Portret Doriana Graya. Оскар Уайльд
sam nerwowo urywany śmiech zerwał się z jej cienkich warg, a palce jej zaczęły bawić się szylkretowym38 nożem do papieru.
Dorian uśmiechnął się, potrząsając głową.
– Przykro mi, lady Henrykowo, że nie podzielam pani zdania. Nigdy nie rozmawiam podczas muzyki, przynajmniej podczas dobrej muzyki. Gdy trafi się na złą, to bez wątpienia należy zagłuszyć ją rozmową.
– Ach, to pogląd Henryka, nieprawdaż, panie Gray? Zazwyczaj poznaję poglądy Henryka z ust jego przyjaciół. To jedyna droga, na której mogę je poznać. Proszę jednak nie myśleć, że nie lubię dobrej muzyki. Zachwycam się nią, ale również obawiam się jej. Czyni mnie zbyt romantyczną. Henryk wymawiał mi nawet, że wprost przepadam za pianistami, nieraz za dwoma naraz. Nie wiem, czemu to przypisać. Być może ich cudzoziemczyźnie. Bo wszak oni wszyscy są cudzoziemcami, nieprawdaż? Nawet jeśli są urodzeni w Anglii, po pewnym czasie stają się cudzoziemcami, czyż nie? To zręcznie z ich strony i zaszczytnie dla sztuki, bo czyni ją zupełnie kosmopolityczną, nieprawdaż? Pan nigdy, panie Gray, nie był u mnie na przyjęciu, dlaczego? Musi pan przyjść. Nie mogę sobie pozwolić na orchidee, ale nie szczędzę starań o cudzoziemców. Nadają salonowi tak malowniczy wygląd. Ale oto i Henryk! Henryku, weszłam tu, aby zapytać cię o coś, zapomniałam o co, i zastałam pana Graya. Bardzo przyjemnie gawędziliśmy o muzyce. Mamy zupełnie te samy poglądy. Nie, raczej wręcz przeciwnie. Ale pan był bardzo uprzejmy. Cieszę się, że go poznałam.
– Jestem zachwycony, moja kochana, wprost zachwycony – powiedział lord Henryk, wznosząc do góry czarne łuki brwi i z drwiącym uśmiechem spoglądając na ich dwoje. – Wybacz, Dorianie, że się spóźniłem. Byłem na Wardour Street po kawałek dawnego brokatu i musiałem się godzinami targować. Dziś każdy zna się na cenie wszystkiego, nie znając wartości niczego.
– Martwi mnie, że muszę już odejść – zawołała lady Henrykowa, krępujące milczenie przerywając nagle pustym śmiechem. – Obiecałam księżnej, że przejadę się z nią. Do widzenia, panie Gray. Do widzenia, Henryku. Czy jesteś gdzieś zaproszony? Ja również. Może spotkamy się u lady Thornbury.
– Prawdopodobnie, moja droga – rzekł lord Henryk, zamykając za nią drzwi.
Wyglądała, jak rajski ptak, który całą noc spędził na deszczu. Wymknęła się z pokoju, pozostawiając po sobie wątły, migdałowy zapach. Lord Henryk zapalił papierosa i rzucił się na kanapę.
– Nie żeń się nigdy, Dorianie, z kobietą o włosach koloru słomy – powiedział, zaciągnąwszy się parę razy.
– Dlaczego, Henryku?
– Bo są zbyt uczuciowe.
– Ależ ja lubię ludzi uczuciowych.
– Nigdy się nie żeń, Dorianie. Mężczyzna żeni się ze znużenia, kobieta przez ciekawość: oboje doznają rozczarowania.
– Nie zdaje mi się, Henryku, abym miał się ożenić. Jestem zanadto zakochany. To twój aforyzm. Stosuję go w praktyce, jak wszystko, co mówisz.
– W kim jesteś zakochany? – po chwili zapytał lord Henryk.
– W jednej aktorce – odrzekł Dorian Gray, rumieniąc się.
Lord Henryk wzruszył ramionami.
– To twój debiut jest nieco pospolity.
– Nie mówiłbyś tak, Henryku, gdybyś ją zobaczył.
– Cóż to za jedna?
– Nazywa się Sybilla Vane.
– Nic o niej nie słyszałem.
– Nikt jeszcze o niej nie słyszał. Niebawem będą mówili wszyscy. Ona jest genialna.
– Mój drogi chłopcze, żadna kobieta nie jest genialna. Kobiety są dla ozdoby. Nie mają nigdy nic do powiedzenia, ale to nic mówią czarująco. Kobieta oznacza triumf ciała nad umysłem, jak mężczyzna triumf umysłu nad obyczajami.
