Grey. Pięćdziesiąt twarzy Greya oczami Christiana. E L James

Grey. Pięćdziesiąt twarzy Greya oczami Christiana - E L  James


Скачать книгу
mogę uwierzyć, że powiedziała to na głos! Jak na ironię, o to nie spytaliby mnie nawet najbliżsi. Jak ona śmie…? Mam chęć porwać ją z fotela, przełożyć przez kolano, sprać, a potem, związawszy ręce za plecami, zerżnąć na biurku. Miałaby odpowiedź na swoje idiotyczne pytanie. Biorę głęboki, uspokajający oddech. Ku mojemu mściwemu zadowoleniu wydaje się głęboko skrępowana własnym pytaniem. Unoszę brwi, ale zachowuję absolutny spokój w głosie:

      – Nie, Anastasio, nie jestem gejem. – Anastasia. Urocze imię. Przyjemnie przetacza mi się po języku.

      – Bardzo przepraszam. Tak jest… tu napisane. – Znów morduje kosmyk. Najwyraźnej ma taki tik.

      To nie jej wypociny? Pytam ją o to, a ona blednie. Niech to szlag, naprawdę jest atrakcyjna, w taki subtelny sposób.

      – Noo… nie. Pytania ułożyła Kate… panna Kavanagh.

      – Pracujecie razem w gazetce?

      – Nie. Mieszkamy razem.

      Nic dziwnego, że jest taka roztrzepana. Drapię się po brodzie, rozważając, czy dać jej naprawdę w kość, czy nie.

      – Zgłosiła się pani na ochotnika do przeprowadzenia wywiadu? – pytam i w nagrodę otrzymuję jej pokorne spojrzenie; denerwuje się moją reakcją. Podoba mi się to, jak na nią działam.

      – Zostałam oddelegowana. Kate zachorowała – mówi cicho.

      – To sporo tłumaczy.

      Rozlega się pukanie do drzwi i wchodzi Andrea.

      – Panie Grey, przepraszam, że przeszkadzam, ale następne spotkanie ma pan za dwie minuty.

      – Jeszcze nie skończyliśmy, Andreo. Odwołaj to spotkanie.

      Wytrzeszcza na mnie oczy, zbita z tropu. Patrzę na nią groźnie. Wyjdź! Natychmiast! Jestem zajęty małą panną Steele.

      – Oczywiście, panie Grey – mówi, szybko się opanowując. Robi w tył zwrot i wychodzi.

      Z powrotem skupiam uwagę na intrygującym, frustrującym stworzeniu na kanapie.

      – Na czym stanęliśmy, panno Steele?

      – Nie chciałabym panu w niczym przeszkadzać.

      Och, nie, maleńka. Teraz moja kolej. Chcę wiedzieć, czy ta urocza buzia kryje jakieś tajemnice.

      – Chcę się czegoś dowiedzieć o pani. Żeby było sprawiedliwie. – Gdy się odchylam na oparcie i przykładam palec do ust, zerka na nie i przełyka ślinę. Och, tak, ta sama reakcja co zwykle. To miło, że nie jest całkiem obojętna na moje wdzięki.

      – Nie ma tego wiele – mówi, znowu się rumieniąc.

      Onieśmielam ją.

      – Jakie ma pani plany po dyplomie?

      – Jeszcze żadnych, panie Grey. Przede mną ostatnie egzaminy.

      – Mamy tu znakomity program dla stażystów.

      Co mnie opętało, żeby w ogóle o tym wspominać? To wbrew zasadom, Grey. Nigdy nie posuwaj personelu… Ale przecież nie posuwasz tej dziewczyny.

      Wydaje się zaskoczona i znów zagryza wargę. Czemu to takie podniecające?

      – Tak? Będę to miała na uwadze – odpowiada. – Chociaż nie jestem pewna, czybym tu pasowała.

      – Czemu pani tak mówi? – pytam. Co nie tak z moją firmą?

      – To chyba oczywiste, prawda?

      – Nie dla mnie. – Jej odpowiedź zbija mnie z tropu. Znów się rumieni, gdy sięga po dyktafon.

      Cholera, ona wychodzi. Przebiegam w myślach mój terminarz na popołudnie – nie ma tam niczego, co nie mogłoby zaczekać.

