Doświadczenie wglądu. Joseph Goldstein
1975 r.
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym
20% rabatu na kolejne zakupy na litres.pl z kodem RABAT20
Kiedy praktykowałem w Indiach, jednym z nauczycieli, którzy najpełniej ucieleśniali głoszone przez siebie nauki, był Anagarika Munindra. Trudno było o lepszą ilustrację efemerycznej natury zjawisk, w tym jaźni, niż jego nieobecna obecność. Początkowo był adeptem bhaktijogi pod kierunkiem nauczycielki Anandamayi Ma, ale przyciągnęła go Birma i swoje powołanie odnalazł w sadhanie buddyjskiej therawady. Przez wiele lat z takim powodzeniem przyswajał buddyjski kanon palijski, stanowiący złożony, precyzyjny i rzeczowy schemat działania umysłu, a także zgłębiał mechanizmy powstawania i rozpraszania iluzji, że kiedy spotkałem go w Bodhgai, trudno mi było odróżnić człowieka od doktryny.
Munindra-ji piastował różne odpowiedzialne stanowiska administracyjne w świętym mieście, w którym Budda osiągnął oświecenie, mimo to zaczął też nauczać. Wśród uczniów tego odznaczającego się drobną posturą nauczyciela znalazł się Joseph, młody, wysoki Amerykanin, który natychmiast zaimponował mi swoją energią, prostotą i dyskretną godnością. Podobnie jak ja, Joseph nie wyrzekł się wartości kultury zachodniej, a jednocześnie, zdając sobie w pełni sprawę z uniwersalności ducha, czerpał obficie z głębokiego wglądu w wyzwolenie, jaki wypracowała kultura Wschodu.
Po latach cierpliwego zgłębiania nauk Joseph wrócił do ojczyzny i z charakterystyczną bezpretensjonalnością i skromnością zaczął prowadzić w różnych rejonach Stanów Zjednoczonych trwające od dziesięciu dni do trzech miesięcy niedrogie odosobnienia medytacyjne. Miałem do niego wielki szacunek, więc byłem naprawdę zachwycony, że Zachód może skorzystać z dobrodziejstw jego nauczania. Wyczułem w nim człowieka, który tak samo jak jego nauczyciel całym sobą uosabia to, co głosi.
Żywy przekaz kanonicznych nauk to delikatna sprawa. Zapisy wykładów zamieszczone w tym zbiorze stanowią dobry tego przykład. Josepha można bowiem uznać za kolejnego „gnostyckiego pośrednika” (jak Jung nazwał niegdyś Richarda Wilhelma1), to znaczy kogoś, kto przekazuje pradawne nauki z jednej kultury do drugiej nie za pośrednictwem intelektu, lecz poprzez tak organiczne ich przyswojenie, że w gruncie rzeczy staje się ich uosobieniem.
Tego rodzaju zespolenie, mariaż, utożsamienie z naukami duchowymi wymaga pewnego „poddania się”, do którego one wciąż nawiązują. Osoba będąca ich żywym medium stanowi świadectwo wiary i wyzbycia się siebie, koniecznych do wniknięcia w prawdziwy sens pracy duchowej.
Widać już teraz, że po okresie sporego cynizmu końca lat pięćdziesiątych i początku sześćdziesiątych późniejsze wielokierunkowe eksperymenty doprowadziły dosłownie setki tysięcy ludzi z zachodniej półkuli do autentycznych, głębokich poszukiwań duchowych. Ostatnie lata postrzegam jako proces dostrajania się do Dharmy odzwierciedlający dalszą ewolucję naszej świadomości.
Teraz wielu z nas poszukuje głębszych, czystszych, bardziej ezoterycznych nauk. Zdajemy sobie też sprawę, że aby otrzymywać te nauki, musimy przyjąć postawę medytacyjną. Pojawia się więc rosnące zapotrzebowanie na trening medytacyjny traktowany zarówno jako środek do celu, jak i cel sam w sobie. Kurs medytacyjny, z którego pochodzą zamieszczone tutaj pouczenia, stanowi bardzo istotny wkład w nasz obecny proces rozwoju.
Ta książka jest błogosławieństwem, do którego dołączam własne.
Ram Dass
Lama, Nowy Meksyk
lipiec 1975 r.
Ogromne podziękowania należą się ode mnie różnym osobom. Są to:
STEPHEN LEVINE, przyjaciel w Dharmie i redaktor, który niestrudzenie czuwał nad doprowadzeniem do końca tego przedsięwzięcia.
