Biografie ulic. Jacek Leociak
czerwone smugi; bliżej ku stronie południowej – czerwone wysepki; w alejach, w dzielnicy arystokratycznej – czerwone punkciki, oznaczające tych nielicznych, którzy wydostali się z obręczy: dalekie wypryski Czerwonego Morza…
CZAS GETTA
Z chwilą wybuchu wojny rozpoczął się najtragiczniejszy okres w dziejach warszawskiej społeczności żydowskiej. Mało kto zdawał sobie wówczas sprawę, że będzie to trwający blisko czterdzieści miesięcy ostatni akt, po którym pozostanie tylko popiół i gruz. Żydzi byli wyjęci spod prawa, bici i poniewierani, pędzeni do robót w mieście czy wywożeni do obozów pracy, okradani i pozbawieni środków do życia, wreszcie – stłoczeni za murami i tam dziesiątkowani głodem i chorobami. Te wszystkie działania można nazwać fazą eksterminacji pośredniej. Po niej nastąpiła eksterminacja bezpośrednia: wielka akcja likwidacyjna, czyli wywiezienie do obozu zagłady w Treblince około 300 tysięcy mieszkańców getta, a potem heroiczny epilog powstania.
Już w pierwszej połowie listopada 1939 roku Niemcy próbowali utworzyć w Warszawie getto. Delegacja Judenratu interweniowała w tej sprawie u wojskowego komendanta miasta generała Karla von Neumanna-Neurode’a, a ten wstrzymał wykonanie polecenia SS. Od stycznia 1940 roku zaczęło obowiązywać rozporządzenie zakazujące Żydom zmiany miejsca zamieszkania bez specjalnego zezwolenia, luty zaś przyniósł zakaz jazdy koleją. Wszystko to zmierzało do coraz surowszego ograniczenia swobody poruszania się. W styczniu 1940 roku do Warszawy przyjechał Waldemar Schön, którego gubernator dystryktu warszawskiego Ludwig Fischer mianował pełnomocnikiem do spraw przesiedleń. W Urzędzie Szefa Dystryktu 23 stycznia 1940 roku został utworzony wydział Umsiedlung pod kierunkiem Schöna. Tam skupiły się prace nad organizacją getta warszawskiego. Wydział Umsiedlung sprawował cywilny nadzór nad gettem do połowy marca 1941 roku, kiedy to został rozwiązany, a nadzór nad Żydami Warszawy przejął nowo utworzony Urząd Komisarza ds. Żydowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej. Stanowisko to 15 maja 1941 roku objął doktor nauk prawnych i członek SS Heinz Auerswald.
W lutym 1940 roku Schön planował utworzenie getta na Pradze, ale już w marcu wszystkie przygotowania zostały wstrzymane w związku z koncepcją założenia żydowskiego rezerwatu na Lubelszczyźnie, dokąd mieli być przetransportowani Żydzi z Generalnego Gubernatorstwa. Wtedy też Niemcy wytyczyli w Warszawie terytorium, wokół którego ustawiono dwujęzyczne tablice ostrzegawcze: „Seuchensperrgebiet. Nur Durchfahrt Gestatte. Obszar zagrożony tyfusem. Dozwolony tylko przejazd”. Obejmowało ono, szczególnie w części północnej, kształtujący się już od połowy XIX wieku teren, który zamieszkiwał największy odsetek Żydów. Judenrat otrzymał polecenie postawienia na własny koszt muru wokół tego terytorium. Budowę zakończono w czerwcu 1940 roku. Tymczasem w początkach kwietnia tegoż roku Niemcy wznowili prace nad planowaniem getta w Warszawie. Pojawiła się nowa koncepcja dwóch gett na peryferiach miasta: jednego – obejmującego na zachodzie teren Woli w rejonie Koła, drugiego – zajmującego na wschodzie obszar Grochowa.
W lipcu 1940 roku stadthauptmann Warszawy Ludwig Leist wydał zarządzenie dotyczące dzielnicy żydowskiej. Żydzi mieszkający w dzielnicy niemieckiej mieli się natychmiast wyprowadzić, żydowskim lokatorom w dzielnicy polskiej pozwolono chwilowo pozostać na miejscu, natomiast przesiedleńcy żydowscy przyjeżdżający do Warszawy mogli zamieszkać jedynie na otoczonym murami „Seuchensperrgebiet”. Zrezygnowano więc z tworzenia gett peryferyjnych i postanowiono założyć getto na „obszarze zagrożonym tyfusem”. Od 18 lipca Żydów obowiązywał zakaz wstępu do parków publicznych, korzystania z ławek, chodzenia po wyznaczonych ulicach. Rozpoczęła się fala przesiedleń, Żydzi byli wyrzucani z mieszkań, na ulicach pojawiły się riksze i wozy z dobytkiem.
