Ludzkie działanie. Ludwig Von Mises
jego działań nie jest chęć osiągnięcia jakiegoś rezultatu, lecz sam akt dochodzenia do niego. Realizacja planu nie daje mu ani pośredniej, ani bezpośredniej gratyfikacji. Nie przynosi nagrody pośredniej, ponieważ inni ludzie są w najlepszym wypadku obojętni na jego dokonania, a jeszcze częściej reagują szyderstwem, kpiną i prześladowaniami. Wielu genialnych ludzi mogło dzięki swoim zdolnościom zapewnić sobie beztroskie, pełne radości życie, ale wcale nie rozważali takiej możliwości, wybierając bez wahania ciernistą drogę. Geniusz chce wypełnić swoją misję, nawet jeśli wie, że oznacza to dla niego osobistą klęskę.
Geniusz nie czerpie też ze swoich twórczych zajęć gratyfikacji bezpośredniej. Tworzenie oznacza dla niego mękę i niepokój, straszliwą walkę ze sobą i trudnościami zewnętrznymi. Pochłania go i przytłacza. Austriacki poeta Grillparzer opisał ten stan w poruszającym wierszu Abschied van Gastein86. Można przypuszczać, że pisząc ten utwór, myślał nie tylko o własnych smutkach i trudnych doświadczeniach, lecz także o większych cierpieniach znacznie wybitniejszego człowieka, Beethovena. Jego los przypominał mu własne życie i rozumiał go lepiej niż ktokolwiek z jemu współczesnych dzięki podziwowi i głębi współczucia. Nietzsche porównał się do „nienasyconego płomienia”, który sam siebie trawi i zwęgla87. Tego rodzaju niepokój to zjawisko, które nie ma nic wspólnego z konotacjami towarzyszącymi zwykle pojęciom pracy, produkcji i sukcesu, a także zarabianiu na utrzymanie i radości życia.
Dokonania twórczej jednostki, jej odkrycia, myśli i teorie, wiersze, obrazy i kompozycje muzyczne nie mogą być uznane w sensie prakseologicznym za pracę. Nie są one wynikiem takiej pracy, którą można by wykonać w celu wyprodukowania innych przedmiotów zamiast „wyprodukowania” arcydzieła filozoficznego, malarskiego lub literackiego. Myśliciele, poeci i artyści często nie potrafią wykonywać innej pracy. W każdym razie czasu i energii, jaką poświęcają na pracę twórczą, nie zyskują dzięki powstrzymaniu się od wykonywania innych zajęć. Niekiedy okoliczności sprawiają, że talent osoby, która mogłaby stworzyć niezwykłe rzeczy, zostaje zmarnowany. Taki człowiek będzie przymierał głodem albo poświęci całą energię na walkę o przetrwanie. Jeśli jednak geniuszowi uda się osiągnąć cele, które sobie postawił, nikt oprócz niego samego nie płaci związanych z tym „kosztów”. Goethego być może pod pewnymi względami ograniczały urzędowe obowiązki pełnione na dworze w Weimarze. Z pewnością jednak nie osiągnąłby więcej na stanowiskach ministra stanu, dyrektora teatru i zarządcy kopalń, gdyby nie napisał swoich dramatów, wierszy i powieści. Pracy twórców nie da się zastąpić pracą innych ludzi. Gdyby nie było Dantego i Beethovena, to nikt inny nie mógłby stworzyć Boskiej Komedii ani Dziewiątej Symfonii. Ani społeczeństwo, ani poszczególni ludzie nie są w stanie w istotny sposób pomóc geniuszowi w jego pracy. Tu nie zdadzą się na nic ani największe nawet „zapotrzebowanie”, ani najbardziej stanowcze nakazy rządu. Geniusz nie tworzy na rozkaz. Nie da się sprawić przez udoskonalenie naturalnych i społecznych warunków, żeby na świecie pojawił się twórca i jego dzieło. Nie można wyhodować geniusza za pomocą eugeniki, nie da się go wyszkolić ani zorganizować mu zajęć, choć oczywiście można ustanowić taki system społeczny, że nie będzie w nim miejsca dla pionierów i ich przełomowych odkryć.
Twórcze dokonania geniusza są dla prakseologii ostatecznym faktem. Pojawiają się jako dar losu. Z pewnością nie są one wynikiem produkcji w takim znaczeniu, w jakim posługuje się tym terminem ekonomia.
4. Produkcja
Działanie, jeśli jest skuteczne, prowadzi do osiągnięcia zaplanowanego celu. Dzięki niemu powstaje produkt.
Produkcja nie jest aktem stwarzania; nie powołuje do istnienia czegoś, czego wcześniej nie było, lecz oznacza przekształcenie danych elementów przez ich porządkowanie i łączenie. Producent nie jest stwórcą. Człowiek może coś stworzyć jedynie w sferze myśli i wyobrażeń. W świecie zjawisk zewnętrznych może dokonywać wyłącznie przekształceń. Może tylko w taki sposób łączyć ze sobą dostępne mu środki, żeby – zgodnie z prawami natury – pojawiły się oczekiwane rezultaty.
