Eugenika i inne zło. Gilbert Keith Chesterton
sposób cała ta nauka wali się za jednym zamachem.
Drugą częścią niniejszej definicji – środkami perswazji bądź przymusu – zajmę się bardziej szczegółowo w drugiej części książki. Może jednak okazać się tu przydatnym następujące streszczenie. W odległej i niezgłębionej przeszłości rodzaju ludzkiego odnajdujemy przekonanie, że założenie rodziny to osobista przygoda wolnego człowieka. Zanim niewolnictwo powoli odeszło w zapomnienie pod wpływem nowego klimatu chrześcijaństwa, możliwe że niewolnicy byli w jakimś sensie hodowani jak bydło. Jeśli tak było, to w znacznie mniej ścisłym i konkretnym sensie, niż to proponuje eugenika. Tego rodzaju współcześni filozofowie przypisują bowiem dawnemu pogaństwu niesamowitą pychę i okrucieństwo, które są całkowicie współczesne. Możliwe jednak, że na pogańskich niewolników spłynęło błogosławieństwo eugenicznej troski. Ale jest całkiem pewne, że wolni poganie zabiliby pierwszego człowieka, który zaproponowałby eugenikę. To znaczy zaproponował na serio, bo Platon był jedynie kimś w stylu Bernarda Shawa, który niestety żartował po grecku. Wśród wolnych ludzi prawo, częściej religia, a najczęściej zwyczaje, z tego czy innego powodu nakładały na seksualność wszelkiego rodzaju ograniczenia. Jednak prawo, religia i zwyczaje zawsze skupiały się mocno jedynie na utrwaleniu i utrzymaniu już zawartego małżeństwa. Założenie rodziny, powtarzam, było osobistą przygodą, do której państwo się nie mieszało. Tę tradycję pozostawili nam nasi pierwsi przodkowie, a kilka lat temu nasi ojcowie i matki uznaliby nas za szaleńców, gdybyśmy o niej dyskutowali. Od strony praktycznej, najkrótszą ogólną definicją eugeniki będzie to, że polega ona na kontrolowaniu pewnych rodzin przynajmniej w takim stopniu, jak gdyby były rodzinami pogańskich niewolników. Później zajmę się kwestią tego, wobec jakich ludzi może być zastosowana ta presja oraz jeszcze bardziej zagadkową kwestią tego, jacy ludzie będą ją stosować. Musi być jednak ktoś, kto ją zastosuje wobec kogoś innego i to na podstawie pewnych kalkulacji na temat reprodukcji, które podobno można udowodnić. Tyle na ten temat. Twierdzę, że to coś istnieje. Definiuję to na tyle ściśle, na ile można zdefiniować coś w sposób niematematyczny i nazywam to eugeniką. Jeśli ktoś powie mi, że nie takie jest greckie znaczenie słowa „eugenika”, odpowiem tylko, że „chivalrous”3 nie znaczy po francusku „koński” i że z takich słownych wykrętów koń by się uśmiał.
1 Samuel Johnson (1709–1784) – leksykograf, pisarz i krytyk, legendarna postać kultury angielskiej. Jego przyjaciel i biograf James Boswell spytał go pewnego razu, co by zrobił, gdyby został zamknięty w wieży z niemowlęciem. [Wszystkie przypisy w tekście pochodzą od tłumacza.]
2 Postaci z powieści Charlesa Dickensa Życie i przygody Nicholasa Nickleby.
3 (Ang.) „rycerski”; słowo to jest spokrewnione z francuskim „cheval” (koń).
Rozdział II
Pierwsze przeszkody
Zanim rozpocznę argumentację i debatę z prawdziwymi nauczycielami herezji eugenicznej, chciałbym oczyścić teren z różnych krzykaczy – nieszkodliwych i zdezorientowanych współczesnych sceptyków – bądź ich uspokoić. Jeśli streszczę swoje stanowisko następująco: „Eugenika oznacza w rzeczywistości kontrolę niektórych ludzi nad zawieraniem bądź niezawieraniem małżeństwa przez innych i zapewne kontrolę nielicznych nad zawieraniem bądź niezawieraniem małżeństwa przez wielu”, na samym początku usłyszę odpowiedzi, jakich pełno przy kawiarnianych stolikach. Tych wstępnych przeciwników można by z grubsza i naprędce podzielić na pięć grup, które określą następujące hasła: eufemizm, kazuistyka, autokracja, precedens i przedsięwzięcie. Kiedy odpowiemy na pierwszy protest wszystkich tych dobrych, rozkrzyczanych i krótkowzrocznych ludzi, będziemy mogli oddać sprawiedliwość inteligentnym osobom, które naprawdę kryją się za eugeniczną ideą.
