W pustyni i w puszczy. Henryk Sienkiewicz

W pustyni i w puszczy - Henryk  Sienkiewicz


Скачать книгу
że wojownicy Mahdiego dochodzą już do Assuanu, albowiem Staś temu zaprzeczył, Idrys zaś pomiarkował od dawna, że biały uled wie więcej od nich wszystkich. Ale przypuszczał, że za pierwszą kataraktą, gdzie lud jest dzikszy, mniej podległy wpływom Anglików i egipskiego rządu, znajdzie się więcej utajonych wyznawców proroka, którzy w danym razie dadzą im pomoc, dostarczą żywności i wielbłądów. Lecz i do Assuanu było jeszcze, jak wyliczyli Beduini, około pięciu dni drogi, coraz bardziej pustynnej, a każdy postój zmniejszał w oczach zapasy dla zwierząt i ludzi.

      Na szczęście, mogli przynaglać wielbłądy i pędzić w największym pośpiechu, albowiem upały nie wyczerpywały ich sił. W dzień, podczas godzin południowych, słońce przypiekało wprawdzie mocno, ale powietrze było wciąż rzeźwe, a noce tak chłodne, że Staś przesiadał się za zgodą Idrysa na wielbłąda Nel, chcąc czuwać nad jej zdrowiem i bronić ją od zaziębienia.

      Lecz jego obawy były płonne, gdyż Dinah, której stan oczu, a raczej oka, poprawił się znacznie, pilnowała z wielką troskliwością swej panienki. Chłopca zdziwiło to nawet, że zdrowie małej nie poniosło dotychczas szwanku i że tę drogę, z coraz mniejszymi odpoczynkami, znosiła równie dobrze jak on sam. Zmartwienie, obawa i łzy, które przelewała z tęsknoty za tatusiem, nie zaszkodziły jej zbyt widocznie. Może wychudła trochę i jasna twarzyczka sczerniała jej od wiatru, ale w następnych dniach podróży odczuwała daleko mniej zmęczenia niż z początku. Prawda, że Idrys oddał jej najlżej niosącego wielbłąda i urządził siodło znakomicie, tak że mogła w nim sypiać leżąc, głównie jednak świeże powietrze pustyni, którym dzień i noc oddychała, dodawało jej sił do znoszenia trudów i niewywczasów.

      Staś nie tylko czuwał nad nią, ale umyślnie otaczał ją jakby czcią, której mimo ogromnego przywiązania do małej siostrzyczki wcale dla niej nie odczuwał. Zauważył jednak, że to udziela się Arabom i że ci mimo woli utwierdzają się w przekonaniu, iż wiozą coś niesłychanie cennego, jakąś wyjątkowo ważną brankę, z którą trzeba postępować jak najostrożniej. Idrys przyzwyczaił się do tego jeszcze w Medinet — toteż wszyscy obchodzili się z nią dobrze. Nie żałowano jej wody ani daktylów. Okrutny Gebhr nie śmiałby już teraz podnieść na nią ręki. Może przyczyniała się do tego nadzwyczajna uroda dziewczynki i to, że było w niej coś jakby z kwiatu i jakby z ptaszka, a urokowi temu nie umiały oprzeć się nawet dzikie i nierozwinięte dusze Arabów. Nieraz też, gdy na postojach stawała przy ognisku nanieconym z róż jerychońskich lub cierni — różowa od płomienia i srebrna od księżyca, zarówno Sudańczycy, jak Beduini nie mogli od niej oczu oderwać cmokając wedle swego zwyczaju z podziwu i pomrukując: Allach, Maszallach lub Bismillach.

      Drugiego dnia w południe, po owym długim etapie, Staś i Nel, którzy jechali tym razem na jednym wielbłądzie, mieli chwilę radosnego wzruszenia. Zaraz po wschodzie słońca unosiła się nad pustynią jasna i przezrocza mgła, która jednak wnet opadła. Potem, gdy słońce wzbiło się wyżej, upał uczynił się większy niż w dniach poprzednich. W chwilach gdy wielbłądy przystawały, nie było czuć najmniejszego powiewu, tak że zarówno powietrze, jak i piaski zdawały się spać w cieple, świetle i ciszy. Karawana wjechała właśnie na wielką, jednostajną równinę nie poprzerywaną khorami, gdy nagle oczom dzieci przedstawił się cudny widok. Kępy smukłych palm i drzew pieprzowych, plantacje mandarynek, białe domy, mały meczet ze strzelistym minaretem, a niżej mury otaczające ogrody, wszystko to pojawiło się z taką wyrazistością i w odległości tak niewielkiej, iż można było mniemać, że po upływie pół godziny karawana znajdzie się wśród drzew oazy.

