Quattuor Insanitas. Adrian K. Antosik

Quattuor Insanitas - Adrian K. Antosik


Скачать книгу
policjantów odeszła w momencie, gdy nadjechał autobus. Młodzieniec wskoczył szybko do niego i odjechał w stronę Szczecina. Dopiero po paru kilku głębokich wdechach uspokoił się, a na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech, gdy przypomniał sobie nazwiska obydwu mężczyzn.

      – Będę musiał tylko was odnaleźć – szepnął sam do siebie, jadąc pełnym ludzi autobusem, jednak tego brzemiennego w skutki zdania żaden z pasażerów nie usłyszał.

      Powrót do hotelu zajął mu bardzo długo, podczas tej podróży zaczął powoli układać plan, którego realizacja zajmie mu najbliższych kilka dni, a przynajmniej tak przypuszczał.

      Powoli Płynie Czas

      Stefan przeglądał zszokowany gazetę o chwytliwym tytule Metro, rozdawanej za darmo na ulicach. Z tego powodu była to ulubiona gazeta studentów. Na pierwszej stronie umieszczono abstrakcyjnie wyglądające zdjęcie zgliszczy, spod których ekipa ratunkowa wyciągała wyjątkowo zdezelowany samochód. Jak później przeczytał w artykule wewnątrz pojazdu znajdował się mężczyzna, a raczej to, co z niego pozostało. Samochód nie posiadał tablic rejestracyjnych, a przy denacie nie znaleziono dokumentów. Jednym słowem straszna śmierć, która zajmie policji najbliższy miesiąc. Jednak, jak zauważył reporter, ten miesiąc obfitował w złe wiadomości. Na samym początku tragiczny wypadek samochodowy z udziałem pociągu. Co prawda, ofiara okazała się kompletnie pijana, a w dodatku była notowanym przestępcą, to jednak nie zmieniało faktu, iż zginął człowiek. Następnie niewyjaśniona śmierć w barze studenta dziennikarstwa, a także spłonięcie jego domu oraz samochodu. A teraz tragiczna śmierć mężczyzny na terenie starej fabryki w Policach. W okręgu Szczecina wydarzyło się wiele niedobrych rzeczy. Mimo tych tragicznych wieści Stefan był w wyjątkowo radosnym humorze. Jego ostatnie trzy opowiadania zebrały wiele pochlebnych recenzji od czytelników. Dodatkowo gra w szachy z internetowym przeciwnikiem dała mu duże pole do popisu. Na sam początek wykazał się wyjątkową brawurą wymieniając królową za królową. Szybki skok z A4 na D7. Następnie odpowiedź przeciwnika z C8 na D7 i strata królowej. Kolejny spokojny ruch skoczkiem z B1 na A3, w odpowiedzi przesunięcie wieży z H8 na G8. Ruch pionka z C3 na C4, strata pionka z C4 przez zbicie go pionkiem z D5. Zbicie pionka na C4 skoczkiem. Ruch pionka z E6 na E5, zbicie go pionkiem z D4, strata pionka z D5 i zbicie skoczkiem pionka na D5. Jednym słowem szybka wymiana zakończona jednopionkowym prowadzeniem. Przez dłuższą chwilę Stefan zastanawiał się, jak to powinno wyglądać w punktach, ale w końcu zaniechał sprawdzenia punktacji w internecie. Nagle młodzieniec dostrzegł coś nowego w grze. W dolnym lewym rogu migała mała czerwona kropeczka. Spokojnie najechał na nią myszką i kliknął. Wyskoczyło okno dialogowe. Użytkownik Skorpion zadał mu pytanie:

      „Kim jesteś?”

      To go zaskoczyło. Po tak długim czasie, od kiedy zaczęli wspólnie grać, nie spodziewał się, iż osoba z drugiej strony będzie miała ochotę rozmawiać. W końcu roześmiał się na głos i odpisał:

      „Jestem Stefan. A ty, kim jesteś?”

      To jego zdaniem powinno być potraktowane dość humorystycznie. Nagle jego uwagę przykuła przeciągająca się Ania.

      – Przepraszam, obudziłem cię?

      Dziewczyna rozkosznie się uśmiechnęła i odchyliła delikatnie róg kołdry.

      – Nie, ale jeśli zaraz nie wrócisz do łóżka to dostaniesz klapsa.

      Uśmiechnął się i puścił do niej perskie oko.

      – Teraz nie wiem, czy chcę wracać do łóżka czy dostać klapsa… Dałaś mi niezły orzech do zgryzienia.

      Mówiąc to zrobił taką minę, jakby rozstrzygał sprawę życia i śmierci.

