Cud grudniowej nocy. Magdalena Majcher
potencjalnego partnera. Ot, kolega. A jednak zaiskrzyło.
Pierwsze miesiące były bardzo udane, kolejne nieco mniej, ale przecież nigdy nie jest idealnie. Etap fascynacji drugą osobą mija i przychodzi proza życia. Było zwyczajnie, może nie dobrze, ale normalnie. Nie mieli już po osiemnaście lat, oboje wiedzieli, że wielka miłość i namiętność zdarzają się głównie w filmach, zdecydowali się więc założyć rodzinę, bo taka była kolej rzeczy.
Przez jakiś czas coś ich łączyło, nawet czasem myśleli, że są szczęśliwi, spełnieni, że właśnie o to im w życiu chodziło. Ale potem zabrakło spoiwa, i nie wiadomo kiedy oddalili się od siebie. Najpierw byli dwoma niezależnymi bytami, potem rodziną, a teraz znów wrócili do punktu wyjścia. Uważała, że rodzina to mąż, żona i dziecko. Koniec kropka.
Nalała sobie kieliszek wina. Nie przepadała za słodkim, lubiła czuć gorycz na języku. Nie zwykła okłamywać samej siebie, po co więc oszukiwać kubki smakowe, jeśli życie jest jedną wielką czarą goryczy?
Pogłośniła muzykę. Tak, Katie Melua była niezawodna nawet w taki dzień jak ten, kiedy nadchodzące święta boleśnie przypominały o tym, co najtrudniejsze.
Kiedy odpoczywała na kanapie z kieliszkiem wina, zadzwonił telefon. Podniosła się dość niechętnie, ale kiedy zobaczyła, kto próbuje się z nią skontaktować, uśmiechnęła się sama do siebie.
Podobno z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciach, ale nie w każdym przypadku. Magdalena darzyła Kamilę, swoją kuzynkę, ogromną sympatią. Żal ściskał jej serce na myśl o tym, że dziewczyna dorastała w przekonaniu, że jest gorsza od swojej przyrodniej siostry Kingi. Magdalena starała się nie wartościować ludzi, ale gdyby miała ocenić, która z kuzynek jest po prostu lepszym człowiekiem, zdecydowanie wskazałaby na Kamilę. Wciąż nie mogła zrozumieć, dlaczego ciotka Teresa nie potrafi tego dostrzec. Czy nienawiść do ojca Kamili aż tak ją zaślepiła?
– Cześć! Myślałam dziś o tobie. Jak się czujesz? Byłaś u lekarza?
W słuchawce usłyszała przeciągłe westchnienie.
– Właśnie od niego wróciłam – przyznała Kamila. – Muszę porozmawiać z kimś, kto nie jest moją mamą lub Kingą.
Magdalena nie mogła powstrzymać chichotu.
– Rozumiem, że dostałaś od nich mnóstwo rad i wskazówek?
– Oczywiście – prychnęła Kamila. – Obie uważają, że skoro zaszłam w ciążę, powinnam jak najszybciej wyjść za Adama i nawet nie chcą słyszeć o tym, że postanowiliśmy najpierw się przekonać, jak nam ze sobą będzie, po prostu pobyć razem, a potem ewentualnie… – urwała. – Po co mam się spieszyć ze ślubem? Żeby potem równie szybko się rozwieść? To nie jest dziewiętnasty wiek, do cholery, a ludzie nie wytykają palcami panien z dziećmi już od dawna!
Magdalena położyła się na kanapie z telefonem w dłoni i z wysoko uniesionymi nogami. Po dwunastogodzinnym dyżurze czuła ból w łydkach.
– Nie przejmuj się, to twoje życie i nikt go za ciebie nie przeżyje – podsumowała wywód Kamili. Wiedziała, że zabrzmiało to patetycznie, ale nic lepszego nie przyszło jej do głowy.
– Wiem, ale zdajesz sobie chyba sprawę z tego, że to ich ględzenie jest trochę wkurzające. Chciałabym żyć po swojemu, ale jak mam to zrobić, skoro zawsze jestem porównywana do idealnej siostry? Kiedy poinformowałam mamę o ciąży, od razu zaczęła biadolić, że skończę jak ona, i oczywiście wypomniała mi, że Kinga urodziła Miłosza dziesięć miesięcy po ślubie, jak Pan Bóg przykazał… Od kiedy ona jest taka konserwatywna? Zapomniał wół, jak cielęciem był! – Kamila najwidoczniej dopiero się rozkręcała. – Sama jest po rozwodzie, a ja nie zamierzam pójść w jej ślady! Jeśli miałabym wyjść za mąż, to tylko z wielkiej miłości i wewnętrznej potrzeby, a nie dlatego, że jestem w ciąży…
Magdalena nie chciała opowiadać się po żadnej ze stron. Wiedziała, że Teresa, Kamila i Kinga w końcu się dogadają, a po jej interwencji mógłby pozostać tylko niesmak, dlatego się nie wtrącała. Zdawała sobie sprawę z tego, że wina nigdy nie leży tylko po jednej stronie, i chociaż sercem była z Kamilą, to jednak rozum podpowiadał jej coś innego.