Rozporządzenie generalnego gubernatora Hansa Franka z 13 września 1940 roku o ograniczeniu swobodnego wyboru miejsca zamieszkania i pobytu w Generalnym Gubernatorstwie obowiązywało od 1 października. W rozporządzeniu nie stwierdzono wprost, że dotyczy ono ludności żydowskiej, niemniej ten właśnie dokument stał się podstawą prawną do zakładania gett, chociaż pierwsze getta na okupowanych ziemiach polskich powstały znacznie wcześniej (np. Piotrków Trybunalski – październik 1939, Radomsko – grudzień 1939, Częstochowa – marzec 1940, Łódź – maj 1940). Tymczasem w Warszawie trwała nieprzerwanie akcja przesiedlania Żydów na teren przyszłego getta, którego projektowane granice wciąż się zmieniały.
2 października 1940 roku (w wigilię żydowskiego Nowego Roku) gubernator dystryktu warszawskiego Fischer podpisał oficjalne zarządzenie o utworzeniu getta w Warszawie. Zarządzenie ogłoszono 12 października (w święto Jom Kipur) przez megafony uliczne. Pogłębiał się chaos. Gadzinówki „Nowy Kurier Warszawski” i „Gazeta Żydowska” publikowały mapy granic getta, które nie pokrywały się ze sobą. Wciąż wprowadzane były zmiany, co powodowało falę powtórnych przeprowadzek.
Wreszcie 16 listopada 1940 roku getto warszawskie zostało zamknięte. Nazistowska propaganda podawała trzy podstawowe przyczyny utworzenia getta. Streścił je w swoim referacie ze stycznia 1941 roku Schön. Po pierwsze – sanitarno-epidemiologiczna: „Trzeba (…) ochronić niemiecką armię i naród niemiecki przed Żydem, odpornym nosicielem zarazków epidemii”. Po drugie – moralno-polityczna: „Żydowska myśl i żydowski czyn dotychczas panowały nad ludnością wschodniego terytorium. Już teraz dają się zauważyć błogosławione skutki wyeliminowania żydowskiego wpływu”. Po trzecie – gospodarcza: ochrona niemieckiej gospodarki wojennej może się „dokonać drogą likwidacji pokątnego handlu i paskarskich spekulacji”. Granice dzielnicy zamkniętej stały się granicami życia i śmierci. Strzegła ich niemiecka żandarmeria w zielonych mundurach z brązowymi wyłogami, polska policja granatowa i żydowska Służba Porządkowa z niebieskimi otokami na czapkach.
Spójrzmy na getto warszawskie oczami Stanisława Różyckiego, współpracownika Archiwum Ringelbluma i autora wielu opracowań opisujących życie codzienne getta. Miał nie tylko dar obserwacji, wrażliwości i empatii, lecz także talent literacki. Jego gettowe reportaże prezentują pełną paletę stylistyczną: od humoru i ironii po tragiczny patos. Nic właściwie o nim nie wiemy poza tym, że najprawdopodobniej pochodził z Warszawy, a do getta przybył ze Lwowa w drugiej połowie 1941 roku. W eseju To jest getto Różycki pisze, jak bardzo mury zniweczyły dawny porządek przestrzeni. Z przyjaznej i oswojonej zmieniła się we wrogą i obcą, opresyjną i traumatyczną.
Mury, mury, mury… Znam dobrze Warszawę. Gdy wszedłem w boczne ulice, przestałem się orientować w planie miasta. W jakiś wyrafinowany i niezrozumiały sposób zostały ulice poszatkowane, wycięte i pokiereszowane. To mury przechodzą przez środek ulicy, to znów kamienica zostaje wyłączona z dzielnicy żydowskiej. Jedna ulica jest pocięta na dwie części, środkowa część należy do jednej dzielnicy, a dwa końcowe odcinki ulicy należą do innej dzielnicy. Opowiadają mi znajomi, jak to zostało wszystko misternie i cudacznie urządzone. To w tym celu, aby ukrócić szmugiel, to znów, aby ułatwić komunikację. A więc co kilka miesięcy następuje nowe wyrównanie granic dzielnicy, co oznacza w rzeczywistości jeszcze jedną męczarnię w łańcuchu niekończących się szykan i prześladowań. Dziesiątki tysięcy ludzi zwykle po raz drugi, po raz trzeci, często nawet czwarty przeprowadzają się w ciągu kilku dni. Do jednego pokoju spędza się całe rodziny, które tracą swój dobytek, meble i to wszystko, co w tych warunkach chroni od głodu, chłodu i chorób. Narażeni są na ograniczoną ilość powietrza, łóżek, kontakt z chorymi sąsiadami, konieczność wyprzedawania resztek rzeczy, które stanowiły ostateczną rezerwę dla ludzi pozbawionych innych środków utrzymania, na utratę opału, zapasów żywności etc. W ten sposób reguluje się nowe granice getta, aby za kilka miesięcy lub wcześniej znów oddzielić kilka innych ulic od dzielnicy. Nikt nie jest pewny tego, czy mury go nie pochłoną. Nawet najbardziej przewidujący nie potrafi sobie tak obliczyć, aby znaleźć się w domu, który nie jest narażony na wyłączenie z dzielnicy, bo jest wiele domów, które stoją daleko od granic