Tatuażysta z Auschwitz. Heather Morris

Tatuażysta z Auschwitz - Heather Morris


Скачать книгу
nie tak?

      – Nie, nic… Wszystko. To miejsce.

      – Jest dokładnie takie samo jak wczoraj. I jutro też będzie dokładnie takie samo. Sam mnie tego nauczyłeś. Coś się zmieniło?

      – Masz rację, wszystko jest takie samo. Tylko że… Śniła mi się dziewczyna, którą kiedyś znałem, w innym życiu.

      – Jak miała na imię?

      – Nie pamiętam. To bez znaczenia.

      – Czyli nie byłeś w niej zakochany?

      – Kochałem je wszystkie, ale żadna nie zdobyła mojego serca. Rozumiesz, co próbuję powiedzieć?

      – Nie bardzo. Ja, jakbym pokochał jedną dziewczynę, tobym spędził z nią resztę życia.

      Od wielu dni pada, ale dzisiejszego ranka lekkie promienie słońca rozjaśniają ponury obóz Birkenau. Lale i Pepan przygotowują warsztat pracy. Mają dwa stoliki, butelki z tuszem i spory zapas igieł.

      – Przygotuj się, Lale, zaraz tu będą.

      Lale podnosi wzrok i zamiera, widząc dziesiątki młodych kobiet pędzonych w ich stronę. Wiedział, że w Auschwitz są dziewczęta, ale nie tu, nie w Birkenau, w tym najgorszym z piekielnych kręgów.

      – Dzisiaj dla odmiany coś innego, Lale. Przenieśli tu część dziewcząt z Auschwitz i niektórym trzeba poprawić numery.

      – Co takiego?

      – Ich numery były robione pieczątką, która się nie sprawdziła. Trzeba je zrobić porządnie. Nie ma czasu na podziwianie, Lale, po prostu rób, co do ciebie należy.

      – Nie mogę.

      – Rób, co do ciebie należy, Lale. Nie odzywaj się do nich ani słowem. Nie rób żadnych głupot.

      Oczy Lalego zachodzą mgłą.

      – Nie mogę. Proszę cię, Pepan, nie możemy tego zrobić.

      – Właśnie, że możesz. Musisz, Lale. Jeśli nie ty, to ktoś inny cię zastąpi, i całe moje ratowanie cię pójdzie na marne. Po prostu rób, co do ciebie należy.

      Pepan twardo patrzy mu w oczy. Lalego ogarnia groza. Pepan ma rację. Jeśli nie będzie przestrzegał zasad, czeka go śmierć.

      Lale zabiera się do tego, „co do niego należy”. Lale stara się nie podnosić wzroku. Sięga po skrawek papieru, który ktoś mu podaje. Musi nanieść te pięć cyfr na skórę trzymającej kartkę dziewczyny. Widać na niej poprzedni numer, ale wyblakły. Wbija igłę w jej lewe przedramię i kreśli trójkę najdelikatniej, jak potrafi. Pojawia się krew. Niestety igła weszła zbyt płytko i Lale musi powtórzyć czynność. Dziewczyna nawet nie drgnie, chociaż Lale wie, że sprawia jej ból. Ktoś musiał je ostrzec – nic nie mówić, nie ruszać się. Lale wyciera krew i barwi rankę zielonym tuszem.

      – Pospiesz się! – mówi cicho Pepan.

      Za długo to trwa. Tatuowanie mężczyzn to jedno, ale profanacja ciał młodych kobiet to dla Lalego makabra. Zerka w górę i widzi mężczyznę w białym kitlu, który kroczy niespiesznie wzdłuż ustawionych w rzędzie dziewcząt. Co jakiś czas zatrzymuje się i przygląda twarzy i sylwetce przerażonej kobiety. W końcu podchodzi do dziewczyny, której ramię Lale trzyma w delikatnym uścisku, chwyta ją za twarz i obraca to w jedną, to w drugą stronę. Lale zagląda w jej przerażone oczy. Jej usta drgają, jeszcze chwila i się odezwie. Lale mocno ściska jej ramię, żeby ją powstrzymać. Ucisza ją niemym gestem. Mężczyzna w białym kitlu puszcza jej twarz i oddala się.