– Henryku, jak możesz?
– Mój drogi Dorianie, to jest szczera prawda. Zajmuję się właśnie analizą kobiety, więc rozumiem się na tym. Przedmiot jest mniej zawiły, niż to sądziłem. Dochodzę do wniosku, że ostatecznie istnieją tylko dwa rodzaje kobiet: naturalne i malowane. Kobiety naturalne są bardzo pożyteczne. Jeśli chcesz zdobyć miano człowieka porządnego, weź jedną z nich pod ramię i poprowadź do stołu. Te drugie są bardzo czarowne. Popełniają jednak jeden błąd. Malują się, by wyglądać młodo. Nasze babki malowały się, by wyglądać i mówić wspanialej. Róż i dowcip szły wówczas w parze. To minęło. Kobieta jest zupełnie zadowolona, dopóki może wyglądać o dziesięć lat młodziej od swej córki. Co się tyczy rozmowy, to Londyn ma pięć kobiet, z którymi warto mówić, dwie z nich nie należą do dobrego towarzystwa. Ale do rzeczy, opowiedz mi o swym geniuszu. Jak dawno ją znasz?
– Ach, Henryku, twoje poglądy mnie przerażają.
– Nie zważaj na nie. Jak dawno ją znasz?
– Około trzech tygodni.
– A gdzie ją poznałeś?
– Opowiem ci, Henryku, ale nie drwij. Ostatecznie, nie przyszłoby do tego, gdybym cię nie był poznał. Ty rozbudziłeś we mnie dziką żądzę poznania życia. Od czasu mojego spotkania z tobą, inna krew krąży w mych żyłach. Włócząc się po parku lub po Piccadilly39, przyglądałem się każdemu przechodniowi, chcąc przeniknąć, jakie życie prowadzi. Niektórzy czarowali mnie, inni budzili przerażenie. Jakby w powietrzu unosiła się trucizna. Namiętnie szukałem wrażeń… Wreszcie pewnego wieczoru koło siódmej postanowiłem wyjść na spotkanie przygody. Czułem, że ten szary, olbrzymi Londyn, z miriadami40 ludności, równie brudnych grzeszników, jak wspaniałe są ich grzechy, jak to raz sam określiłeś, musi i dla mnie mieć coś w zapasie. Wyobrażalem sobie tysiące rzeczy. Najniebezpieczniejsze napawały mnie uczuciem zachwytu. Przypominałem sobie, coś mówił mi w ten cudny wieczór naszego pierwszego obiadu, że prawdziwa tajemnica życia polega na poszukiwaniu piękna. Sam nie wiem, czego oczekiwałem, dość że wyszedłszy z domu, skierowałem się do zachodniej dzielnicy, wikłając niebawem mą drogę w labiryncie brudnych i ciemnych ulic i pustych placów. Koło wpół do ósmej znalazłem się przed jakimś śmiesznie małym teatrzykiem, z jaskrawym oświetleniem gazowym i krzykliwymi afiszami. Obskurny Żyd w najdziwaczniejszej kamizelce, jaką kiedykolwiek widziałem, stał u wejścia, paląc cygaro. Miał masę pierścionków, a w samym środku wyplamionego gorsu koszuli błyszczał olbrzymi brylant. „Życzy pan sobie loży, milordzie?” zapytał, ujrzawszy mnie i uniósł kapelusza z wyniosłą służbistością. Było w nim coś, Henryku, co mnie bawiło. Był taki potworny. Wiem, że będziesz śmiał się ze mnie, ale wszedłem i zapłaciłem za lożę całą gwineę41. Do dziś nie umiem sobie wytłumaczyć, jak to się stało; gdybym był nie wszedł jednak, mój drogi Henryku, gdybym był nie wszedł, ominąłby mnie największy romans mego życia. Widzę, że śmiejesz się. Jesteś szkaradny!
– Nie śmieję się, Dorianie; przynajmniej nie z ciebie. Ale nie powinieneś nazywać go największym romansem swego życia. Nazwij go pierwszym twoim romansem. Będziesz zawsze kochany i zawsze zakochany. Wielkie namiętności są przywilejem ludzi niemających nic do roboty. Jedyny to pożytek dla kraju z klas próżnujących. Nie przerażaj się. Czekają cię wyjątkowe rozkosze. To dopiero początek.
– Uważałbyś, że moja natura jest taka płytka? – zawołał Dorian Gray z goryczą.
– Nie, masz naturę głęboką.
– Jak to rozumiesz?
– Mój drogi chłopcze, ludzie, którzy tylko raz w życiu kochają,
38
39
40
41