Hannibal. Thomas Harris

Hannibal - Thomas Harris


Скачать книгу
przez wiele oddechów.

      – Teraz pokaż list – polecił w końcu.

      Na ekranie pojawiło się piękne, kaligraficzne pismo: litery powiększone do absurdalnych rozmiarów.

      – „Droga Clarice – czytał Mason. – Z entuzjazmem śledziłem przebieg twego publicznego zniesławienia i upokorzenia…”. – Sam rytm tego głosu przywołał stare myśli, które zakręciły Masonem, łóżkiem, pokojem, zerwały strupy z jego potwornych snów i przyspieszyły bicie serca, za którym nie nadążał oddech. Urządzenie natychmiast wyczuło podniecenie i szybciej wypełniło płuca powietrzem.

      Przeczytał cały list w tym bolesnym tempie przy pracującym respiratorze, jakby jechał na koniu. Nie mógł zamykać oka, ale gdy skończył czytać, jego umysł odpłynął na chwilę. Musiał pomyśleć. Respirator zwolnił. Mason znów dmuchnął w rurkę.

      – Słucham pana.

      – Połącz mnie z kongresmenem Vellmore’em. Przynieś słuchawkę. Wyłącz głośnik.

      – Clarice Starling – powiedział do siebie z następnym oddechem, na który pozwolił mu respirator. Imię i nazwisko nie posiadały głosek wybuchowych. Wymówił je całkiem wyraźnie. Nie opuścił żadnego dźwięku. Czekając na telefon, zdrzemnął się przez chwilę. Cień mureny pełzał po pościeli, twarzy i splecionych włosach.

      Rozdział 7

      Buzzard’s Point, biuro terenowe FBI dla Waszyngtonu i Dystryktu Kolumbii, wzięło swoją nazwę od stada sępów krążących wokół szpitala, który stał w tym miejscu podczas wojny secesyjnej.

      Teraz sępy z DEA, ATF i FBI zebrały się, żeby zadecydować o losie Clarice Starling.

      Starling stała samotnie na grubym dywanie w biurze szefa. Czuła puls tętniący pod bandażem zawiniętym wokół głowy. Słyszała stłumione męskie głosy dochodzące zza mlecznej szyby w drzwiach sali konferencyjnej.

      Na szybie w obwódce złotych liści widniała wielka pieczęć FBI z mottem: „Wierność, Odwaga, Uczciwość”.

      Rozgorączkowane głosy za drzwiami podnosiły się i cichły. Z niezrozumiałego szmeru rozmów Starling wyławiała tylko swoje nazwisko.

      Z biura rozciągał się przepiękny widok na przystań i Fort McNair, gdzie powieszono spiskowców oskarżonych o zamach na prezydenta Lincolna.

      Przypomniała sobie zdjęcia Mary Surratt, które kiedyś widziała: mija własną trumnę, wchodzi na szafot w Fort McNair, stoi z kapturem na głowie na zapadni. Ma przywiązaną do nóg spódnicę, żeby zapobiec zgorszeniu. Zostaje strącona w dół i rozlega się głośne chrupnięcie.

      Zza drzwi dobiegło szuranie odsuwanych krzeseł. Mężczyźni wychodzą z sali konferencyjnej. Niektóre twarze poznawała. Boże, był wśród nich Noonan, szef całej sekcji dochodzeniowej.

      Zobaczyła swojego prześladowcę, Paula Krendlera z Departamentu Sprawiedliwości. Miał długą szyję i zaokrąglone uszy osadzone wysoko na głowie, jak u hieny. Był karierowiczem, szarą eminencją u boku inspektora generalnego. Odkąd siedem lat temu w trakcie słynnej afery ubiegła go w poszukiwaniu Buffalo Billa, przy każdej okazji sączył jad do jej akt osobowych i utrudniał awans.

      Żaden z tych mężczyzn nigdy nie towarzyszył jej podczas akcji, gdy dokonywała aresztowania, gdy strzelano do niej, gdy wyczesywała z włosów kawałki szkła.

      Unikali jej wzroku, aż w końcu wszyscy spojrzeli na nią jednocześnie, jak skradająca się sfora wilków zwraca nagle uwagę na chore zwierzę w stadzie.

      – Proszę usiąść, agentko Starling. – Jej szef, agent specjalny Clint Pearsall, pocierał gruby nadgarstek, jakby uwierał go zegarek.

      Nie patrząc jej w oczy, wskazał na fotel ustawiony przodem do okien. Podczas przesłuchania nie jest to honorowe miejsce.

