Opowiadania erotyczne. Wioletta Wilczyńska

Opowiadania erotyczne - Wioletta Wilczyńska


Скачать книгу
mocniej. Używając języka, postanawiam rozluźnić ten uścisk do końca. Po kolei, palec po palcu, biorę do ust i ssąc, rozluźniałam pięść, począwszy od kciuka, a skończywszy na malutkim paluszku, który pieszczę nieco dłużej, liżąc i ssąc na zmianę. Wtedy on cofa się o krok. Przerywam i pytam, czy chce spróbować czegoś innego. Nic nie odpowiada. Nie powinien się odzywać… Przecież mu zabroniłam. Przestaję opierać się o stół, biorę go za rękę i prowadzę do sypialni. Tam powoli zaczynam go rozbierać. Najpierw koszula, guzik po guziku. Rozpinam ją powoli, po czym zdejmuję szybkim ruchem. Następnie szybko zakrywam mu usta, by nie palnął jakiejś głupotki i przypominam:

      – Ty milczysz, ja działam.

      Odwracam go tyłem do łóżka i siadam na nim. Klękam u jego stóp i zaczynam rozpinać spodnie. Najpierw suwak, później guzik. Gdy je rozchylam, milknie muzyka. Postanawiam puścić ją po raz kolejny. Wstaję i zostawiam chłopaka, pełnego niepokoju, siedzącego na skraju łóżka. Słyszę tylko, że się kładzie, ponieważ szeleści świeża atłasowa pościel. Ponownie podchodzę do niego, potykając się o własne kapcie, jak to ja, malutka gapa. Kładę najpierw dłoń na jego penisie i czuję, że aż podskakuje ze strachu lub z podniecenia. Przesuwam dłoń ku górze, jednocześnie kładąc się na nim. Próbuje mnie objąć, lecz rozkładam jego ręce bez większego oporu. Gdy je przywiązuję, próbuje coś powiedzieć, ale skutecznie to uniemożliwiam, zakrywając mu usta. Gdy już nie ma szans się wyrwać, siadam obok i zaczynam nacierać dłonie olejkiem. Jego aromat wypełnia powietrze intensywnym zapachem i podniecenie narasta jeszcze bardziej. Zaczynam go nacierać, począwszy od ramion, przez tors, brzuch i niżej. Oddech mu przyspiesza. Mnie również. I ja ulegam podnieceniu, a moje serce zaczyna bić coraz szybciej. Gdy zsuwam dłonie niżej, uświadamiam sobie, że zapomniałam zdjąć mu spodnie. Gapa ze mnie. Teraz muszę przerwać taką podniecającą grę.

      „No cóż, przecież nie zrobię tego, co zaplanowałam, jeśli będzie w spodniach”.

      Schodzę z łóżka i zbliżam się do jego nóg. Zdejmuję buty i odrzucam je daleko. Wsuwam jedną rękę pod spodnie i chwytam go mocno za łydkę. W odruchu próbuje uciec, lecz nie pozwalają mu na to sznury, którymi go przywiązałam. Zaczynam ściągać spodnie. Opiera się lekko, ale nic nie mówi. Gdy zdjęłam już wszystko, syknął tylko i zadrżał. Sięgam ponownie po olejek i nacieram nim dłonie. Zaczynam masować jego nogi. Czuję, jak coraz mocniej drży, gdy posuwam się wyżej i wyżej. Nie zaciska nóg do momentu, gdy masując wewnętrzną stronę ud, delikatnie muskam jego jadra. Wtedy podnosi się odrobinę i próbuje zacisnąć kolana. Ja unoszę się i miękko układam się na nim, przylegając całym ciałem. Począwszy od brody, zaczynam go lizać. Cały czas przylegając do niego całą sobą. Liżę go po brodzie, uszach, szyi, po torsie i sutkach… Tam zatrzymuję się nieco dłużej. Tak długo, aż zaczyna cały drżeć i jęczeć. Wówczas schodzę niżej i niżej z pocałunkami. Jego twardy penis opiera się o moje piesi, a mój język bezlitośnie zbliża się do jego naprężonego i gotowego na wszystko fallusa. Gdy prawie go całuję, krzyczy:

      – Nie!!!

      Otwieram szeroko oczy.

      „To nie mój facet!”

      Zrywam się na równe nogi z krzykiem:

      – Kim jesteś, do cholery?!

      Wtedy on zaczyna tłumaczyć, że jest kolegą mojego chłopaka, który poprosił go, by mi przekazał, że dziś nie może przyjść. Z wrażenia aż siadam na podłodze.

      „Co ja zrobiłam?”

      W ciszy siedzę dobre dziesięć minut. Wtedy słyszę, jak ten obcy facet pyta cichutko:

      – Rozwiążesz mnie?

