Nieustające święto. Waldemar Lejdward

Nieustające święto - Waldemar Lejdward


Скачать книгу
się na leżance, czując pod plecami twardość płyty. Po chwili do kabiny weszła terapeutka i włączyła aparat, który znajdował się obok stanowiska przywracającego sprawność organizmu. Nie słyszałem pracy urządzenia ani też nie czułem sił magnetycznych, które przenikały ciało. Po prostu spoczywałem na sztywnym kawałku czegoś nieokreślonego i czekałem na koniec zabiegu. Gdy rozległ się dźwięk sygnalizatora, do boksu weszła zabiegowa, wyłączyła przyrząd i oznajmiła, że czynność terapeutyczna została zakończona. Podziękowałem specjalistce i opuściłem miejsce renowacji.

      Wyszedłem ze skrzydła budynku, w którym był magnetronik, i na korytarzu natknąłem się na tablicę z informacjami o imprezach kulturalnych organizowanych przez administrację sanatorium dla kuracjuszy. Na kolejny dzień zaplanowana była wycieczka krajoznawcza po parku uzdrowiskowym, a następnie prelekcja o życiu i twórczości Jana Kasprowicza, poety pochodzącego z ziemi kujawskiej. Postanowiłem uczestniczyć w obu imprezach.

      Kiedy wkroczyłem do pokoju, Gabi siedział już przy stole i przygotowywał nową porcję papierosów z podręcznej ładowarki. Poinformowałem współmieszkańca o wydarzeniach rozrywkowych, które odbędą się w najbliższym czasie.

      ‒ Skorzystaj z okazji! ‒ powiedział krótko.

      ‒ Nie masz ochoty wziąć udziału w proponowanych zajęciach?

      ‒ Nie. Mam inne plany.

      ‒ Jakie?

      ‒ Poznałem fajną babkę. Chcę zakręcić się koło dziewczyny.

      ‒ Ile lat ma wybranka?

      ‒ Około siedemdziesiątki.

      ‒ Matko jedyna! ‒ jęknąłem.

      ‒ Ale powiadam, babka jest jeszcze do rzeczy.

      ‒ Nie wątpię.

      Przyglądałem się, jak Gabi preparował papierosy dla własnych potrzeb. Otwierał wieko ładowarki, która miała kształt i wielkość zszywacza biurowego, rozprowadzał tytoń, w rynience umieszczonej wewnątrz urządzenia, zamykał pokrywę, wkładał pustą gilzę w okrągły otworek znajdujący się z boku aparatu, po czym przesuwał głowicę na wieku ładowarki i z otworu wyjmował gotowy papieros, dobrze nabity. Uformowane cygaretki wkładał do pudełka, z wydrukowaną na powierzchni nazwą: Route 66 Original.

      ‒ Route 66 jest drogą międzystanową w Ameryce ‒ powiedziałem.

      ‒ Zgadza się. Jest także nazwą markowego wyrobu.

      ‒ Ale tytoń nie jest markowy?

      ‒ Jest. Popatrz!

      Pokazał torebkę, na której był umieszczony napis: WRC Original.

      ‒ Papierosy wkładam do pudełka z nadrukiem Route 66, bo marka artykułu jest bardziej znana na świecie. Prezentują się lepiej.

      ‒ Znam Route 66 z powieści Johna Steinbecka „Grona gniewu”. Świetna książka. Czytałeś może? ‒ spytałem?

      ‒ Nie. Ale zaskoczę kolegę. Route 66 była przebojem Rolling Stonesów: Kopsnij się na sześćdziesiąt sześć!

      ‒ Jestem pełen podziwu.

      ‒ A co do babki, mogę zapewnić, że jest jeszcze pełna wigoru.

      ‒ No tak, ale…

      ‒ Wiem, wiem… Myślisz, że jest stara, pomarszczona i ledwo zipie… Nic podobnego. Dziewczyna jest nieźle zakonserwowana. Będziesz zdumiony, jak poznasz babkę.

      ‒ Wierzę.

      ‒ Kobieta jest kobietą: czy ma dwadzieścia, czterdzieści czy siedemdziesiąt lat. Posiada magnetyzm, który pociąga mężczyznę. Będę niewolnikiem niewiast do końca życia.

      ‒ Mam nadzieję, że warta jest grzechu.

      ‒ Oj, warta, warta…

      Po obiedzie założyłem wciąż ciepłą kurtkę oraz buty i wyruszyłem na spacer do parku solankowego. Przy wejściu na planty ujrzałem stragan z pamiątkami, z uzdrowiska. Pierwszy wiosenny kram z pamiątkowymi drobiazgami. Koło straganu stała kramarka grubo odziana. Na struganie znajdowały się woreczki z solą, celuloidowe ostrosłupy wypełnione minerałami oraz bryłki słonych kopalin. Sól miała różne zabarwienie od jasnożółtej, przez lekko pomarańczową do zielonkawej. Pomyślałem, że na zakończenie turnusu powinienem kupić kawałek soli, by przypominał czas spędzony w sanatorium.

