Wskrzeszona . Морган Райс
swą podkładkę jednemu ze stażystów, zdjął stetoskop, przyłożył do jej klatki piersiowej i zaczął słuchać. Potem położył palce w różnych miejscach na jej brzuchu, po czym chwycił jej nadgarstki i wygiął jej ręce na różne strony. Przyłożył dłonie do jej węzłów chłonnych, potem gardła i zbadał jej punkty uciskowe za łokciami i kolanami.
– Powiedziano mi, że zostałaś wczoraj odesłana do domu z gorączką – powiedział. – Jak czujesz się w tej chwili?
– Wspaniale – odparła wesoło.
– Czy możesz opisać, jak czułaś się wczoraj? – nalegał lekarz.
Scarlet zmarszczyła brwi.
– Szczerze powiedziawszy, mam nieco mgliste wspomnienia – odparła. – Byłam w klasie i nagle zrobiło mi się naprawdę niedobrze. Rozbolała mnie głowa, światło raziło mi oczy i naprawdę byłam cała obalała… Pamiętam, że kiedy dotarłam do domu, było mi bardzo zimno… Ale poza tym, nic nie pamiętam.
– Czy pamiętasz cokolwiek z wczoraj, jakiekolwiek wydarzenie po tym, jak zrobiło ci się niedobrze? – spytał.
– Właśnie mówiłam o tym rodzicom, że nie. Przykro mi. Powiedzieli, że lunatykowałam, czy coś takiego. Ale nie pamiętam. W każdym razie, naprawdę chciałabym już wrócić do szkoły.
Lekarz uśmiechnął się.
– Jesteś silną i dzielną młoda damą, Scarlet. Podziwiam twój hart ducha. Chciałbym, aby inne nastolatki były podobne do ciebie – powiedział i mrugnął okiem. – Jeśli nie masz nic przeciwko, chciałbym porozmawiać przez chwilę z twoimi rodzicami. I owszem, nie widzę powodu, dla którego nie miałabyś wrócić do szkoły. Porozmawiam z pielęgniarkami i przygotujemy ci wypis.
– Super! – powiedziała Scarlet, zaciskając pięści, patrząc na niego swymi błyszczącymi oczyma.
Lekarz odwrócił się do Caitlin i Caleba.
– Możemy porozmawiać na osobności?
ROZDZIAŁ PIĄTY
Caitlin i Caleb podążyli za lekarzem do jego wielkiego, jasno oświetlonego gabinetu, przez którego okno wlewało się do wnętrza strumieniami światło porannego słońca.
– Proszę usiąść – powiedział uspokajającym, apodyktycznym głosem, wskazując gestem krzesła stojące naprzeciw jego biurka, kiedy zamknął za nimi drzwi.
Caitlin i Caleb usiedli, a lekarz obszedł biurko, trzymając teczkę w dłoniach, i zajął miejsce w fotelu. Poprawił okulary na nosie, spojrzał w dół na jakieś notatki, po czym zdjął okulary, zamknął teczkę i odsunął ją na bok. Splótł dłonie i oparł je na brzuchu, odchyliwszy się nieco do tyłu, i przyjrzał się im. Caitlin czuła się w jego towarzystwie rozluźniona, wyczuwała też, że był dobry w tym, co robił. Podobało jej się również to, jak miły był dla Scarlet.
– Wasza córka ma się dobrze – powiedział. – Jest całkowicie normalna. Jej organy są prawidłowe i były takie już w chwili, kiedy tu przyjechała. Nie wykazuje żadnych oznak konwulsji, ataku, czy jakichkolwiek zaburzeń epileptycznych. Nie wykazuje również oznak problemów neurologicznych. Biorąc pod uwagę fakt, iż znaleźliście ją bez odzieży, zbadaliśmy ją również pod kątem jakichkolwiek oznak współżycia – i nie znaleźliśmy niczego w tej kwestii. Przeprowadziliśmy również szeroko zakrojone badania krwi. Wszystkie wykazały negatywny rezultat. Mogą państwo być już spokojni: waszej córce absolutnie nic nie dolega.
Caleb odetchnął z ulgą.
– Dziękuję, panie doktorze – powiedział. – Nie wie pan, ile to dla nas znaczy.
Jednakże, Caitlin wewnętrznie wciąż drżała. Nie odczuwała jeszcze spokoju. Gdyby ten lekarz powiedział, że rzeczywiście u Scarlet znaleziono jakieś medyczne objawy, poczułaby się paradoksalnie o wiele lepiej, niejako odetchnęłaby z ulgą: przynajmniej wtedy wiedziałaby dokładnie, co dolegało Scarlet i mogłaby porzucić myśli o wampiryzmie.