Większość eugeników lubi eufemizmy. Chodzi jedynie o to, że boją się krótkich słów, a znajdują ukojenie w długich. Poza tym są całkowicie niezdolni do przetłumaczenia jednych na drugie, choćby w oczywisty sposób oznaczały to samo. Powiedzieć im: „Środki perswazji, a nawet przymusu, którymi dysponuje obywatel, powinny sprawić, by ciężar długowieczności poprzednich pokoleń nie stał się nieproporcjonalny i nieznośny, zwłaszcza dla kobiet”, a będą kołysać się łagodnie jak dzieci w kołysce. Powiedzieć im: „Zamorduj własną matkę”, a natychmiast otrzeźwieją. Jednak te dwa zdania, logicznie rzecz biorąc, znaczą dokładnie to samo. Powiedzieć im: „Niewykluczone, że nadejdzie czas, kiedy wąskie i niegdyś użyteczne rozróżnienie między antropoidem homo a innymi zwierzętami, które zostało zmodyfikowane w tak wielu kwestiach moralnych, może zostać również zmodyfikowane odnośnie do istotnej kwestii rozszerzenia ludzkiej diety”, a ich twarze rozpromienią się na dźwięk tak pięknego szmeru. Powiedzieć im jednak prosto, po męsku i szczerze: „Zjedzmy człowieka!”, a ich zdumienie będzie zdumiewające. Obydwa zdania mówią o tym samym, ale jeśli ktoś uważa te dwa przykłady za przesadzone, odniosę się do dwóch autentycznych przypadków z eugenicznych dyskusji. Kiedy sir Oliver Lodge mówił o metodach „stadniny”, wielu eugeników protestowało przeciw prymitywności takiej sugestii. Jednak na długo przedtem jeden z najzdolniejszych orędowników eugeniki napisał: „Cóż to za nonsens ta edukacja! Jak można wykształcić konia wyścigowego albo charta?”, co z całą pewnością albo nie znaczy nic, albo oznacza ludzką stadninę. Kiedy natomiast napisałem o ludziach, „przymusowo żenionych przez policję”, wprawiło to innego wybitnego eugenika niemalże w doskonały nastrój. Zapewnił mnie szczerze, iż nigdy nic podobnego nie przyszło eugenikom do głowy. Kilka dni później widziałem jednak eugeniczne oświadczenie, z którego wynikało, że państwo powinno rozszerzyć swoje uprawnienia w tej dziedzinie. Państwo może tu jedynie oznaczać korporację, której ludzie pozwalają na używanie przymusu, a ową dziedziną może być tylko dziedzina doboru płciowego. Mówiąc, że będziemy tu powszechnie mieli do czynienia z policjantem, mam na myśli coś więcej niż tylko pusty żart. Chętnie jednak przyznam, że policjant pilnujący ślubów będzie jak policjant pilnujący prezentów ślubnych. Będzie ubrany po cywilnemu. Nie twierdzę, że mężczyzna w mundurze i hełmie będzie ciągnąć państwa młodych do ołtarza. Twierdzę, że nikt, kogo mężczyzna w mundurze ma rozkaz aresztować, nie odważy się nawet zbliżyć do kościoła. Sir Oliver nie miał na myśli tego, że ludzie będą wiązani w stajniach i szorowani przez stajennych. Miał na myśli to, że utracą wolność, co dla człowieka jest jeszcze bardziej haniebne. Miał na myśli to, że dla eugenika będzie się jedynie liczyć formuła „Reproduktor Smith i matka Jones dali…”. Ta krótka formuła jest najlepszym sposobem na miłośników eufemizmów.
Kolejna grupa powierzchownych przeciwników jest jeszcze bardziej irytująca. Nazwałem ich, na doraźne potrzeby, kazuistami. Przypuśćmy, że powiem: „Nie podoba mi się rosnąca popularność kanibalizmu w restauracjach West Endu”, a ktoś na pewno powie: „Cóż, w końcu królowa Eleonora, kiedy wysysała krew z ramienia swojego męża też była kanibalem”. Co odpowiedzieć takim ludziom? Można tylko powiedzieć: „Poprzestań na wysysaniu zatrutej krwi z ramion innych ludzi, a pozwolę ci używać zaszczytnego tytułu kanibala”. W tym sensie mówi się o eugenice: „Przecież kiedy odwodzimy chłopca od zamiaru poślubienia obłąkanej i garbatej Murzynki, tak naprawdę jesteśmy eugenikami”. I znowu, można jedynie odpowiedzieć: „Poprzestań na chłopcach, którym podobają się garbate Murzynki, a będziesz mógł chlubić się tytułem eugenika, tym bardziej, że to wyróżnienie będzie rzadkie”. Z pewnością jednak zdrowy rozsądek podpowie każdemu, że gdyby eugenika zajmowała się jedynie tak niezwykłymi przypadkami, to nazwano by ją zdrowym rozsądkiem, a nie eugeniką. Rodzaj ludzki od niepamiętnych czasów odrzucał takie absurdy, a jednak nigdy nie nazywał tego eugeniką. Można nazwać chłostą uderzanie dławiącej się osoby w plecy; można nazwać torturą odmrażanie palców