Wiedźma morska. Sarah Henning
Nik odwraca wzrok, Malvina posyła mi gniewne spojrzenie. Pogarda, jaką do mnie czuje, jest równie wyraźna co obawa, że mogłam powiedzieć prawdę. Nie musi mówić, co właśnie myśli i nie zrobi tego – nie, jeśli liczy na kolejny taniec z Nikiem. Dlatego gdy Nik kończy ukłon, zwyczajnie przywołuje na usta wyćwiczony uśmiech i dyga z gracją, po czym ucieka w pośpiechu, powiewając złotymi włosami.
W następnej chwili Nik, chowając głębokie, ciemne oczy za kruczoczarną grzywką, kłania mi się, jakbym była jego nową pretendentką.
– Czy zaszczycisz mnie tańcem, moja miła?
Kąciki moich ust wykrzywiają się w uśmiechu, a nogi automatycznie uginają w uprzejmym dygnięciu. Moja miła. Te słowa wzbudzają we mnie ciepłe uczucia, ale sprawiają również, że zalewa mnie fala gniewnych spojrzeń. Dla innych jestem zwykłą córką królewskiego rybaka, która wykorzystuje dobroć księcia, by ojciec mógł zatrzymać posadę. Nie uwierzyliby, że jesteśmy tylko przyjaciółmi i że zostaliśmy nimi, gdy oboje byliśmy jeszcze w pieluchach – zanim dowiedziałam się, kim jestem i zanim on dowiedział się, kim ma być.
– Ależ oczywiście, książę Niklasie – odpowiadam.
Napotyka mój wzrok i oboje wybuchamy śmiechem. Formalności nigdy do nas nie pasowały – niezależnie od treningu, jaki przeszedł Nik.
Zaczynamy tańczyć. Nik jest wyższy ode mnie o stopę, lecz mimo to wyćwiczonym ruchem pochyla się w moją stronę – często szept stanowi u nas najwygodniejszą formę komunikacji.
– Długo ci zeszło – mówi, obracając mnie w rytm ostatnich nut piosenki.
– Chciałam zobaczyć, jak długo uda ci się zostać na pokładzie.
Zaczerpuje gwałtownie powietrza w wyrazie udawanego przerażenia, ale na jego ustach pojawia się uśmiech.
– Zostawiłabyś najlepszego przyjaciela na pastwę losu syrenom w dzień jego urodzin?
– Słyszałam, że są piękne. Nie byłby to najgorszy prezent dla nastolatka.
– Do tego wolą prezenty, które nie oddychają.
Napotykam jego wzrok. Czuję, jak moje usta drżą. Dzisiaj również nasza przyjaciółka Anna miałaby urodziny. To znaczy, wciąż je ma, tylko po prostu nie może ich już świętować. Była dokładnie rok młodsza od Nika. Cała nasza trójka kilkakrotnie znajdowała się w sytuacjach, gdzie o włos uniknęliśmy śmierci, jakby wielka i potężna bogini Urda chciała nas do siebie zabrać. Ale straciliśmy Annę. Spuszczam wzrok, czując, jak w moich oczach zaczynają się zbierać łzy, mimo że od jej śmierci minęły już cztery lata. Nik wzdycha, odgarniając luźny kosmyk włosów z mojej twarzy. Czeka cierpliwie, aż w końcu podnoszę głowę. Na jego ustach maluje się delikatny uśmiech, a ja wiem, że żałuje spowodowania tej nagłej zmiany nastroju.
– Cóż, dziękuję za ratunek, Evie. Jak zwykle.
Dobrze jest zmienić temat, lecz to nie wystarczy – i oboje o tym wiemy. Biorę głęboki oddech i patrzę ponad ramieniem Nika, nie ufając własnemu głosowi. Przełykam ślinę i staram się skupić na przyjęciu. Wszystko, co się tu znajduje, zostało sprowadzone specjalnie na tę okazję – statek, lejący się litrami hvidtøl1, orkiestra, dwaj służący oraz węglarz – i wszystko wygląda pięknie. Koncentruję się na miniaturowych latarniach umieszczonych wokół pokładu, których blask odbija się w złotych nitkach mojej szykownej sukni.
