Elena wie/Twoja. Claudia Piñeiro
pan poprosi chłopców, tych, co pomagają w parafii, buty księdza to też część kościoła. Elena zrobiła dwa kroki i ojciec Juan już miał zamknąć za nią drzwi, wcześniej jednak powiedział: ach, Eleno, Eleno, wiem, że jest pani matką. Nie patrzyła na niego, ale się zatrzymała, czy ja jestem matką, proszę księdza?, dlaczego pani wątpi?, a jak mówi się na kobietę, której zmarło dziecko? nie jestem wdową ani sierotą, to kim jestem? Elena czekała w milczeniu przed nim, lecz plecami do niego, i zanim duchowny zdążył odpowiedzieć, stwierdziła: lepiej niech mi ksiądz żadnego miana nie daje, może jeśli ksiądz czy jego Kościół znajdziecie dla mnie jakąś nazwę, zaraz zaczniecie przypisywać sobie prawo do dyktowania mi, jaka mam być i jak mam żyć. Albo umierać. Lepiej nie, powtórzyła i zaczęła stawiać kolejny krok. Matką, Eleno, pani nadal jest matką i zawsze nią będzie. Amen, odpowiedziała i oddaliła się, wiedząc, że nigdy tu nie wróci.
II
Południe
(trzecia pigułka)
1
Pociąg wjeżdża na plaza Constitución. Elena czeka, aż wszyscy pasażerowie wysiądą z wagonu, i wtedy sama podejmuje próbę. Przesuwa się na skajowym siedzeniu, dopiero teraz zauważa, że jest podarte, oddala się od okna w stronę przejścia. Odwrotnie niż wcześniej. Zamek od spódnicy zahacza o gąbkę wyłażącą z rozcięcia. Szarpie i udaje się jej wyswobodzić. Opiera się o podłokietnik, wstaje. Cieszy się, że w jej ciele krąży jeszcze lewodopa. Patrzy na zegarek, zostały dwie godziny do następnej pigułki. Wiesza sobie torebkę na ramieniu, opierając ją na brzuchu i obejmując rękami; choć dawno już nigdzie nie jechała, wie, że nie można sobie beztrosko spacerować po peronie na Constitución z torebką wiszącą luźno na ramieniu. Wie, że jest łatwą ofiarą dla kogoś, kto by chciał ją obrabować, wyrywając torebkę. Acz mocno by się taki rabuś rozczarował, Elena to wie, bo w portfelu ma tylko pieniądze na podróż. No ale są tam też dokumenty i pigułki, chusteczka, klucze do domu, sok w kartoniku i kanapka z serem. Ekwipunek potrzebny na taką podróż. Dlatego trzyma torebkę na brzuchu i przyciska ją, bo gdyby ją straciła, za chwilę nie mogłaby chodzić. Dociera do wyjścia z wagonu i wydostaje się na peron; idzie za tłumem, który gęstnieje, jakby wpadał w lejek, żeby potem rozdzielić się spontanicznie na ogonki do punktu kontroli biletów. Podchodzi do niej jakiś mężczyzna i pyta: potrzebuje pani pomocy, babciu?, babcia twoja mać, myśli Elena, lecz nie mówi nic, patrzy na niego i idzie dalej, jakby do tego była jeszcze głucha. Głucha jak te jej stopy, które nie odpowiadają. Głucha jak ci, którzy nie chcą słuchać, że tamtego wieczoru padało. Mężczyzna, który może mieć dziesięć lat mniej niż ona. A może nawet pięć. Ale jego ciało nie jest pokurczone jak jej, Elena to wie, więc czuje się znacznie młodszy i w prawie do składania takich propozycji. Mężczyzna patrzy na nią i mówi do niej babciu. Mogłaby być babcią, ma te sześćdziesiąt trzy lata, ale nie w takim protekcjonalnym sensie, w jakim tamten użył tego określenia. Chętnie zostałaby babcią, nigdy jednak nie umiała sobie wyobrazić Rity jako matki. Zawsze miała wrażenie, że jej córka jest bezpłodna. Może dlatego, że tak późno dostała miesiączki, miała już prawie piętnaście lat, ostatnia w klasie stała się „panienką”. I zawsze miała okres bardzo nieregularny, kompletnie rozregulowana jesteś, Rita, i dobrze, mamo, rzadziej czuję się brudna. Rita nigdy nie zaplamiła prześcieradła, nigdy nie poczuła bólu, który uniemożliwiłby jej codzienną rutynę. Jakby jej miesiączka nie była dostatecznie wyrazista. Jakby była udawana, tylko tyle, żeby nikt nie dopytywał, dlaczego nie ma. Natomiast Elena to co innego, zawsze miała obfite miesiączki, hojne, takie, co to nie pozostawiają wątpliwości, że tam, w środku, wszystko działa jak się patrzy. Wciąż pamięta, jak poplamiła fotel w kinie, do którego poszły raz z Ritą, kiedy miała dziesięć czy dwanaście lat, chodź, córko, wychodzimy zaraz, chodź już, ale Ricie się nie śpieszyło, musiała pozbierać słodycze, założyć buty, prosiłam, żebyś się pośpieszyła, powtarzała Elena, no czekaj, mamo, czemu tak się