      Przed kawiarnią „Zdrojowa” skręciłem w lewo, żeby inną ścieżką powędrować pod tężnię. Gdy minąłem narożnik wcześniej nieoznakowanego gmachu, natknąłem się nieoczekiwanie na Stację Meteorologiczną. Teren był ogrodzony ‒ a pośrodku placu stał olbrzymi, elektroniczny ekran. Na monitorze wyświetlane były dane związane z prognozą pogody. Zatrzymałem się i przyglądałem przesuwającym się na pasku informacjom o sytuacji pogodowej. Dane zawierały komunikaty o temperaturze powietrza, wilgotności, opadach i sile wiatru. Temperatura w danym dniu wynosiła zaledwie +3 stopnie. Po chwili postoju, ominąłem placówkę meteo i podążyłem dalej. Ścieżka zatoczyła łuk i dotarła do rozstaju drożyn. W rozwidleniu alei spoczywał wielki głaz, do którego przymocowana była szklana tabliczka z nieokreśloną treścią. Zbliżyłem się do kamienia, żeby odczytać przesłanie, które zawarte było pod szklaną taflą. Na kartonie, pod szkłem, przedstawione były w sposób graficzny zarys cypla z niewiadomymi znakami oraz tekst wyjaśniający znaczenie ryciny. Ukazany plan odnosił się do dawnych dziejów, które trwały na okolicznych terenach:

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

iVBORw0KGgoAAAANSUhEUgAAAOYAAAApCAMAAAAWCqXoAAAABGdBTUEAAOD8YVAtlgAAAu1pQ0NQSUNDIFByb2ZpbGUAADjLY2BgnuDo4uTKJMDAUFBUUuQe5BgZERmlwH6egY2BmQEMEpOLCxwDAnxA7Lz8vFQGVMDIwPDtGohkYLisCzKLgTTAmgy0GEgfAGKjlNTiZCD9BYjTy0sKgOKMMUC2SFI2mF0AYmeHBDkD2S0MDEw8JakVIL0MzvkFlUWZ6RklCoaWlpYKjin5SakKwZXFJam5xQqeecn5RQX5RYklqSlAtVA7QIDXJb9EwT0xM0/ByECVgcoAFI4QFiJ8EGIIkFxaVAYPSgYGAQYFBgMGB4YAhkSGeoYFDEcZ3jCKM7owljKuYLzHJMYUxDSB6QKzMHMk80LmNyyWLB0st1j1WFtZ77FZsk1j+8Yezr6bQ4mji+MLZyLnBS5Hri3cmtwLeKR4pvIK8U7iE+abxi/Dv1hAR2CHoKvgFaFUoR/CvSIqIntFw0W/iE0SNxK/IlEhKSd5TCpfWlr6hEyZrLrsLbk+eRf5PwpbFQuV9JTeKq9VKVA1Uf2pdlC9SyNUU0nzg9YB7Uk6qbpWeoJ6r/SPGCwwrDWKMbY1kTdlNn1pdsF8p8USywlWdda5NnG2gXau9tYOxo46TmrOSi4KrvJuCu7KHuqeul4m3jY+7r7Bfgn++QH1gRODlgbvCrkY+jKcKUIu0ioqIroiZmbsnrgHCWyJuklhyQ0pa1JvpnNkWGRmZs3NvpjLnmefX1GwqfBdsXZJVumqsjcV+pUlVbtqGGu96qbWP2zUa6ppPtsq11bYfrRTuquo+3Sval9j/92JNpNmT/47NX7a4RkaM/tnfZ+TMPf0fPMFSxeJLG5d8m1Z5vJ7K0NWnV7jsnbfessN2zaZbN6y1WTb9h1WO/fvdt1zdl/Y/gcHcw79PNJ+TPz4ipPWp86dST776/yki9qXjl5JvPrv+pybNrfu3qm/p3z/xMO8x2JP9j/LfCHy8uDr/Lfy7y58aPpk+vnV1wXfw38K/Dr1p/Wf4///AA0ADzTvzc3MAAADAFBMVEUAAAABAQECAgIDAwMEBAQFBQUGBgYHBwcICAgJCQkKCgoLCwsMDAwNDQ0ODg4PDw8QEBARERESEhITExMUFBQVFRUWFhYXFxcYGBgZGRkaGhobGxscHBwdHR0eHh4fHx8gICAhISEiIiIjIyMkJCQlJSUmJiYnJycoKCgpKSkqKiorKyssLCwtLS0uLi4vLy8wMDAxMTEyMjIzMzM0NDQ1NTU2NjY3Nzc4ODg5OTk6Ojo7Ozs8PDw9PT0+Pj4/Pz9AQEBBQUFCQkJDQ0NERERFRUVGRkZHR0dISEhJSUlKSkpLS0tMTExNTU1OTk5PT09QUFBRUVFSUlJTU1NUVFRVVVVWVlZXV1dYWFhZWVlaWlpbW1tcXFxdXV1eXl5fX19gYGBhYWFiYmJjY2NkZGRlZWVmZmZnZ2doaGhpaWlqampra2tsbGxtbW1ubm5vb29wcHBxcXFycnJzc3N0dHR1dXV2dnZ3d3d4eHh5eXl6enp7e3t8fHx9fX1+f
Скачать книгу