Fjällbacka. Camilla Lackberg
i zamknęłam drzwi.
– I potem jej państwo nie widzieli? Może się obudziła w nocy? Żadne z państwa nie wstawało? Może coś słyszeliście.
Głos Gösty brzmiał tak łagodnie, że prawie nie zwróciła uwagi na to, że jego kolega sięgnął po następne ciasteczko.
Peter chrząknął.
– Ona przesypia całą noc sama. Ja wstałem pierwszy, bo miałem jechać traktorem do lasu. Szybko wypiłem kawę, zjadłem kanapkę i wyszedłem.
W jego głosie słychać było prośbę, jakby liczył, że znajdą odpowiedź na to, co się stało. Eva położyła rękę na jego dłoni. Była tak samo zimna jak jej.
– I rano nie widział pan córki?
Peter pokręcił głową.
– Nie, drzwi do jej pokoju były zamknięte. Przechodząc obok, skradałem się jak najciszej, żeby jej nie obudzić. Chciałem dać pospać żonie.
Ścisnęła go za rękę. Cały Peter. Zawsze taki troskliwy.
– A pani? Proszę powiedzieć, co pani robiła rano.
Słuchała tego miękkiego głosu i zbierało jej się na płacz.
– Obudziłam się późno, około wpół do dziesiątej. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak długo spałam. W całym domu panowała cisza. Od razu poszłam do Nei. Drzwi jej pokoju były otwarte, łóżko nieposłane. Nie było jej, więc pomyślałam…
Zaszlochała. Peter przykrył jej dłoń drugą ręką i ścisnął.
– Myślałam, że pojechała do lasu z ojcem. Bardzo to lubi i często tak robi. Więc się nie zdziwiłam, nawet przez sekundę nie myślałam…
Już nie mogła powstrzymać łez. Starła je wolną ręką.
– Ja pomyślałem tak samo – powiedział Peter.
Wiedziała, że miał prawo tak myśleć. A jednak. Gdyby tylko…
– A może poszła do koleżanki? – spytał Gösta.
Peter pokręcił głową.
– Nie, bawi się tylko na podwórku. Nigdy nawet nie próbowała wyjść poza obejście.
– Kiedyś zawsze jest ten pierwszy raz – zauważył grubas. Do tej pory tylko w milczeniu zajadał ciastka, więc Eva aż drgnęła. – Mogła zabłądzić w lesie.
Gösta rzucił Mellbergowi spojrzenie, którego Eva nie potrafiła zinterpretować.
– Zorganizujemy poszukiwania, pójdziemy tyralierą – powiedział.
– Wierzycie w to? Że mogła zabłądzić w lesie?
Las wydawał się Evie nieskończony i słabo jej się robiło na myśl o tym, że Nea mogła w nim zabłądzić. Do tej pory nie mieli takich obaw. Zresztą ich córka nigdy nie chodziła do lasu sama. Może byli naiwni, nieodpowiedzialni, że pozwolili czteroletniej dziewczynce biegać samej po podwórku. Teraz okazuje się, że zabłądziła w lesie i że to ich wina.
Gösta jakby czytał w jej myślach.
– Jeśli jest w lesie, to na pewno ją znajdziemy. Zadzwonię w parę miejsc i zaraz ruszą poszukiwania. Za godzinę będziemy mieć tyralierę. Trzeba korzystać z dziennego światła.
– Przetrwałaby noc w lesie? – spytał bezbarwnym głosem Peter.
Był blady jak trup.
– Noce są nadal ciepłe – uspokoił go Gösta. – Na pewno nie zamarznie, ale, rzecz jasna, zrobimy wszystko, żeby ją znaleźć przed zapadnięciem ciemności.
– Jak była ubrana? – spytał Mellberg, sięgając po ostatnie ciasteczko.
Gösta wyglądał na zdziwionego.
– Rzeczywiście, dobre pytanie. Wiedzą państwo, co miała na sobie? Nawet jeśli rano jej nie widzieliście, może dałoby się sprawdzić, czego brakuje?
Eva wstała i poszła na górę, do pokoju Nei. Wreszcie coś konkretnego.
