Wspomnienie o przeszłości Ziemi. Cixin Liu

Wspomnienie o przeszłości Ziemi - Cixin  Liu


Скачать книгу
o jednym bardzo ważnym szczególe.

      – Proszę mówić.

      – Musi tam być kominek – powiedział Luo Ji, naśladując uśmiech i mrugnięcie okiem Garanina.

      Po pogrzebie ojca Zhang Beihai raz jeszcze poszedł z Wu Yue do suchego doku, gdzie stał lotniskowiec. Prace nad budową Tanga zupełnie ustały. Z kadłuba zniknęły iskry spawarek i na ogromnym okręcie stojącym w blasku południowego słońca nie było ani śladu życia. Patrząc na niego, obaj czuli upływ czasu.

      – Jest martwy – rzekł Zhang Beihai.

      – Twój ojciec był jednym z najmądrzejszych generałów w marynarce – powiedział Wu Yue. – Gdyby nadal był z nami, być może nie poddałbym się tak bez reszty.

      – Twój defetyzm ma racjonalne podstawy, a przynajmniej ty tak uważasz, więc nie sądzę, że ktokolwiek mógłby ci naprawdę dodać otuchy. Nie przyszedłem tutaj po to, żeby cię przeprosić, Wu Yue. Wiem, że nie żywisz do mnie nienawiści z tego powodu.

      – Chciałbym ci podziękować, Beihai. Wyciągnąłeś mnie z tego.

      – Możesz wrócić do marynarki. Służba w niej powinna ci odpowiadać.

      Wu Yue potrząsnął wolno głową.

      – Złożyłem podanie o zwolnienie. Co miałbym robić, gdybym wrócił? Wstrzymano budowę nowych niszczycieli i fregat, a we flocie nie ma już dla mnie miejsca. Miałbym siedzieć w biurze dowództwa? Daj spokój. Poza tym w ogóle nie jestem dobrym żołnierzem. Co to za żołnierz, który chce brać udział tylko w wojnie możliwej do wygrania?

      – My nie zobaczymy ani zwycięstwa, ani klęski.

      – Ale ty wierzysz w zwycięstwo, Beihai. Naprawdę ci zazdroszczę. W dzisiejszych czasach taka wiara jak twoja jest dla żołnierza szczytem szczęścia. Jesteś nieodrodnym synem swego ojca.

      – A więc masz jakieś plany?

      – Nie. Czuję się tak, jakby moje życie się skończyło. – Wu Yue wskazał Tanga w oddali. – Tak jak tego okrętu. Jest wrakiem, zanim został zwodowany.

      Od strony stoczni dobiegło ciche dudnienie i Tang zaczął się powoli poruszać. By zwolnić miejsce, musiał znaleźć się w wodzie przed terminem i zostać odholowany do innego doku do rozbiórki. Gdy ostry dziób Tanga rozpruł wodę, Zhang Beihai i Wu Yue wyczuli w potężnym kadłubie złość. Znalazł się szybko na morzu, tworząc ogromne fale, pod których wpływem inne łodzie w porcie zaczęły się kołysać, jakby składały mu hołd. Tang sunął powoli, rozkoszując się cicho objęciami morza. W swej krótkiej, przerwanej nagle karierze ten gigantyczny okręt przynajmniej raz spotkał się z oceanem.

      W wirtualnym świecie Trzech ciał był teraz środek nocy. Poza lśniącymi gwiazdami wszystko spowijała atramentowa czerń, tak że nawet horyzont był niewidoczny, a w ciemności pusta ziemia stapiała się z niebem.

      – Administratorze, rozpocznij erę stabilności. Nie widzisz, że mamy zebranie? – krzyknął ktoś.

      – Nie mogę tego zrobić. – Głos administratora zdawał się dochodzić z nieba. – Ta era jest odgrywana na chybił trafił przez model rdzeniowy i nie można jej wyznaczyć z zewnątrz.

      – No to zwiększ prędkość i znajdź trochę stabilnego światła dziennego – odezwał się inny głos w ciemnościach. – To nie zajmie zbyt dużo czasu.

      Świat błysnął. Po niebie przelatywały słońca, ale wkrótce czas wrócił do normalnego biegu.

      – W porządku. Nie wiem, jak długo to potrwa – powiedział administrator.

