Listy zza grobu. Remigiusz Mróz

Listy zza grobu - Remigiusz Mróz


Скачать книгу
– i o której Kaja będzie już po lekturze.

      – I jak? – spytał.

      – U mnie bez zmian. Oprócz tego, że dziś mój mąż po raz pierwszy odwiózł syna do szkoły.

      Michał prychnął do słuchawki.

      – Nie pierwszy…

      – Ale ostatni? – wpadła mu w słowo. – Zmolestowały cię gospodynie domowe?

      – Nie. W sumie nikt mnie nie zauważył.

      Burza uśmiechnęła się pod nosem. Powtarzała mu, że zjawienie się rankiem pod szkołą niespecjalnie przysłuży się jego kampanii wyborczej. Matki i ojców odwożących dzieciaki interesowało jedynie to, by ich pociecha jak najszybciej opuściła samochód, a oni mogli popędzić do pracy.

      – Może oprócz Zaorskiego – dodał Michał.

      – Spotkałeś go?

      Potwierdził cichym mruknięciem, a Kaja odnotowała niewielki sukces. Od kiedy Seweryn zaczął interesować się jej starym domem, namawiała męża, by odnowił znajomość z Zaorskim. Po wejściu do lokalnej polityki właściwie nie miał już żadnych zwykłych przyjaciół – wszyscy byli albo interesantami, albo osobami, z którymi wypadało utrzymywać dobre relacje.

      Najlepszy przyjaciel z czasów szkolnych z pewnością przydałby się teraz bardziej niż kiedykolwiek.

      – I? – spytała Burzyńska.

      – Pogadaliśmy chwilę – burknął. – Ale powiedz mi lepiej…

      – O czym gadaliście?

      – O bzdurach.

      – To się rozumie samo przez się, kiedy rozmawia ze sobą dwóch facetów – odparła i podeszła z pustym kubkiem do ekspresu. – Pytam o szczegóły.

      Mąż przez moment się zastanawiał, a ona zrobiła sobie nieco słabszą kawę.

      – Seweryn znalazł coś w garażu.

      – Co?

      – Jakieś graty po twoim ojcu, nic ciekawego. Powiedziałem, żeby się tego pozbył.

      – Czego konkretnie?

      Po kilkunastu latach małżeństwa mogła bez trudu ustalić, że Michał w tym momencie wzrusza ramionami.

      – Jakieś stare komputerowe bzdety, dyskietki i tak dalej.

      Usiadła z powrotem przy stole i uniosła wzrok, zastanawiając się przez chwilę. Zabrała z domu rodzinnego wszystko, co nadawało się do użytku i co miało jakąkolwiek wartość sentymentalną. Sprawdzała dwukrotnie, wiele lat temu, by już nigdy nie musiała tam wracać i się upewniać.

      – To nic ważnego – dodał Michał. – Powiedz mi lepiej, jak list?

      – Jak zawsze.

      Nie musiała dodawać nic więcej. Mąż wiedział, że jak zwykle będzie to dla niej miły akcent, ale nic ponadto. Już od dawna nie wiązało się to z takimi silnymi przeżyciami, jak na początku. Wszystko powszedniało. Nawet głosy zza grobu.

      – Miałam nadzieję, że ojciec weźmie na warsztat ciebie – dodała. – Ale tym razem skupił się przede wszystkim na pracy.

      – I? Trafił z tym, że pójdziesz w jego ślady?

      – Wręcz przeciwnie. – Z uśmiechem przesunęła ręką po kartce. – Spodziewał się, że będę trzymała się jak najdalej od policji.

      Miał ku temu powody. Całe dzieciństwo spędziła na obserwowaniu, jak wiele ojca kosztowała służba. Dochrapał się wprawdzie stanowiska komendanta w Żeromicach, został ulubieńcem mieszkańców i dla wielu prawdziwą ostoją sprawiedliwości, ale wszystko to odbyło się kosztem życia rodzinnego.

      – Tak czy owak, byłby dumny ze swojej starszej aspirant.