Przed drzwiami zawahała się i odetchnęła kilka razy. Pokój wyglądał tak samo jak zwykle. Było to wręcz rozdzierające. Różowa tapeta na ścianie, obskubana przez Neę. Przechodziła taki okres. W nogach łóżka sterta misiów. Pościel z Elsą z Krainy lodu. Na jej poduszce jak zwykle bałwanek Olaf. Wieszak z… zatrzymała się. Już wiedziała, co Nea włożyła. Na wszelki wypadek zajrzała jeszcze do szafy i rozejrzała się po pokoju. Nie, nie ma. Pośpieszyła na dół.
– Ma na sobie sukienkę Elsy.
– Jak wygląda taka sukienka? – spytał Gösta.
– Błękitna, na piersi jest obrazek z księżniczką Elsą z filmu Kraina lodu. Uwielbia ten film. Na pewno włożyła też majteczki z obrazkami z tego filmu.
Eva zdawała sobie sprawę, że rzeczy oczywiste dla niej jako matki małej dziewczynki dla kogoś innego mogą być zupełnie niezrozumiałe. Sama widziała ten film albo słyszała ścieżkę dźwiękową setki razy, bo Nea od roku oglądała go co najmniej dwa razy dziennie. Potrafiła zaśpiewać całą piosenkę Mam tę moc. Eva miała przed oczami córkę, jak w błękitnej sukience i długich białych rękawiczkach tańczy i śpiewa całą piosenkę. Gdzie ona jest teraz? Dlaczego jej jeszcze nie szukają, zamiast tutaj siedzieć?
– Pójdę zadzwonić i zaraz zaczniemy poszukiwania – powiedział Gösta, jakby ją słyszał.
Kiwnęła tylko głową. Spojrzała na męża. Dręczyły ich te same mroczne myśli.
Prowincja Bohuslän 1671
Był pochmurny listopadowy poranek. Elin Jonsdotter marzła, siedząc na rozklekotanym wozie obok córki. Zbliżająca się coraz bardziej plebania wyglądała jak pałac w porównaniu z domkiem, w którym mieszkała z Perem w Oxnäs.
Britcie się poszczęściło. Jak zawsze zresztą. Była oczkiem w głowie ojca, w dzieciństwie cieszyła się wszystkimi możliwymi przywilejami i nie było wątpliwości, że znajdzie dobrą partię. Tak też się stało. Wyszła za pastora i wprowadziła się na plebanię, podczas gdy Elin musiała się zadowolić Perem, który był rybakiem. Ale Elin sobie nie krzywdowała. Per był wprawdzie biedny, ale na całym świecie nie znalazłaby lepszego człowieka.
Na myśl o mężu zrobiło jej się ciężko na sercu. Poprawiła się na siedzeniu i zebrała w sobie. Nie ma co wylewać łez, skoro nie może tego zmienić. Bóg życzył sobie wystawić ją na próbę, obie z Märtą muszą teraz nauczyć się żyć bez Pera.
Musiała przyznać, że Britta okazała im wielką życzliwość, kiedy zaproponowała jej miejsce służącej na plebanii, a im obu dach nad głową. Jednak kiedy Lars Larsson skręcił na podwórko i zajechał z nimi i ich skromnym dobytkiem przed plebanię, poczuła się nieswojo. Britta była kiedyś niedobrym dzieckiem, z wiekiem raczej nie stała się lepsza. Ale Elin nie mogła sobie pozwolić na odrzucenie propozycji siostry. Nie mieli z Perem własnej ziemi, tylko dzierżawę, a po śmierci Pera właściciel powiedział, że wolno jej tam mieszkać tylko do końca miesiąca, potem ma się razem z córką wynieść. Bez domu i źródła utrzymania jako biedna wdowa była zdana na dobrą wolę innych. Słyszała też, że mąż Britty, Preben, pastor z Tanumshede, jest człowiekiem dobrym i uprzejmym. Widziała go jedynie w kościele, bo na ślub nie została zaproszona, podobnie jak nie było mowy o tym, żeby złożyła wizytę na plebanii. Ale wejrzenie miał miłe.
Kiedy wóz się zatrzymał, Lars mruknął, żeby wysiadły. Na chwilę mocno przytuliła Märtę. Będzie dobrze, mówiła sobie. Ale wewnętrzny głos mówił jej zupełnie co innego.
MARTIN