śpieszymy?, przez to, odpowiedziała i pokazała jej skinieniem głowy plamę na brązowym siedzeniu, i wtedy Rita przyśpieszyła, prawie wybiegła z tego kina, płacząc, lecz zarazem nie przestając się oglądać za siebie, czy ktoś jeszcze zobaczył plamę zostawioną przez jej matkę. Że jej brzuch działa, w to nie wątpiła, ale zawsze miała wątpliwości co do córki. Skoro Rita nie krwawiła tak jak ona, Elena nie mogła mieć pewności. Kiedy miała jakieś dwadzieścia lat, zabrała ją do doktora Benegasa; Rita nie była już w wieku na wizyty u pediatry, poszły więc do lekarza zajmującego się Eleną przez całe życie, jej matkę też zresztą leczył. I jej ciotki. I prawie całą dzielnicę. Do tego samego, który lata później wyjaśni jej, co to jest lewodopa, istota czarna śródmózgowia, mięsień mostkowo-obojczykowy, parkinson. Ale wtedy, kiedy jeszcze nie istniały te słowa, bo nikt ich dotąd nie użył, doktor Benegas skierował ją na badania, które mogły wykazać, czy jej córka ma macicę, kto wie, może czeka nas niespodzianka, Eleno, i Rita okaże się owocem bez nasionka, przez co nie będzie mogła wypełnić zadania, z jakim przyszła na świat. W tamtych czasach nie było USG, dzięki któremu można tak jak na filmie oglądać to, co kryje się pod skórą i mięśniami. Wcześniej, żeby coś zobaczyć, trzeba się było dostać do środka, wniknąć do ciała. Rita i Elena przyszły do gabinetu razem. Benegas czekał na nie z dwoma asystentami. Dzień wcześniej Rita musiała pościć, ostatnim posiłkiem, na jaki jej pozwolono, była pigwowa marmolada i dwa pozbawione smaku suchary. Była głodna, ale na samą myśl o marmoladzie robiło się jej niedobrze. Kazali się jej położyć na łóżku i przynieśli aparat, którego nazwy Rita nigdy nie poznała, wyglądał jednak zupełnie jak pompka do piłek. Tyle tylko że końcówkę włożyli w nią. Wbili jej w brzuch i zaczęli pompować. Raz, dwa, trzy, dziesięć razy. Rita płakała. Nie powiesz mi, Rito, że to cię boli, napomniał ją doktor Benegas. Nie odpowiedziała, natomiast jej matka owszem, pewnie, że nie boli, panie doktorze, ona to robi tylko dlatego, żebyśmy my się źle poczuli. Kiedy brzuch Rity został wystarczająco napompowany, ustawili łóżko głową do dołu i nogami do góry, tak że jej ciało ułożyło się w stosunku do szarych płytek podłogowych pod kątem ostrym. I zaczęli badać. Rita nie wiedziała jak, bo zamknęła oczy. Elena też nie wiedziała, ponieważ lekarz polecił jej wyjść, matka z córką tak się kłóciły, że trudno było prowadzić badania. Przestań płakać, Rita, jeśli ty tak reagujesz na zwykłe badanie, to chyba naprawdę lepiej, żebyś nie mogła mieć dzieci, gdybyś wiedziała, jak to boli, prawda, panie doktorze?, no ja tam nie wiem, jak to boli, odpowiedział lekarz i oboje zaśmiali się przy dziewczynie ustawionej pod kątem czterdziestu pięciu stopni do podłogi i napompowanej powietrzem. Ze względu na to ustawienie łzy Rity ściekały w przeciwną stronę niż przy normalnym płaczu, wypływały z gruczołu łzowego, przecinały górną powiekę, obiegały brwi i wydostawały się na czoło, a w końcu znikały za linią włosów. Rita czuła, że ktoś dotyka jej dłoni pod prześcieradłem, a potem łapie ją, mocno, czyjaś mocna dłoń zaciska się na jej dłoni. Otwarła na chwilę oczy i zobaczyła stojącego z tej strony jednego z asystentów doktora Benegasa. Kiedy otworzyła oczy, patrzył na nią. Asystent widząc, że Rita też na niego patrzy, poruszył się, nie zacisnął mocniej palców, tylko tak jakby pogładził jej dłoń. I uśmiechnął się. Rita jeszcze mocniej zwarła powieki i odsunęła rękę, układając ją wzdłuż ciała. Czekała sztywna, napięta, ale nikt już jej dłoni nie szukał. Chwilę później poczuła, że ktoś wyciąga tę końcówkę wbitą w jej ciało, otworzyła oczy, po tej stronie nie było już nikogo. Nie napinaj się tak, bo trudniej ci będzie pozbyć się tego powietrza, cośmy wpompowali, powiedział doktor Benegas, naciskając na jej brzuch, żeby usunąć gazy. I wtedy wszystko się skończyło, kazali jej zejść, pokazali, jak naciskać na brzuch, żeby się pozbyć nadmiaru powietrza, skoro nie chcesz, żebyśmy to zrobili, musisz się tym sama zająć, i wysłali ją do domu. Macica jest na miejscu, tak że spokojnie, powiedział lekarz Elenie,