      – Oj, chodź tu.

      Stefan poderwał się z krzesła, szybko wsunął pod kołdrę całując swoją dziewczynę.

      – Co robiłeś? – spytała, przytulając się do niego – Znowu czytałeś pochlebne opinie o swojej ciężkiej pracy pisarskiej?

      – Nie, grałem ze Skorpionem w szachy. Wiesz, że dzisiaj się do mnie odezwał?

      – No coś ty, złamał pakt milczenia? Jak to możliwe…

      – Też się zastanawiam, nawet nie wiedziałem, że taka opcja istnieje w tej grze.

      – No, no. A jak tam idzie pisanie?

      Młodzieniec delikatnie opuszkami palców przejechał po jej obojczyku.

      – Już skończyłem pisać o tych dwóch policjantach. A raczej wczoraj skończyłem.

      – Oj, wiem o tym, misiaczku – mówiąc to, spojrzała wymownie na do połowy opróżnioną butelkę wódki, obok której stała cola oraz pusta szklaneczka do drinków, jedyna taka w całym pokoju.

      Wzruszył jedynie ramionami mówiąc:

      – Każdy ma jakieś nałogi – odparł usprawiedliwiając się – ja piję podczas pisania, to taki wspomagacz weny i…

      – Początek alkoholizmu.

      – No przestań, jeśli już to alkoholizmu okresowego. Ty natomiast masz we krwi nielegalne pomieszkiwanie w akademiku. Portier wpuszcza cię już jak starą znajomą o dowolnej porze nie sprawdzając legitymacji.

      – To już nie moja wina, że nie chcesz nocować u mnie w domu.

      Stefan roześmiał się głośno i wtulił w swoją dziewczynę.

      Chłodna Noc

      Tego ranka Skorpion przesunął gońca z F8 na G7. Nie widział specjalnego zagrożenia w skoczku stojącym na E5. Choć z drugiej strony, pamiętał jak założył, że jego przeciwnik nie pójdzie na wymianę królowych. Rozważał to przez chwilę, w końcu stwierdził, że i tak była to tylko gra. Zabawa, o której gdy skończą, zapomną bardzo szybko. Otworzył również odpowiedź, którą dostał od swojego rozmówcy. Na ekranie wyświetliło się okno dialogowe, w którym przeczytał:

      „Jestem Stefan. A ty, kim jesteś?”

      Na początku rozbawiła go ta odpowiedź, zaraz jednak stwierdził, że jest durna tak samo jak durne było pytanie. Przez chwilę zastanawiał się nad tym, nie, lepiej to olać i nie odpowiadać. W końcu odpisał:

      „Ciężko sprecyzować, jak do tej pory sam nie wiem. Można powiedzieć, że w pewnym sensie od początku października zastanawiam się nad tym. Mów mi Skorpion. Czym się zajmujesz?”

      Nie była to cała prawda, ale zdecydował, że i tak jego rozmówca nie uwierzyłby mu. To była ostatnia przyjemna rzecz tego dnia. No, może oprócz wspomnień przyjemnej nocy spędzonej z drogą prostytutką, jednak fakt płacenia jej nad ranem nie należał do najprzyjemniejszych. Choć z drugiej strony zarobiła sumiennie te tysiąc trzysta złotych. Późniejsza praca była bardzo monotonna. Ostrzenie noży, dobór ubrania nierzucającego się w oczy, powolne sprawdzanie wszystkich informacji zdobytych na temat dwóch funkcjonariuszy, którzy go wczoraj widzieli. W końcu o godzinie mniej więcej dwudziestej był gotów, spakował torbę i wyszedł z mieszkania. Dotarcie w rewir patrolu obydwu policjantów zajęło mu jakieś dwie godziny, a był to ciemny park. Idealne miejsce do małej inscenizacji. Następne dwie godziny zajęła mu obserwacja. W końcu, gdy przystąpił do działania, była już pierwsza. Założył czarne lateksowe rękawiczki, ułożył się wygodnie na ławeczce rozlewając na siebie i wokoło wódkę. A następnie zaczął coś niemrawo mówić do siebie, co jakiś czas pociągając z gwinta. Dla pierwszego lepszego obserwatora, wyglądał jak zalany student, którego warto zatrzymać, bo będzie miał z czego zapłacić mandat, gdy wytrzeźwieje. Po pół godzinie pojawiła się policja. Przez dłuższą chwilę próbowali się z nim porozumieć jednak, gdy zobaczyli, że nie daje to żadnych pozytywnych efektów, jeden z funkcjonariuszy brutalnie podniósł go z ławki.


Скачать книгу