Wszystko pod kontrolą. Кэтти Уильямс
mocnego oparcia w rodzinie.
– Teraz rozumiem. Jeżeli nie przedstawi jej pan kogoś, na kim według jej oceny można polegać, nie uwierzy, że zdoła pan przejąć po niej opiekę nad bratem.
Violet nie potrafiła odgadnąć, co Damien Carver czuje do brata. Nie wyczytała z jego kamiennego oblicza żadnych uczuć. Niewątpliwie jego los obchodził go na tyle, że był gotów zagrać rolę, która mu nie odpowiadała. To by wskazywało na jego bardziej skomplikowaną osobowość, niż przypuszczała.
– Nie powinno się okłamywać ludzi – stwierdziła ku jego rozbawieniu.
– Chyba nie oczekuje pani, że po machinacjach siostry pani uwierzę. Dziedziczycie z tej samej puli genów.
– Niech pan wymyśli jakiś inny sposób wynagrodzenia szkód, których dokonała – zaproponowała nieśmiało.
– Oboje wiemy, że nie pozostało pani nic innego, jak przyjąć moją ofertę. Nie ma pani innego wyjścia, tak samo jak ja. Musimy wbrew woli odegrać tę farsę dla dobra najbliższych.
– A jeżeli pańska matka odkryje prawdę?
– Wyjaśnię jej, że nam nie wyszło. Takie rzeczy się zdarzają. Lecz zanim dojdzie do rzekomego rozstania, zdążę ją przekonać, że myślę poważnie o przyszłości i że podołam odpowiedzialności, która na mnie spoczywa.
Violet wstała, ale zaraz opadła z powrotem na krzesło. Żałowała, że nie zostawił jej czasu na przemyślenie propozycji.
– Nie uwierzy – zaprotestowała słabo. – Nawet się nie polubiliśmy.
Damien okrążył ją, po czym oparł ręce na poręczach jej fotela. Przerażał ją i przytłaczał, potężny, władczy, dominujący. Nie potrafiła w jego obecności logicznie myśleć.
– Nie wymagam od pani sympatii – oświadczył.
– Ale pańska mama od razu wyczuje oszustwo.
– Zobaczy to, co chce widzieć, jak wszyscy.
Bardzo sobie tego życzył. Wiedział, że nie był najlepszym synem, choć nigdy nie narzekała, że brakuje mu czasu nawet na uporządkowanie własnego życia. Jej milcząca akceptacja go rozleniwiła. Dopiero teraz to widział. Uznał, że najwyższa pora ją uspokoić. Wyprostował się i zerknął na zegarek.
– Dziś wieczorem ją odwiedzę – oświadczył. – Zakładam, że przystaje pani na ugodę?
– A mam wybór?
– Wszyscy mamy, lecz życie czasami zmusza nas do wybrania mniejszego zła.
– Dlaczego nie wynajmie pan aktorki?
– Z braku czasu. Poza tym wolę nie ryzykować, że wynajęta osoba zacznie sobie za dużo wyobrażać.
– Na przykład co, panie Carver?
– Damienie. Zwracając się do mnie po nazwisku, natychmiast mnie zdradzisz. Musimy przejść na ty.
– Jak możesz wszystko tak na zimno planować?
Damien poczerwieniał. Trafiła w samo sedno. Od śmierci ojca zawsze zdawał sobie sprawę, że matka i Dominic tylko na nim mogą polegać. Od dwudziestego pierwszego roku życia dźwigał ciężar zbyt wielki jak na barki młodego chłopaka. Rezygnował z własnych planów, porzucił nawet marzenia o niezależności, żeby przejąć interes po ojcu i podnieść firmę z upadku. Tylko raz w życiu popełnił błąd, idąc za głosem serca. Zapłacił za uleganie emocjom nieskończonymi rozterkami i wyrzutami sumienia. Od tej pory unikał zaangażowania emocjonalnego.
– Ocena mojego postępowania nie należy do twoich obowiązków – odburknął. – Za dwa dni odwiedzisz wraz ze mną moją mamę. A wracając do twojego pytania, obca osoba mogłaby zapragnąć zatrzymać mnie przy sobie po wykonaniu zadania. Natomiast twoja niechęć daje mi pewność, że odejdziesz bez żalu.
