Skradzione jutro. Jak zrozumieć i leczyć kobiety wykorzystywane seksualnie w dzieciństwie. Steven Levenkron
przypominała karykaturę twardego faceta. Nawet jej przeraźliwie chropowaty głos nabrał innej barwy. Słysząc o pewnych sprawach po raz pierwszy, Gina zadawała pytania i delikatnie wspierała Annie. Czuła, że nadszedł czas, aby odsłonić najgłębiej skrywane sekrety. Na początku sesji, na której mieliśmy się nią zająć, Gina poczęstowała mnie batonikiem.
– Steve, lubisz Milky Way?
– No pewnie. Dziękuję.
– Niewykluczone, że istnieją na świecie jacyś porządni faceci – powiedziała, podchodząc do kanapy.
Byłem wzruszony jej postawą. Zdawało mi się, że jest gotowa na zrobienie wielkiego kroku w terapii.
– Gino, nie chodzi o to, żebyś opisała szczegółowo, co ci się przydarzyło – zapewniłem ją. – Nie chcemy tego wiedzieć. Dobrze by było, gdybyś opowiedziała nam o bezsilności, którą wtedy czułaś. To pozwoli nam odróżnić to, co było „wtedy”, od tego, co jest „teraz” – między tobą a Annie, tobą a twoimi braćmi i ojcem. Annie nie jest sprawcą wykorzystania. Nie ma zamiaru cię zranić dla własnej przyjemności, tak jak robiła to twoja rodzina. Chce, żebyś mogła odczuwać razem z nią satysfakcję seksualną.
Gina się zawahała.
– A co będzie, jeśli nigdy nie uda mi się tego odróżnić? Jeśli nigdy nie poczuję różnicy? Jeśli zawsze będę się czuć zgwałcona, poniżona, oszukana: nawet w łóżku z Annie. Dla mnie to nie seks, tylko tortura.
Annie chwyciła ją za rękę.
– Jeśli mi nie ufasz, jak mamy być razem? Rozumiem, że nie zmienisz się od razu, ale przynajmniej muszę wiedzieć, że się postarasz.
Gina spojrzała na splecione dłonie, kiwając bez słowa głową. W czasie kolejnych miesięcy stawała się coraz spokojniejsza. Ten spokój przychodził wraz z zaakceptowaniem myśli, że nie wszyscy ludzie stanowią niebezpieczeństwo, zwłaszcza Annie.
Annie i Gina przychodziły do mnie na terapię partnerską do chwili, kiedy przeprowadziły się z Nowego Jorku do małego miasteczka na północy stanu. Tam kontynuowały leczenie w przychodni opieki społecznej.
Wraz z terapeutą zrewidowały swoje dotychczasowe poglądy dotyczące zaufania i związków. Annie miała przewagę nad Giną, ponieważ chodziła na terapię indywidualną. Mogła jej teraz pomóc. W tym związku, podobnie jak w większości innych, najważniejszym zadaniem było usprawnienie komunikacji między partnerkami i pokazanie im, jak słuchając siebie, mogą spełniać swoje potrzeby. Lęk przed bliskością był ich największym wrogiem. A podstawę bliskości tworzą zaufanie i poczucie bezpieczeństwa. Dla molestowanych w dzieciństwie kobiet osiągnięcie bliskości emocjonalnej to jedno z największych wyzwań. Głębokie blizny emocjonalne Giny oraz ekstremalnie autodestrukcyjne zachowania Annie pokazują, jak daleko sięga i jak zgubny wpływ na dorosłe życie ofiar ma wykorzystanie seksualne w dzieciństwie.
4. Adrienne: Smutna dziewczynka ze zdjęcia
W wieku 21 lat absolwentka liceum, Adrienne, została do mnie skierowana z powodu nadużywania alkoholu, palenia marihuany i lekomanii. Oprócz tego dokonywała nacięć na skórze. Adrienne była wyjątkowo wysoką (183 cm), atrakcyjną dziewczyną. Do niedawna mieszkała z mamą, ojczymem i dwiema siostrami. Powiedziała mi, że cierpi na depresję i bezsenność.
Powodem eksperymentowania z tymi wszystkimi substancjami była bezsenność, a także problemy z zaśnięciem. Adrienne jakiś czas temu przeprowadziła się do własnego mieszkania; jej rodzina była zamożna, mogła sobie na to pozwolić. Adrienne często chodziła do nocnych klubów. Piła alkohol i tańczyła. Właśnie zerwała ze swoim chłopakiem. Zdawało się, że chce zrekompensować sobie swoją samotność.
