Tajemnica eksplodujących zębów oraz inne ciekawostki z historii medycyny. Thomas Morris
Łagodna postać zabiegu puszczania krwi poprzez powierzchowne zadrapania.
46 Łatwopalny płynny węglowodór.
47 Shipman A.B., Novel effects of potassium – foreign bodies in the urethra – catalepsy, „Boston Medical and Surgical Journal” 41, nr 2 (1849), s. 33–37.
Okrężniczy zestaw stolarski
W 1840 roku irlandzkiego podróżnego odwiedzającego Brest w północnej Francji oprowadzono po miejscowym więzieniu. Był to ogromny gmach wybudowany dla sześciu tysięcy więźniów i w szczytowym okresie gościł jedną dziesiątą ludności miasta. Więźniowie byli zarazem niewolnikami – skazani na ciężkie roboty służyli jako liczna, choć niechętna siła robocza zatrudniana przy różnych zajęciach, od prac przy wielkich budowach po szycie żagli. Budynek, oddany do użytku w 1751 roku, odznaczał się innowacyjnym projektem i zbudowany został w taki sposób, że więźniowie nawet w celach pozostawali pod ciągłym nadzorem strażników, niemniej, jak stwierdził Andrew Valentine Kirwan, więzienie nadal stanowiło siedlisko
wszelkiej zbrodni i wszelkiego występku, gdzie obojętny przechodził na złą stronę, a zły – niepohamowany i niepoprawny – z każdym dniem stawał się coraz gorszy.
Kirwan szybko się dowiedział, że więzienie – dalekie od tego, by być miejscem moralnej poprawy – stało się czymś w rodzaju pensji dla tych, którzy chcieli do perfekcji wyuczyć się sztuki popełniania zbrodni. W miejsce dobrych manier i układania bukietów oszuści pobierali lekcje włamywania się i hochsztaplerstwa:
Fałszerz uczy się od złodzieja sztuki dorabiania kluczy, a w zamian za to złodziej jest wprowadzany w tajniki fałszowania podpisów48.
Nie wyglądało to miejsce na przyjemne do życia – praca była ciężka, a dieta podła; śmierć zbierała przerażająco wielkie żniwo, nie dziwi zatem fakt, że więźniowie często próbowali ucieczki. Kirwan był świadkiem kwitnącego handlu podrobionymi kluczami, sfałszowanymi paszportami oraz innymi rzeczami potrzebnymi przyszłym zbiegom. Niewielu jednak zadało sobie tyle trudu, co pewien więzień, który mimowolnie stał się tematem artykułu na łamach „Medical Times”49.
CIAŁO OBCE W OKRĘŻNICY POPRZECZNEJ.
Bardzo ciekawy przypadek tej przypadłości zdarzył się niedawno w bagno w Breście.
Termin bagno50 (w języku francuskim zwykle bagne) był używany w krajach na południu Europy jako określenie ośrodka penitencjarnego, w którym osadzonych zmuszano do ciężkich prac.
Niebezpieczny przestępca, który raz już uciekł z więzienia, nagle zaczął się uskarżać na ból brzucha, zaparcie, nudności, gorączkę itd. Nie stwierdzono żadnej przepukliny, ale objawy, które wkrótce się nasiliły, nie pozostawiały wątpliwości co do istnienia owrzodzenia wewnątrz jelita.
Lekarz podejrzewał zadzierzgnięcie pętli jelita. Mogło to mieć poważne następstwa: w razie zatamowania ukrwienia tkanki szybko by obumarły, co skutkowałoby zgorzelą.
Wymioty stały się uporczywe, ból bardzo intensywny, a towarzyszyło im znaczne wzdęcie.
Wzdęcie brzucha to stan, w którym brzuch staje się napięty i powiększony. Jest to spowodowane gromadzeniem się gazów w przewodzie pokarmowym – klasyczny objaw martwicy jelita51.
