Factfulness. Hans Rosling
rodzenie mniejszej liczby dzieci. Cel ten był łatwy do zrealizowania dzięki cudownemu wynalazkowi w postaci współczesnych środków antykoncepcyjnych, które pozwalają rodzicom kontrolować liczbę urodzeń bez konieczności rezygnowania z seksu.
Znaczący spadek liczby dzieci przypadających na jedną kobietę będzie trwał nadal, dopóki ludzie będą wychodzić ze skrajnej biedy, kobiety będą otrzymywały wykształcenie i będą miały dostęp do środków antykoncepcyjnych oraz edukacji seksualnej. Nie potrzeba drastycznych środków. Musimy jedynie kontynuować nasze dotychczasowe działania. Nie sposób co prawda przewidzieć tempa, w jakim w przyszłości będzie spadać ten wskaźnik. Zależy to bowiem od szybkości, z jaką wspomniane zmiany będą się rozprzestrzeniały. Tak czy inaczej roczna liczba urodzeń na świecie ustabilizowała się na pewnym poziomie, co oznacza, że okres szybkiego wzrostu populacji wkrótce się skończy. Niedługo osiągniemy maksimum pod względem liczby urodzeń.
Ale skoro liczba urodzeń nie rośnie, w jaki sposób w przyszłości pojawią się szacowane cztery miliardy nowych dorosłych? Przylecą statkami kosmicznymi?
Dlaczego liczba ludności przestanie rosnąć?
Poniższy wykres ukazuje, jak zmieniać się będzie światowa populacja pod względem grup wiekowych co piętnaście lat, począwszy od roku 2015.
Po lewej widzimy rozkład grup wiekowych siedmiu miliardów ludzi żyjących w 2015 roku: 2 miliardy ludzi w wieku 0-15 lat, 2 miliardy pomiędzy 15 a 30 rokiem życia oraz po miliardzie w przedziałach wiekowych 30-45 lat, 45-60 lat i 60-75 lat.
W 2030 roku pojawią się dwa miliardy dzieci w wieku 0-15 lat. Pozostała część ludzkości się zestarzeje. Ci, którzy obecnie znajdują się w przedziale wiekowym 0-15 lat, przejdą do grupy osób w wieku 15-30 lat. Dwa miliardy ludzi, którzy teraz należą do grupy osób pomiędzy 15 a 30 rokiem życia, znajdzie się w przedziale wiekowym 30-45 lat. Obecnie żyje jeden miliard ludzi w wieku pomiędzy 30 a 45 rokiem życia. Jeśli więc nie dojdzie do wzrostu liczby urodzeń i nie wydłuży się średnia długość życia, za około 15 lat liczba osób dorosłych zwiększy się o jeden miliard.
Dodatkowy jeden miliard dorosłych, o którym mowa, nie jest zatem efektem większej liczby urodzeń. To dzieci i młodzi dorośli, którzy żyją już na świecie.
Przez następne trzy pokolenia wzorzec ten będzie się powtarzał. W 2045 roku 2 miliardy ludzi z przedziału 30-45 lat przejdzie do grupy osób pomiędzy 45 a 60 rokiem życia i liczba dorosłych znowu zwiększy się o jeden miliard. W roku 2060 dwa miliardy ludzi z grupy osób w wieku 45-60 lat znajdzie się w przedziale wiekowym 60-75 lat i w ten sposób przybędzie kolejny miliard ludzi. Spójrzmy jednak, co się wydarzy później. Od roku 2060 każde pokolenie liczące 2 miliardy zostanie zastąpione przez kolejne 2 miliardy. Szybki wzrost liczby ludności zatrzyma się.
Do dużego przyrostu populacji dojdzie zatem nie z powodu większej liczby dzieci na świecie ani nie dlatego, że starsi ludzie będą żyć dłużej. Tak na marginesie eksperci ONZ przewidują, że do 2100 średnia długość życia wydłuży się o około 11 lat, dodając w ten sposób jeden miliard ludzi do ogólnej liczby ludności, która osiągnie 11 miliardów. Duży przyrost ludności będzie miał miejsce głównie za sprawą już urodzonych dzieci, które w przyszłości dorosną i „dopełnią” wykres trzema miliardami dorosłych. Ten efekt „dopełnienia” zajmie trzy pokolenia i na tym przyrost się skończy.
W taki właśnie sposób eksperci ONZ prognozują przyszłość populacji, zamiast dorysowywać linię prostą biegnącą w przyszłość.
(Opis ten jest dużym uproszczeniem. Wiele osób umiera przed osiągnięciem 75 roku życia i wielu rodziców decyduje się na dzieci po trzydziestce. Ale nawet jeśli uwzględnimy te fakty, nie wpłynie to znacząco na ogólną sytuację demograficzną.)
