995 roku zabójstwie 71-letniego wdowca Ronalda Ramma. Byłem wtedy młodym, świeżo upieczonym policjantem, a dom jednorodzinny Ramma w Rødberg, między Larvikiem a Stavern, był pierwszym miejscem zbrodni, w którym się znalazłem. Odkryliśmy w nim ślady walki, walki na śmierć i życie, toczącej się we wszystkich pomieszczeniach, a zakończonej w przedpokoju, gdzie leżało zmasakrowane ciało Ramma.
Oględziny miejsca zdarzenia wykluczyły, by sprawca lub sprawcy włamali się do jego domu. Wszystkie okna, drzwi i zamki pozostały nienaruszone. A zatem Ronald Ramm najprawdopodobniej sam wpuścił zabójcę do środka.
Sprawca wyraźnie czegoś szukał, ponieważ dom został splądrowany. Wszystkie szafy i szuflady były otwarte, a ich zawartość wyrzucona na podłogę. Szkatułka na biżuterię została rozbita, a materac łóżka pocięty, ale nie udało się ustalić, czy cokolwiek zginęło. Co dziwne, portfel Ramma, z dużą ilością gotówki, leżał na wierzchu, a sejf w piwnicy był nietknięty. Jedyną rzecz, którą sprawca z całą pewnością zabrał z miejsca zdarzenia, stanowił klucz do domu ofiary. Zabójca zamknął nim drzwi za sobą.
Gdy dziesięć lat później ukazał się Kluczowy świadek, zagadka wciąż pozostawała nierozwiązana. Liczyłem na to, że pojawienie się tej książki na rynku odświeży zainteresowanie dawną sprawą i że zgłoszą się osoby, które wiedzą coś na jej temat. I tak też się stało. Otrzymaliśmy kilka nowych informacji, które doprowadziły do wznowienia śledztwa. Obecnie wiemy więcej o tym, co wydarzyło się w 1995 roku, ale nadal jest to zbyt mało, by móc postawić zarzuty konkretnej osobie.
Oczywiście pozwoliłem sobie na pewną swobodę i wprowadziłem zmiany, jeśli chodzi o galerię postaci, ślady zabezpieczone na miejscu zbrodni i potencjalnych podejrzanych. Najwięcej podobieństw można znaleźć do chwili, gdy w trzecim rozdziale Wisting opuszcza dom ofiary. Natomiast największą różnicą między fikcją literacką a rzeczywistością jest to, że czytelnicy poznają rozwiązanie zagadki. Jestem jednak przekonany, że – tak jak w powieści – do zabójstwa Ronalda Ramma doszło w związku z popełnieniem innego przestępstwa.
Kluczowy świadek miał być jedyną powieścią o Williamie Wistingu, ale za bardzo polubiłem gościa, żeby się z nim rozstać.
Bardzo zależało mi na tym, żeby stworzyć postać inną niż te, które znałem z literatury. Nie chciałem, żeby mój śledczy był samotnym alkoholikiem, który prowadzi dochodzenie w pojedynkę, tak jak bohaterowie niezliczonych powieści kryminalnych. Chciałem, żeby mój bohater był podobny do policjantów, których znałem z autopsji. William Wisting właśnie taki jest: prostolinijny, zdolny policjant, ale przede wszystkim dobry, serdeczny człowiek.
W kolejnych dziewięciu książkach Wisting dojrzewał i zmieniał się razem ze społeczeństwem. Na własnej skórze odczuwał, że przestępcy stają się coraz brutalniejsi i lepiej zorganizowani, a ludzie są coraz mniej bezpieczni. Im mroczniejszy stawał się świat, tym bardziej Wisting czuł się rozczarowany. Wielokrotnie pozwalałem mu zanurzyć się w ciemności.