      – Może – odparła bez przekonania Burza.

      – Złota myśl na końcu też się pojawiła?

      – Jasne.

      Michał prowadził rozmowę mimochodem, a ona miała świadomość, że zajęty był już czymś innym. O tej porze siedział pewnie za biurkiem i mierzył się z dzisiejszymi sprawami urzędowymi.

      – Co tym razem? – zapytał.

      Kaja zerknęła na kartkę i odchrząknęła. Cytaty kończące listy bywały różne, ale zawsze stanowiły podsumowanie tego, o czym pisał ojciec. Czasem rzucały na to nowe światło. W tej wiadomości pisał o pracy zawodowej, a zamykający cytat świadczył o tym, jaki efekt w jego życiu prywatnym przyniosła policyjna kariera.

      – Kropla nienawiści wystarczy, by zgasić najgorętsze uczucie – powiedziała.

      Michał przez chwilę milczał.

      – Podniosłe – ocenił.

      – Taa. I prawdziwe, bo ma na myśli siebie i matkę.

      – To przecież niekoniecznie…

      – Cytat zawsze ma związek z wiadomością – ucięła. – A w tym wypadku to dość wymowny komentarz. I trafny.

      Michał musiał przyznać jej rację. Znał zarówno sposób, w jaki ojciec Kai konstruował wiadomości, jak i historię rodziny Burzyńskich. Mimo że na zewnątrz byli wręcz modelowi, za zamkniętymi drzwiami mogliby pretendować do miana najbardziej beznadziejnej i żenującej familii w Żeromicach.

      Nigdy nie dochodziło do patologicznych zachowań, ale ojciec i matka w pewnym momencie czuli do siebie wyłącznie odrazę. Jeśli nie milczeli, to przerzucali się winami. Jeśli byli w jednym pokoju, udawali, że nie widzą drugiej osoby. Rozmawiali z Kają na zmianę, jakby każde miało swoją kolejkę.

      Cytat nie był odkrywczy, ale z pewnością trafny.

      – Odbierzesz dzisiaj Dominika? – spytała, chcąc zająć myśli czymś innym.

      – Nie mogę. Muszę zostać w urzędzie trochę dłużej.

      – Jesteś pewien? Po południu rodzicom się tak nie spieszy, mają chwilę na rozejrzenie się i wyłowienie z tłumu ich burmistrza w niecodziennej sytuacji.

      – Nie wiem, czy…

      – Nie żartuj – ucięła. – Mężczyzna bohatersko odbierający dziecko ze szkoły to widok tak niespotykany, że nie ujdzie niczyjej uwagi.

      Zaśmiał się, a potem przeprosił i zapewnił, że naprawdę musi zostać. Tak naprawdę jej to nie przeszkadzało, wprost przeciwnie. Nawet jeden dzień bez odwózki do szkoły sprawiał, że czuła się, jakby zaniedbywała swoje obowiązki.

      Był to z pewnością rezultat pewnej nadopiekuńczości, ale przejawiała ją tylko dlatego, że właśnie takiego podejścia do dziecka nauczył ją ojciec. Nie przegapił żadnego, nawet mało istotnego zdarzenia w jej życiu. Nigdy jej nie zawiódł, nigdy nie podniósł na nią głosu, nigdy nawet krzywo na nią nie spojrzał. I był gotowy na wszystko, czego sobie życzyła.

      A mimo to nie potrafił poukładać sobie życia z jej matką.

      Ta ostatnia myśl zdawała się nabierać dodatkowego ciężaru, kiedy Kaja spoglądała na cytat kończący list.

      Było w nim jednak coś jeszcze. Nie potrafiła powiedzieć co, ale intuicyjnie to czuła. Kiedyś ślęczałaby nad wiadomością długimi godzinami, starając się dojść, co jest nie tak, i szukając drugiego dna.

      Teraz nie miała takiego zamiaru. Dawno podjęła decyzję, że listy z zaświatów nie będą determinować jej życia.

      Zajęła się swoimi sprawami, krzątając się po domu. Korzystając


Скачать книгу