Nagle Malvina rzuca się na stół z deserami, wciąż gorączkowo próbując opanować tworzące się na cieście wybrzuszenie. Spodziewam się, że Nik zacznie się śmiać lub chociaż wyda z siebie niezwykle królewskie parsknięcie, lecz on patrzy ponad moim ramieniem, w stronę lewej burty. Podążam za jego spojrzeniem i czuję, jak moje serce zamiera, gdy widzę szkuner, a na jego pokładzie znajomą sylwetkę należącą do chłopca – mężczyzny – który właśnie stawia żagiel.
– Iker… – Imię wydostaje się z moich ust w postaci szeptu, nim udaje mi się je powstrzymać. Napotykam wzrok Nika, czując, jak się rumienię. – Nie wiedziałam, że się zjawi.
– Ani ja. – Wzrusza ramionami i unosi brew. – Ale Iker raczej nie ma w zwyczaju odpowiadać na zaproszenia. Opuścił ten dzień w szkole. Tak jak wykład o punktualności.
– Wydaje mi się, że nazywają to „modnym spóźnieniem” – mówię.
– Cóż, nic o tym nie wiem – odpowiada ze śmiechem Nik.
Szkuner podpływa bliżej i widzę, że na pokładzie znajduje się tylko Iker – nie zabrał nikogo ze sobą z Zatoki Rigeby – czym wcale mnie nie zaskoczył. Jest doświadczonym żeglarzem uwięzionym w świecie pełnym jedwabiu i kawioru. Widzę, jak jego mięśnie napinają się, gdy bezbłędnie manewruje żaglowcem i płynie w kierunku swojego kuzyna.
Nik pochyla się i przybliża usta do mojego ucha.
– Widzę, że właśnie pozbawiono mnie partnerki.
Uderzam go pięścią w ramię.
– Nie wiesz tego.
– To prawda, ale wiem, jak na niego patrzysz, odkąd na moim torcie urodzinowym było dziesięć świeczek mniej niż teraz.
Przewracam oczami, lecz nie mogę powstrzymać uśmiechu, jaki wykrzywia mi usta. Nie do końca ma rację, ponieważ zaczęłam postrzegać Ikera jako kogoś więcej niż brata cztery lata temu, jednak to nie jest najlepszy moment na tego typu kłótnie.
Odchrząkuję.
– Na pewno Malvina nie będzie miała nic przeciwko. Już prawie skończyła poprawiać twoje ciasto – mówię, wskazując brodą na niebieskiego potwora, choć mój wzrok nie opuszcza Ikera, który właśnie przygotowuje się do rzucenia liny na pokład parowca.
Nik przyciska mnie do piersi, przybliżając usta do mojego ucha.
– Jaka z ciebie lojalna przyjaciółka.
– Zawsze taka byłam. I zawsze będę.
– Prawda. – Nik uśmiecha się szeroko, po czym zamaszyście macha ręką. – No proszę, czyż to nie sam książę Zatoki Rigeby?
– A ja myślałem, że was zaskoczę – odpowiada ze śmiechem Iker. – Najwyraźniej niełatwo przechytrzyć żywą latarnię morską na własnym statku.
Nik śmieje się i ściąga łopatki.
– Tylko jeśli patrzę w odpowiednim kierunku.
Na to Iker śmieje się jeszcze głośniej. We włosach ma sól, a na jego brodzie widnieje kilkudniowy zarost. Przez pokład swojego szkunera sunie z książęcą gracją. Przenosi wzrok na mnie, a w jego oczach widać cień niepewności na widok mojej powagi, jednak mimo to rzuca mi linę. Łapię ją i przywiązuję do parowca, wykorzystując węzeł, którego nauczył mnie ojciec.
Iker wspina się po linie i wchodzi na statek. Udaje mu się wylądować idealnie pomiędzy Nikiem a mną. Za nami zaczyna zbierać się tłum.
– Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, kuzynie. – Iker, ze śmiejącymi się oczami, kładzie Nikowi dłoń na plecach i przytula go mocno, zamykając jego patykowatą sylwetkę w umięśnionych ramionach.
Kiedy się od siebie odsuwają, wzrok Ikera ląduje na mnie. Jego oczy mają kolor czystego błękitu – niczym starożytny lód na północnych fiordach.
– Evelyn – mówi, wciąż zachowując formalną postawę ze względu na wychowanie, lecz nagle przyciąga mnie do siebie i zamyka w objęciach.
Zamieram, wbijając spojrzenie w Nika i czując na sobie wzrok wszystkich gości. Iker wydaje się tego nie zauważać lub po prostu nic sobie z tego nie robi, i ściska
1
Rodzaj duńskiego piwa (przyp. tłum.).