Dawniej stosowano zazwyczaj podział na produkcję dóbr rzeczowych oraz osobiste świadczenie usług. O stolarzu, który wytwarzał stoły, mówiło się, że jest produktywny; odmawiano jednak tego miana lekarzowi, który przywracał choremu stolarzowi zdrowie, a tym samym możność wytwarzania stołów i krzeseł. Czyniono rozróżnienie między związkiem łączącym lekarza ze stolarzem a związkiem stolarza z krawcem. Lekarz, twierdzono, sam nie produkuje. Żyje z tego, co produkują inni ludzie, jest utrzymywany przez stolarzy i krawców. Jeszcze dawniej francuscy fizjokraci utrzymywali, że praca jest jałowa, jeśli nie wydobywa czegoś z ziemi. Zgodnie z ich poglądami jedynie uprawa roli, rybołówstwo, łowiectwo oraz praca w kopalni i kamieniołomach były zajęciami produktywnymi. Przemysł przetwórczy nie dodawał żadnej wartości do wykorzystywanego surowca, oprócz wartości rzeczy zużywanych przez robotników.
Dzisiejsi ekonomiści śmieją się ze swoich poprzedników i przeprowadzanych przez nich nieuzasadnionych rozróżnień. Nie dostrzegają jednak własnych błędów. Wielu współczesnych autorów traktuje różne zagadnienia – na przykład reklamę i marketing – w sposób, który wyraźnie świadczy o tym, że popadają w poważne błędy, które dawno już powinny być wyplenione.
Według innego szeroko rozpowszechnionego poglądu istnieje różnica między wykorzystaniem pracy a wykorzystaniem materialnych czynników produkcji. Przyroda, jak głoszą zwolennicy tego poglądu, dostarcza swoich bogactw za darmo. Tymczasem pracę trzeba opłacać, biorąc pod uwagę jej przykrość. Wysiłek, jaki człowiek wkłada w pracę, i konieczność przezwyciężenia przykrości, która towarzyszy pracy, oznacza, że robotnik wnosi do świata coś, co wcześniej nie istniało. W tym sensie pracę uznano za stwarzanie. To także jest błąd. Zdolność człowieka do pracy jest tak samo dana we wszechświecie jak pierwotne i naturalne możliwości tkwiące w ziemi i ciele zwierząt. Również to, że praca może być niewykorzystana, nie odróżnia jej od pozaludzkich czynników produkcji. Owe czynniki też mogą pozostawać niewykorzystane. Gotowość ludzi do podejmowania pracy pomimo związanej z nią przykrości wynika z tego, że wolą oni produkt pracy od przyjemności, jaką mogłaby im dać dodatkowa ilość wolnego czasu.
Jedynie umysł ludzki, który kieruje działaniem i produkcją, ma zdolność stwarzania. Umysł również należy do wszechświata i przyrody. Jest częścią danego i istniejącego świata. Jeśli mówimy, że umysł ma zdolność stwarzania, to nie oddajemy się metafizycznym spekulacjom. Mówimy tak, ponieważ nie jesteśmy w stanie prześledzić zmian wywołanych przez ludzkie działanie poza granicę, którą napotykamy, kiedy dochodzimy do interwencji rozumu kierującego działaniami człowieka. Produkcja nie jest czymś fizycznym, materialnym i zewnętrznym; jest zjawiskiem o charakterze duchowym i intelektualnym. Jej istotnym atrybutem nie jest ludzka praca ani zewnętrzne, naturalne siły tkwiące w rzeczach, lecz decyzja umysłu, żeby użyć tych czynników jako środków do osiągnięcia celów. Produkt nie powstaje z wysiłku i trudności jako takich, lecz dzięki temu, że owym wysiłkiem kieruje rozum. Tylko umysł ludzki jest w stanie wyeliminować odczuwany przez człowieka dyskomfort.
Materialistyczna metafizyka marksistów całkowicie błędnie przedstawia te zagadnienia. „Siły produkcyjne” nie są siłami materialnymi. Produkcja jest zjawiskiem o charakterze duchowym, intelektualnym i ideologicznym. Jest to metoda, którą człowiek, kierując się rozumem, stosuje w celu jak najskuteczniejszej eliminacji dyskomfortu. Różnica między warunkami, w których żyjemy, a warunkami, w których żyli nasi przodkowie tysiąc lub dwadzieścia tysięcy lat temu, nie ma charakteru materialnego, lecz duchowy. Zmiany materialne są wynikiem zmian duchowych.
Produkcja to dokonanie zmian w czymś, co jest dane, zgodnie z planem
86
Wydaje się, że nie istnieje angielski przekład tego wiersza. W książce Douglasa Yatesa
87
Przekład [angielski] wiersza Nietzschego znajduje się w M. A. Mügge