Kochany . Морган Райс
się … po koncercie – Caitlin odpowiedziała.
Był w tym ułamek prawdy.
– O mój Boże, jakim koncercie? W mieście? The Black Eyed Peas!? – zapytała rozentuzjazmowana – Ależ ci zazdroszczę! Marzyłam, żeby ich zobaczyć!
Myśl o Calebie na koncercie rockowym rozbawiła ją. Jakoś trudno było jej to sobie wyobrazić.
– Ehm … niezupełnie – Caitlin szybko urwała temat – Luisa, słuchaj, przepraszam, ale nie mam w tej chwili zbyt dużo czasu. Muszę znaleźć Sama. Widziałaś go może?
– Oczywiście. Wszyscy go widzieli. Wrócił w zeszłym tygodniu. Dziwnie się zachowywał. Pytałam go, gdzie się podziewasz i co się z wami działo, ale nie chciał o tym mówić. Pewnie siedzi w tej pustej stodole, którą tak lubił.
– Nie, tam go nie ma. Właśnie stamtąd wracamy.
– Naprawdę? W takim razie nie wiem, gdzie może być. On jest młodszy od nas, rzadko go widujemy. Próbowałaś złapać go na Facebooku?
– Nie mam swojego telefonu…
– Weź mój – zaproponowała Luisa i wsunęła komórkę do ręki Caitlin – Facebook jest już otwarty. Wystarczy się zalogować i napisać do niego.
No jasne, pomyślała Caitlin. Dlaczego nie wpadłam na to wcześniej?
Caitlin zalogowała się, wpisała w wyszukiwarkę Sama, znalazła jego profil i otworzyła nową wiadomość. Przez chwilę zastanawiała się, co ma mu powiedzieć. Wreszcie napisała: "Sam. To ja. Czekam na ciebie w stodole. Przyjdź jak najszybciej."
Wysłała wiadomość i oddała telefon Luisie.
Nagle Caitlin usłyszała jakieś zamieszanie za swoimi plecami.
Grupa popularnych dziewcząt z najstarszego rocznika zmierzała korytarzem w ich stronę. Szeptały między sobą. Wszystkie patrzyły prosto na Caleba.
Po raz pierwszy w życiu Caitlin poczuła nowy rodzaj emocji. Zazdrość. Widziała w ich oczach, że zrobiłyby wszystko, by odebrać jej Caleba. Te dziewczyny potrafiły omotać każdego faceta w szkole. Dla nich nie miało znaczenia, czy ma dziewczynę, czy nie. Tobie pozostawała jedynie nadzieja, że twój chłopak nie wpadnie im w oko.
A teraz wszystkie te laski patrzyły na Caleba.
Caitlin miała nadzieję, modliła się o to, by Caleb okazał się odporny na ich urok. By nie przestał jej lubić. Im dłużej o tym myślała, tym mniej widziała, dlaczego miałby tak być. Przecież była tylko szarą myszą. Dlaczego miałby zostać z nią, kiedy dziewczyny takie jak one pragnęły go mieć?
Caitlin po cichu modliła się, by dziewczyny minęły ich bez słowa. Chociaż ten jeden raz. Oczywiście, nic z tego. Serce prawie wyskoczyło jej z piersi, kiedy cała grupa podeszła do nich.
– Cześć Caitlin – powiedziała jedna z dziewcząt, uśmiechając się przy tym fałszywie.
Tiffany. Wysoka, chuda blondynka z niebieskimi oczami. Od stóp do głów ubrana była w ciuchy od projektantów mody.
– Kim jest twój przyjaciel?
Caitlin nie wiedziała, co powiedzieć. Tiffany i jej przyjaciółki nigdy nie zwracały na Caitlin uwagi. Nawet nie patrzyły w jej stronę. Była w szoku, że wiedziały o jej istnieniu, że znały jej imię. A teraz nawet do niej zagadały. Oczywiście Caitlin wiedziała, że nie ma to z nią nic wspólnego. One chciały Caleba. Wystarczająco mocno, żeby zniżyć się do jej poziomu.
To nie wróżyło nic dobrego.
Caleb musiał wyczuć niepokój Caitlin, bo przybliżył się do niej i objął ją ramieniem.
Caitlin nigdy w życiu nie była tak wdzięczna za żaden gest.