Nawet gdyby nie wyraziła swej antypatii w słowach, wyrażało ją każde spojrzenie, każdy gest i postawa. Dokładała wszelkich starań, żeby utrzymać możliwie największy dystans. W gruncie rzeczy nic dziwnego, skoro ją zaszantażował. Jednak nawet wcześniej, praktycznie odkąd przekroczyła próg gabinetu, widział, że nie wzbudził w niej sympatii. Nie wysyłała żadnych sygnałów świadczących o osobistym zainteresowaniu: żadnych kokieteryjnych spojrzeń, uśmiechów, trzepotania rzęsami. Kiedy indziej pewnie bawiłaby go tak nietypowa reakcja, ale obecnie miał zbyt wiele do stracenia.
Violet aż otworzyła usta, gdy dotarł do niej sens ostatniej wypowiedzi. Poczerwieniała z oburzenia na tak jawny pokaz arogancji. Nie tylko zmusił ją do kłamstwa, ale jeszcze obraził, sugerując, że mogłaby się zainteresować takim bezdusznym typem jak on. Owszem, był zabójczo przystojny, wręcz piękny, ale innych zalet w nim nie widziała. Nie pociągał jej, tylko odpychał.
– Z mojej strony nic takiego ci nie grozi – zapewniła z całą mocą. – Ale jaką gwarancję mi dasz, że nie podasz mojej siostry do sądu, kiedy spełnię twoje żądania?
– A skąd ja mam wiedzieć, że mnie nie zdradzisz przed mamą, że przekonująco odegrasz swoją rolę? Wygląda na to, że nie pozostaje nam nic innego, jak zaufać sobie nawzajem. Ale najwyższa pora przejść do szczegółów. Nadeszła pora lunchu. Proponuję pójść coś zjeść. Przy posiłku ułożymy jakąś sensowną historyjkę. – Po tych słowach wziął marynarkę niedbale rzuconą na oparcie sofy i ruszył ku wyjściu.
Najwyraźniej oczekiwał, że posłusznie za nim podąży. Musiała prawie biec, żeby dotrzymać mu kroku. Czy tak traktował wszystkie kobiety? Jak to znosiły? Mijając siwą sekretarkę, która obserwowała ich z zaciekawieniem, rozkazał odwołać wszystkie popołudniowe spotkania.
Gdy szedł przed nią, wszyscy napotkani pracownicy stawali prosto, rozmowy na korytarzach nagle milkły, a małe grupki się rozpraszały. Nie ulegało wątpliwości, że sprawuje tu absolutną władzę. Nie rozumiała, skąd Phillipie przyszło do głowy, że może go bezkarnie okraść. Nawet jeśli go osobiście nie poznała, musiała usłyszeć od innych, że rządzi w swoim królestwie żelazną ręką. Lecz nie myślała logicznie, kiedy przystojny cwaniak zawrócił jej w głowie. Po raz pierwszy w życiu to ona padła ofiarą manipulacji.
Wychodząc, Violet pochwyciła płaszcz w przekonaniu, że wyjdą do jakiegoś pobliskiego baru, ale zwiózł ją windą tylko na podziemny parking.
– Powiedz, jakie potrawy lubisz – poprosił, otwierając drzwi lśniącego, czarnego aston martina.
– Robisz wywiad, żeby udawać, że dobrze mnie znasz?
– Musisz zmienić nastawienie. Zakochani zwykle nie prawią sobie nawzajem złośliwości – zwrócił jej uwagę, wyjeżdżając na zatłoczoną ulicę. – Do jakich restauracji chodzisz?
Violet o mało nie parsknęła śmiechem, gdy uświadomiła sobie, jak wielka przepaść ich dzieli. Podczas gdy ona liczyła każdego pensa i nie posiadała innej władzy niż ta nad dzieciakami w klasie, on dysponował nieograniczonymi funduszami i wpływami. Kiedy na nią popatrzył, przez jej ciało przebiegł dziwny dreszcz. Skóra jej płonęła, jakby jego spojrzenie parzyło. Powiedziała sobie, że skoro nic ich nie łączy prócz przymusowego układu, powinna zachować spokój mimo niechęci, jaką w niej wzbudza.
– W ogóle nie chodzę, co najwyżej czasami w piątek wieczorem – odparła. – Uczę plastyki w szkole. Nauczycielska pensja nie pozwala na przesiadywanie w wytwornych lokalach.
Damien zamilkł. Nie znał żadnej nauczycielki. Modelki, z którymi chodził, często wprawdzie narzekały na zbyt niskie zarobki, niepozwalające na zakup sportowego auta czy letniej chaty w Cotswolds, lecz większość z nich uważałaby za hańbę włożenie taniego ubrania czy wypad do zwykłego baru. Oczami wyobraźni widziały fotoreportera za każdym