– Daj cioci trochę więcej czasu – powiedziała. – Musi się oswoić z nową sytuacją.
Lubiła Kamilę za to, że jako jedna z nielicznych w tej rodzinie nie obchodziła się z nią jak z jajkiem. Maria, mama Magdaleny, przez dwa tygodnie zastanawiała się, jak poinformować córkę o ciąży ulubionej kuzynki. Bała się jej reakcji. Jak ognia unikała rozmów na tematy związane z macierzyństwem. Tymczasem Magdalena już o wszystkim dawno wiedziała, właśnie od Kamili. Prawdę mówiąc, była pierwszą osobą, z którą kuzynka podzieliła się tą nowiną. To do niej przyszła w pierwszej kolejności, jeszcze przed rozmową z przyszłym ojcem. Stanęła w progu i wybuchnęła płaczem, po czym obwieściła, że spodziewa się dziecka. Magdalena jej nie zrugała, nie zwyzywała od idiotek, które nie potrafią docenić tego błogosławieństwa, tylko wpuściła do domu i cierpliwie poczekała, aż dojdzie do siebie.
– Mnie się wydaje, że już zawsze będą czarną owcą. Taką przypisano mi rolę w tej rodzinie i tak już zostanie – podsumowała Kamila.
– A jak Adam? Oswoił się już z myślą, że zostanie ojcem? – Magdalena dość zręcznie zmieniła temat.
– Nie spodziewałam się, że to powiem, ale… jest dobrze – rzuciła tajemniczo kuzynka. – Wiesz, kiedy zobaczyłam dwie kreski na teście ciążowym, pomyślałam, że czeka mnie samotne macierzyństwo, a tymczasem on naprawdę się stara.
– Zobaczysz, będzie dobrze, a ciocią się nie przejmuj! Pogada trochę i jej przejdzie!
Maria otarła łzę. Czas nie był jej sprzymierzeńcem. Im była starsza, tym chętniej wracała myślami do przeszłości. Nie podobały jej się te wszystkie zmiany.
Właśnie oglądała zdjęcia z czasów, kiedy Magdalena i Kamila były jeszcze malutkie. O Kindze wówczas nawet ptaki nie ćwierkały. Od wielu lat w tej rodzinie rodziły się tylko dziewczynki, dopiero Kinga przełamała tę babską passę, wydając na świat dwóch synów.
Maria z nostalgią spoglądała na fotografie, śledząc uchwycone na nich uśmiechy, grymasy i wybuchy radości i smutku. Ile by dała, aby choć na chwilę wrócić do czasów, kiedy los tak okrutnie nie doświadczał ich rodziny i kiedy wraz z siostrą patrzyły w przyszłość z nadzieją… To były ostatnie naprawdę szczęśliwe miesiące w ich rodzinie. Niedługo później się zaczęło. Mąż Teresy odszedł do innej, zostawiając ją bez środków do życia. Robił wszystko, żeby wymigać się od płacenia alimentów. Przez wiele lat pracował na czarno, żeby komornik nie mógł ściągnąć zaległości z jego pensji. Nie interesował się ani córką, ani tym bardziej byłą żoną. Teresa wprawdzie ułożyła sobie życie, ale jej rozwód był początkiem pasma nieszczęść. Później już nigdy nic nie było takie samo.
– A ty znowu oglądasz stare zdjęcia? – Cezary wszedł do pokoju i poruszył niespokojnie wąsem, który nosił od niepamiętnych czasów. Wąs stał się jego znakiem rozpoznawczym. – Kobieto, zadręczysz się! Przestań ślęczeć nad tymi albumami i rozpamiętywać przeszłość. Było, minęło!
Maria spojrzała na męża zaczepnie.
– A co mi innego na starość zostało? Tylko wspomnienia. – Wzruszyła ramionami. – Zajęłabym się przygotowaniami do świąt, ale nie ma dla kogo, więc co mam robić?
Cezary machnął ręką, usiadł na fotelu i sięgnął po