Cudowne ocalenie. Wspomnienie o przetrwaniu Zagłady. Roman Markuszewicz
do wykroczeń o charakterze ekonomicznym, jak szmuglowanie żywności, pędzenie bimbru itp. Boi się natomiast jak ognia interweniować w sytuacjach, kiedy kogoś oskarżono o działalność polityczną, no i gdy na kogoś złożono donos, że jest Żydem.
Z opisów i komentarzy Markuszewicza wynika wyraźnie, że miejscowa „elita” nie myśli wcale o stawianiu w jakiejkolwiek formie oporu niemieckiej władzy. Stara się ona przede wszystkim dostosować się do nowej okupacyjnej rzeczywistości i – podobnie jak „Szpiczulski” – wyciągnąć z tego jak najwięcej dla siebie materialnych korzyści. Jej przedstawiciele w swej postawie wobec okupanta nie kierują się narodowymi ideałami walki o niepodległość, ale cynicznym życiowym pragmatyzmem, nawet jeśli ociera się to o kolaborację. Dlatego „Szpiczulski” jest w tym kręgu poważaną postacią, bierze też czynny udział w życiu towarzyskim miasteczka. Zaprasza się go na suto zakrapiane alkoholem przyjęcia, prowadzi się z nim „przyjacielskie” rozmowy w duchu akceptacji wszystkiego, co robi. Zarazem jest on postacią bardzo przydatną okupacyjnym władzom niemieckim. Znając doskonale miejscowe stosunki, pełni funkcję swoistego pośrednika między ową władzą a polskim środowiskiem mieszczańskim, zapewne też przekazuje owej władzy szereg bezcennych informacji.
Markuszewicz, opisując tę osobliwą relację „Szpiczulskiego” z miejscową społecznością, dokonuje wnikliwej analizy zachowań tej ostatniej, motywów, jakie za nimi stoją. Ukazuje, że w imię zachowania swej materialnej pozycji gotowa jest ona dostosować się do wymogów nowej władzy, a nawet w różnych formach pójść z nią na rodzaj współpracy. We wszystkich opisanych przez siebie ludzkich zachowaniach przepojonych nienawiścią i agresją, w postawach milczącej akceptacji dziejącej się zbrodni autor pamiętnika widzi jednak przede wszystkim efekt demoralizujących skutków wojny. To ona rozpętała w człowieku prawdziwe demony, sprawiając, że stał się zdolny do zachowań, które byłyby nie do pomyślenia w warunkach pokoju.
Za tym podejściem stoi wspomniane, zauważalne w artykułach Markuszewicza pisanych przed wojną optymistyczne przekonanie o „dobrej” naturze człowieka, którą wypacza brutalny kapitalistyczny porządek ekonomiczny oraz różne radykalne polityczne idee. Podobnie też w ideologii nazistowskiej oraz w stosunku okupacyjnych władz niemieckich do Żydów i psychicznie chorych Markuszewicz upatruje rodzaj patologii, która ma postać paranoi. Nie różni się ona niczym od jej patologicznych objawów, z którymi miał do czynienia w swojej lekarskiej praktyce. I w celu uzasadnienia tego stanowiska przytacza jeden z przypadków tej choroby, z którym spotkał się wcześniej:
Przed wielu laty leczyłem pewnego paranoika, który uważał się za zdrowego człowieka i za świetnego lekarza, odkrywcę nowych teorii medycznych. Jedną z nich zdecydował się powierzyć mi w tajemnicy. Uznał on, że chorzy psychicznie w rzeczywistości są całkiem zdrowi. Udają chorobę jedynie po to, by uzyskać korzyści od państwa, darmowe zakwaterowanie i utrzymanie. Z tego względu mają wiele wolnego czasu, w związku z czym za pośrednictwem atmosfery zajmują się emitowaniem ze swych ciał zanieczyszczonego promieniowania. Mój rozmówca czuł się przez to zagrożony. Dlatego właśnie proponował podawać psychicznie chorym truciznę, aby oczyścić atmosferę.
W pierwszym przypadku uzasadnieniem zbrodni miało być „oczyszczenie rasy”, w drugim – „oczyszczenie atmosfery”. W obu przykładach idea wymordowania chorych psychicznie mogła zrodzić się jedynie jako efekt pomieszania wyobrażeń.
Anonimowy autor Wstępu do dziennika Markuszewicza wspomina, że w latach wojny pracował on nad własną psychoanalityczną teorią choroby psychicznej. Nie jest jasne, czy fragmenty, w których sformułował tę teorię, wraz z fragmentami pamiętnika uległy zniszczeniu, czy też ze względu na swój teoretyczny charakter zostały opuszczone w wydaniu. Jeśli prawdziwe jest to drugie przypuszczenie, to być może gdzieś materialnie istnieją przechowywane przez spadkobierców(?).
7
W pamiętniku Markuszewicza uderza, że mimo bycia świadkiem wielu tragicznych, krwawych wydarzeń oraz życia w ciągłej obawie przed donosami, kolejnymi przesłuchaniami, polskimi szmalcownikami itd. zachował on wiarę w człowieka. Z relacjonowanych przez niego zdarzeń i rozmów wynika, że żyjąc w polskim otoczeniu, jednych osób się obawia i jest w stosunku do nich bardzo ostrożny, z innymi utrzymuje kontakty towarzyskie, z jeszcze innymi jest zaprzyjaźniony. Czytając jego dziennik, należy pamiętać o tym, że opisane przez niego zdarzenia dzieją się w małym miasteczku we wschodnich rejonach Polski, gdzie wszyscy się dobrze znają i wiedzą o sobie niemal wszystko. Markuszewicz, będąc zasymilowanym z polską kulturą Żydem, który posiada wyższe wykształcenie, należy do elitarnej grupy polskiej inteligencji. Sprawia to, że nie jest w oczach Niemców tak łatwo rozpoznawalny jak Żydzi ortodoksyjni, którzy różnią się od Polaków wyglądem, obyczajowością, sposobem ubierania się, z reguły słabo znają język polski itd. No i przy tym ma naturalnie ogromne szczęście, że w dostępnych policji i Gestapo papierach jego i żony nie ma wzmianki o jego żydowskim pochodzeniu.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.