      Słońce oświetlało rozproszoną grupę ludzi na pustkowiu. Widać było wśród nich znajome twarze: króla Wen z dynastii Zhou, Newtona, von Neumanna, Arystotelesa, Mo Zi, Konfucjusza i Einsteina. Byli zwróceni przodem do Qin Shihuanga, który stał na skale z mieczem na ramieniu.

      – Nie jestem sam – rzekł. – Mówię w imieniu nowej grupy przywódczej siedmiu.

      – Nie powinieneś mówić o nowym przywództwie, dopóki nie zostanie to ustalone – powiedział ktoś i wśród reszty podniosła się wrzawa.

      – Dość tego – uciszył ich Qin Shihuang, mocując się z mieczem. – Odłóżmy na razie kwestię przywództwa na bok i zajmijmy się pilniejszymi sprawami. Wszyscy wiemy o rozpoczęciu programu Wpatrujących się w Ścianę, podjętej przez ludzkość próbie wykorzystania skrytego myślenia strategicznego w celu uniknięcia prowadzonej przez sofony inwigilacji. Przejrzysty umysł Pana nie jest w stanie przeniknąć do tego labiryntu, więc dzięki temu programowi ludzie odzyskali przewagę, a czterej Wpatrujący się w Ścianę stanowią dla niego zagrożenie. Zgodnie z rezolucją z poprzedniego zebrania zorganizowanego poza internetem musimy natychmiast przystąpić do realizacji programu Burzycieli Ścian.

      Nikt nie zgłosił sprzeciwu.

      Potem Qin Shihuang powiedział:

      – Każdemu Wpatrującemu się w Ścianę przeciwstawimy Burzyciela Ściany. Podobnie jak Wpatrujący się w Ścianę, Burzyciele Ścian będą mogli korzystać ze wszystkich zasobów organizacji, ale ich największym atutem będą sofony, które całkowicie obnażą wszystkie działania Wpatrujących się w Ścianę. Tylko ich myśli pozostaną przed nami ukryte. A zatem zadaniem Burzycieli Ścian będzie analizowanie z pomocą sofonów jawnych i potajemnych działań Wpatrujących się w Ścianę i jak najwcześniejsze rozszyfrowanie prawdziwego charakteru ich strategicznych celów. Przywództwo mianuje teraz Burzycieli Ścian.

      Qin Shihuang wyciągnął miecz i dotknął nim ramienia von Neumanna, jakby pasował go na rycerza.

      – Jesteś Pierwszym Burzycielem Ścian – powiedział. – Burzycielem Ściany Fredericka Tylera.

      Von Neumann ukląkł i położył lewą dłoń na prawym ramieniu.

      – Podejmuję się tego zadania.

      Następnie Qin Shihuang dotknął mieczem ramienia Mo Zi.

      – Jesteś Drugim Burzycielem Ścian. Burzycielem Ściany Manuela Reya Diaza.

      Mo Zi nie przyklęknął. Sztywno wyprostowany, skinął wyniośle głową.

      – Ja pierwszy zburzę ścianę.

      Miecz dotknął ramienia Arystotelesa.

      – Ty jesteś Trzecim Burzycielem Ścian. Burzycielem Ściany Billa Hinesa.

      Ten też nie przyklęknął, lecz potrząsnął szatą i rzekł w zamyśleniu:

      – Tak, jestem jedynym, który może zburzyć jego ścianę.

      Qin Shihuang położył ponownie miecz na swoim ramieniu i przesunął wzrokiem po zebranych.

      – Dobrze. Teraz mamy Burzycieli Ścian. Podobnie jak Wpatrujący się w Ściany jesteście elitą elit. Pan z wami! Dzięki hibernacji zaczniecie razem z Wpatrującymi się w Ścianę długą podróż do końca dni.

      – Nie sądzę, żeby hibernacja była konieczna – rzekł Arystoteles. – Zdążę wykonać moje zadanie, zanim skończy się normalny czas trwania naszego życia.

      Mo Zi kiwnął głową na znak zgody.

      – Kiedy zburzę tę ścianę, stanę twarzą w twarz z moim Wpatrującym się w Ścianę i będę się rozkoszował widokiem jego załamania, przygnębienia i cierpienia. Warto poświęcić resztę życia, żeby zobaczyć, jak podupada na duchu.

      Również ostatni Burzyciel Ścian, von Neumann, oświadczył, że ma zamiar osobiście złamać swego przeciwnika.

      – Odkryjemy


Скачать книгу