      – Chciałaby pani, żebym pokazał pani biuro?

      – Na pewno jest pan na to zbyt zajęty, panie Grey, a przede mną długa droga.

      – Wraca pani do Vancouver? – Spoglądam przez okno. To daleko jak cholera. I pada. Nie powinna jechać w taką pogodę, ale nie mogę jej zabronić. Ta myśl mnie irytuje. – No to proszę jechać ostrożnie. – Mówię to niezamierzenie surowym tonem. Szamoce się z dyktafonem. Chce wyjść z gabinetu, a ja, o dziwo, chciałbym ją zatrzymać. – Niczego więcej pani nie trzeba? – pytam, wyraźnie starając się ją zatrzymać.

      – Tak, proszę pana – odpowiada cicho. Jej słowa, ich brzmienie mnie zaskakują… W ustach takiej bystrej dziewczyny… Przez chwilę wyobrażam sobie te usta na moje zawołanie. – Dziękuję za wywiad, panie Grey.

      – Cała przyjemność po mojej stronie – odpowiadam; szczerze, bo od dawna nikt mnie tak nie zafascynował. Ta myśl budzi mój niepokój. Dziewczyna wstaje, a ja wyciągam rękę, żeby jej dotknąć. – Do następnego spotkania, panno Steele. – Mówię cicho, gdy nasze dłonie się spotykają. Tak, chcę wychłostać i zerżnąć tę dziewczynę w moim pokoju zabaw. Chcę ją mieć związaną i spragnioną… spragnioną mnie, ufną. Przełykam ślinę.

      Nie ma mowy, Grey.

      – Do widzenia, panie Grey. – Kiwa głową i szybko cofa rękę, zbyt szybko.

      Nie mogę pozwolić jej tak zniknąć. Jest oczywiste, że rozpaczliwie pragnie wyjść. To irytujące, ale gdy otwieram drzwi gabinetu, doznaję olśnienia.

      – Pilnuję, żeby tym razem pokonała pani próg – żartuję.

      Jej usta zaciskają się w wąską linię.

      – To bardzo miło z pańskiej strony – rzuca sucho.

      Panna Steele bynajmniej nie jest potulna! Uśmiecham się szeroko za jej plecami, gdy wychodzi, i ruszam za nią. Andrea i Olivia wstrząśnięte śledzą nas wzrokiem. Tak, wiem. Ja ją tylko odprowadzam.

      – Miała pani płaszcz? – pytam.

      – Kurtkę.

      Patrzę znacząco na Olivię, a ta natychmiast się rzuca po granatową kurtkę i podaje mi ją ze swoim zwykłym głupawym uśmiechem. Chryste, Olivia potrafi umęczyć – wiecznie robi do mnie maślane oczy.

      No tak. Kurtka jest znoszona, tania. Panna Anastasia Steele powinna się lepiej ubierać. Podaję dziewczynie okrycie i gdy wkłada je na szczupłe ramiona, muskam ją u podstawy karku. Zamiera pod tym dotykiem i blednie.

      Tak! Działam na nią. Ta świadomość jest niezwykle przyjemna. Idę swobodnym krokiem do windy i naciskam guzik, podczas gdy dziewczyna stoi obok, wyraźnie niespokojna.

      Och, już ja bym cię uspokoił, mała.

      Drzwi się otwierają, dziewczyna wpada do środka i odwraca się twarzą do mnie.

      – Anastasio – mówię na pożegnanie.

      – Christianie – odpowiada cicho.

      Drzwi kabiny windy się zamykają, a dźwięk mojego imienia zawisa w powietrzu między nami – brzmi dziwnie i nieznajomo, ale seksownie jak diabli.

      Muszę wiedzieć o niej wszystko.

      – Andreo – rzucam ostro, wróciwszy do gabinetu. – Połącz mnie z Welchem, natychmiast.

      Siadam za biurkiem i czekam na połączenie. Spoglądam na obrazy i przypominają mi się słowa panny Steele. „To, co zwyczajne, na nich wydaje się niezwykłe”. Tak bez dwóch zdań mogłaby powiedzieć o sobie.

      Telefon dzwoni.

      – Pan Welch na linii.

      – Połącz.

      – Proszę bardzo.

      – Welch, musisz mi przygotować raport na temat pewnej osoby.

Скачать книгу