Chociaż Adrienne prowadziła bogate życie towarzyskie i tańczyła z wieloma chłopakami, była zatwardziałą monogamistką: była wierna w związkach. Jednak chłopcy, z którymi się zadawała, wykorzystywali ją. Byli leniwi. Mieszkali u niej, ale nie płacili ani za czynsz, ani za telefon. Nie przeszkadzało im, że tylko ona kupowała jedzenie. Nie dzielili z nią kosztów utrzymania.
Po kilkunastu sesjach spytałem Adrienne otwarcie, czy kiedykolwiek została wykorzystana seksualnie. Patrzyła w przestrzeń przez dłuższą chwilę, zanim odpowiedziała.
– Jako mała dziewczynka byłam wykorzystywana przez wujka. Kąpał się ze mną w morzu. Trzymając mnie częściowo pod powierzchnią wody, penetrował mnie palcami. Gdy protestowałam, twierdził, że to tylko zabawa, taka gra. Miałam się przestać wygłupiać i czerpać z tego przyjemność. Kiedy wujek to mówił, radośnie się uśmiechał. Czułam więc, że jeśli będę protestować, zepsuję mu zabawę. Chciałam powiedzieć o tym mamie, ale wciąż słyszałam, że wujek z żoną (siostrą mamy) mają kłopoty małżeńskie. Mama obawiała się, że dojdzie do rozwodu. Nie chciałam sprawiać kłopotów cioci. Bardzo ją lubiłam. Wujka nienawidziłam. Bałam się, że mama albo się na mnie wścieknie, albo mi nie uwierzy. Wydawało mi się, że dla niej małżeństwo siostry było najważniejsze.
Tydzień później Adrienne przyniosła zdjęcia, na których była sama lub z rodziną.
– Widzisz, jak marszczyłam czoło? Jaka jestem nieszczęśliwa na wszystkich tych zdjęciach? – zapytała.
– Tak. Wszyscy się uśmiechają, a ty jedna nie.
– Nie wydaje ci się, że ktoś powinien to zauważyć? Ale nikt nigdy nic nie zauważył. Wiedziałam, że to się może ciągnąć w nieskończoność albo przynajmniej do czasu, kiedy będę dla niego za duża. Nienawidziłam go, miałam ochotę go zabić. Ogarniało mnie przerażenie, kiedy mama oznajmiała: „Zróbmy sobie piknik na plaży”. Latem robiliśmy piknik raz w tygodniu. On tylko przyglądał mi się z uśmiechem. Aż w końcu wyrosłam. Kiedy spytał mnie, czy nie poszłabym się z nim wykąpać, tylko spojrzałam na niego. Nawet nie wiem, czy zrozumiał. Cofnął się i sam wszedł do wody.
Adrienne opowiadała tę historię bez cienia smutku, tak jak to zwykle robią ofiary nadużyć. Na tym etapie terapii reagowała najczęściej złością. Ten stan rzeczy uległ jednak zmianie.
Pewnego razu Adrienne poważnie się pocięła. Zabrano ją do szpitala psychiatrycznego, aby nie narażać jej na kolejne niebezpieczeństwo. Poznała tam chłopaka starszego od niej o parę lat. Zamiast trafić do więzienia za nadużywanie kokainy, został skierowany na leczenie szpitalne. Adrienne zapałała do niego namiętnością. Utrzymywała z nim kontakt, kiedy wyszli ze szpitala. Zdecydowała się z nim zobaczyć, chociaż jej rodzice nie zgodzili się na to. Tego wieczoru chłopak zachowywał się inaczej. Zaatakował Adrienne, a potem ją zgwałcił. Dziewczyna nie chciała zgłosić tego policji, więc powiadomiłem o tym incydencie szpital. Adrienne przyznała się, że nie po raz pierwszy jakiś chłopak znęcał się nad nią. Kiedy zdała sobie sprawę z faktu, że przyciąga takich ludzi i akceptuje takie zachowania, poczuła nagle bezmierny smutek.
– Nie mogę uwierzyć, że mój własny wuj mi to zrobił! Sukinsyn! Myślałam, że mnie tylko molestował, ale tak naprawdę zrujnował mi całe życie. Nadużywam alkoholu, biorę narkotyki, nie mogę spać… – Jej pełna złości tyrada przeszła w szloch.
– Adrienne, wiem, że to dla ciebie trudne, ale musisz wejść w kontakt z własnymi emocjami. Jeśli tego nie zrobisz, wyładujesz je na swoim ciele, zadając sobie kolejne rany.
– Wiem – powiedziała, łkając – ale to naprawdę boli bardziej niż nacinanie skóry.
– Myślę o zdjęciu, które mi pokazałaś. Byłaś tą smutną dziewczynką, która nie mogła nikomu opowiedzieć, że wujek ją krzywdzi. Ta dziewczynka od dłuższego czasu stara się poradzić sobie z tym bólem, ale nie może.
– To prawda. Zadaję sobie rany, zamiast wyładować się na nim. Mam tego