      Żaden z siedmiu mężczyzn nie usiadł. Ich sylwetki odcinały się na tle jasnych okien. Starling nie widziała ich twarzy, ale mogła obserwować ich stopy i buty. Pięciu z nich miało na nogach mokasyny z frędzelkami, ulubione obuwie pochodzących ze wsi waszyngtońskich nuworyszy. Pozostali dwaj nosili pantofle z dziurkowanymi noskami. W powietrzu unosił się zapach pasty do butów ogrzanej gorącymi stopami.

      – Nie wiem, czy wszystkich pani zna, agentko Starling. To wicedyrektor Noonan: na pewno wie pani, kim jest. To John Eldredge z DEA, Bob Sneed z ATF. Benny Holcomb jest asystentem burmistrza, a Larkin Wainwright inspektorem naszego Urzędu do spraw Odpowiedzialności Zawodowej – przedstawiał Pearsall. – I Paul Krendler. Zna pani Paula. Przybył nieoficjalnie z biura inspektora generalnego z Departamentu Sprawiedliwości. Paul wyświadczył nam przysługę, przychodząc tutaj. Oficjalnie go nie ma. Chce pomóc nam uniknąć pewnych problemów, jeśli wie pani, o czym mówię.

      Starling znała powiedzenie krążące w agencji: inspektor federalny to ktoś, kto pojawia się na polu bitwy po zakończeniu walk i dobija rannych.

      Głowy niektórych mężczyzn drgnęły w geście pozdrowienia. Wszyscy wyciągali szyje, mierząc wzrokiem kobietę, wokół której się zebrali. Przez kilka chwil nikt się nie odzywał.

      Ciszę przerwał Bob Sneed. Clarice pamiętała, że jako agent ATF próbował oczyścić atmosferę po zakończonej katastrofą akcji w Waco. Był poplecznikiem Krendlera. Jego też uważano za karierowicza.

      – Agentko Starling, czytała pani prasę i oglądała telewizję. W oczach opinii publicznej odpowiada pani za śmierć Eveldy Drumgo. Niestety, pani postać została nieco zdemonizowana.

      Starling milczała.

      – Agentko Starling?

      – Nie mam wpływu na mój wizerunek w mediach, panie Sneed.

      – Ta kobieta trzymała dziecko na rękach. Rozumie pani, jaki to stwarza problem.

      – Nie trzymała dziecka na rękach: siedziało w nosidełku. Ręce miała pod kocem i trzymała w nich MAC-a 10.

      – Czytała pani protokół z autopsji?

      – Nie.

      – Ale nie zaprzecza pani, że to pani strzelała?

      – Myśleliście, że wyprę się wszystkiego, bo nie znaleźliście kuli? – Clarice odwróciła się do swojego szefa. – Panie Pearsall, czy to spotkanie ma charakter wewnętrzny?

      – Jak najbardziej.

      – Więc dlaczego pan Sneed zainstalował podsłuch? Sekcja techniczna już dawno zrezygnowała z tych przypinanych mikrofonów. W wewnętrznej kieszeni marynarki ma włączony magnetofon. Czy teraz odwiedzamy się z ukrytymi mikrofonami?

      Twarz Pearsalla zrobiła się czerwona. Jeśli Sneed prowadził podsłuch, dopuścił się najgorszego rodzaju zdrady. Nikt nie chciał jednak, żeby na taśmie utrwalono jego głos nakazujący wyłączyć magnetofon.

      – Pani zuchwałość i oskarżenia są nie na miejscu – odezwał się blady z gniewu Sneed. – Zebraliśmy się tutaj, żeby pani pomóc.

      – W czym? To przecież pańska agencja zwróciła się do FBI z prośbą o pomoc w tej akcji, do której zostałam przydzielona. Dwukrotnie prosiłam Eveldę, żeby się poddała. Pod kocem trzymała MAC-a 10. Zastrzeliła już Johna Brighama. Żałuję, że się nie poddała. Nie zrobiła tego. Strzeliła do mnie. Ja strzeliłam do niej. Zginęła ona. Może zechce pan cofnąć i przesłuchać swoją taśmę, panie Sneed?

      – Została pani uprzedzona, że będzie tam Evelda Drumgo? – dopytywał się Eldredge.

      – Uprzedzona? Agent Brigham poinformował mnie w furgonetce w drodze na miejsce akcji, że Evelda Drumgo przygotowuje narkotyki


Скачать книгу