Jezioro Ciszy. Inni. Anne Bishop
ziemi, które mogły być wykorzystywane przez… mieszkające tam istoty – sporo miejsca na uprawę żywności lub hodowlę kozy czy dwóch (z powodów, dla których trzyma się kozy). Był nawet kurnik bez kur. Brakowało prawdopodobnie kilku innych rzeczy, ale skoro kury nie płaciły czynszu, mnie nie było stać na renowację ich kwater.
Ale Kłębowisko miało jedną rzecz, której nie miała wioska Sprężynowo – łatwy dostęp do Jeziora Ciszy, będącego w porównaniu z innymi Jeziorami Palczastymi przemyślanym zbiornikiem wodnym. Na południowym krańcu jeziora znajdowała się publiczna plaża, ja jednak uważałam, że prywatna plaża i dok w Kłębowisku są o wiele ładniejsze.
Ten, kto negocjował pierwotną umowę dzierżawy gruntu, znał każdą lukę prawną, którą dana osoba może próbować wykorzystać do ponownego zagospodarowania/zmiany przeznaczenia/zmiany czegoś tam na tym terenie. Ale sytuacja była brutalnie prosta: albo dzierżawi się Kłębowisko z jego licznymi budynkami o konkretnym rozmiarze i tyloma akrami ziemi uprawnej (stanowiącej skromny procent jego ogólnej powierzchni), albo nic. Dziedzictwem Dane’ów były budynki i ich zawartość. Grunty te mogły być wykorzystywane wyłącznie na warunkach określonych w umowie dzierżawy.
I ostatnia informacja: Sprężynowo to ludzka wioska o populacji mniejszej niż trzysta osób. Tak jak większość – jeśli nie wszystkie – wioski w rejonie Jezior Palczastych nie jest kontrolowana przez człowieka. Oczywiście mamy wybranego burmistrza i radę wsi, płacimy też podatki za odbiór śmieci, renowację dróg i podobne rzeczy. Główna różnica polega na tym, że na kontynencie Thaisii miasto kontrolowane przez człowieka to określony kawałek ziemi z konkretnymi granicami, w których ludzie mogą robić, co chcą, a wioski takie jak Sprężynowo nie mają granic. Nie mają takiej odległości od terra indigena. Od tubylców ziemi. Od Innych. Dominujących drapieżników, które kontrolują większość ziemi na świecie i całą wodę.
Kiedy dane miejsce nie ma granic, tak naprawdę nigdy nie wiesz, co cię obserwuje. Zaskakujące jest to, że od dziesięcioleci nie odnotowano interakcji z żadnym z Innych. Przynajmniej wokół Sprężynowa. Może Inni przyszli, kupili koszulki z napisami „POSPRĘŻYNUJ ZE MNĄ” albo „SPRĘŻYNOWO” i nikt się nie zorientował, ale mimo że wioska straciła jedną czwartą mieszkańców z powodu zeszłorocznego Wielkiego Drapieżnictwa, wszyscy chcieli wierzyć, że Inni są Gdzieś Tam i nie uważają nas za ciekawych – lub kłopotliwych – na tyle, aby na nas polować i traktować jak przekąski.
To skłoniło mnie do zastanowienia się, czy Inni przyjeżdżają do miasta sezonowo, jako turyści. A to z kolei sprawiło, że zaczęłam myśleć, czy nikt nie zauważał tego, co oczywiste, gdy w niektóre weekendy w sklepach brakowało dodatków do dań takich jak ketchup i sos chili – i że brak sosu chili i keczupu zbiegł się w czasie ze znikaniem ludzi.
Zapytam o to Aggie, gdy już załatwimy tę sprawę z gałką oczną.
ROZDZIAŁ 2
Funkcjonariusz Wayne Grimshaw jechał w kierunku wsi Sprężynowo. Migające światła radiowozu były ostrzeżeniem dla innych uczestników ruchu, że policjant odpowiada na wezwanie i pędzi w interesach. Syrena milczała, ponieważ jej dźwięk przyciągnąłby uwagę wszystkiego w promieniu kilku kilometrów – a kiedy człowiek przebywał na dzikich terenach, nawet na brukowanej drodze, lepiej było nie ostrzegać tubylców ziemi o swojej obecności.
Trup zgłoszony w Kłębowisku obok Sprężynowa.
