Millennium. Stieg Larsson
do jej pokoju. Skinęła głową i wyszła przez te drzwi. Wtedy widziałem ją ostatni raz. Minutę później huknęło na moście i powstały w wyniku tego chaos zniweczył wszystkie plany dnia.
– W jaki sposób zmarła?
– Poczekaj. To trochę bardziej skomplikowane, niż ci się wydaje, chciałbym zachować porządek chronologiczny. Gdy doszło do kolizji, ludzie rzucili się na pomoc, tak jak stali. Byłem… przyjąłem rolę dowodzącego i pracowałem gorączkowo przez najbliższe godziny. Wiemy, że Harriet też przyszła na most, zaraz po zderzeniu, widziało ją wiele osób, ale ryzyko eksplozji było zbyt duże i zarządziłem, żeby wszystkie osoby, które nie biorą udziału w akcji ratowania Aronssona, wycofały się z miejsca wypadku. Zostało nas pięciu: ja i mój brat Harald, Magnus Nilsson, ówczesny dozorca posiadłości, Sixten Nordlander, pracownik tartaku, który mieszkał w domu przy porcie rybackim, i Jerker Aronsson, szesnastoletni chłopak, którego w zasadzie powinienem odesłać do domu. Ale to był bratanek uwięzionego w samochodzie kierowcy, znalazł się na moście tylko dlatego, że właśnie jechał na rowerze do miasta. Mniej więcej o 14.40 Harriet była w kuchni. Piła mleko i rozmawiała z Astrid, naszą kucharką. Obserwowały przez okno zamieszanie na moście. O 14.55 Harriet przechodziła przez podwórze. Widziała ją między innymi jej matka Isabella, ale nie rozmawiały ze sobą. Jakąś minutę później spotkała Ottona Falka, naszego pastora. Plebania znajdowała się wtedy tam, gdzie teraz stoi willa Martina, czyli po drugiej stronie wyspy. Pastor był porządnie przeziębiony i spał, gdy doszło do wypadku, ominął go więc cały ten dramat. Obudzony alarmującym telefonem pospieszył w kierunku mostu. Harriet zatrzymała go, chcąc zamienić z nim parę słów, ale zamachał tylko rękami i pobiegł dalej. Otto Falk był ostatnią osobą, która widziała Harriet przy życiu.
– W jaki sposób zmarła? – powtórzył Mikael.
– Nie wiem – odpowiedział Vanger z bolesnym spojrzeniem. – Dopiero gdzieś o piątej po południu udało nam się wyciągnąć Aronssona z samochodu, przeżył, aczkolwiek poważnie poturbowany, a o szóstej odwołano alarm pożarowy. Wyspa była w dalszym ciągu odcięta od lądu, ale powoli wracał spokój. Nie wcześniej niż o ósmej, gdy w końcu zasiedliśmy do spóźnionego obiadu, odkryliśmy, że nie ma Harriet. Poprosiłem jedną z jej kuzynek, żeby po nią poszła, ale gdy wróciła, okazało się, że nigdzie jej nie ma. Nie przejąłem się tym specjalnie, pomyślałem, że wybrała się na spacer albo że nie dotarła do niej informacja o tym, kiedy ma się zacząć obiad, a wieczór spędziłem na rozmaitych sprzeczkach z rodziną. Dopiero następnego ranka, kiedy Isabella próbowała ją znaleźć, dotarło do nas, że nikt nie wie, gdzie jest Harriet, nikt nie widział jej od poprzedniego dnia.
Rozłożył ręce.
– Tamtej soboty Harriet zniknęła bez śladu.
– Zniknęła? – powtórzył jak echo Mikael.
– Przez te wszystkie lata nie udało nam się znaleźć nawet mikroskopijnej cząstki Harriet.
– Ale jeżeli zaginęła, nie można mieć pewności, że ktoś ją zamordował.
– Rozumiem twój zarzut. Myślałem podobnie. Przyczyną zaginięcia mogła być jedna z czterech rzeczy. Harriet odeszła dobrowolnie i ukrywa się. Zmarła w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Popełniła samobójstwo. Padła ofiarą przestępstwa. Rozważałem wszystkie możliwości.
– Ale ty sądzisz, że ktoś ją pozbawił życia. Dlaczego?
– Dlatego, że to jedyne sensowne wytłumaczenie.
Henrik Vanger uniósł palec.
