Powrót. Kathryn Croft

Powrót - Kathryn Croft


Скачать книгу
nigdy nie poznam odpowiedzi.

      Sophie zauważa mnie w chwili, gdy przekraczam bramę. Mruży oczy, przestaje popychać huśtawki i stoi tak, kręcąc głową, z rękami wspartymi na biodrach. Czeka, aż podejdę bliżej.

      – Nie wierzyłam, gdy Damien przysłał mi esemes – mówi. – Napisałam mu, że musiał cię z kimś pomylić. Powiedziałam, że nie ma mowy, ale to jednak ty… Pobawcie się chwilę sami, dobrze? – Zwraca się do chłopców. – Mamusia musi z kimś porozmawiać.

      Z kimś. Jestem dla niej teraz obcą osobą.

      – Co ty tu, do cholery, robisz, Farrah? – syczy, gdy już znajdziemy się poza zasięgiem słuchu bliźniaków.

      Od czego mam zacząć? Tak wielu rzeczy nie mogę jej wyjaśnić, dopóki nie porozmawiam z Aidenem. Mam nadzieję, że to zrozumie.

      Ale ona nawet nie daje mi dojść do słowa i już zadaje kolejne pytanie:

      – Czy Aiden wie, że wróciłaś?

      – Nie. Wiem, że muszę się wytłumaczyć z wielu rzeczy – zaczynam cichym, pełnym wahania głosem, który ledwie rozpoznaję. – Możemy tam usiąść? – Wskazuję ławkę, którą właśnie zwolniła matka z małym dzieckiem. – Będziesz widziała stamtąd dzieci.

      – W porządku – zgadza się. – Chłopcy, będę tam! No to mów – ponagla, gdy tylko siadamy.

      Nie mam okularów i słońce razi mnie tak bardzo, że ledwie ją widzę, więc patrzę prosto przed siebie, na jej synów biegających po parku. Są beztroscy w sposób, w jaki Kayla prawdopodobnie nigdy nie będzie. Moje odejście pozostawiło po sobie blizny, z którymi będzie musiała się zmagać przez całe życie.

      – Przepraszam – mówię. – Nie wiem, od czego zacząć, ale po prostu chcę, żebyś wiedziała, jak mi przykro.

      – To nie mnie musisz przepraszać, tylko Aidena. I Kaylę. Twoją córkę. – Sophie nie zamierza ułatwiać mi zadania. – Jak mogłaś to zrobić, Farrah? Jak mogłaś ich porzucić? Kayla miała tylko trzy miesiące! – Kręci głową. – Nawet nie mogę na ciebie patrzeć.

      Muszę znieść te wyrzuty, ale nie zamierzam się poddać. Są rzeczy, których Sophie nigdy nie zrozumie, których nigdy nie pozwolę jej zrozumieć.

      – Jestem tu, żeby wszystko naprawić. Ale najpierw musiałam się zobaczyć z tobą.

      – Minęły dwa lata, a ty nagle chcesz wszystko naprawić? – Znowu kręci głową. – Dlaczego teraz?

      Sama nie jestem pewna, czy znam odpowiedź na to pytanie. Teraz znalazłam w sobie siłę, by zmierzyć się z tym, co zrobiłam. Próbuję jej to wyjaśnić, ale ona nie potrafi powściągnąć gniewu.

      – Popatrz na mnie, proszę. Byłaś moją najlepszą przyjaciółką i wiem, że cię zawiodłam. Ale jeśli nasza przyjaźń cokolwiek dla ciebie znaczyła, proszę, czy możesz odłożyć gniew na bok i mi pomóc?

      Wyraz jej twarzy łagodnieje. To daje mi iskrę nadziei, że uda nam się przejść przez to razem.

      – Zraniłaś wiele osób, Farrah. Skrzywdziłaś tych, którym zależało na tobie najbardziej, a teraz po prostu chcesz… czego? Przebaczenia? Masz duże wymagania!

      Zwieszam głowę i kulę się w sobie, chociaż wcześniej postanowiłam, że będę bronić swojej pozycji, choćby nie wiem co. Sophie zawsze potrafiła sprawić, że ludzie czuli się przy niej mali, ale nie sądziłam, że kiedykolwiek potraktuje tak mnie.

      – Poznałaś kogoś innego, prawda? Myślałaś, że czeka cię z nim lepsze życie? Po tym wszystkim, przez co przeszliście z Aidenem. Mój Boże…

      – Nie! Wcale tak nie było. Nie było nikogo innego, przysięgam!

