Gomułka. Piotr Lipinski
w Warszawie eksplodował przewrót majowy. Kiedy na Kleinówce znowu zebrali się socjaliści, tym razem z poparciem dla Piłsudskiego, do rezolucji włączyli żądanie uwolnienia Gomułki. Choć przecież od dawna ich krytykował. Areszt uchylono.
Gomułka podziękował socjalistom za pomoc, ale z rezerwą myślał o przewrocie majowym. Jeszcze nie wiedział, że Piłsudskiego początkowo wsparli nawet komuniści. Później jednak swoją decyzję nazwali „błędem majowym”. Komunistom marzyło się, że popierając Piłsudskiego, przyczynią się do upadku Chjeno-Piasta i prawicy. Ale Piłsudski szybko pozbawił ich złudzeń, gdy policja rozgoniła komunistyczny wiec poparcia.
Wkrótce z interpelacją w sprawie Gomułki wystąpił w Sejmie poseł Alfred Fiderkiewicz, który wcześniej odradzał mu wyjazd do Związku Radzieckiego.
Kiedy Gomułka skończył pisać o przedwojennym areszcie, pomyślał o fałszywej praworządności w komunistycznej Polsce.
Pamiętał, że komunistę przed wojną można było aresztować bezprawnie – w więzieniach sanacyjnych przetrzymywano kilka tysięcy komunistów. Ale udawało się też publicznie piętnować takie postępowanie władz. A kiedy sam po wojnie trafił do więzienia, to choć był posłem, nikt w jego sprawie nie protestował. Mimo że w Sejmie najliczniejsi byli komuniści, jego towarzysze partyjni. Uwięziono go bez zgody Sejmu, bez pytania nawet o zdanie prokuratury.
Podsumował swoje rozważania: „Demokracja socjalistyczna stanie się wyższą formą rządzenia niż demokracja burżuazyjna dopiero wtedy, kiedy zostanie uzupełniona podstawowymi elementami demokracji burżuazyjnej z zakresu praw i swobód człowieka”15. Ale już zabrakło mu namysłu, że przecież sam po wojnie wykorzystywał do politycznych celów wymiar sprawiedliwości.
Kiedy odzyskał wolność w 1926 roku, trafił do hrabiego Aleksandra Skrzyńskiego. Pracował u niego przy budowie ogrodzenia dużego parku w Zagórzanach. Przygotowywał metalowe słupy – po rozgrzaniu do czerwoności tłukł młotem, aby spłaszczyć je z jednej strony. To było jego ostatnie zajęcie jako robotnika. Kiedy je zakończył, został sekretarzem Związku Zawodowego Robotników Przemysłu Chemicznego i Pokrewnych RP (dopisek „i Pokrewnych RP” dodano w kwietniu 1923 roku) na okręg drohobycki. Od tej pory stał się zawodowym działaczem. W organizacji ścierały się wpływy socjalistów i komunistów. Gomułka uważał, że Komisja Centralna Związków Zawodowych tępiła wpływy tych drugich.
Zarabiał, jakby był akwizytorem – uposażenie było proporcjonalne do wysokości składek robotników. Jego finanse zależały od tego, jak wielu robotników namówi, aby przystąpili do organizacji. Po przenosinach do Drohobycza okazało się, że dochody z trudem pozwalają na prowadzenie działalności politycznej, a na własne potrzeby nie zostaje prawie nic.
Czy z przekonania stał się etatowym rewolucjonistą? Sam się nad tym zastanawiał po latach. I dochodził do zaskakującego wniosku – z pewnością nie. Gdyby znalazł wówczas pracę w wyuczonym zawodzie, pozostałby wywrotowcem ideowym. Ale wtedy nie miał wyboru. To praca wybrała jego.
Aresztowano go już za działalność komunistyczną, zgłoszono już w Sejmie interpelację w sprawie uwięzienia, był już zawodowym działaczem związkowym, ale wciąż nie należał do partii komunistycznej. Brakowało mu tego ostatecznego sznytu, aby mógł się w pełni poczuć bojownikiem o lepsze jutro.
Wreszcie w 1926 roku, wkrótce po przyjeździe do Drohobycza, jego znajomy Marek Hopfinger zaproponował, aby wstąpił do Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy16. Gomułkę zaproszono na spotkanie kierownictwa drohobycko-borysławskiego okręgu KPZU. Przyjmowali go – oprócz Marka Hopfingera – Natan Szapiro, z pochodzenia Żyd, i Andrzej Stećko, Ukrainiec.
