Zaślubiona . Морган Райс

Zaślubiona  - Морган Райс


Скачать книгу
tego rozpaczliwie. Lecz kiedy spróbowała usiąść, spojrzała w dół i zauważyła, że jest przykuta łańcuchem do skały. Żelazne obręcze przytrzymywały jej ręce i nogi w miejscu. W jednej dłoni trzymała trzy klucze – te, które były jej potrzebne, by odnaleźć ojca – a w drugiej swój naszyjnik z małym, srebrnym krzyżykiem zwisającym ku ziemi. Starała się ze wszystkich sił, jednak nie mogła się poruszyć.

      Zamrugała powiekami, a ojciec pojawił się tuż przy niej. Uśmiechał się. Wyczuła miłość, jaką ją darzył. Uklęknął i delikatnie uwolnił ją z kajdan.

      Nachyliła się i objęła go rękoma. Poczuła jego ciepło, pokrzepienie. Tak dobrze było znaleźć się w jego ramionach. Czuła spływające po policzkach łzy.

      – Przepraszam, ojcze. Zawiodłam cię.

      Odsunął się, spojrzał na nią i, uśmiechając się, wpatrzył w jej oczy.

      – Zrobiłaś wszystko, czego mógłbym się spodziewać, a nawet więcej – odparł. – Jeszcze tylko jeden, ostatni klucz i będziemy razem. Już na zawsze.

      Caitlin mrugnęła powiekami, a kiedy ponownie otworzyła oczy, ojca już nie było.

      Na jego miejscu pojawiły się dwie postacie. Obydwie leżały nieruchomo na płaskiej skale. Caleb i Scarlet.

      Nagle Caitlin coś sobie przypomniała. Oboje byli chorzy.

      Spróbowała odsunąć się od skały, jednak wciąż była do niej przykuta i choć próbowała ze wszystkich sił, nie mogła dosięgnąć tych dwojga. Zamrugała i nagle zauważyła nad sobą Scarlet. Spoglądała w dół na nią.

      – Mamusiu? – spytała.

      Scarlet uśmiechnęła się i Caitlin poczuła niemal otulającą ją ze wszech stron miłość dziewczynki. Chciała ją objąć i choć starała się, ile mogła, nie zdołała się uwolnić.

      – Mamusiu? – spytała ponownie Scarlet i wyciągnęła w jej kierunku niewielką dłoń.

      Caitlin usiadła sztywno wyprostowana.

      Ciężko oddychając, przesunęła dłońmi po bokach. Próbowała zorientować się, czy nadal krępowały ją łańcuchy, czy może jednak była wolna. Poruszyła swobodnie dłońmi i nogami, rozejrzała się i nie zauważyła żadnych śladów kajdan. Podniosła wzrok i zauważyła krwistoczerwone słońce na horyzoncie. Rozejrzała się wokół i zobaczyła, że znajdowała się na skalnym płaskowyżu. Dokładnie, jak w swoim śnie.

      Właśnie wstawał świt. Jak daleko wzrokiem sięgnąć, widać było spowite mgłą szczyty gór, w bezkresie piękna odbijające się od przestworzy nieba. Spojrzała pod stonowane światło brzasku, starając się zorientować w swoim położeniu i w jednej chwili jej serce zabiło mocniej. Oto w oddali zauważyła dwie postaci leżące bez ruchu na ziemi. Wyczuła natychmiast, kim były: Caleb i Scarlet.

      Skoczyła na nogi, podbiegła bliżej, uklękła między nimi i, położywszy dłonie na ich piersiach, potrząsnęła delikatnie. Jej serce biło mocno, kiedy usiłowała przypomnieć sobie wydarzenia z poprzedniego życia. W jej umyśle pojawiały się okropne obrazy, jeden po drugim, kiedy powoli przypominała sobie, jak poważnie byli chorzy, Scarlet pokryta wrzodami i Caleb umierający z powodu wampirzej trucizny. Ostatnim razem, kiedy ich widziała, wydawało się, że najpewniej oboje umrą.

      Caitlin sięgnęła dłonią do szyi i poczuła dwie niewielkie blizny. Przypomniała sobie tę ostatnią chwilę, kiedy Caleb się nią pożywił. Czy podziałało? Czy przywróciło go to do życia?

      Caitlin potrząsnęła każdym z nich rozpaczliwie.

      – Caleb! – krzyknęła głośno – Scarlet!

