Zakazana miłość. Magda Kaczmarczyk
Piotr głaszcząc ją po nagich udach i całując po szyi. Czuł ogarniające go podniecenie.
– A dokąd chcesz iść? – zapytała Agata rozpinając mu koszulę i całując po szyi i ramionach.
– Donikąd – odpowiedział i przechylił ją na łóżko nie przestając całować.
Zadzwonił telefon Agaty. Żadne z nich nie zareagowało, zbyt zajęci byli sobą. Po chwili przestał, ale zadzwonił ponownie. Agata odsunęła delikatnie Piotra od siebie.
– Odbiorę, może to coś ważnego. – Sięgnęła po telefon. – Maciek – powiedziała i odebrała.
Piotr opadł bezwładnie na łóżko. – Ten to ma wejścia – pomyślał.
– Cześć – powiedziała.
– Gdzie ty jesteś, czekam na ciebie i czekam – powitał ją niezbyt przyjaznym tonem.
– Jestem u Piotra, przepraszam, zapomniałam – westchnęła Agata. Faktycznie, mówiła Maćkowi, że przyjedzie do domu.
– To już nawet nie raczysz zadzwonić? Może się do niego przeprowadź, bo i tak nigdy cię nie ma – powiedział ze złością i rozłączył się.
Agata spuściła głowę i odłożyła telefon na stolik.
– Pretensje? – zapytał Piotr siadając koło niej na łóżku.
Pokiwała smutno głową.
– Martwi cię to?
– Trochę. Myślałam, że będzie coraz lepiej, a jest coraz gorzej. – Westchnęła i przytuliła się do Piotra.
– Mam nadzieję, że odpuści, jak znajdzie sobie dziewczynę.
– Ja też.
– Miałem na dzisiaj pewne plany, a skoro nasz popołudniowy seks został brutalnie przerwany, to może dasz się zaprosić na bardzo uroczystą kolację? – zapytał.
– Z jakiej okazji bardzo uroczysta? – zapytała zdziwiona.
– Zdałaś maturę, to chyba dobry powód – uśmiechnął się.
– A tak, faktycznie. Dziękuję, że nie pozwalasz mi zapomnieć, że jestem uczennicą. – Wstała i poprawiła sobie spódniczkę.
– Aga nie zaczynaj, proszę cię – westchnął zrezygnowany. – Masz dziewiętnaście lat i tego nie zmienisz. Możesz iść do pracy, wyprowadzić się z domu, zrobić sobie dziecko, ale przez to nie przybędzie ci lat, zrozum wreszcie. Ja też nie zmienię tego, że mam trzydzieści. . . prawie dziewięć. Rozumiem, że gdybym był w twoim wieku albo tylko trochę starszy, nie przeszkadzałoby ci, że jesteś uczennicą?
Agata spojrzała na niego wystraszona. Znów wałkowali temat wieku i to znowu ona go zaczęła. Prosiła się o kłopoty. W końcu Piotr się wkurzy i naprawdę ją pogoni.
– To nie tak – zaczęła. – Nie mogę ci dać tego, co ty mi dajesz. Jesteś taki mądry, doświadczony, a ja mam dowód osobisty dopiero od roku i największym osiągnięciem mojego życia jest zdanie matury!
– A to rozumiem, że gdybym miał podobne osiągnięcia co ty, to by było w porządku? – mówił poważnie, ale chciało mu się śmiać z tej rozmowy.
Agata chciała coś powiedzieć, ale w końcu machnęła ręką. Cokolwiek by teraz nie powiedziała i tak wyszłaby na głupka.
Piotr wstał i podszedł do niej.
