Masz wiadomość. Agata Przybyłek
nią, próbując złapać ją za rękę.
Gdy mu się to w końcu udało, obrócił ją do siebie, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, dostał w twarz torebką.
– Jak mogłeś? – wysyczała ze złością i żalem, patrząc mu w oczy.
– Ale Julka…
– Puść mnie. Wracam do domu. – Wyrwała mu rękę i ruszyła po schodach.
– Julka! – Znowu ją złapał. – Poczekaj. Powiedz najpierw, o co ci chodzi.
– O co mi chodzi? – parsknęła i zaśmiała mu się w twarz. – Ty masz jeszcze czelność pytać, o co mi chodzi?
– Nie rób scen. To tylko koleżanka.
– Akurat.
– Naprawdę! Jak chcesz, to sama ją spytaj.
– Oczywiście! Może jeszcze powinnam jej się przedstawić, podać rękę i wymienić doświadczeniami odnośnie do tego, jak to jest się z tobą całować? Nie bądź śmieszny. – Popatrzyła mu w oczy. – Skoro mnie zdradzasz, to przynajmniej miej czelność się przyznać.
– Nie zdradzam cię! Ona nic dla mnie nie znaczy!
– Ciekawe, czy powiedziałeś jej to, zanim zacząłeś się do niej dobierać.
– Nie bądź śmieszna. Wściekasz się bez powodu.
– No jasne. Znowu to ja jestem ta zła. Z ciebie za to aniołek.
– Bo niepotrzebnie się złościsz. To naprawdę tylko koleżanka.
– Ciekawe. – Znowu wyszarpnęła mu rękę. – A dużo masz jeszcze takich koleżanek?
Nie odpowiedział, więc ruszyła do wyjścia.
– Julka! – krzyknął jeszcze za nią, ale już nie chciała go słuchać. Zdenerwowana zbiegła po schodach i wyszła, trzaskając drzwiami.
– Wszystko w porządku? – Jego matka była akurat w ogrodzie i zdziwiła się na jej widok.
– Niech pani zapyta Norberta. – Wyminęła ją w złości, po czym wsiadła do auta i zamknęła je od środka, próbując się uspokoić. Targało nią tyle emocji, że chwilę trwało, zanim zdołała opanować drżenie rąk i odpalić samochód. Do tej pory pamiętała, jak jadąc z załzawionymi oczami do domu, musiała zatrzymywać się na poboczu, bo nie była w stanie skupić się na drodze. Oraz to, jak zapłakana mówiła mamie, że między nią a Norbertem już koniec, i jak potem bez końca płakała w poduszkę, mając wrażenie, że zawalił jej się świat.
Chyba tamto rozstanie zniosła najgorzej ze wszystkich. Zdrada bolała i piekła jak siarczysty policzek. Obraz Norberta i tamtej dziewczyny powracał do niej bez końca. Nie mogła spać ani jeść. Nie mówiąc już o tym, że nieustannie zastanawiała się, w czym była gorsza od tamtej blondynki. Przecież gdyby była dobrą dziewczyną, to nigdy nie wymieniłby jej na inną. Nawet za te cholerne używki przestała się go czepiać…
Załamała się zupełnie. Straciła motywację do nauki, co tuż przed maturą było raczej zapowiedzią porażki niż sukcesu. Chyba tylko dzięki wsparciu rodziców nie poddała się na tyle, żeby odpuścić. To właśnie oni bez końca powtarzali jej, że chłopcy pojawiają się i znikają, ale tego, co zrobi sama dla siebie, nikt nigdy nie zdoła jej odebrać.
Mimo łez wkuwała więc wieczorami i przeglądała repetytoria. Mama przynosiła jej owoce i ciepłe herbatki, a czasami także przytulała ją, gdy miała gorszy dzień. Mimo marnej kondycji psychicznej jakoś przygotowała się do matury i nawet pomimo tego, że na jednym z egzaminów Norbert siedział zaledwie dwie ławki przed nią, zdała je celująco.
– Najlepszy wynik z geografii w szkole, chociaż byłam na profilu humanistycznym! – piszczała z radości po odebraniu wyników.