      Poczuła, jak łzy nabiegły jej do oczu, kiedy usilnie próbowała nie myśleć o życiu bez nich. Nie mogła znieść samej myśli o tym. Jeśli nie mogli być z nią, to i ona nie mogła żyć dalej.

      Nagle Scarlet poruszyła się. Serce Caitlin zabiło żywiej, kiedy dostrzegła, jak dziewczynka przesunęła się i powoli, stopniowo uniosła ręce i przetarła dłońmi oczy. Spojrzała na Caitlin. Caitlin zauważyła, że skóra dziewczynki była wyleczona, a jej błękitne oczy błyszczały i lśniły.

      Uśmiechnęła się szeroko, napełniając serce Caitlin radością.

      – Mamusiu! – powiedziała. – Gdzie byłaś?

      Caitlin wybuchnęła płaczem ze szczęścia, przyciągnęła Scarlet do siebie i przytuliła. Ponad ramieniem dodała

      – Dokładnie tutaj, skarbie.

      – Śniło mi się, że nie mogłam ciebie znaleźć – powiedziała. – I że byłam chora.

      Caitlin odetchnęła z ulgą, wyczuwszy, że Scarlet całkowicie wyzdrowiała.

      – To tylko zły sen – powiedziała Caitlin. – Już dobrze. Wszystko w porządku.

      Nagle rozległo się ujadanie. Caitlin odwróciła się i zauważyła wybiegającą zza rogu i pędzącą ku nim Ruth. Ucieszyła się bardzo, że również jej udało się przetrwać podróż w czasie. Była zdziwiona, jak Ruth urosła, że stała się w pełni rozwiniętym wilkiem. A mimo to wciąż zachowywała się jak szczenię. Merdając ogonem z podekscytowania, rzuciła się Scarlet w ramiona.

      – Ruth! – krzyknęła dziewczynka, oderwała się od Caitlin i uściskała Ruth.

      Ruth nie potrafiła ukryć entuzjazmu. Natarła na Scarlet z taką siłą, że ścięła ją z nóg.

      Scarlet odbiła się od ziemi i zaczęła śmiać się krzykliwie z radości.

      – Co to za zamieszanie? – usłyszały głos.

      Głos Caleba.

      Caitlin odwróciła się na pięcie, czując, jak przeszył ją dreszcz na dźwięk jego głosu. Stał nad nią i uśmiechał się. Nie mogła uwierzyć. Wyglądał tak młodo i zdrowo, lepiej niż kiedykolwiek dotąd.

      Skoczyła i uściskała go, wdzięczna ze wszech miar, że przeżył. Poczuła jego silne mięśnie, kiedy ją przytulił. Tak dobrze było znów być w jego ramionach. Nareszcie wszystko było na swoim miejscu. Jakby cała reszta była tylko długim, złym snem.

      – Tak bardzo się bałam, że umarłeś – powiedziała nad jego ramieniem.

      Odchyliła się i spojrzała na niego.

      – Pamiętasz? – spytała. – Pamiętasz, że byłeś chory?

      Zmarszczył brwi.

      – Jak przez mgłę – odparł. − Jakby to był sen. Pamiętam… Jade’a. I… jak się tobą karmiłem. Nagle spojrzał na nią szeroko otwartymi oczyma. − Ocaliłaś mnie – powiedział oniemiały z wrażenia.

      Nachylił się i przytulił ją mocno.

      – Kocham cię – wyszeptała do jego ucha, kiedy trzymał ją w ramionach.

      – Ja ciebie też – odparł.

      – Tatusiu!

      Caleb uniósł Scarlet, serdecznie ją ściskając. Potem schylił się i pogłaskał Ruth. Caitlin zrobiła to samo.

      Ruth nie posiadała się z radości, będąc w centrum uwagi – podskakiwała i skomlała, próbując odwzajemnić ich serdeczność.

      Po chwili Caleb chwycił dłoń Caitlin. Odwrócili się i razem spojrzeli na horyzont. Bezkresne niebo tonęło w delikatnej, porannej poświacie jaśniejącej nad przetykanym szczytami gór horyzontem. Wszędzie zalegała mgła, przez którą przebijały się różane promienie. Szczyty gór ciągnęły się hen wysoko, a kiedy Caitlin spojrzała w dół, zauważyła, że znajdowali się na wysokości tysięcy stóp nad ziemią. Zastanawiała się, gdzie do diaska byli.

      – O


Скачать книгу