– To jest Caleb – odpowiedziała, nabrawszy animuszu.
– A tak w ogóle, to co ty tu robisz? – zapytała inna dziewczyna. Bunny. Idealna kopia Tiffany, z tym że brunetka – Myślałam, że.. no wiesz… wyjechałaś, czy coś.
– No cóż, jak widać, już wróciłam – Caitlin odpowiedziała hardo.
– A Ty jesteś tu nowy, prawda? – Tiffany zwróciła się do Caleba – Jesteś w najstarszej klasie?
Caleb uśmiechnął się.
– Tak, można powiedzieć, że jestem tu nowy – odpowiedział tajemniczo.
Oczy Tiffany zaświeciły się na myśl, że mają nowego chłopaka w szkole.
– Wspaniale – powiedziała zachwycona – Organizuję dzisiaj imprezkę w domu. Zapraszam tylko kilkoro bliskich przyjaciół, ale byłoby super, gdybyś też mógł wpaść. No i … hm … ty też… – Tiffany spojrzała na Caitlin.
Caitlin poczuła narastający w sobie gniew.
– Dziękuję za zaproszenie, drogie panie – zaczął Caleb – ale z przykrością musze odmówić. Caitlin i ja mamy już na dzisiaj inne plany.
Caitlin o mało nie krzyknęła z radości.
Zwycięstwo.
Patrzyła z satysfakcją, jak dziewczynom rzedną miny. Nigdy nie czuła się tak pewna siebie.
Dziewczyny odwróciły się na piecie i odeszły bez słowa.
Caitlin, Caleb i Luisa znowu zostali sami. Caitlin odetchnęła z ulgą.
– O kurcze! – Luisa otrząsnęła się wreszcie z szoku – Te dziewczyny wszystkich olewają. A już na pewno nie zapraszają na imprezy.
– Wiem – przytaknęła Caitlin, ciągle jeszcze oszołomiona tym, co się stało.
– Caitlin! – Luisa wyciągnęła rękę w stronę dziewczyny – Właśnie sobie coś przypomniałam. Susan. Mówiła coś o Samie. W zeszłym tygodniu. Że widziała do z Colemanami. Sorry, dopiero sobie przypomniałam. Może to ci jakoś pomoże.
Colemanowie. Oczywiście. To tam teraz był.
– A poza tym – Luisa kontynuowała w pośpiechu – wszyscy widzimy się dzisiaj u Franków. Musisz przyjść! Bardzo nam ciebie brakuje. I oczywiście, przyprowadź ze sobą Caleba. Zapowiada się świetna impreza. Połowa naszej klasy tam będzie. Musisz wpaść.
– No … nie wiem…
W tej chwili rozległ się dźwięk dzwonka.
– Muszę już iść! Cieszę się, że jesteś z powrotem. Uwielbiam cię. Zadzwoń do mnie. Pa! – Luisa pomachała do Caleba, odwróciła się i pobiegła korytarzem.
Caitlin znowu wyobraziła sobie, jakby to było wrócić do normalnego życia. Spotykać się z przyjaciółmi, chodzić na imprezy, być w normalnej szkole, którą wkrótce miało skończyć. Zrobiło jej się ciepło na sercu. Przez chwilę próbowała wymazać z pamięci wszystkie wydarzenia z ostatnich tygodni. Wyobrażała sobie, że nic złego się nie stało.
Ale potem spojrzała na Caleba i już nie miała złudzeń. Jej życie uległo zmianie. Na zawsze. I nigdy już nie będzie takie samo. Musiała się z tym pogodzić.
Nie mówiąc już o tym, że kogoś zabiła, że nadal szukała jej policja. I że to tylko kwestia czasu, kiedy ją znajdą. Że cała rasa wampirów chce ją zabić. I że ten miecz, którego szuka, może uratować wiele istnień ludzkich.
Życie na pewno nie jest i nigdy już nie będzie takie, jak dawniej. Musiała pogodzić się z tą myślą.
Caitlin wzięła Caleba pod ramię i razem ruszyli w stronę wyjścia. Colemanowie. Wiedziała, gdzie mieszkali i było jasne, że Sam jest u nich. Skoro nie ma go w szkole, to musi być tam. To właśnie był ich następny przystanek.
Zostawiając za sobą