      — Co to? — zawołał Staś. — Nel! Nel! patrz!

      Nel podniosła się i na razie zamilkła ze zdumienia, ale po chwili poczęła krzyczeć z radości:

      — Medinet! do tatusia! do tatusia!

      A Staś aż pobladł ze wzruszenia.

      — Doprawdy... Może to Kharge... Ale nie! to chyba Medinet... Poznaję minaret i widzę nawet wiatraki na studniach.

      Jakoż istotnie w oddali błyszczały wysoko wzniesione wiatraki studni amerykańskich podobne do wielkich białych gwiazd. Na zielonym tle drzew widać je było tak dokładnie, że bystry wzrok Stasia mógł odróżnić pomalowane na czerwono brzegi skrzydeł.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAQEASABIAAD/2wBDAAMCAgMCAgMDAwMEAwMEBQgFBQQEBQoHBwYIDAoMDAsK CwsNDhIQDQ4RDgsLEBYQERMUFRUVDA8XGBYUGBIUFRT/2wBDAQMEBAUEBQkFBQkUDQsNFBQUFBQU FBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBT/wAARCAMeAjoDAREA AhEBAxEB/8QAHQAAAwEAAwEBAQAAAAAAAAAAAAECAwUGBwQICf/EAGMQAAIBAwIEAwUFBQUDBgcG FwECEQADIRIxBAVBUQYiYQcTMnGBCJGhsfAjQsHR4QkUUmLxFjOCFRcYJENyNlNjdYOSsyY0N0Rk c3R2k6K0JScoOEZXhNLTNTlFVFaWssLE/8QAGgEBAQEBAQEBAAAAAAAAAAAAAAECAwQFBv/EADIR AQACAgICAAQFBAMAAgMBAAABEQIxAyESQRNRUmEEFCIycRVCgaEjM7EFkTTh8PH/2gAMAwEAAhED EQA/AP2PMEyJB7966vskCYnOcwKLJAeaJ0g9u9A2ueQgCSdpNAoBIWJJEY6UDJJYgtAOf60GXvGJ jVPyG9AiysRgfKNqKewBZvligP3jAEgwT3oGBqIzno3Sgk+UQgONjvNAEaDqiT360E3XWQMjG4EU CBLnB1Hf8KB/FpjHWN6BFT7wwACu2aokmJ2JOKgoNpP86Bf5hIIGwP30EG4I3KiqtBjLSxWCBtvU QRqJAyPTpQSRJBAKjuTt86qhgokjZfnFQg40L0yJz1/pQ2RYCA0yRPqapTLX51aCMbevpRTzIDE5 wvpUCBYNJyB1iiqjUAZgnJAogJBG8DcLOCKKzFyHgREbb0WgPLJYArO423obSHYpJETiT0NEMaiY UxOR/GizoOdBAiZIkj86IU6uhAFFpLKNRbT5vSipLFlMAKxx3JFEInQoBAwRuYigs5DEkScmRRSa M+UTg0GYULJBxEEdqLZeZR+IBogCqyroOkgYJoC4MAET8hJNBmzZOG099qKNYKgnMnOP1iiAttrY CTIJ/KgDILbSM74oJ1FsqMkSRJ/0otJZzC/uqBJI3H31VjoEmCNPm2ic/OolE7DSY2+EiJiiFAUk wQomWOw7gUaK6OgYK5khTQiPaBBLRgzknv2osmXOoBh9I+I/zogJOC0T3JkfOgmSBgA5xiJNFSur WBG+Z2MUXrSW0hejkmSSP1FEJcvqwRPz+6h9jJNwNIkET3PrFFo2AG/Tv1orNiqtJyN+0VSJsO8O