Gorące serca Część druga. Diana Palmer
5165-919e-85e0b5015604.jpg" alt="Okładka"/>
Diana Palmer
Gorące Serca
Część druga
Tłumaczenie:
Maria Brzezicka
Rozdział ósmy
Hayes Carson rozmawiał przez telefon, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Na progu gabinetu stanął John Ruiz. Nie przerywając rozmowy, szeryf wskazał mu krzesło naprzeciwko biurka.
– Guzik mnie obchodzi, kogo zna w Waszyngtonie – wrzeszczał Hayes do słuchawki. – Tak, mam świadomość, że sygnalizacja świetlna nie działa. Już wezwałem monterów. Przyjadą, kiedy uporają się z innymi awariami, a w mieście jest ich w tej chwili około dwudziestu, również w tutejszym szpitalu. A tak przy okazji nadmienię że Copper Coltrain zaczyna tracić cierpliwość. Uważa, że przywrócenie zasilania w szpitalu powinno mieć priorytet i trudno z tym polemizować. – Uśmiechnął się złośliwie. – Wiesz co? Powiedz temu bubkowi, że sygnalizacja nie działa bo doktor Copper Coltrain zażądał, by w pierwszym rzędzie usunięto awarię w szpitalu. Niech wylewa swoje żale bezpośrednio przed panem doktorem. Tak, jestem pewien, że to świetny pomysł. – Zaśmiał się. – Właśnie tak mu powiedz.
Rozłączył się i spojrzał na Johna, który opierał się o drzwi.
– Ktoś się wkurzył? – domyślił się John.
– Tak, facet, który niedawno kupił ranczo w okolicy. Nie zatrzymał się przed światłami, ale czy to moja wina, że nie umie hamować na lekko ośnieżonej jezdni? Właśnie wrzeszczy na mojego zastępcę.
– A ty go odesłałeś do doktora Coltarina. – John potrząsnął głową. – Cóż za niespotykany przejaw okrucieństwa i chyba zbyt surowa kara. Cooper pożre go na lunch.
– Na chrupiącej grzance – rozmarzył się Hayes.
– Nie ma w tobie litości.
– To facet z Nowego Jorku – roześmiał się Hayes. Kupił ranczo od lokalnego pośrednika, ze stadem bydła rasy holsztyno-fryzyjskiej. Planuje sprzedaż mięsa na skalę międzynarodową.
– Przecież to typowo mleczna rasa – zdziwił się John.
– Widocznie naoglądał się kiepskich filmików na Youtubie i uznał, że dzięki temu już wie, jak prowadzić ranczo. Niedługo zapewne zbankrutuje i ranczo trafi w ręce nowego właściciela, który będzie miał pojęcie, jak prowadzić taki interes.
John roześmiał się. I Hayes, i on mieli hodowlane rancza. Nikt rozsądny nie planowałby produkcji mięsa w oparciu o rasę hodowaną dla mleka.
– Z czym do mnie przychodzisz? – spytał szeryf.
– Chyba powinieneś mi zadać kilka pytań, bo to ja znalazłem ciało na terenie twojej jurysdykcji.
– Dawno nie widziałem takiej jatki – skrzywił się Hayes.- Morderca działał pod wpływem wielkich emocji. Twarz ofiary jest dosłownie zmasakrowana, wyglądała jak krwawa miazga. Paskudna sprawa. Masz może pojęcie, kto miał motyw, żeby tak okrutnie potraktować tę kobietę?
– Może i mam. Wiesz, że Colter Banks pracuje nad starymi, nierozwiązanymi sprawami. Pamiętasz, jak skończyła Melinda McCarthy?
– Jasne, pamiętam. Nigdy nie wierzyłem w oficjalną wersję o samobójstwie.
– To już nie jest oficjalna wersja – poinformował go John. – Ta zabita kobieta była ważnym świadkiem. Zadzwoniła na policję, by powiedzieć, że jej chłopak maczał palce w morderstwie Melindy. Córka senatora miała podobno ważne informacje na temat wysoko postawionego informatora mafii. Zabili ją, żeby ukręcić łeb sprawie.
– A udało się namierzyć jej chłopaka?
– Tak, wczoraj znaleźliśmy go w bocznej alejce w San Antonio. Martwego.
– Cholera, co to za epidemia – zdenerwował się Hayes. – Dwa morderstwa powiązane ze starą sprawą. Ludzie zaczną zadawać pytania.
