Ostatnia wdowa. Karin Slaughter

Ostatnia wdowa - Karin Slaughter


Скачать книгу
poważnego uszkodzenia mózgu. Musimy zostawić go w szpitalu. – Jasny gwint.

      Dash uniósł dłoń i dotknął policzków. Zacisnął powieki. Czekały go mdłości i dezorientacja, ale wracał do siebie. Sara poznała to po jego kontrolowanych ruchach, po sposobie, w jaki skupiał wzrok na konkretnych obiektach.

      – Szlag by to trafił. – Carter popatrzył przez przednią szybę. – Nawet nie próbuj zatrzymywać tego gościa.

      Z naprzeciwka jechał radiowóz. Sara wstrzymała oddech w oczekiwaniu, aż policjant rozpozna jej bmw, które na pewno było już w systemie powiadomień.

      Dash niezdarnie włożył rękę między siedzenia i oparł ją na ramieniu Sary. – Spokojnie, paniusiu.

      Powiedział to cicho i łagodnie, ale to, że on tu rządzi, było oczywiste. Vale był mięczakiem, Carter miał gorącą głowę, natomiast Dasha wszyscy słuchali.

      Sara patrzyła, jak radiowóz znika w bocznym lusterku. Światła stopu się nie zapaliły, radiowóz nie zwolnił. Z tyłu i z przodu był zamontowany skaner tablic rejestracyjnych i w konkretnych sytuacjach system uruchamiał alarm dźwiękowy. Ale nie uruchomił.

      Co oznaczało, że bmw nie znalazło się w bazie systemu powiadomień.

      Dash skrzywił się, opadając na siedzenie. Po odzyskaniu przytomności wyglądał starzej. Wokół oczu miał siateczkę zmarszczek.

      – Czy kula ciągle tkwi w ranie? – zapytał Cartera.

      – Tak, ale krew za bardzo nie leci.

      – To może być dobry albo zły znak. – Dash próbował dokładnie wymówić każde słowo. Do końca mu się nie udało, ale starał się robić wrażenie, że panuje nad myślami i mową. – Prawda, pani doktor?

      Sara nie odpowiedziała. Ramię to głównie kości i chrząstki. Wchodząc w ciało, kula była rozżarzona do białości, powodując przyżeganie tkanki.

      Zła wiadomość dla Sary. Dobra dla Dasha.

      Jęknął, podnosząc nogę i opierając ją na kolanie.

      – Carterze, zdejmij mi sznurowadło i przywiąż nim nóż do nogi.

      Chyba nie chcesz dalszych uszkodzeń. Zrób węzeł wężowy.

      Carter zaczął rozwiązywać but Dasha.

      – Pani doktor, potrzebujemy opieki medycznej. Wszyscy – powiedział Dash.

      – Jestem pediatrą – odparła Sara, co z formalnego punktu widzenia było prawdą. Z tym że była jeszcze dyplomowaną specjalistką medycyny sądowej i śledczą badającą miejsca przestępstwa. – Nie jestem chirurgiem, a to są poważne przypadki medyczne.

      – Rze…szyiście poo…waszne. – Dash znowu tracił kontrolę nad mową, a oczy zaczęły mu łzawić, bo światło słoneczne okazało się za silnym bodźcem. Najwyraźniej doznał wstrząśnienia mózgu. Sara nie wiedziała jednak, na ile silnego. Każdy mózg reagował na uraz po swojemu.

      Dash chrząknął i potarł palcami załzawione oczy.

      – Carterze, nie pomyślałeś, że jedziemy skradzionym wozem z GPSem i że można nas namierzyć?

      – Nie mieliśmy wiele możliwości. – W najwyższym skupieniu pracował nad węzłem. – Musieliśmy stamtąd wiać. Prawda, Vale?

      Vale wymruczał coś niewyraźnie. Jego palec wskazujący ciągle tkwił w ranie postrzałowej. Drugą dłonią trzymał się klamki w drzwiach.

      Carter miał ręce zajęte przywiązywaniem noża. Dash miał opóźniony refleks. Mogła więc…

      – Proszę pani… – Dash położył jej rękę na ramieniu – niech pani jedzie za tą furgonetką.