Niewiele to zmieniło w pracy sekretarza związku chemicznego, ale psychicznie czuł się już innym człowiekiem. Silniejszym. Ruch robotniczy miał przecież wkrótce rozpalić swoim podmuchem płomień rewolucji. Kiedy nie tylko zostaną unarodowione fabryki, lecz także wspólna stanie się troska o ich los. Poczucie przynależności do grupy zahartowało go na uciążliwości codziennego życia.
„Wiara, jaką żywiłem do KPP, do jej instancji partyjnej, jak w ogóle do idei socjalizmu, była zupełnie podobna do wiary w Boga i jego kościół święty, żywionej przez szczerych wyznawców religii rzymskokatolickiej” – zapamiętał. Religijne skojarzenia towarzyszyły mu również wówczas, gdy wspomniał chwile składania meldunków swoim partyjnym przełożonym: „Jako komunista zachowywałem się wobec partii identycznie, jak zachowuje się głęboko wierzący katolik wobec spowiadającego go księdza, któremu na każde pytanie odpowiada słowami prawdy, niczego przed nim nie zatajając”17.
Zapamiętał ból – tak wyglądała jego pierwsza noc w Warszawie. Ciało atakowały pluskwy. Kąsały. Wysysały krew.
Trafił do stolicy w połowie 1927 roku na polecenie związku zawodowego. Prawdopodobnie wtedy przeniesiono go z Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy do Komunistycznej Partii Polski. Ale Gomułka w swoich pamiętnikach nigdzie nie określił tej, zdawałoby się, ważnej daty. W kalendarium jego życia, opublikowanym w 1985 roku, jako datę przystąpienia do KPP podano chwilę, gdy w Drohobyczu przyjęto go do KPZU.
Pierwszą noc spędził w mieszkaniu studenta komunisty. Obudził się, czując świąd. Zobaczył dziesiątki brązowo-żółtych pluskiew, grubych od jego krwi. Wyskoczył z łóżka i z obrzydzeniem dusił je na swoich nogach. Czuć było odór, a na ciele rozmazywały się plamy krwi.
Od następnego poranka musiał walczyć już niemal ze wszystkimi – z endekami, z piłsudczykami, z socjalistami. Robotnicy nie garnęli się ani do związku Gomułki, ani do komunistów. Tylko w jednym zakładzie organizacja miała spore wpływy – w warszawskiej fabryce zapałek Płomyk na Pelcowiźnie.
Tam poznał Liwę Szoken. Była od niego starsza o trzy lata. Zakochali się w sobie.
Urodziła się w 1902 roku w rodzinie warszawskich ortodoksyjnych Żydów utrzymujących się z handlu w małym sklepie ze skórą i z przyborami szewskimi. Ukończyła dwie klasy szkoły ludowej i pięć klas gimnazjum. Drobna i niska – nie więcej niż sto pięćdziesiąt centymetrów wzrostu. A jednocześnie gotowa walczyć z całym światem.
Kiedy miała szesnaście lat, zerwała kontakty z rodziną. Nie do końca wiadomo, co było przyczyną rozstania. Czy to, że rodzice krytykowali jej przekonania polityczne. Czy może to, że nie wyrazili zgody na jej dalszą naukę. W jednym i drugim przypadku powód właściwie sprowadza się do tego samego – buntu córki przeciw konserwatyzmowi rodziców. Pod tym względem była zupełnie różna od swojego ukochanego, który całe życie uznawał rodzinny patriarchat.
Liwa związała się z komunistami. W 1923 roku aresztowano ją podczas pochodu pierwszomajowego. Kolejny raz zatrzymano, podejrzewając o kontakty z nielegalną organizacją. Musieli już ją mocno szanować robotnicy, bo w jej obronie wybuchł strajk. Właśnie ten protest połączył Liwę i Władysława. Gomułkę wysłano do fabryki zapałek, aby doradzał komitetowi strajkowemu.
W PRL-owskim kalendarium jego życia zanotowano, że w 1928 roku „Wł. Gomułka zawiera związek małżeński z Zofią Szoken”18. To nieprawda. Władysław i Liwa pokochali się i zamieszkali ze sobą, ale ich małżeństwo nie mieściło się w prawnym ładzie przedwojennej Polski. Stało się więc dobrowolnym związkiem dwojga ludzi, którego nie usankcjonował ślub kościelny. Cywilnych prawo nie przewidywało. Wielu komunistów godziło się na kanony kościelne. Co najwyżej niektórzy nie szli do spowiedzi. Ale ci najtwardsi, tacy jak Władysław Gomułka, ślub w świątyni
15
Tamże, s. 125.
16
Tamże, s. 141, 142.
17
Tamże, s. 330.
18