      – Bardzo dobrze – szepcze Lale i bierze się do tatuowania pozostałych czterech cyfr – 4 9 0 2. Kiedy kończy, przez moment trzyma ramię dziewczyny w dłoni i spogląda na nią. Zmusza się do nieśmiałego uśmiechu. Ona odpowiada jeszcze bardziej nieśmiało, ale oczy jej błyszczą. Kiedy Lale w nie zagląda, czuje, jak serce zatrzymuje mu się na chwilę, po czym zaczyna bić mocno, jakby po raz pierwszy w życiu, niemal wyrywając mu się z piersi. Z trudem odrywa wzrok od jej oczu i wbija go w ziemię. Ktoś podsuwa mu kolejny kawałek papieru.

      – Pospiesz się, Lale – napomina go znowu Pepan.

      Kiedy podnosi wzrok, jej już nie ma.

      Kilka tygodni później Lale przychodzi do pracy jak co dzień. Stolik i narzędzia są już przygotowane, rozgląda się więc niespokojnie, szukając Pepana. W jego stronę zmierza spora grupa mężczyzn. Ze ściśniętym sercem zauważa, że jest wśród nich Oberscharführer Houstek w asyście młodego esesmana. Lale skłania głowę i przypomina sobie, co powiedział Pepan: „Nie lekceważ go”.

      – Dzisiaj będziesz pracował w pojedynkę – mamrocze Houstek.

      Niemiec odwraca się i już ma odejść, kiedy Lale pyta cicho:

      – Gdzie jest Pepan?

      Houstek zatrzymuje się w pół kroku, zwraca ku niemu twarz i mierzy go twardym spojrzeniem. Serce Lalego ściska się jeszcze bardziej.

      – Teraz ty jesteś Tätowierer. – Houstek odwraca się do towarzyszącego mu esesmana. – A ty za niego ręczysz.

      Houstek oddala się, a młody wartownik podnosi karabin na ramię i wymierza go w Lalego, który odpowiada mu spojrzeniem. Zagląda głęboko w czarne oczy cherlawego dzieciaka o twarzy wykrzywionej okrutnym grymasem. W końcu opuszcza wzrok. Pepan, mówiłeś, że dzięki tej pracy uratuję własne życie. Ale co się stało z tobą?

      – Wygląda na to, że mój los jest w twoich rękach – warczy esesman. – Co ty na to?

      – Postaram się pana nie zawieść.

      – Postarasz się? To nie wystarczy, że się postarasz. Nie zawiedziesz mnie.

      – Tak jest.

      – Z którego jesteś bloku?

      – Numer siedem.

      – Jak tu skończysz, pokażę ci twój nowy pokój na nowym bloku. Od dzisiaj tam będziesz mieszkać.

      – Na moim starym bloku jest mi dobrze, proszę pana.

      – Głupi jesteś. Jesteś teraz Tätowierer, będziesz potrzebować ochrony. Teraz pracujesz dla Wydziału Politycznego SS, cholera, może to ja powinienem się ciebie bać. – Bezczelny uśmieszek powraca na twarz esesmana.

      Lale przetrwał do tej pory, postanawia więc sprawdzić, na ile starczy mu szczęścia.

      – Cały proces szedłby znacznie szybciej, gdybym miał asystenta.

      Esesman robi krok w stronę Lalego, mierzy go pełnym pogardy wzrokiem.

      – Co takiego?

      – Gdyby znalazł mi pan kogoś do pomocy, szłoby to szybciej i pana szef byłby zadowolony.

      Esesman odwraca się na pięcie, jak gdyby to Houstek wydał mu polecenie, i kroczy wzdłuż szeregu młodych mężczyzn w kolejce po numer; wszyscy poza jednym mają opuszczone głowy. Lale obawia się o los tego, który patrzy funkcjonariuszowi w oczy, ale ku jego zdumieniu to właśnie tego człowieka Niemiec wywleka z szeregu za ramię i prowadzi w stronę Lalego.

      – To twój asystent. Zaczniesz od niego.

      Lale bierze z rąk młodego mężczyzny papier i szybko nanosi tatuaż na jego przedramię.

      – Jak się nazywasz? – pyta.

      – Leon.

      – Ja jestem Lale, Tätowierer – mówi, a jego głos brzmi tak samo pewnie jak głos Pepana. – Stań koło mnie i patrz, co robię. Od jutra zaczniesz pracować ze mną jako mój asystent. To ci może uratować życie.

      Kiedy


Скачать книгу