Nieodgadniona. Remigiusz Mróz

Nieodgadniona - Remigiusz Mróz


Скачать книгу
dotkliwy niepokój. Te trzy kobiety tutaj na mnie czekały. Nie znalazłam się tu przypadkiem, podobnie jak przypadkowe nie było spotkanie z Migotą w celi przejściowej. Ci, którzy wpędzili mnie za kratki, zadbali o to, by wszystko poszło po ich myśli.

      – Pytanie, czy ona wie, o co kaman – rzuciła Migota, patrząc na mnie. – Chciałam tylko się upewnić, nie?

      – Daj jej, kurwa, spokój – odezwała się trzecia.

      – Bo co?

      – Bo wstanę. I przypierdolę ci tak, że zesrasz się własnymi zębami.

      Migota zaśmiała się pod nosem.

      – Tipsy w górę i szał – skwitowała. – Dajesz radę, Kamikaze.

      Stałam przy swojej pryczy, niepewna, jak się zachować. Jedynym plusem całej tej wymiany zdań było to, że wiedziałam już, z kim siedzę. Migota, Ciotka i Kamikaze. Ta ostatnia sprawiała wrażenie… cóż, najmniej nieprzychylnej – choć ksywa mogła świadczyć o tym, że jest zdolna do wszystkiego.

      Usiadła na pryczy, a potem mi się przyjrzała.

      – Wiesz, że nie jesteś tu przez przypadek? – spytała.

      – Wiem.

      – I zdajesz se sprawę, co musimy zrobić?

      Uznałam, że najlepiej będzie, jeśli nie odpowiem. Nie spodziewałam się niczego dobrego, ale wolałam nie gdybać. Przynajmniej nie na głos.

      – Nic do ciebie nie mamy – kontynuowała Kamikaze. – Czaisz? Nie chodzi o to, że czymś podpadłaś. Zajebałaś swojego fagasa, bo pewnie miałaś powód, nie nam oceniać. Ale musimy zrobić to, co musimy. Jasne?

      – Posłuchajcie…

      – Nie ma innej opcji – ucięła Kamikaze, a potem wskazała zabrudzoną zasłonę prysznicową. – Tam jest kibel. Nie bawimy się w żadne bzdury, które znasz z telewizji. Wchodzisz, robisz swoje z odkręconą wodą, a potem wyłazisz. Bez syfu, bez jęczenia. Jasne?

      Skinęłam lekko głową.

      – Byłaś już w ambulatorium?

      – Nie.

      – To niedługo wezmą cię na badanie zębów i cipy.

      – Co?

      – Stomatolog i ginekolog zrobią ci przeglądy, czaisz?

      Z trudem przełknęłam ślinę, wyobrażając sobie, że jeden i drugi gabinet wyglądają mniej więcej tak samo jak cela.

      Kamikaze westchnęła.

      – Budzenie jest o szóstej. Faza od ósmej do dziewiątej, potem wraca dopiero na wieczór – dodała i chyba zobaczyła, że nie bardzo rozumiem. – Wyłączają prąd po dziewiątej, łapiesz?

      – Dlaczego?

      – Oszczędność.

      – Tak mówią – włączyła się Migota. – Ale naprawdę chodzi o to, żeby nam dowalić.

      – Przyzwyczajaj się do chujozy – poradziła Kamikaze. – Posiedzisz tu z nami, dopóki nie zrobisz tego, co od ciebie chcą, a potem pójdziesz do zamkniętego, jak inni kiblujący za zabójstwo.

      Nie sprecyzowała, kim są oni, ale nie musiała. Doskonale zdawałam sobie z tego sprawę.

      Podobnie jak z tego, czego ode mnie wymagali.

      – Tam będziesz miała jeszcze bardziej przesrane. Ale przynajmniej będą ci przysługiwały dwa widzenia w miesiącu. Każde po godzinę.

      – Miałabyś trzecie na dziecko – włączyła się Migota. – Ale że jest warzywem, to zobaczysz je co najwyżej na stołówce.

      Roześmiała się, a potem w celi zaległa ciężka cisza. Ciotka i Kamikaze posłały dziewczynie długie spojrzenia.

      – Odjebało ci? – rzuciła Kamikaze.

