Kod Leonarda da Vinci. Дэн Браун

Kod Leonarda da Vinci - Дэн Браун


Скачать книгу
pokręciła głową.

      – P. S. to moje inicjały.

      – Ale pani nazywa się Sophie Neveu. Odwróciła wzrok.

      – P. S. to przezwisko, które mi nadał, kiedy z nim mieszkałam. – Zarumieniła się. – Oznaczało Princesse Sophie. Księżniczka Sophie.

      Langdon nie wiedział, jak zareagować.

      – To głupie, wiem – powiedziała. – Ale to było przecież lata temu. Kiedy byłam małą dziewczynką.

      – Znała go pani, kiedy była małą dziewczynką?

      – Całkiem dobrze. – W jej oczach zalśniły łzy. – Jacques Saunière był moim dziadkiem.

      Rozdział 14

      – Gdzie jest Langdon? – zapytał ostro Fache, zaciągając się po raz ostatni papierosem, kiedy wszedł z powrotem do punktu dowodzenia.

      – Wciąż w toalecie, panie kapitanie. – Porucznik Collet oczekiwał, że to pytanie padnie.

      – Widzę, że mu się nie spieszy – mruknął niechętnie Fache.

      Kapitan patrzył nad ramieniem Colleta na plamkę oznaczającą czujnik GPS, a Collet niemal słyszał trybiki kręcące się w głowie szefa. Fache walczył z pokusą sprawdzenia, co robi Langdon. W idealnym modelu obserwacji daje się podmiotowi tyle czasu i wolności, ile to tylko możliwe, łudząc go fałszywym poczuciem bezpieczeństwa. Langdon musi wrócić z własnej woli. Z drugiej jednak strony nie było go już prawie dziesięć minut.

      Za długo.

      – Czy to możliwe, że Langdon robi nas w konia? – spytał Fache.

      Collet skinął przecząco głową.

      – Przez cały czas widzimy niewielkie ruchy wewnątrz męskiej toalety, więc wciąż ma przy sobie czujnik GPS. Może źle się poczuł? Gdyby znalazł pluskwę, na pewno by ją wyciągnął i wyrzucił, próbowałby uciec.

      Fache spojrzał na zegarek.

      – W porządku.

      Fache wciąż był czymś zaniepokojony. Cały wieczór Collet wyczuwał u swojego przełożonego niezwykłe napięcie. Fache zwykle był dosyć chłodny i zachowywał dystans, kiedy działał pod presją, a dziś wydawał się zaangażowany emocjonalnie, jakby cała ta sprawa dotyczyła go osobiście.

      Nic dziwnego, pomyślał Collet. Fache rozpaczliwie potrzebuje tego aresztowania. Niedawno Rada Ministrów i media stały się bardziej krytyczne wobec agresywnej taktyki Fache’a, jego starć z ambasadami potężnych sojuszników Francji i przesadnych wydatków na nowe technologie. Dzisiejsze, wspomagane najnowszą elektroniką, znaczące aresztowanie Amerykanina bardzo by się przydało, żeby uciszyć krytyków, pomogłoby mu też utrzymać się na posadzie jeszcze przez parę lat, do lukratywnej emerytury. Bóg jeden wie, że on potrzebuje tej emerytury, pomyślał Collet. Fascynacja Fache’a technologią i elektroniką zaciążyła nie tylko na jego życiu zawodowym, ale i osobistym. Szeptano, że kilka lat temu zainwestował wszystkie oszczędności życia w szaleństwo technologiczne i spłukał się do suchej nitki. A Fache jest mężczyzną, który nosi garnitury tylko z najlepszych materiałów.

      Dzisiejsza noc jeszcze się jednak nie skończyła. Dziwaczna i nietrafiona interwencja Sophie Neveu to tylko mała przeszkoda. Jej już nie było, a Fache wciąż miał wszystkie karty w ręku. Musiał jeszcze tylko poinformować Langdona, że jego nazwisko zostało wypisane na podłodze przez ofiarę. PS. Znajdź Roberta Langdona. Reakcja Amerykanina na ten dowód na pewno będzie interesująca.

      – Panie kapitanie? – Jeden z agentów DCPJ zawołał do niego teraz z drugiej strony gabinetu. – Lepiej, żeby pan odebrał ten telefon. – Trzymał słuchawkę i wyglądał na zaniepokojonego.

      – Kto dzwoni? – spytał Fache.