– Najpierw miałem nadzieję, że uciekła. Ale z biegiem czasu zrozumieliśmy wszyscy, że nie chodziło o ucieczkę. To znaczy… w jaki sposób szesnastoletnia, wprawdzie bystra, ale przecież niesamodzielna dziewczyna miałaby poradzić sobie z opuszczeniem wyspy, ukryć się gdzieś, pozostać w ukryciu? Skąd wzięłaby pieniądze? A nawet gdyby znalazła pracę, musiałaby mieć kartę podatkową i adres.
Uniósł dwa palce.
– Następną myślą była oczywiście myśl o wypadku. Czy mógłbyś mi wyświadczyć przysługę? Proszę, podejdź do biurka i otwórz najwyższą szufladę. Znajdziesz tam mapę.
Mikael spełnił prośbę i po chwili rozłożył na stoliku niewielki plan. Wyspa Hedeby była nieregularną bryłą o długości mniej więcej trzech kilometrów. W najszerszym miejscu rozciągała się na półtora kilometra. Znaczną część terenu pokrywał las. Zabudowania stały w sąsiedztwie mostu i wokół portu jachtowego. W głębi wyspy leżało gospodarstwo rolne Östergården, skąd nieszczęsny Aronsson wyruszył w swoją fatalną podróż samochodem.
– Nie zapominaj, że nie mogła opuścić wyspy – podkreślił Vanger. – Na Hedeby można ulec wypadkowi dokładnie tak jak gdziekolwiek indziej. Może cię trafić piorun, ale wtedy nie było burzy. Może cię stratować koń, możesz wpaść do studni albo skalnej szczeliny. Z pewnością istnieją setki sposobów. Przemyślałem chyba wszystkie.
Do dwóch uniesionych palców dołączył trzeci.
– Jest jedno ale, i dotyczy również trzeciej możliwości, to znaczy, że dziewczyna wbrew wszelkim przypuszczeniom odebrała sobie życie. Gdzieś na tej ograniczonej przestrzeni muszą znajdować się jej zwłoki.
Vanger uderzył dłonią w środek mapy.
– Kilka dni po jej zniknięciu zaczęliśmy poszukiwania, przeczesując wyspę wzdłuż i wszerz. Ludzie przejrzeli każdy rów, każdą rozpadlinę i wyrwę. Zaglądaliśmy do każdego budynku i komina, na każde poddasze, do każdej stodoły i studzienki.
Starzec odwrócił wzrok od Mikaela i wpatrywał się w ciemność za oknem. Jego głos przycichł i nabrał bardziej osobistego tonu.
– Przez całą jesień ciągle jej szukałem, również wtedy, gdy zakończyliśmy przeczesywanie terenu i gdy ludzie stracili nadzieję. Ponieważ nie musiałem się poświęcać pracy, zacząłem codzienne spacery po wyspie, chodziłem tam i z powrotem. Nadeszła zima, ciągle nie znaleźliśmy żadnego śladu. Wiosną ponowiłem próby, aż w końcu uzmysłowiłem sobie ich niedorzeczność. Latem zatrudniłem trzech obeznanych z lasem mężczyzn, którzy razem z psami szkolonymi do wykrywania zwłok ponownie przeszukali całą wyspę. Przeczesywali systematycznie metr po metrze. Wtedy zacząłem przypuszczać, że ktoś pozbawił ją życia, szukali więc miejsca, w którym ukryto ciało. Pracowali przez trzy miesiące. Nie znaleźli najmniejszego śladu Harriet. Jak gdyby rozpłynęła się w powietrzu.
– Widzę kilka innych możliwości – wtrącił Mikael.
– Słucham.
– Mogła utonąć albo utopić się. To jest wyspa, a woda ukryje prawie wszystko.
– To prawda. Ale prawdopodobieństwo nie jest duże. Pomyśl, jeżeli Harriet utonęła, to logiczną rzeczą jest, że wypadek miał miejsce gdzieś niedaleko osady. Nie zapominaj, że zamieszanie na moście było najbardziej dramatycznym wydarzeniem, jakie dotknęło Hedeby w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. I był to chyba najmniej odpowiedni moment na spacer na drugą stronę wyspy, przynajmniej dla normalnej, ciekawej świata szesnastoletniej dziewczyny. Ale co ważniejsze – ciągnął – prądy nie są tutaj szczególnie wartkie, a wiatr o tej porze roku wieje głównie z północy i z północnego wschodu. Jeżeli coś wpadnie do wody, to wypłynie gdzieś przy brzegu stałego lądu, a ten jest przecież prawie w całości zabudowany. Tak, o tym też myślałem; szukaliśmy we wszystkich miejscach, w których mogła zatonąć. Wynająłem młodzież z klubu nurkowego w Hedestad, przez całe lato przeczesywali dno w cieśninie i wzdłuż brzegów… żadnego śladu.