Lecz słowa, że pod względem zdrowotnym nic Scarlet nie dolegało, tylko pogłębiły przerażenie Caitlin.
– Zatem jak wytłumaczy pan to, co się stało? – zapytała lekarza drżącym głosem.
Obrócił się i spojrzał na nią.
– Proszę powiedzieć, co dokładnie się wydarzyło? – spytał. – Wiem jedynie tyle, ile napisano w papierach: że miała wczoraj gorączkę, została odesłana ze szkoły do domu, że wybiegła z domu i że znaleziono ją dziś rano na państwa trawniku. Czy to prawda?
– Jest jeszcze coś – odburknęła Caitlin, zdecydowana zrobić wszystko, by jej wysłuchał. – Nie wybiegła z domu ot tak. Ona… – Caitlin zawahała się, chcąc znaleźć najlepsze słowa, jakie mogłyby to opisać. – Ona… zmieniła się. Poziom jej siły – trudno to wyjaśnić. Mój mąż próbował ją zatrzymać, a ona przerzuciła go przez pokój. Mnie również. A jej szybkość: rzuciliśmy się za nią w pogoń, ale nie mogliśmy jej dogonić. Nie było to takie zwyczajne wybiegnięcie z domu. Coś jej się stało. Coś z jej ciałem.
Lekarz westchnął.
– Zdaję sobie sprawę, że musiało to być dla was przerażające – powiedział – jak dla każdego innego rodzica. Ale mogę was zapewnić jeszcze raz, że nic jej nie jest. Od czasu do czasu zdarzają się takie przypadki, zwłaszcza u nastolatków. W rzeczy samej istnieje stara jak świat diagnoza tego typu zachowań; nosi nazwę: zaburzenia konwersyjne. Dawniej nazywana histerią. Tego rodzaju napady potrafią opanować pacjenta, który w ich następstwie może doświadczyć przypływu siły i robić rzeczy nie w swoim stylu. Taki stan może utrzymywać się przez kilka godzin, po czym wszystko wraca do normy. Przeważnie dotyka to młode dziewczęta. Nikt nie zna dokładnej przyczyny, choć ogólnie uznaje się, że odpowiedzialny za to jest stres. Czy Scarlet doświadczyła jakiegoś stresu w dniach poprzedzających wczorajsze wydarzenia? Coś nietypowego? Cokolwiek?
Caitlin powoli potrząsnęła głową. Nadal tego nie kupowała.
– Wszystko było idealnie. Poprzedniego wieczoru obchodziliśmy jej szesnaste urodziny. Przedstawiła nam swego nowego chłopaka. Była szczęśliwa, jak nigdy dotąd. Żadnego stresu.
Lekarz uśmiechnął się w odpowiedzi.
– To znaczy, żadnego, który moglibyście zauważyć – lub, który chciałaby wam ujawnić. Ale sądzę, że sama odpowiedziała pani na swoje pytanie: powiedziała pani, że przedstawiła wam swego chłopaka. Nie sądzi pani, że w oczach nastolatki może to być stresujące? Przychylność rodziców? Mogły też być jakieś inne, ukryte czynniki. Nie wspominając o tym, że ukończyła szesnaście lat. Liceum, presja rówieśników, egzaminy końcowe, a na horyzoncie egzaminy na studia… Nieskończenie długa lista potencjalnych czynników wywołujących stres. Czasami nie znamy konkretnej przyczyny, która uruchamia cały proces. Sama Scarlet może o tym nie wiedzieć. Ale najważniejsze to pamiętać, że nie ma powodu do zmartwienia.
– Panie doktorze – kontynuowała Caitlin bardziej stanowczo – to nie był jedynie atak histerii, czy jak tam pan to nazwał. Mówię panu, że coś wydarzyło się w tym pokoju. Coś… nadprzyrodzonego.
Lekarz popatrzył na nią wnikliwie przez długą chwilę szeroko otwartymi oczyma.
Caleb wtrącił się, przechylając się do przodu.
– Pan wybaczy, panie doktorze – moja żona miała ostatnio poważny stres. Na pewno pan to rozumie.
– Nie miałam stresu – odburknęła Caitlin, brzmiąc jak bardzo zestresowana i zaprzeczając własnym słowom. – Wiem, co widziałam. Panie doktorze, musi pan pomóc mojej córce. Ona nie jest normalna. Coś jej się stało. Zmienia się. Proszę. Musi być coś, co może