– Zuch dziewczyna! – pochwalił ją ojciec, który czekał na nią w samochodzie pod szkołą.
Odetchnęła głęboko i popatrzyła mu w oczy.
– To tylko dzięki tobie i mamie. Gdyby nie to, że zrobiliście wszystko, żebym stanęła na nogi, to pewnie bym oblała.
– Nie mów tak. – Ojciec przygarnął ją lekko i zmierzwił jej włosy. – To co, jedziemy świętować?
– Świętować? A ty nie musisz wrócić do pracy?
– Wziąłem dzisiaj wolne, żeby móc celebrować wielki dzień z moją córeczką.
Pokręciła głową z niedowierzaniem. Chyba tylko on mógł zrobić coś takiego.
– Jesteś najlepszy, tatku – wyszeptała, przytulając go mocno.
Rozbawiony odsunął ją od siebie.
– Zachowaj te komplementy, gdy już zjemy te dobre lody, na które chcę cię zabrać – mruknął pod nosem, po czym spędzili naprawdę miłe popołudnie.
Po tym wszystkim Julia nie widziała Norberta ponad dwa lata. Wykasowała z telefonu jego numer, wyrzuciła wszystkie zdjęcia, przeprowadziła się do Gdańska i miała wrażenie, że usunęła go z serca. Zamiast o nim rozmyślać, skupiła się na studiach. Chociaż miała sporo obaw, jak odnajdzie się w nowej sytuacji, szybko wypracowała sobie pewien rytm. Rano chodziła na uczelnię, po zajęciach wertowała setki stron w podręcznikach, a wieczorami zdarzało jej się czasami wyjść ze znajomymi na miasto, żeby odetchnąć. Chodzili od baru do baru na gdańskiej starówce, a gdy na drugim roku poznała Alicję, zyskała także kompana do wspólnych zakupów i wypadów na babskie filmy.
– To zabawne, że chociaż z początku nic nie wskazywało na to, że będziemy się przyjaźnić, teraz jesteśmy nierozłączne, co? – stwierdziła kiedyś Alicja, gdy po sobotniej przechadzce po galerii handlowej przysiadły w kawiarni, żeby odetchnąć.
Julia uśmiechnęła się, wspominając dzień, w którym zobaczyła ją po raz pierwszy.
– Miałam cię za wredną dziewuchę, która klnie jak szewc i lubi się wywyższać.
– Bo byłam wkurzona!
– Wiem, wiem. Pamiętam. Przez babkę od gramatyki, która zgubiła nasze testy i powiedziała, że musimy napisać je jeszcze raz.
– Ty się wtedy nie zdenerwowałaś? – Alicja napiła się mrożonej herbaty przez słomkę.
– Żartujesz? Też byłam wściekła. Ale do głowy by mi nie przyszło, żeby zacząć przeklinać na zajęciach.
– Oj tam, oj tam. Są w życiu sytuacje, kiedy trzeba schować do kieszeni dobre maniery.
– Zamiast głosić te swoje mądrości, ciesz się, że ta babka nie wyrzuciła cię wtedy z zajęć. – Julia się zaśmiała. – Ja na jej miejscu chyba nie byłabym taka wyrozumiała.
– Dlatego nie uczysz studentów – zauważyła Alicja.
Julia zastanowiła się nad tym.
– Racja. Szczerze mówiąc, chyba bym tego nie wytrzymała. – Nie była świadoma, że kilka dni później spełni się jej największe zawodowe marzenie i podpisze umowę na tłumaczenie pierwszej książki.
Pragnęła tego od dziecka. Gdy inne dziewczynki marzyły o byciu aktorkami, baletnicami albo o zgrozo, wyjściu za mąż za księcia, ona sprzedała duszę książkom. Mogłaby bez końca zaglądać do biblioteki i przeglądać pożółkłe kartki starych książek dla dzieci, a wieczorami wielokrotnie czytała do późna pod kołdrą, chociaż rodzice już dawno kazali jej spać. Oczywiście potem zdarzało jej się przysypiać na lekcjach, za co raz czy dwa dostała nawet uwagę, ale zawsze uważała, że było warto. Uciekanie do świata fikcji sprawiało jej nieskrywaną