Punktem wyjścia powieści Gdy mrok zapada była chęć cofnięcia się do samego początku i próba odpowiedzenia na pytanie, jak się to wszystko zaczęło, jaki był William Wisting, zanim zorganizowana, brutalna przestępczość stała się częścią naszej codzienności. Dlatego historia zaczyna się na początku lat 80., gdy Wisting był młodym funkcjonariuszem, świeżo po szkole policyjnej.
Pisząc tę powieść, odkryłem, że niektóre cechy Wistinga pozostały niezmienne. Nadal jest cierpliwy i wyrozumiały, a tym, co pobudza go do działania, wciąż jest pewność wygranej. To przekonanie zawsze było silniejsze od lęku przed porażką. I to właśnie czyni go tym, kim jest.
Pragnę też uspokoić wszystkich zainteresowanych – to nie było ostatnie śledztwo prowadzone przez Williama Wistinga. Wciąż lubię tego gościa.
Choć nie jestem ciężarem dla bliźnich I do nikogo nie pałam złością, Pewność mam, że niejeden z nich Zabiłby mnie z radością.
Zimne powietrze wypełniające murowany budynek było przyjemnie orzeźwiające. Gdy Morgan Haukedal pchnął drzwi wyjściowe, niosąc walizkę pełną gotówki, uderzyła go fala upału. Wytarł przedramieniem kilka kropli potu z czoła i skinął na kolegę, który otworzył tylne drzwi opancerzonej furgonetki. Przez krótką chwilę stał pochylony, czekając, aż zamkną się za nim drzwi. Gdy się odwrócił i zobaczył, że Torger Nordkvelle stoi z podniesionymi rękami, zrozumiał, że coś jest nie w porządku.
Tęższy z napastników podszedł prosto do Torgera i uderzył go w głowę kolbą karabinu. Konwojent upadł. Z rany przy lewym uchu wypłynęła strużka krwi i już po chwili na zakurzonym asfalcie powstała mała czerwona kałuża.
Drugi napastnik przycisnął lufę karabinu maszynowego do skroni Haukedala. Mężczyzna usłyszał mechaniczny dźwięk broni, gdy przestępca wsunął nabój do komory.
– Podnieś śluzę! – rozkazał.
Konwojent zawahał się. Na moment, a jednak o kilka sekund za długo. Silne uderzenie odbiło się echem we wnętrzu furgonetki. Nieprzytomne ciało Nordkvellego drgnęło w dziwny sposób. Jego łydka była wykręcona pod nienaturalnym kątem w stosunku do kolana. Fragmenty zmiażdżonej rzepki wystawały spod rozdartych spodni munduru. Wstukując kod otwierający drzwi śluzy, Haukedal czuł wzbierające nudności. Niemal instynktownie założył drżące ręce za głowę, znalazł miejsce na chodniku, które nie było zalane krwią, ukląkł i położył się na ziemi.
Buty taktyczne tupały pospiesznie obok jego twarzy, gdy napastnicy opróżniali sejf. Potem rozległ się potrójny trzask zamykanych drzwi pojazdu. Kurz, który wzbił się w powietrze z suchego chodnika, trafił Morgana w twarz, gdy samochód ruszył z piskiem opon.
1
William Wisting odłożył harmonijkę do szuflady i popchnął ku krawędzi biurka wysoki stos papierów w zielonej okładce. Mógł teraz położyć nogi na blacie. Odchylił się w fotelu i spojrzał na Larviksfjorden. Z okna swojego gabinetu na drugim piętrze komendy policji przy Brannvaktsgate sięgał wzrokiem do Stavern, czyli na odległość ośmiu kilometrów, a przy dobrej pogodzie, takiej jak tego dnia, widok roztaczał się aż do Svenner i tamtejszej latarni morskiej. Po fiordzie pływało mnóstwo żaglówek i łodzi motorowych, a na plażach roiło się od wczasowiczów.
Rzucił okiem na zegar wiszący nad drzwiami gabinetu. Za dziesięć druga. Wkrótce będzie mógł zamknąć za sobą drzwi i udać się na urlop. Wlał do filiżanki resztkę kawy z ekspresu i wyciągnął