Potęga Honoru . Морган Райс
rzeźbionej prastarymi cytatami Escalońskich filozofów. To jeden z niewielu budynków, których Pandezja nie tknęła, Duncan zaś poczuł się dumny, mogąc go teraz oglądać.
Poczuł jednak także ciężar w sercu; wiedział, że w środku czeka na niego szlachta i politycy, obecna rada Escalonu, ludzie polityki, knowań, ludzie, których nie rozumiał. Nie byli żołnierzami, dowódcami, mierzyli swą wartość w pieniądzu, we władzy i wpływach, które odziedziczyli po przodkach. Ludzie, którzy nie zasłużyli na władzę, którą posiadali, chociaż nadal trzymali Escalon w stalowym uścisku.
Co najgorsze, był pewien, że pomiędzy nimi będzie również Tarnis.
Duncan spiął mięśnie i wziął głęboki oddech, po czym skierował się w górę setki marmurowych schodów, ze swymi ludźmi u boku, ku wrotom otwieranym przed nim właśnie przez Gwardię Królewską. Jeszcze raz odetchnął głęboko. Wiedział, że powinien smakować zwycięstwo, ale był też świadom, że wchodzi w gniazdo żmij, w miejsce, w którym honor ustępuje kompromisom i zdradzie. O wiele bardziej wolałby walczyć z całą Pandezją niż spędzić choć chwilę spotykając się z tymi ludźmi, ludźmi niestałych kompromisów, ludźmi, którzy nie mieli żadnych zasad, którzy tak zamotani byli w kłamstwa, że często nie rozumieli nawet siebie samych.
Strażnicy Gwardii Królewskiej, ubrani w jasnoczerwone zbroje, których Duncan nie widział już od lat, ze szpiczastymi hełmami i paradnymi halabardami, otworzyli szeroko wrota, po czym spojrzeli z powrotem na Duncana z szacunkiem. Ci tutaj byli prawdziwymi wojownikami. Gwardia była pradawną formacją, poświęconą wyłącznie służbie królowi Escalonu. Byli jedyną formacją wojskową, która tu pozostała, gotowi wykonać każdy królewski rozkaz, pozostałość minionej świetności miasta. Duncan wspomniał przysięgę złożoną Kavosowi, wystarczyło, że pomyślał o wstąpieniu na tron, a już czuł ciężką gulę w brzuchu. To ostatnia rzecz, której mógłby dla siebie chcieć.
Poprowadził swych ludzi przez wrota, w głąb okrytych czcią korytarzy pałacu królewskiego, wpatrując się, jak za każdym razem, z zapartym tchem w wysoko sklepione sufity pokryte płaskorzeźbami insygniów escalońskich klanów, w podłogi wyłożone białym i niebieskim marmurem, w których wyryty był symbol ogromnego smoka z lwem w paszczy. Wystarczyło znów to zobaczyć, by wrócić do wspomnień. Nieważne ile razy tu wchodził, to miejsce sprawiało, że czuł się zupełnie nieistotny.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.