      Odwraca się ode mnie i skupia uwagę na bliźniakach.

      – Wszyscy tak zakładaliśmy. Włącznie z Aidenem. No to dlaczego odeszłaś?

      – Ja… ja musiałam. Proszę, popatrz na mnie, Soph.

      Robi to, mrużąc oczy. To bitwa, której teraz nie wygram.

      – Mogłabym potem do ciebie wpaść? Jak już położysz bliźniaki do łóżek? Może koło ósmej? Mogłybyśmy wtedy na spokojnie porozmawiać.

      Kręci głową.

      – Nie sądzę, aby to był dobry pomysł, żebyś przychodziła do mnie. Teraz też nie powinnaś była tego robić. Słyszałaś kiedyś o takim wynalazku jak telefon?

      Jej słowa mnie ranią, ale odpuszczam.

      – W takim razie ty przyjdź do mnie. – Sięgam do torebki i gryzmolę swój adres na skrawku papieru.

      Mogłabym po prostu go jej podyktować, żeby zapisała w telefonie, ale nie chcę jej dawać pretekstu, żeby go ode mnie nie wzięła.

      – Sama nie wiem – waha się.

      – Rozważ to, proszę, Soph. Będę w domu cały wieczór.

      Nie chcę odchodzić, nie zyskując od niej zapewnienia, że się spotkamy, ale wstaję i opuszczam park, ignorując radosne piski wypełniające powietrze. Odgłosy rodzinnego życia, którego nigdy nie będę miała.

      Teraz wszystko zależy od Sophie.

      8

      Wcześniej

      – Dobrze się czujesz? – pyta Helen, pochylając się ku mnie podczas wywiadówki jedenastej klasy i ich rodziców.

      Normalnie lubię te spotkania, ale dziś wieczorem wolałabym być gdzie indziej. Pierwszy raz nie ma przy mnie Sophie i czuję się dziwnie na myśl o tym, że siedzi teraz w domu z dziećmi zamiast tutaj. Helen jest miła, ale nigdy nie czułam się w jej towarzystwie na tyle komfortowo, żeby się przed nią otworzyć.

      – Jestem po prostu zmęczona – mówię. – To był długi dzień.

      Gapię się na listę i widzę, że Justin Foley jest następny w kolejce. Bez wątpienia będzie mu towarzyszył jego irytujący ojciec, ale on przynajmniej zawsze się pojawia, podczas gdy wielu rodziców ma te spotkania w nosie.

      Mam jeszcze kilka minut, więc wyciągam telefon, żeby napisać do Aidena. Kiedy w końcu przyznałam, że nie jestem pewna, czy chcę adoptować dziecko, sytuacja między nami stała się napięta. Wytłumaczyłam mu, że chyba jeszcze nie jestem gotowa na to, żeby się poddać, i chociaż na pozór zaakceptował moją decyzję, wiem, że to był dla niego cios. Marzenie o zostaniu ojcem przez chwilę było w zasięgu jego ręki, a ja mu je odebrałam. Teraz wróciliśmy do punktu wyjścia i nie mamy pojęcia, kiedy to się wydarzy, jeśli w ogóle.

      Właśnie wystukuję wiadomość, gdy pojawia się Justin, wciąż w szkolnym mundurku.

      – Dzień dobry, proszę pani. – Siada, a gdy podnoszę wzrok, jestem zaskoczona, że przyszedł bez ojca.

      – Jesteś sam? – dziwię się i zastanawiam, jak mam przeprowadzić tę rozmowę, skoro żadne z rodziców nie jest obecne.

      – O, nie, tata tu jest. Za sekundę przyjdzie.

      A potem pojawia się on we własnej osobie; rodzic, którego próbuje unikać każdy nauczyciel.

      – Pani Conway – mówi, wyciągając do mnie dłoń. – Jak się pani miewa?

      – W porządku, dziękuję. No to zaczynajmy.

      Przez kilka następnych minut staram się skupiać wyłącznie na postępach Justina i po jakimś czasie nawet zaczynam odczuwać odrobinę sympatii do jego ojca.

      – Zapomniałem zapytać, czy zgodziłaby się pani udzielać mi korepetycji? – pyta Justin, gdy już zbliżamy się do końca rozmowy. – Trochę się martwię egzaminami i mam wrażenie, że nie wszystko mam


Скачать книгу