Sprężynowo. Na śmiejących się bogów, co to w ogóle była za nazwa dla wioski? To brzmiało jak jakiś żart. Tyle że wiedział, że to nie jest żart. Widział tę wioskę na mapie na komisariacie w Bristolu i powiedziano mu, że wezwania od mieszkańców znad Jeziora Ciszy podlegają właśnie pod nich. Do tego dyspozytorka, która była dość rozsądną kobietą, niechętnie go tam wysłała, a wcześniej kumple z komisariatu ostrzegali go, że jeśli będzie musiał odpowiedzieć na wezwanie znad Jeziora Ciszy, ma jak najszybciej załatwić daną sprawę, bo to, co się dzieje wokół jeziora, jest trochę… podejrzane.
Wioska miała mały posterunek policji, ale jej ulic nie patrolował ani jeden funkcjonariusz. Mieszkańcy w razie potrzeby byli zależni od policji drogowej, która pracowała na komisariacie w Bristolu, a nawet wtedy…
W ciągu ostatnich kilku miesięcy nie wróciło dwóch policjantów, którzy odpowiedzieli na zgłoszenia ze Sprężynowa. Jeden z funkcjonariuszy został znaleziony w swoim radiowozie, zmiażdżony przez coś tak silnego, że rozpłaszczyło samochód pięściami, łapami czy innymi kończynami. A drugi… Znaleziono większość jego ciała, nie było jednak wiadomo, co spowodowało atak ani dlaczego był on tak brutalny. Oba zgony w przerażający sposób przypominały policjantom drogowym, że w ramach swoich obowiązków jeżdżą przez dzikie tereny, a gdy wysiadają z samochodu, nigdy nie wiedzą, co ich obserwuje.
Grimshaw patrolował drugorzędne drogi na południe od Bristolu – pętlę, która i tak zabrałaby go w pobliże Jeziora Ciszy – kiedy więc zauważył tabliczkę z nazwą jeziora, skręcił na piaszczystą drogę w nadziei, że zaprowadzi go ona do Kłębowiska. Powiedziano mu, że jest ono swego rodzaju ośrodkiem wypoczynkowym. Zamiast tego jednak znalazł się na parkingu przy publicznej plaży.
Z tego, co zrozumiał ze wskazówek podanych mu przez kapitana, zachodnia strona Jeziora Ciszy była własnością prywatną – a przynajmniej była prywatnie kontrolowana – tak samo jak większość strony wschodniej. Do północnego krańca jeziora nie można było dojechać samochodem, co oznaczało, że każdy, kto w upalny dzień chciał się wykąpać w chłodnej wodzie albo wypłynąć łodzią na ryby, miał do dyspozycji jedynie południowy brzeg.
Zmarszczył czoło na widok dwóch znaków przybitych do niskiego kamiennego muru oddzielającego parking od plaży.
Na pierwszym znaku napisano:
„PAKUJ SWOJE ŚMIECI I RESZTĘ”.
Na drugim zaś:
„MOŻNA PŁYWAĆ, ŁOWIĆ RYBY, ŻEGLOWAĆ, WIOSŁOWAĆ, PŁYWAĆ KAJAKIEM LUB PŁYWAĆ NA TRATWACH NA WŁASNE RYZYKO.
JEŚLI WŁOŻYSZ SILNIK DO WODY, ZGINIESZ”.
Oba przekazy były jednoznaczne.
Grimshaw zawrócił, wyjechał z powrotem na główną drogę i ruszył na północ. Na następnym rozgałęzieniu zobaczył drogowskaz z napisem „Kłębowisko”. Skręcił w żwirową drogę prowadzącą prosto do głównego budynku.
Wyłączył silnik i przycisnął do piersi dwa palce. Wyczuł okrągły złoty medal ku czci Mikhosa, ducha opiekującego się policjantami, strażakami i ratownikami medycznymi – nosił ten talizman codziennie pod mundurem, odkąd dekadę wcześniej skończył akademię policyjną.
– Mikhosie, strzeż mnie. – Była to modlitwa, którą szeptał za każdym razem, gdy dostał wezwanie.
Wtedy zobaczył przed sobą zaniepokojoną kobietę. Miała brązowe kręcone włosy, miłą twarz i budowę ciała, którą – gdyby była mężczyzną – opisałby jako krępą. Oficer Wayne Grimshaw nie mógł powiedzieć nic więcej z tej odległości, wysiadł więc z radiowozu i poszedł spytać panią Victorię DeVine o zwłoki.
ROZDZIAŁ 3
– Ale ja nie mogę! – zapłakała Aggie, wypuszczając jeszcze więcej piór, gdy powiedziałam jej, że będzie musiała porozmawiać z policją.
Dodatkowe czarne pióra we włosach były mniej niepokojące niż te, które nagle pojawiły się na jej twarzy i przedramionach.
– Musisz –