      Agent zmarszczył czoło.

      – Dyrektor naszego Wydziału Kryptografii.

      – No i?

      – To dotyczy Sophie Neveu, panie kapitanie. Coś tu nie gra.

      Rozdział 15

      Już czas.

      Wysiadając z czarnego audi, Sylas czuł się silny. Powiew nocnej bryzy poruszał jego luźną zakonną szatą. Wieje wiatr nowych czasów. Wiedział, że jego zadanie będzie wymagało więcej finezji niż siły fizycznej, więc zostawił broń w samochodzie. Trzynastostrzałowy pistolet marki Heckler & Koch USP 40 również dostał od Nauczyciela.

      Na broń siejącą śmierć nie ma miejsca w domu Pana.

      Plac przed wspaniałym kościołem był o tej porze całkiem pusty, widział tylko po drugiej stronie Saint-Sulpice kilka nastoletnich dziwek pokazujących swoje wdzięki kierowcom samochodów i turystom wracającym do hoteli. Ich kuszące ciała wznieciły w lędźwiach Sylasa dobrze znaną tęsknotę. Instynktownie naprężył mięśnie uda, tak by nabijany kolcami pas cilice wpił się boleśnie w ciało.

      Pożądanie natychmiast się ulotniło. Od dziesięciu lat Sylas był wierny przyrzeczeniu i odmawiał sobie wszelkich uciech cielesnych, nawet tych, których mógł dostarczyć sobie sam. To właśnie była Droga. Wiedział, że wiele poświęca, by oddać się bez reszty Opus Dei, lecz otrzymał w zamian znacznie więcej. Śluby czystości i wyrzeczenie się wszelkich dóbr osobistych nie wydawały mu się wielkim poświęceniem. Zważywszy na biedę, z której wyszedł, i horror seksu więziennego, była to upragniona odmiana.

      Teraz, wróciwszy do Francji po raz pierwszy od czasu, kiedy go aresztowano i odesłano do więzienia w Andorze, Sylas czuł, że kraj rodzinny poddaje go próbie, wyciąga przemocą wspomnienia z jego nawróconej duszy. Narodziłeś się na nowo, napominał się. Jego służba Bogu wymagała dzisiaj popełnienia grzechu morderstwa, a była poświęceniem, które Sylas będzie musiał znieść w milczeniu i po wieczne czasy zachować w sercu. „Miarą twej wiary jest miara bólu, który potrafisz znieść” – powiedział Nauczyciel. Sylasowi ból nie był obcy i bardzo chciał pokazać, ile jest wart, temu, który zapewniał go, że to siła wyższa zleca mu wszystko, co ma zrobić.

      – Hago la obra de Dios – szepnął Sylas, idąc w kierunku wejścia do kościoła.

      Zatrzymał się na chwilę w cieniu ogromnych drzwi i wziął głęboki oddech. Dopiero teraz naprawdę i do końca zdał sobie sprawę z tego, co ma zrobić i co czekało go w środku.

      Klucz sklepienia. Zaprowadzi nas do ostatecznego celu.

      Podniósł białą jak kreda pięść i zastukał w drzwi trzy razy.

      Po chwili poruszyła się zasuwa na olbrzymich drewnianych wrotach.

      Rozdział 16

      Sophie zastanawiała się, kiedy Fache się zorientuje, że nie wyszła z budynku. Widząc, że Langdon jest naprawdę przytłoczony tempem wydarzeń, zadawała sobie pytanie, czy dobrze zrobiła, zapędzając go do narożnika w męskiej toalecie.

      Co jeszcze mogłabym zrobić?

      Wyobraziła sobie ciało swojego dziadka, nagie na podłodze, z rozrzuconymi kończynami. Kiedyś był dla niej całym światem, a dziś była zdziwiona, że nie czuje właściwie smutku po jego śmierci. Jacques Saunière był dla niej teraz kimś zupełnie obcym. Ich związek obumarł w jednej chwili pewnego marcowego wieczoru, kiedy miała dwadzieścia dwa lata. Dziesięć lat temu. Sophie wróciła wcześniej do domu z uczelni w Anglii i przez przypadek zobaczyła coś, co nie było przeznaczone dla niej. Obraz, w który do dziś wzbraniała się uwierzyć.

      Gdybym nie widziała tego na własne oczy…

      Była zbyt zaszokowana i zaskoczona, żeby wytrzymać


Скачать книгу