– Już zaczęli, na przykład ja. Kuzyn Casha jest prokuratorem stanowym. Jeżeli otrzymamy sygnały, że powinniśmy przestać zajmować się sprawą, Cash poprosi Simona Harta o interwencję. Z tego co wiem, Cash jest również spokrewniony z senatorem.
– Tak, z Calhounem Ballengerem – potwierdził Hayes. _ Próbowało mu się dobrać do skóry kilku skorumpowanych polityków powiązanych z narkotykowymi baronami. A potem była seria tajemniczych wybuchów i wielu z tych bossów wyleciało w powietrze. Niektórzy ocaleli. – Szeryf uśmiechnął się kpiąco. – Na przykład mój ojczym. Skorumpowani politycy zostali aresztowani, a Calhoun ponownie wygrał wybory do senatu.
– Obaj z Cashem macie niezwykle interesujące powiązania rodzinne.
– Tak, w dodatku niezwykle przydatne. Inny senator z Teksasu, Fowler jest ojcem męża Alice – przypomniał szeryf.
– No jasne, Alice Mayfield Fowler- westchnął John. – Bez niej nie rozwiązalibyśmy żadnej sprawy.
– A żebyś wiedział. Zadzwoniłem do niej, kiedy tylko dostałem informację od zastępcy, że chodzi o morderstwo. Przyjechała z San Antonio zaraz po koronerze i znalazła kilka ciekawych rzeczy. Zaraz ci wszystko pokażę. – Hayes poprowadził Johna do magazynka z dowodami. Wręczył mu skrawek zapisanego papieru.
– Widziałem coś podobnego przy zwłokach byłego chłopaka tej zamordowanej kobiety – zauważył od razu John. – Też znaleźliśmy przy nim notkę, na takim samym papierze.
– Niestety nie sposób nic odczytać – westchnął szeryf.
– Jeśli mi zaufasz i przekażesz ten dowód, zawiozę go do laboratorium kryminalistycznego. Longfellow pracuje nad notką z San Antonio, a idę o zakład, że to był ten sam charakter pisma.
– Dobra, podpisz tylko, że to zabierasz, ale kiedy skończycie badania, chce to dostać z powrotem.
– Oczywiście – obiecał John. – Oby tylko te bazgroły okazały się przydatne i pozwoliły nam popchnąć sprawę do przodu.
– Alice znalazła coś jeszcze, zwierzęcą sierść. Niewielką ilość, ale to też dowód.
– Morderca, który jest miłośnikiem zwierzątek domowych? – mruknął John.
– Nigdy nie wiadomo. W jadalni znalazła też odcisk buta, ktoś wdepnął w krew. Morderca lub mordercy prawdopodobnie nachylali się nad ofiarą, która była przywiązana do krzesła, Odcisk buta był pod krzesłem, najwidoczniej go nie zauważyli.
– Na nasze szczęście.
– Właśnie.
– Jestem niemal pewny, że ślady doprowadzą nas do gangów z San Antonio. W mieście właśnie toczy się walka o wpływy. Szykuje się wojna, zupełnie jak w czasach, gdy zamordowano Melindę. W zeszłym miesiącu policja z San Antonio poprosiła Departament Bezpieczeństwa o wsparcie. Sporo osób wylądowało w areszcie, ale nadal mamy problem z młodocianymi gangami. Kapitan Hollister powołał specjalny zespół. Nie ma co ukrywać, jest gorzej niż źle.
– A skoro już mowa o Melindzie – zaczął Hayes z namysłem. – W tym samym czasie zginął też młody facet. Pamiętasz? Znaleziono go blisko mieszkania Melindy. Uznano, że przedawkował, ale rodzina upierała się, że nigdy nic nie brał.
– Świetna pamięć – pochwalił go John. Wyjął komórkę, by sprawdzić notatki. – Chłopak nazywał się Harry Lopez. Miał na ramieniu tatuaż w kształcie głowy wilka. – Zawahał się. – To nazwisko brzmi znajomo.
– W San Antonio są zapewne setki ludzi o tym nazwisku – zauważył Hayes.
– Pewnie tak. W każdym razie Lopez miał siostrę i brata, warto ich przesłuchać. Skontaktuję się w tej sprawie z Banksem.
– Świetnie, informuj mnie na bieżąco, co udało się wam ustalić. I błagam, nie zgub tego świstka.
– Jeszcze nigdy nie zgubiłem żadnego dowodu – zaśmiał się John.
Potem podsumował ich dotychczasowe