Kiedy stan chorego mimo leczenia nadal się pogarszał, pacjent wyznał wreszcie medykowi, że włożył sobie do odbytu małą skórzaną sakiewkę z pieniędzmi, żeby ją ukryć przed strażnikiem. Wówczas przeprowadzono badanie przez odbyt, lecz niczego nie znaleziono.
Jak się okazało, więzień nie był całkowicie szczery. Wcześniej próbował ukryć, że sam wywołał u siebie chorobę, a teraz uciekł się do kolejnego kłamstwa. Owszem, włożył coś sobie do odbytu, lecz nie sakiewkę.
Dolegliwości stopniowo się nasilały i po pewnym czasie uwidocznił się guz po lewej stronie brzucha, w miejscu odpowiadającym okrężnicy zstępującej. W tym stadium choroby więzień zeznał, że włożył do odbytu drewniane etui, a ponieważ został zaskoczony, w pośpiechu umieścił je górną częścią zwróconą ku górze zamiast ku dołowi.
Nareszcie prawda! Etui to małe zdobione opakowanie na przedmioty osobiste, takie jak scyzoryki lub zestawy do szycia; wielu chirurgów w podobnych futerałach nosiło swoje narzędzia. Ten konkretny miał asymetryczny kształt i jeden jego koniec był najwyraźniej łatwiejszy do uchwycenia niż drugi. Powód, dla którego pacjent uważał włożenie sobie do odbytu sakiewki za czyn mniej wstydliwy niż w przypadku drewnianej szkatułki, pozostaje tajemnicą.
W tydzień od wystąpienia pierwszych objawów więzień zmarł i przeprowadzono sekcję zwłok. Chirurg stwierdził, że pacjent cierpiał na ostre zapalenie otrzewnej, a jelito było „ogromnie rozdęte gazami”. Najdziwniejsza jednak okazała się okrężnica, gdzie
znaleziono pokaźne ciało obce, które okazało się pudełkiem kształtu cylindryczno-stożkowatego, zwrócone stożkowatym końcem w stronę kątnicy52. Pudełko składało się z dwóch kawałków blachy stalowej, miało długość około 6 cali, a szerokość 5 cali, ważyło prawie 22 uncje53 i było pokryte kawałkiem skóry, bez wątpienia dla ochrony błony śluzowej odbytnicy od kontaktu z metalem i dla ułatwienia wydalenia.
Był to przedmiot poważnej wielkości jak na rzecz, którą udało się włożyć do wnętrza jelita grubego. Kiedy medycy otworzyli pudełko, ukazała im się następująca zawartość:
– kawałek pistoletowej lufy długości czterech cali
– stalowy wkręt
– nakrętka, również stalowa
– śrubokręt; z tych czterech narzędzi można by zbudować bloczek na tyle mocny, by dało się nim wyjąć żelazne pręty krat
– stalowa piła do cięcia drewna o długości czterech cali
– kolejna piła do metalu
– wiertło cylindryczne
– pilnik pryzmatyczny
– jedna moneta dwufrankowa i cztery jednofrankowe, związane nicią
– kawałek łoju do smarowania narzędzi
Innymi słowy – kompletny zestaw narzędzi do ucieczki. Można podziwiać dbałość więźnia o szczegóły, nawet jeśli wykonanie przedmiotów pozostawiało sporo do życzenia.
Po dokonaniu tego niezwykłego odkrycia wystosowano pytanie o zwyczaje galerników, a główny strażnik odpowiedział, że więźniowie najgorszego pokroju zwykli chować podejrzane przedmioty, takie jak narzędzia, pieniądze itd., w odbytnicy.
Niektóre zwyczaje nigdy się nie zmieniają.
Zazwyczaj jednak te przedmioty, nazywane przez więźniów „niezbędnikami”, mają niewielkie rozmiary, ledwie przekraczające cal.
Do dzisiejszych „niezbędników” należą najmniejsze telefony komórkowe, jakie tylko są w sprzedaży – znane każdemu strażnikowi więziennemu, który kiedykolwiek musiał rewidować naturalne otwory ciał więźniów.
Strażnik nigdy nie widział niczego podobnego do opisanego wyżej pudełka.
Pewnie, że nie!