Kordian. Juliusz Słowacki
szafirze,
Myśl zbłąkana w błękity niebieskie upadła,
Oto ją gwiazdy w kręgi porywają chyże
I kręcą, aż zmęczona, posępna, pobladła,
Powróci z tańcu niebios w nudne serce moje…
Czekam – nad otchłaniami niebieskimi stoję,
Zalękniony o myśli w gwiazd tonące wirze.
Gwiazdy! wy gdzieś lecicie jak żurawi stada!
Gwiazdy! polecę z wami po niebios szafirze!
dobywa pistoletu
Nabity – niechaj krzemień na żelazo pada…
Ból, chwila jedna, ciemno – potem jasność błyśnie.
Lecz jeśli nie zaświeci nic?… i ból przeminie?
Jeśli się wszystko z chwilą boleści rozpryśnie?
A potem ciemność… potem nawet ciemność ginie,
Nic – nic – i sobie nawet nie powiem samemu,
Że nic nie ma – i Boga nie zapytam, czemu
Nic nie ma?… Ha! więc będę zwyciężony niczem?…
Śmierć patrzy w oczy moje dwustronnym obliczem,
Jak niebo nad głowami i odbite w wodzie…
Prawda lub omamienie – lecz wybierać trudno,
Gdzie nie można zrozumieć…
przykłada broń do czoła
Nie… nie w tym ogrodzie.
Znajdę śród lasów łąkę kwietną i odludną.
wychodzi z ogrodu
SCENA III
Noc. Laura sama w pokoju przy lampie
LAURA
Dotąd Kordian nie wrócił, jedynasta biła.
Natrętna niespokojność w serce się zakrada,
Gdybym też dziecię płochym szyderstwem zabiła?
Dmucham w różę, co słońcem palona opada?
A jeśli jego serce z takich kruszców lane,
Że co na nim napiszę, przetrwa napisane
Na wieki wieków? Boże! jeśli jego oczy
Przywykną do ciemności i do łez? Co gorsza!
Jeśli miasto łez, w dzieciach zapalonych skorsza55
Duma gorzkie uśmiechy na twarz mu wytłoczy?…
zamyśla się, potem bierze sztambuch i przewraca
Nudnymi grzecznościami zapisane karty,
Ten mię równa do kwiatu, ci do gwiazd – a czwarty
Do Dyjanny bogini – on sam jak bóg Apis
Zwierzęcą nosi głowę. – Ten kwiat chce rozkwitać…
Rysunek siostry mojej. – Ach! Kordiana napis;
Spojrzałam mimowolnie, muszę raz odczytać…
czyta wiersz Kordiana
O! przypłynę ja kiedyś we wspomnień łańcuchu,
Zatrzymam się… wspomnienia krokiem się nie ruszą…
Aż powiesz: «Natrętny duchu!
Ciężysz na duszy mojej twoją cichą duszą
Jak księżyc, mórz oczyma podnoszący ciemnie.
Jesteś wszędzie, koło mnie, nade mną i we mnie…»
Luba, jam koło ciebie i z tobą i w tobie…
Nie przychodzę wyrzucać ani przypominać,
Ani śmiem błogosławić, ani chcę przeklinać;
Przyśniło mi się tylko kilka pytań w grobie…
Słuchaj, niegdyś ze szczęściem brałaś zaręczyny,
Pokaż mi ów pierścień złoty;
Ha! szczerniał? szczerniał pierścień? – to nie z mojej winy!
Dlaczego na twarz włosów rozpuszczasz uploty?…
Spostrzegłem we włosów chmurze…
Bladość twarzy i coś błyska!…
Może to blask w pereł sznurze?
Może światło brylanta? albo kornaliny?
Może rozgrane słońcem topazu ogniska?
Może to łzy? – ty płaczesz? – to nie z mojej winy!…
Mój aniele! mój aniele!
Kwiat ci niegdyś wieńczył głowę,
A było kwiatów tak wiele,
Że nim zwiędły, brałaś nowe.
Dlaczegóż dzisiaj w stroju zmianę widzę jawną?
Wszak kwiaty przeżyć burze musiały i spieki;
Prócz jednej bladej róży, która dawno! dawno!
Nie pomnę, z jakiej przyczyny,
Zwiędła na wieki…
Jeśli tak wszystkie zwiędły? – to nie z mojej winy!…
przestaje czytać
Słyszę tętent… to Kordian! – więc okno otworzę —
Nie, może bym za zbytnią troskliwość wydała…
Co nikt drzwi nie odmyka?
otwiera okno
Boże! wielki Boże!
Koń przeleciał bez jezdca… Co to jest? Drżę cała!
dzwoni, Panna pokojowa wchodzi
Gdzie Grzegorz?
PANNA
Nie wiem, pani, nie siadł do wieczerzy,
Widać było, bo dzbankiem z nami się nie dzielił
Jak Żyd płaszczem Chrystusa.
LAURA
Szukaj go! niech bieży!
GRZEGORZ
wchodząc
Nieszczęście! Oh nieszczęście! panicz się zastrzelił!…
AKT DRUGI. ROK 1828. WĘDROWIEC
James Park w Londynie – wieczór… Kordian siedzi pod drzewem – wokoło łąki zielone – dalej sadzawka ocieniona drzewami, trzody – dokoła parku pałace i dwie wieże Westminsteru
KORDIAN
Wyspę łąk porzucono na pałaców stepy,
Uciekam tu opodal od wrącego gminu;
Lud woli pić dym węgli i zaglądać w sklepy;
A ten ogród, czarowna sielanka Londynu,
Jak ustęp złoty w nudnym ginie poemacie.
Ludzie! wy się tym drzewom przypatrywać macie
Jak cudom Boga obok cudów waszej ręki.
Drzewa nietknięte, rajskie
55