SHARON SALZBERG, opoka miłującego wsparcia i nieoceniona towarzyszka w dziele nauczania, która wniosła istotny wkład w kilkanaście rozdziałów tej książki, a także w jej redakcję.
JACK KORNFIELD, współnauczyciel będący niezawodną inspiracją w Dharmie.
RICHARD BARSKY, przyjaciel i współpracownik w nauczaniu.
SUSAN OLSHUFF, CATHY INGRAM, LIZA JONES i DONNA SPIETH, które w pięknym geście podjęły się tytanicznej pracy transkrypcji nagrań i przygotowania maszynopisów.
RICHARD COHEN i CHAITANYA za poczucie humoru i umiejętności redakcyjne.
ROBERT HALL i RAM DASS, którzy napisali życzliwe wprowadzenia do tej książki i nie szczędzili mi ciągłych zachęt nadających rozpęd całemu przedsięwzięciu.
Z największą miłością i szacunkiem dedykuję tę książkę moim nauczycielom:
Anagarice Sri Munindrze
Sri S. N. Goence
Pani Nani Bala Barua
oraz mojej matce Evelyn, której akceptacja i wsparcie były nieocenioną pomocą w tej wędrówce.
Nota od tłumacza
Istotnym elementem tej książki jest wykład podstaw filozofii i psychologii buddyjskiej, oparty na Abhidhamma Pitace, jednym z trzech działów Tipitaki, kanonu palijskiego. Aby ułatwić zainteresowanym czytelnikom pogłębienie wiedzy i sięgnięcie do źródeł, tekst uzupełniono o terminy w języku palijskim oraz przypisy.
WIECZÓR, DZIEŃ PIERWSZY
Rozpoczęcie odosobnienia i pierwsze instrukcje
Tradycyjne rozpoczęcie odosobnienia medytacyjnego wiąże się z przyjęciem schronienia w Buddzie, Dharmie i Sandze. Przyjęcie schronienia w Buddzie oznacza afirmację obecności w nas ziarna oświecenia, czyli możliwości uzyskania wolności. Oznacza też przyjęcie schronienia w przymiotach, które ucieleśnia Budda, takich jak nieustraszoność, mądrość, miłość i współczucie. Przyjęcie schronienia w Dharmie oznacza przyjęcie schronienia w prawie, w tym, jak się rzeczy mają; jest to afirmacja poddania się prawdzie, przyzwolenie, aby mogła się w nas rozwijać Dharma. Przyjęcie schronienia w Sandze oznacza przyjęcie wsparcia wspólnoty, w której wszyscy pomagamy sobie nawzajem w dążeniu do oświecenia i wolności.
Niezbędnym fundamentem praktyki medytacyjnej jest przestrzeganie pewnych zasad moralnych. Polega to na utrzymywaniu podstawowej czystości ciała, mowy i umysłu. Pięć wskazań, których należy przestrzegać, dotyczy tego, aby nie zabijać, co oznacza powstrzymywanie się od świadomego odbierania życia, nawet jeśli chodzi o pacnięcie komara lub nadepnięcie na mrówkę; nie kraść, czyli nie brać niczego, co nie zostało nam dane; powstrzymywać się od niewłaściwego zachowania seksualnego, co w trakcie tego odosobnienia oznacza abstynencję seksualną; nie kłamać, nie używać słów jątrzących ani szorstkich; oraz nie zażywać środków odurzających, co w ramach tego kursu medytacyjnego oznacza niepicie alkoholu i niezażywanie narkotyków. Przestrzeganie tych wskazań położy solidny fundament pod rozwój koncentracji i umożliwi pogłębianie wglądu.
Łączy nas wszystkich coś wyjątkowego, a mianowicie możliwość przebywania tutaj, wglądania w siebie w tym cichym, odosobnionym miejscu. To rzadkość móc poświęcić cały miesiąc na medytację, samopoznanie – zgłębianie tego, kim jesteśmy. Kilka rzeczy pomoże nam w podtrzymywaniu poważnego i zrównoważonego wysiłku. Po pierwsze, cierpliwość: bywają chwile, kiedy taki miesiąc zdaje się nie mieć końca i wszyscy się wtedy zastanawiają, zwłaszcza o wpół do piątej w zimny poranek, co właściwie tutaj robią. W trakcie praktyki medytacyjnej przeżyjemy wiele wzlotów i upadków. Czasem będzie ona dobra, piękna