      Podnoszę się speszona. Podchodzę do łóżka i zaczynam go rozwiązywać, jednocześnie przepraszając za to całe zajście.

      – To było nieporozumienie, nie poznałam cię.

      Kiedy próbuję go uwolnić, zaczyna mnie przepraszać. Jest już wolny, a ja chcę odejść, jednak on chwyta mnie za rękę. Brakuje mi tchu. Chcę krzyczeć, ale nie potrafię wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Przyciąga mnie do siebie i sadza tuż obok na łóżku, po czym pyta cicho i czule:

      – Może dokończymy to, co zaczęliśmy?

      Zrywam się na równe nogi, lecz on chwyta mnie mocno i rzuca na łóżko. Następnie siada na moich nogach, pochyla się nade mną i pyta raz jeszcze:

      – Dokończymy to, co zaczęliśmy?!

      Brzmi to raczej jak rozkaz, a nie pytanie. Próbuję się wyrwać, lecz jest silniejszy. Nie mam szans na ucieczkę. Zwłaszcza że jestem w pozycji dość ułatwiającej mu sprawę. Jednym gładkim ruchem wbija się we mnie i, niczym młot, zaczyna pracować bez ustanku. Każdy jego ruch jest nachalnie namiętny. Zaskakujące jest to, że niespecjalnie się próbuję się bronić. Ta cała zabawa, zanim dowiedziałam się, że to nie jest mój facet, tak bardzo mnie podnieciła, że może podświadomie chcę zostać zaspokojona. Trudno jest mi to sobie wytłumaczyć, ale podoba mi się to, co ze mną robi. Atmosfera podniecenia unosi się w powietrzu. Wchodzi we mnie silnymi i rytmicznymi uderzeniami. Głębokimi i zdecydowanymi pchnięciami bierze to, czego chciał. A ja, może speszona faktem, że go nie znam, a może bardziej tym zafascynowana, daję mu się prowadzić do rozkoszy. Może to jest niegrzeczne, ale przyjemne. Taki nielegalny seks. Podnieca mnie myśl, że nie powinnam tego robić, ale mam wymówkę: to on tego zażądał. Nieważne, że go wcześniej sprowokowałam. Gdy w końcu dostaje wszystko, czego chciał, szczytując, przytula mnie i szepcze:

      – To było piękne. Nie martw się, nikt się o tym nie dowie. Potraktuję to, jako piękny sen. Tobie też radzę tak do tego podejść. Cały ten wieczór to piękna fantazja.

      Uspokaja mnie tak dłuższą chwilę, po czym wstaje, ubiera się i wychodzi. Nawet nie wiem, jak wyglądał i kim był. Mogę więc potraktować to, jako zupełnie surrealistyczne wydarzenie.

      Dotyk

      Zostałam zaproszona na kolację w gronie przyjaciół z grupy uczęszczającej na jogę. Party miało się odbyć w domu jednego z uczestników zajęć. Miał akurat wolne mieszkanie. Każdy coś przyniesie i ludzie się pobawią. Miało się zacząć o dwudziestej. Ja miałam przynieść desery. Wzięłam lody i ciasteczka. Trochę się spóźniłam, jednak po wejściu do mieszkania zauważyłam, iż nie tylko ja nie przybyłam na czas. Nikogo nie ma. Zdziwiona, zaczynam szukać przyjaciół, ale znajduję tylko gospodarza w salonie z lodem przyłożonym do kostki.

      – Co się stało?

      – Skręciłem kostkę, a impreza została przeniesiona do Lusi. Jak chcesz, to jedź, ja sobie poradzę. Nikt do ciebie nie dzwonił?

      Dopiero wtedy przypominam sobie, że telefon mi się rozładował. Fajnie… ale nic nie szkodzi…

      – To mogę cię tak zostawić?

      – Tak i baw się dobrze.

      – Czekaj, zrobię ci deser lodowy i dopiero pojadę do Lusi.

      Idę do kuchni, szybko przygotowuję deser. Zanoszę go kontuzjowanemu przyjacielowi i podaję do ręki, by nie musiał wstawać. On chwyta mnie za nadgarstek i mówi:

      – Proszę, zostań, będzie mi smutno.

      – Co?

      – Żartuję, jedź i baw się dobrze. Pozdrów ich jeszcze ode mnie.

      Uśmiecham się do niego. Zakładam kurtkę i kieruję się w stronę drzwi, ale nagle gaśnie światło. Jest ciemno jakby panowała bezgwiezdna noc.

      „Super, teraz nie wyjdę, chyba że po omacku. OK, będę próbować, może dam radę”.

      Krzyknęłam jeszcze do


Скачать книгу