Jagiełło pod prysznicem. Paweł Wakuła
innego książki podróżnicze, nie oddam mu całego Arkadego Fiedlera!
1 Ekskomunika – najwyższa kara kościelna, wykluczająca ze wspólnoty Kościoła.
Rozbicie dzielnicowe
Tego dnia po przyjściu ze szkoły poszedłem z kolegami bawić się w parku. Po godzinie wróciłem do domu z urwanym rękawem i wszystkimi guzikami od koszuli. W dodatku na głowie wyrósł mi olbrzymi fioletowy guz.
– O Boże! – zawołała mama i pobiegła do kuchni, skąd zaraz wróciła z nożem w dłoni.
– Chcesz go amputować? – cofnąłem się przerażony.
– Nie bądź głupi! – ofuknęła mnie. – Ostrze jest zimne, przyłóż, to guz nie urośnie!
– I w tej chwili gadaj, co się stało! – rzucił ostro tata. – Wyglądasz, jakbyś wpadł pod samochód!
Nie wiedziałem jak zacząć, ale na szczęście dziadek mnie wyręczył. Rzucił okiem znad gazety i powiedział spokojnie:
– Przecież od razu widać, że Kuba się bił. Mam tylko nadzieję, że było o co. W grę wchodzi dziewczyna albo honor!
– Broniliśmy parku! – powiedziałem z dumą. – On należy do nas! Naprawdę nie wiem, po co przyłażą do niego chłopaki z sąsiedniej dzielnicy! Ale my ich z niego wygonimy!
– Czyżby? – dziadek odłożył gazetę. – A właściwie po co wam ten park?
– To wspaniałe miejsce! – wyjaśniłem. – Są tam drzewa, kilka ławek, staw z kaczkami i plac zabaw…
– Więc pobiłeś się z chłopakami z sąsiedztwa o piaskownicę dla maluchów? – zdziwił się tata.
– Nie rozumiesz! – zaprotestowałem. – To serce naszego miasta! Kto ma park, ten rządzi!
Mama z tatą aż otworzyli usta ze zdumienia.Dziadek rzucił im wymowne spojrzenie.
– To mi przypomina czasy rozbicia dzielnicowego – oznajmił zza gazety. – Jak tylko Bolesław III zamknął oczy, zaraz jego synowie zaczęli się
wadzić…
– Ale chyba nie o piaskownicę? – mama uśmiechnęła się krzywo.
– O serce Polski! – odparł dziadek. – Jak pamiętacie, na mocy testamentu Krzywoustego kraj podzielono między jego czterech synów. Oprócz tego utworzono dzielnicę senioralną, biegnącą przez sam środek Polski, od Krakowa aż do Gdańska. Miała być niepodzielna i niedziedziczna.
– Co to znaczy? – spytał tata.
– Władza w tej części księstwa nie miała przechodzić z ojca na syna, lecz każdorazowo przypadać najstarszemu męskiemu przedstawicielowi dynastii Piastów – wyjaśnił dziadek. – W ten sposób Bolesław III chciał zabezpieczyć jedność kraju. Nie muszę dodawać, że nie na wiele się to zdało. Krzywousty zmarł w roku 1138, a już w roku 1142 między jego synami wybuchła wojna. Ostatecznie senior, czyli Władysław II, zwany odtąd Wygnańcem, musiał opuścić Polskę.
– I to był koniec senioratu? – spytałem.
– Nic już nie mogło powstrzymać rozbicia dzielnicowego – przyznał dziadek. – Od tej pory każdy książę, który czuł się na siłach, starał się sięgnąć po władzę w Krakowie. Przez sto osiemdziesiąt dwa lata panujący w stolicy zmieniali się jak w kalejdoskopie. Mieszko Stary i Władysław Laskonogi zasiadali na tronie trzykrotnie, a Leszek Biały aż cztery razy zostawał księciem zwierzchnim! Za każdym razem dochodziło rzecz jasna do mniejszej lub większej awantury z wykorzystaniem mieczy, toporów i łuków!