      Migota się nie odezwała i spuściła wzrok. Najwyraźniej nawet w tym miejscu wszelkie żarty kończyły się, gdy zbliżano się do tematu macierzyństwa.

      Ciotka podniosła się, podeszła do niej i przez moment jej się przyglądała, jakby spodziewała się, że dziewczyna przeprosi. Ta jednak wciąż unikała nawet kontaktu wzrokowego.

      Napięcie utrzymywało się jeszcze przez chwilę, po czym starsza z więźniarek w końcu odpuściła. Zbliżyła się do mnie i bez słowa zaczęła przeglądać rzeczy, które dostałam w przydziale od więziennej administracji.

      – Nic się nie stało – odezwałam się, czując, że muszę w jakiś sposób przełamać ciszę. – I tak bez przerwy o tym myślę.

      – Wiadomo – odparła Ciotka.

      Nie przesadzałam. Ilekroć zamykałam oczy, widziałam Wojtka podłączonego do wszelkiej maści medycznej aparatury. Część tłoczyła w niego papkę, która miała zastępować jedzenie, pozostała odprowadzała wszystko to, co wiązało się z przemianą materii.

      Wzdrygnęłam się i poczułam, że oczy zachodzą mi łzami. Nie wiedziałam, czy to rezultat bezsilności, czy wściekłości.

      Szybko zebrałam się w sobie, odganiając wszystkie myśli związane z tym, na co nie miałam wpływu. Przynajmniej nie w tej chwili. Jeśli uda mi się opuścić mury więzienia, zadbam o najlepszą opiekę dla Wojtka. Moje konta bankowe wciąż pękały w szwach od pieniędzy Roberta. Skorzystam z nich, umieszczę go w najlepszym ośrodku, zadbam o zastosowanie najnowszych, najskuteczniejszych terapii i zrobię wszystko, żeby mój syn miał normalne życie.

      Ciotka wyjęła z torebki szczoteczkę do zębów i przyjrzała jej się pod światłem.

      – Wiesz, co z tym zrobić? – spytała.

      – To znaczy?

      – Chodź – rzuciła, a potem skierowała się ku zasłonie.

      Weszłyśmy do niewielkiej klitki obłożonej spękanymi kafelkami. Były tak stare, że nie dało się stwierdzić, jaki oryginalnie miały kolor. Umywalka była w nie najgorszym stanie, kibel wręcz przeciwnie – pokrywały go ciemne zacieki, a na dole widziałam ślady kału.

      – Halo – odezwała się Ciotka.

      Podniosłam wzrok i spojrzałam jej prosto w oczy. Kiedy otworzyła lekko usta, zobaczyłam, że ma mocno wyszczerbione jedynki.

      Znów wskazała na szczoteczkę do zębów, a ja zrozumiałam, że najwyraźniej klawisze zrobili coś, przez co ta wymagała dezynfekcji przed pierwszym użyciem. Nie chciałam nawet myśleć o tym, na co konkretnie pozwolili sobie funkcjonariusze.

      Szybko przekonałam się, że się pomyliłam.

      Ciotka pochyliła się, a potem przeciągnęła szczoteczką po zasyfionej muszli klozetowej. Zanim zdążyłam zorientować się, co się dzieje, w toalecie pojawiły się Migota i Kamikaze. Złapały mnie i wykręciły mi ręce na plecy, nie dając szansy na jakąkolwiek reakcję.

      – Hej, spokojnie! – krzyknęłam.

      – Stul pysk – rzuciła Migota. – Ściągniesz tu kogoś z peronu, będziesz miała jeszcze bardziej przejebane.

      Spojrzałam z przerażeniem na Ciotkę, która jeszcze przez chwilę wycierała szczoteczką kibel, a potem się wyprostowała. Widok ciemnych, brązowych plam na białych włoskach sprawił, że zrobiło mi się słabo.

      – Jak mówiłam, to nic osobistego – odezwała się.

      Zachowywała zupełną obojętność. W przeciwieństwie do niej dwie pozostałe więźniarki wyraźnie okazywały swoje emocje. Migota była w siódmymi niebie, Kamikaze sprawiała zaś wrażenie,


Скачать книгу