      Biała furgonetka skręcała z Moreland Avenue w kierunku klubu ze striptizem. Na znaku z napisem Club Shady Lady widniała skąpo odziana kobieta. Parking wypełniały ciężarówki. Biała furgonetka zwolniła, po czym skręciła w prawo za budynek. Na boku miała logo chipsów Lays.

      – Mamy szczęście. Jedź za nią.

      Sara wjechała powoli w wąską uliczkę, potem w kolejny zakręt. Po prawej stał budynek, po lewej rosła gęsta kępa drzew. Wiedziała, że nie zdąży sięgnąć do schowka, otworzyć go i wyjąć broń Willa, zanim ją zastrzelą. Mogła otworzyć drzwi i wyturlać się z auta. Carter nie mógł jej gonić z nożem w nodze, Vale był zbyt przerażony, by się ruszyć, a Dash nie dałby rady jej ścigać.

      Czy Michelle okazałaby jej pomoc? Czy raczej czekałaby biernie na rozwój wypadków?

      Biała furgonetka zaparkowała obok wejścia służbowego. Dostawca wysiadł. Zerknął przelotnie w ich kierunku, otworzył drzwi wozu i zaczął wyjmować skrzynki.

      – Stań tu – polecił Dash.

      Gdy Sara przymierzała się do zaparkowania, muzyka z klubu ze striptizem dudniła tak głośno, że poczuła wibracje w klatce piersiowej.

      Znowu spojrzała w stronę schowka.

      – Vale – odezwał się Dash – czy mógłbyś podać mi to, co leży w schowku i budzi takie zainteresowanie naszej pani doktor?

      Sara skierowała wzrok ku drzewom. Usłyszała kliknięcie zamka, a potem tłumiony okrzyk Vale’a na widok służbowej broni Willa.

      Dash wyjął mu ją z rąk.

      – Dziękuję uprzejmie – powiedział.

      Sara zamknęła oczy. Pomyślała o środkach bezpieczeństwa w bmw. Drzwi blokowały się automatycznie już przy dwudziestu pięciu kilometrach na godzinę, a żeby je otworzyć, trzeba dwukrotnie pociągnąć za rączkę. Czy zdoła zrobić to na tyle szybko, by uciec?

      Nagle Dash coś sobie uprzytomnił.

      – A gdzie Hurley i Monroe? – zapytał.

      – Nie żyją – odparł Carter. – Musieliśmy ich zostawić. Ten pieprzony koleś wyrósł jak spod ziemi, zupełnie jakbym okładał worek kamieni.

      Sara zerknęła na niego we wstecznym lusterku. Miał opuszczoną głowę. Nadal był zajęty pracą nad węzłem.

      Dash zwrócił się do Sary:

      – Co jest naszemu przyjacielowi z przedniego siedzenia?

      – Nie mam odpowiedniego sprzętu diagnostycznego – odparła, dając do zrozumienia, że takowy jest potrzebny – ale to mi wygląda na zapadanie się płuca.

      – Proszę wybaczyć, ale nie może pani włożyć mu jakiejś rurki i napełnić płuca powietrzem?

      Sara nie wiedziała, czy Dash ją sprawdza. Cienka folia spożywcza pewnie pomogłaby uszczelnić ranę. Poza tym w torbie medycznej Sara miała strzykawkę, którą mogłaby zmniejszyć ucisk na płuco.

      Postanowiła odpowiedzieć pytaniem na pytanie.

      – Włożyłby pan rurkę do flakowatej opony, żeby ją ponownie napompować?

      Vale wziął kilka płytkich oddechów. Ciągle trzymał palec w otworze w boku. Sara miała ochotę polecić mu, żeby wsadził palec głębiej. Jeśli nie zabiłby go wstrząs wywołany bólem, to zrobiłaby to infekcja.

      – Powinniśmy się poznać – stwierdził Dash. – Jak się do pani zwracać?

      – Sara. – Obserwowała kierowcę białej furgonetki, który robił swoje, czyli układał pudła na wózku, raz po raz sprawdzając zamówienie na tablecie.

      – A nazwisko?

      Sara się zawahała. To nie było kurtuazyjne pytanie. Dash mógł poszukać informacji w Internecie, a Sara


Скачать книгу