W zgodzie z naturą
Jeśli przez dłuższy czas liczba ludności nie rośnie i krzywa populacyjna ma kształt linii płaskiej, oznacza to, że każde pokolenie nowych rodziców jest tej samej wielkości, co poprzednie pokolenie. Przez tysiąclecia aż do roku 1800 krzywa populacyjna była niemal płaska. Słyszeliście stwierdzenie, że ludzie kiedyś żyli w zgodzie z naturą?
No tak, istniała równowaga, ale proponuję zdjąć różowe okulary. Do 1800 roku kobiety rodziły średnio sześcioro dzieci. Populacja powinna więc rosnąć z każdym pokoleniem. A jednak pozostawała mniej więcej na tym samym poziomie. Pamiętasz, jak pisałem o szkieletach dzieci odnajdywanych na starych cmentarzyskach? Średnio czworo z sześciorga dzieci nie dożywało momentu, w którym sami stawali się rodzicami. Pozostawało więc jedynie dwoje i to one dawały początek kolejnemu pokoleniu. Istniała równowaga. Nie wynikała ona jednak z życia w zgodzie z naturą. Ludzie umierali w zgodzie z nią. To były niesamowicie brutalne i tragiczne czasy.
Dziś ludzkość po raz kolejny osiąga równowagę. Liczba rodziców już nie rośnie. Jednak u podłoża tej równowagi leżą zupełnie inne przyczyny niż w przeszłości. Nowa równowaga jest bardziej „przyjazna”: przeciętni rodzice mają dwoje dzieci i żadne z nich nie umiera. Po raz pierwszy w historii ludzkości żyjemy w stanie równowagi.
Liczba mieszkańców naszej planety wzrosła z 3 miliardów w roku 1900 do 7 miliardów w roku 2000, ponieważ w XX wieku światowa populacja przeszła z jednego rodzaju równowagi na drugi – był to wyjątkowy okres w historii ludzkości. Na dwoje rodziców przypadało średnio ponad dwoje dzieci, które dożywały momentu, gdy same stawały się rodzicami dla kolejnego pokolenia.
Obecnie dwa najmłodsze pokolenia są liczniejsze od pozostałych. Przyczyną takiego stanu rzeczy, to znaczy zjawiska „wypełniania”, jest przejściowy okres braku równowagi. Jednak udało się uzyskać nowy rodzaj stabilizacji – roczna liczba urodzeń już nie rośnie. Jeśli odsetek osób żyjących w skrajnej biedzie będzie nadal spadał, a edukacja seksualna i środki antykoncepcyjne będą docierały do szerszego grona osób na świecie, wówczas liczba ludności będzie rosła szybko, ale tylko do momentu zakończenia procesu „wypełniania”.
Zaraz, ale „oni” nadal mają wiele dzieci
Po moich wykładach, podczas których prezentuję wspomniane już wykresy, ludzie podchodzą do mnie przekonani, że dane te muszą być błędne. „Ludzie w Afryce i Ameryce Łacińskiej nadal mają dużo dzieci. Podobnie jak religijne rodziny, które nie uznają środków antykoncepcyjnych” – mówią.
Doświadczeni dziennikarze celowo wybierają ekstremalne przypadki do swoich reportaży. W mediach często widzimy bardzo religijne osoby, żyjące zgodnie z tradycyjnymi lub pozornie współczesnymi zasadami, które z dumą prezentują nam swoje wielodzietne rodziny jako dowód wiary. Takie filmy dokumentalne, programy telewizyjne oraz reportaże kreują wrażenie, jakoby religijność wiązała się z posiadaniem licznego potomstwa. Lecz bez względu na wyznanie, bez względu na to, czy chodzi o katolików, żydów czy muzułmanów – rodziny te mają jedną cechę wspólną. Stanowią wyjątek!
W rzeczywistości związek pomiędzy konkretną religią a liczbą dzieci przypadającą na jedną kobietę nie jest tak wyraźny. W książce tej próbuję dowieść, że media celowo wybierają wyjątkowe historie, a w rozdziale siódmym obalę mit dotyczący religii i wielodzietnych rodzin. Na razie skupmy się na jedynym czynniku mającym ogromny wpływ na dużą liczbę potomstwa – jest nim skrajne ubóstwo.
Dlaczego więcej ocalonych oznacza mniej ludzi
Gdyby połączyć wszystkich rodziców żyjących na poziomach 2, 3 i 4 ze wszystkich regionów świata, wyznawców różnych religii oraz ateistów, średnia liczba dzieci przypadająca na rodzinę