– Ale mieli śmieszne przezwiska! – roześmiałem się.
– Piastowscy książęta miewali fajne przydomki – zgodził się dziadek. – Był Bolesław Kędzierzawy i Bolesław Łysy, a także Henryk Brzuchaty, Mieszko Plątonogi, Mieszko Otyły, Bernard Zwinny, Bolesław Rozrzutny, Bolko Surowy, Jan Kropidło, Konrad Garbaty i Henryk z blizną, a każdemu z nich można by poświęcić długą opowieść – zapewnił mnie dziadek. – Henrykowi Brodatemu niemal udało się zjednoczyć Polskę i sięgnąć po królewską koronę. Jego syn, Henryk Pobożny, poległ w bitwie pod Legnicą podczas straszliwego najazdu Mongołów na Polskę w roku 1241. Konrad Mazowiecki dla obrony swego księstwa, nękanego przez pogańskich Prusów, w roku 1226 sprowadził do Polski rycerzy z Zakonu Najświętszej Maryi Panny, zwanych Krzyżakami…
– No, ten to się popisał! – zauważyła z ironią mama.
Dziadek bezradnie rozłożył ręce.
– Wśród książąt byli święci i grzesznicy. Bolesław Wstydliwy wspólnie z żoną Kingą złożyli śluby czystości, wyrzekając się pożycia małżeńskiego, natomiast jego imiennik, Bolesław Łysy zwany Rogatką, nie bez powodu dorobił się także przydomków: Okrutny, Srogi i Cudaczny…
– To musiał być prawdziwy oryginał! – stwierdził tata.
– Nie mylisz się – przyznał dziadek. – Ten rozbójnik tak dał się wszystkim we znaki, że papież kazał ogłosić przeciwko niemu
krucjatę1!
– I żadnemu z nich nie udało się zjednoczyć kraju? – spytałem.
– Niektórzy byli naprawdę blisko – odparł dziadek. – Na przykład książę wielkopolski Przemysł II, który do swej dziedziny przyłączył Pomorze Gdańskie, a w roku 1295 w Gnieźnie koronował się na króla Polski, pierwszego od czasów Bolesława Szczodrego! Niestety, nie panował długo, już siedem miesięcy później zamordowali go zbójcy nasłani przez margrabiów Brandenburgii2.
– Ale pech, Polska znowu przestała być królestwem… – westchnęła mama.
– A wiesz, że nie? – zaskoczył ją dziadek. – O naszą koronę upomniał się panujący od pewnego czasu w Krakowie król czeski, Wacław II z dynastii Przemyślidów. Co prawda, aby osiągnąć swój cel, musiał najpierw rozprawić się ze swoim najgroźniejszym przeciwnikiem, Władysławem Łokietkiem. W tym celu wyprawił się przeciwko niemu zbrojnie. Władysław musiał ratować się ucieczką z kraju i w ten sposób Wacław stał się panem niemal całego królestwa, od Małopolski aż po Pomorze Gdańskie. W roku 1300 poszedł w ślady Przemysła II i koronował się w Gnieźnie.
– O zgrozo! Czech na polskim tronie! – jęknął tata. – To już wolałem rozbicie dzielnicowe!
– Nie było tak źle – pocieszył go dziadek. – Wacław okazał się niezłym organizatorem. Rozprawił się z nękającymi kraj rozbójnikami, usprawnił administrację i zapełnił skarbiec, lecz wkrótce po jego śmierci znowu rozgorzała wojna między chętnymi do tronu…
Mama z niedowierzaniem pokręciła głową.
– Jeśli książęta bez przerwy sprawiali sobie łomot – spojrzała znacząco na guza na moim czole – to rozbicie dzielnicowe musiało być naprawdę okropnym czasem!
Dziadek w zamyśleniu