Fraszki. Jan Kochanowski
wszytkoć mury wiodą materyją przednią;
Z boków cegłę rumieńszą i kamień ciosany,
W pośrzodek sztuki kładą i gruz brakowany.
O gospodyniej[66]
Proszono jednej wielkimi prośbami,
Nie powiem o co, zgadniecie to sami[67].
A iż stateczna[68] była białagłowa[69],
Nie wdawała się z gościem w długie słowa,
Ale mu z mężem do łaźniej kazała,
Aby mu swoję myśl rozumieć dała.
Wnidą do łaźniej, a gospodarz miły
Chodzi by w raju[70], nie zakrywszy żyły[71].
A słusznie, bo miał bindasz[72] tak dostały,
Żeby był nie wlazł w żadne famurały[73].
Gość poglądając dobrze żyw[74], a ono[75]
Barzo nierówno pany podzielono[76].
O gospodyniej
Starosta jednej paniej rozkazał objawić,
Że legata rzymskiego u niej miał postawić.
„Ba, toć — pry — legat prawy, co go stawiać trzeba[81],
Ale w mym domu takim nie dawają chleba.”
O Hannie
Serce mi zbiegło, a nie wiem inaczej,
Jedno do Hanny, tam bywa naraczej[82].
Tom był zakazał, by nie przyjmowała
W dom tego zbiega, owszem, wypychała.
Pójdę go szukać, lecz się i sam boję
Tam zostać. Wenus, powiedz radę swoję!
O Hannie
Tu góra drzewy natkniona,
A pod nią łąka zielona;
Tu zdrój przeźroczystej wody
Podróżnemu dla ochłody;
Tu zachodny wiatr powiewa,
Tu słowik przyjemnie śpiewa —
Ale to wszytko za jaje[83]
Kiedy Hanny nie dostaje.
O Jędrzeju
Z sercam się rozśmiał Jędrzeja słuchając,
Kiedy do domu przyszedł narzekając
„A kat jej prosi[84], by się ku mnie miała,
O Kachnie
Kachna się każe w łaźni przypatrować,
Jeslibych ją chciał nago wymalować;
A ja powiadam: gdzie nas dwoje siędzie,
Tam pewna łaźnia[87], mówię, łaźnia będzie.
O kocie
Słychał kto kiedy, jako ciągną kota?[88]
Nie zawżdy szuka wody ta robota,
Ciągnie go drugi nadobnie na suszy.
Sukniej nie zmacza, ale wżdy mdło duszy.
O księdzu
Z wieczora na cześć[89] księdza zaproszono,
Ale mu na noc małpę[90] przywiedziono.
Trwała tam chwilę ta miła biesiada,
Aż ksiądz zamieszkał[91] i mszej, i obiada!
O liście
Nie wiem, by ta niemoc była,
Co by się nie przyrzuciła.
Wczora mi pani pisała,
Że po trzy nocy nie spała.
Od tych czasów mi nie śmieszno
I sam nie śpię, co mię teszno.
O Łazickim a Barzym[92]
Łazićki z Barzym, gospodarzu miły,
Jesliś nieświadom, jakowej są siły,
Chciej same tylko uważyć[93] imiona,
A masz li rozum, niech spać idzie żona!
O miłości
Próżno uciec, próżno się przed miłością schronić,
Bo jako lotny nie ma pieszego dogonić?
O prałacie
I to być musi do fraszek włożono,
Jako prałata jednego uczczono.
Białychgłów młodych i panów niemało
Za jednym stołem pospołu siedziało.
Siedział też i ten, com go już mianował,
Bo dobrej myśli nigdy nie zepsował.
Mnich
66
Anegdota cytowana przez Poggia Braccioliniego w utworze
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
Bekwark (Walenty Greff, 1507–1576) — rodem z Siedmiogrodu, kompozytor i słynny lutnista na dworze Zygmunta Augusta. Pointa fraszki zacytowana została przez Piotra Statoriusza Stojeńskiego w gramatyce, co pozwala stwierdzić, że utwór powstał przed lipcem 1576 (data przedmowy gramatyki).
80
81
Gospodyni wyraz „legat” (z łac.: poseł), wiąże z polskim „legać”.
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
Imiona:
93