Vortex. Zbiór opowiadań science-fiction. Jarosław Prusiński
roboty. – Usta mężczyzny poruszyły się, jakby nie mogły się zdecydować czy się uśmiechnąć, czy okazać pogardę. – Dziękuję za współpracę.
Wyciągnął do nich dłoń, która zawisła w powietrzu. Cała trójka odwróciła się jak na komendę i wolnym krokiem odeszła w stronę parkingu.
Security
Margaret wzięła porządny łyk gorącej kawy i podeszła do okna. Ten dzień różnił się od poprzednich. Rano ktoś zadzwonił w sprawie pracy. Oczywiście poprzedniego dnia wysłała swoje CV w odpowiedzi na kilka ogłoszeń, tak jak to robiła codziennie przez ostatnie cztery lata. Jednak zwykle nikt się nie odzywał, a jeśli już udało jej się otrzymać zaproszenie na rozmowę, okazywało się, że to nieporozumienie. Pracodawcy oczekiwali robotów autonomicznych, a nie ludzi. Widziała już tyle razy ten zakłopotany wyraz twarzy, kiedy tłumaczono jej, że nie potrzebnie jechała taki kawał drogi, bo chodziło im o człowieka niebiologicznego. Wyrażenie „robot” nie było politycznie poprawne. Nie chodziło jedynie o nietakt kwitowany pobłażliwym uśmieszkiem, za to można było otrzymać wyrok w ciągu dwudziestu czterech godzin. Za dyskryminację. Margaret sama czuła się dyskryminowana, ale tego też nie można było powiedzieć na głos. Za to również można było otrzymać wyrok z paragrafu za podżeganie, rasizm i diabli wiedzą co jeszcze. W ogóle mało było rzeczy, za które nie groził wyrok. Ten dzisiejszy poranny telefon wyrwał ją z letargu, w którym tkwiła przez ostatnie miesiące. Większość czasu spędzała sama w domu. Spotkania z przyjaciółmi, jeśli nie miało się dobrego wytłumaczenia, mogły zostać uznane za spiskowanie i knucie przeciwko władzy, dlatego Margaret nie spotykała się z nikim i dlatego nie miała przyjaciół. Nikt ich nie miał. Najgorsze jednak było to, że nie miała pracy. Pieniądze nie stanowiły problemu, bo ciągle mogła płacić kartą, ale codziennie dostawała ponaglenia z banku o uregulowanie należności. A jej długi rosły z każdym dniem. Wszystko przez te roboty. Widziała w telewizji, jak je produkują. Najpierw ze stali ES (Elastic Steel) wykonuje się szkielet bardzo podobny do ludzkiego. Potem do środka pakują elastyczny żołądek w którym zachodzi produkcja biogazu. Ten biogaz spalany jest w miniaturowej komorze i podgrzewa „Ogniwo Retza”, które zmienia ciepło bezpośrednio w energię elektryczną. Obok tej mini-biogazowni ładują do trzewi dwa ogniwa baterii i silnik napędzający hydraulikę robota oraz całą masę rozmaitych filtrów i innych podzespołów, które nawet nie wiadomo do czego służą. Do czaszki wkładają mózg, ręce i nogi oplatają rurkami hydrauliki, montują rozdzielacze i siłowniki, a potem obciągają to elastyczną skórą, która wygląda trochę jak strój płetwonurka. Niektóre roboty mają jeszcze dodatkowo montowane zewnętrzne pokrywy na korpus, nogi i ręce z przegubami w miejscach łokci i stawów. To cienka pokrywa z SES (Super ES), bardzo elastyczna i bardzo wytrzymała. Taki robot normalnie posila się jak człowiek, ma nawet ludzkie potrzeby fizjologiczne, normalnie funkcjonuje, tyle że jest dziesięciokrotnie silniejszy, nie męczy się, nie odpoczywa, może pracować całą dobę. A w dodatku zwykle pobiera o połowę mniejsze wynagrodzenie za pracę. Normalni ludzie nie mają szans dotrzymać im kroku.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.