– Ile razy mam jeszcze powtarzać, że nie obchodzi mnie ile masz lat. Jesteś moją księżniczką i tak cię będę traktował. Jeśli poprawi ci to humor, kupię sobie na bazarze dowód osobisty z późniejszą datą urodzenia, tylko powiedz ile mam mieć lat, dwadzieścia jeden, dwadzieścia pięć? Zamiast chodzić do eleganckich restauracji, możemy umawiać się na randki w McDonaldzie, zamiast gotować posiłki, możemy w kółko zamawiać pizzę, zamiast rozmawiać o ezoteryce, książkach i innych ciekawych rzeczach możemy gapić się w telewizor albo grać w gry komputerowe. Powiedz księżniczko czego pragniesz, twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. – Objął ją i popatrzył w oczy.
– To co powiedziałeś brzmi nieźle. – Teraz Agacie chciało się śmiać, ale mówiła poważnie. – Tylko jest jeszcze jedna ważna kwestia. . .
Piotr spojrzał na nią pytająco.
– W McDonaldzie każdy płaci za siebie, a na pizzę robimy zrzutkę – dodała już ze śmiechem.
– Jak sobie życzysz. – Pocałował ją w taki sposób, że poczuła jak miękną jej kolana.
– Skoro jestem twoją księżniczką to życzę sobie, żebyś zawiózł mnie teraz do domu, bo muszę wziąć coś uroczystego do ubrania na naszą uroczystą kolację – uśmiechnęła się.
– Nie przesadzaj – Piotr wzruszył ramionami. – Do McDonalda wpuszczą cię nawet w dresach – zażartował.
– No wiesz – Agata udawała oburzenie. – Zdałam maturę, a ty mnie zapraszasz na kolację do zwyczajnej knajpy?!
– I każdy płaci za siebie – dodał z zawadiackim uśmiechem.
Agata nie wytrzymała i roześmiała się.
– Dziękuję ci. – Przytuliła się do Piotra.
– Skończysz wreszcie wariować? – zapytał.
Kiwnęła głową twierdząco.
– No to jedziemy. – Pocałował ją i wyszli.
W samochodzie Agacie przyszło coś do głowy.
– Piotruś, ile musiałabym zarobić, żeby się utrzymać, tak wiesz, samodzielnie?
– Bo ja wiem – zastanowił się przez chwilę. – Gdybyś chciała wynająć kawalerkę, to pewnie musiałabyś zapłacić z tysiąc dwieście złotych, plus czynsz i media, plus pewnie jakaś kaucja i jeszcze musiałabyś coś jeść, plus ubranie, kosmetyki, to policz sobie. Tak na spokojnie to minimum trzy tysiące, nie licząc kaucji za mieszkanie i opłacenia studiów.
– Masakra – Agata pokręciła głową z niedowierzaniem. – To w ogóle nie mam szans się usamodzielnić.
– Jest ciężko – przyznał Piotr. – Jeżeli musisz startować od zera i nie masz szkoły, to jest naprawdę coraz trudniej.
A czasami po szkole też nie zarabiasz tyle, ile byś chciała.
– To po co mi te studia?
– Bo masz wybór – odpowiedział spokojnie. – Możesz pokazać dyplom, ale nie musisz. A jak go nie masz, to bierzesz co ci dają, bo nie masz wyboru.
Agata pokiwała głową ze zrozumieniem.
– A tobie przydały się wszystkie szkoły, które skończyłeś?
– Jasne – przytaknął. – Na polonistyce zrobiłem specjalizację nauczycielską, więc mogę uczyć w dowolnej szkole, bo mam przygotowanie pedagogiczne. Dlatego uczę bez problemu wszystkiego, na co mam papier, nawet jeżeli jest to tylko kurs, rozumiesz?
– Uhm, a powiedz mi – przyjrzała mu się uważnie – ile zarabiasz w tej szkole?
Piotr roześmiał się.
– Zadajesz mi tak intymne pytania, że bardziej intymne byłoby tylko ile miałem kochanek.
Agata zawstydziła się, ale zaraz uśmiechnęła figlarnie.
– Piotruś?
Spojrzał na nią pytająco, z rozbawieniem.
– Ile miałeś kochanek? – dokończyła pytanie.
– Agata