gcCO0fdRAxNuMk4nPWou0M7XFYCehgT3oVEBgQhJJD7SBt9KChdYAAXAQO+9VHeFaVIIYEYqPLJZ nYHpE9aKFBfAyY+lEJjGBvMg0VHvNJHU/wCL0oEd5MnfJ6igJDZB9dpNA1OkAYJP4etBHpIK7fI0 GgzOfM1ESDqEZJooIIYbmN4oIdshQYK4LHpVBtEHSc1BKjeD6esUCbV5ZEAHoc7daB6PIT5WHWDQ MiCYIGPoaCdXmmcAdKqpDFiGGnAz2BoSkugBgH7qFKJJCjuNx0oUgAEgyOw7iirMTG+Tt1oylriq jYEgYBH3UWkl306jIAGMZFFJtMkZWcj+dAgwgAE436ZoKCgiOpOATiglQCCpMAbRQS7KoBETtI6+ tRYK4cJM6s7bn6UUuskSB2MVWQwEEqDAPciTUWCDQBqkRjB60KMsFzgFvN3+lCkf9pqgCMGAcUaQ X+IDYRkk0FwdQknHUnegIBYEkT1UGiERgncE7DM0IZnyqwkkMdjRQpAUD93vtQDBQTJIPYGc0AJY D4iOg2n0ohBySywMDVp9aNUzZyQYaPQHagJIAEjABM9KIZaVkMFHWDQS37QANnb4dxQ1oi6bn5yP 1tRYhOrzZkE40g0VIJnUAG7EnIonRx6BiuRnrRSI/ZYckHeBk9aFJuMSYIJA/WKNaTpESqlmGytu RRk3QASCAv8AhNUJQNMk6c9enaov8EDAgiBH7woVSSAi5cyQNz+oqlgqtsafMGOyztQv2kqqAgiD 6nEjqaig4JEgEACZ/hQiEahaIzg7GOtFGoEaColhJnOk4oz7siunVkyYzM1VR+9pXMnqY+lRqIGY BAOqYzsPpQBLMxAhowO8+lEQHVdPnLLP6FAvet/jn1iiu/ziNhvq+dHjIgA5AgHPUUBmTDAkGcGg iS0gzntkiipMhSDg5gdCaBDzKFPbJoKIhYAzQNdRIIGqMdiKCC0mYAE9tqIoL59p+dBnoB6R8j2o qC5dm1Z2welVV/uEliF7RuP41ETAAiAwIwd6AWGbVExJI/jVDliYMYG05qA05kk9pNBDEktC47xV VLYXrjeO9QBUOAfhG5X+tUSVnTnAoLIAczEZmKiERhZGY27CqJLQPlsG3+tRqk+ZiQYVhnHSgkkq S0MG/p61RTEFZnPUg7VBPlVQAPKeo2qgIChd4AG5moJNzUDIAA7fyqtG2GAOT0ByRURGNcAE4zH8 O1BcG5MmRg+lESWEnSYQ9tqKlmBHlGneaLAJBUAwesn+dBMaQvVciimwBUDICiYoBnCMfJMdZojM sNOljpkQBEz8qKGBAjUO+dvrQZhpyZgTK9KBuCogSeh60C1iPNgTqx2oFM5yok5H50UKw0ZgHoO9 EklIbzOJzOT+sUFEERhT3gRBoJnS5LQyj0jpRaQVkQdiNwdzRdMzJB79juapZ6NiHley7+tQsktA FmmBvEYonZtAHwgNtnp/rRqISD+0IAMxIxlapYVljRkgd+tRJC22Zy0kmIkiJND0zBZNLARGc9KL EAsWhdRmDOYz8qq2l5tMsqAT2Jz2qM7IubZPUkDSY3qqbIdIBaTO2wosIgsTHwE5gbfWi2QLB9RA EbwKgry3EDFvWSNqMoMo0dNPTMmi/cnYTAYBcxAxVaiEOBC6kAwJ0jNRLNQGKqxnBO0bbVQrZX3b E9M56/zqE/ZnqOoMQIMSI+4/6Ua6Mm4TOM+oodO+CGWFESN6PEGZW0rM9NWTFFZj4up33oGdiJg4 iDAqiQQW33xkmoGxAOQAY3oH5UXfPcbUCiQd431UAYODuD13oJJLHSCIByfT1oqT5gP3fU0RRGBE npPWKBMwOrIJg5oEkk/ET8xGaBwAADQDToHyG1BLNgT
Скачать книгу