A co, jeśli? Pytania zmieniające Twój świat. Beata Jusik
się. Czasem potrzebuję wsparcia, spojrzenia kogoś z boku, a czasem wystarczy chęć zobaczenia tego, co jest, i bycia szczerą z samą sobą. A tego właśnie często unikamy. Bardziej komfortowo jest patrzeć przez różowe okulary, podziwiając iluzję świata, jaką sobie tworzymy we własnej głowie. Robimy wszystko, by nie zobaczyć tego, co jest naprawdę. Jednak kiedy odważymy się to zobaczyć bez osądów, będziemy mogli to zmienić.
„Czy wolisz mieć rację, czy wolisz być wolny?” – Gary Douglas
Jednymi z kluczowych punktów widzenia, jakie determinują nasze życie, są te na temat samego siebie. Wszelkie „nie jestem wystarczający”, „nie jestem wartościowy”, „nic nie jestem wart”, „jestem nieudacznikiem”, „nic mi nie wychodzi, nic mi się nie udaje”, „nie radzę sobie w życiu”, „nikt mnie nie chce” i inne, plus cała gama osądów na temat własnego ciała, kształtują nasze relacje, nasz biznes, nasze funkcjonowanie. Przy ich pomocy zamykamy się w klatce, a w zasadzie w pudełku, żeby nikt nie mógł dostrzec tego, jacy naprawdę jesteśmy. Żeby nikt nie mógł zobaczyć, jak jesteśmy „beznadziejni”, i nas jeszcze bardziej osądzić i pogrążyć… Ale czy na pewno? Mając takie punkty widzenia, tak czy siak emanujemy osądem na temat siebie i przyciągamy ludzi oraz sytuacje umacniające ten osąd. Zatem czy na pewno chcemy ukryć swoją beznadziejność? Pokazujemy ją przecież jak na dłoni, po to, by móc dalej potwierdzać swoje punkty widzenia.
A może głęboko ukrywamy przed samym sobą i całym światem to, jacy naprawdę jesteśmy?
Co by się stało, gdyby ktoś dostrzegł naszą prawdziwą twarz?
Co by się stało, gdyby ktoś zobaczył to, co ukrywa się pod tymi wszystkimi historiami i usprawiedliwieniami, dlaczego nie możemy, dlaczego nam się nie udaje?
Co by się stało, gdybyśmy spotkali w swoim życiu choć jedną osobę, która spojrzałaby bez osądów na nas, nasze historie i nasze wybory?
Nasze punkty widzenia zaczęłyby się rozpuszczać. Zaczęłoby robić się lżej i bardziej przestrzennie. Wszystko bardzo fajnie, ale zaczęłyby też tracić sens nasze własne wymówki i usprawiedliwienia, i co wtedy? Wtedy musielibyśmy zacząć wybierać…
Nie każdy ma szczęście spotkać taką osobę w swoim życiu. Ale każdy może stać się taką osobą dla samego siebie.
Gdybym nie miał punktów widzenia na siebie, to jaki mógłbym być?
Gdybym nie miał punktów widzenia na siebie, to co mógłbym wybrać?
Gdybym nie miał punktów widzenia na siebie i swoje życie, to jakie życie mógłbym kreować?
Kierując się poglądami innych,
żyjesz według cudzych reguł.
Żyjąc własnym życiem,
możesz osiągnąć więcej.
Czy ten pogląd na pewno jest Twój?
Nie mamy w zwyczaju kwestionować własnych przekonań. Dopiero kiedy zetkniemy się z innym punktem widzenia zaczynamy bronić naszego, bronimy się przed cudzym punkt widzenia lub przyjmujemy go jako swój nowy pogląd. Niezależnie od tego, które z tych działań podejmiemy, i tak zakleszczymy się w jakimś punkcie widzenia. Co więcej, niezależnie od tego, czy ten pogląd jest naszym starym czy nowym punktem widzenia, tak naprawdę najczęściej wcale nie jest nasz, tylko w pewnym momencie naszego życia uwierzyliśmy, że jest prawdziwy i przyjęliśmy jako swój. Łyknęliśmy go jak pigułkę, która wchłonęła się w nasze ciało, umysł i naszą rzeczywistość.
Najwięcej punktów widzenia przyjmujemy w dzieciństwie. Od pierwszych chwil życia nasi najbliżsi opiekunowie są dla nas całym (niekwestionowanym) światem. Ich reakcje, zachowania, postawy, poglądy, emocje i energetykę chłoniemy jak gąbka, bez najmniejszego zastanowienia. Nasze pierwsze autorytety często, świadomie lub nieświadomie, wskazują nam kolejne autorytety: nauczycieli, lekarzy, księży… Zaczynamy wierzyć w punkty widzenia, wskazówki, odpowiedzi i prawdy innych osób. Przestajemy je kwestionować. Jednak, co gorsza, przestajemy pytać samych siebie: „Co dla mnie jest prawdziwe?”. A nawet jeśli czasami zapytamy, to przestajemy ufać własnym odczuciom i odpowiedziom.
Przyjmując cudze poglądy, kopiujemy też cudzą rzeczywistość. Mogą być to mniej znaczące, choć czasem uciążliwe przejawy, takie jak marudzenie i chandra w deszczowy dzień, które powiela spora część społeczeństwa. Może być to sytuacja finansowa, „bo przecież w tym kraju kiepsko płacą, a ponad połowa własnych biznesów upada w pierwszym roku działalności”. A może wierzymy, że „w życiu z czasem czeka nas coraz więcej chorób, zmęczenia i cierpienia, bo przecież, co jak co, ale starość to się Bogu nie udała”.
Tak, właśnie tak. Spora część naszego życia i naszych doświadczeń jest odzwierciedleniem cudzych punktów widzenia, w które uwierzyliśmy i które wybraliśmy. Ja najczęściej kopiowałam czy bardzo wyraźnie odczuwałam nastroje i dolegliwości innych ludzi. Wcześniej nie przyszło mi nawet na myśl, że to mogą nie być moje, tylko silnie odczuwane nastroje i dolegliwości innych ludzi. Teraz wiem, że może tak być, i zauważyłam, że kiedy pozostaję w pozycji obserwatora tych doświadczeń, to szybciej się one zmieniają i rozpraszają. Natomiast kiedy uznam, że dana dolegliwość czy emocja jest moja, to bardzo szybko robi się moja i towarzyszy mi dłużej.
A gdyby to był tylko wybór?
Wybór, którego kiedyś dokonaliśmy, ale który zawsze możemy zmienić, jeśli chcemy?
Mówi się, że tylko krowa nie zmienia zdania, więc może przestańmy być krowami, a zacznijmy znów być tym, kim od początku byliśmy – świadomymi Istnieniami. Oznacza to, że możemy często zmieniać zdanie i poglądy, a świat się od tego nie zawali, choć pewnie wstrząśnie to niejedną osobą z naszego otoczenia. Pewnie nieraz słyszeliśmy o tym, że należy być konsekwentnym, wyznaczać cele i realizować wytyczoną ścieżkę. O tym, że niedobrze jest być niezdecydowanym, zmiennym i że warto brać przykład ze starszych, mądrzejszych i stałych osób.
A co, jeśli ktoś kiedyś pomylił stałość i przewidywalność z byciem odpowiedzialnym za własne życie?
A co, jeśli ktoś kiedyś uznał zmienność za postawę dziecinną, która nie powinna mieć miejsca w poważnym świecie dorosłych?
A jak by to było, gdybyśmy zaczęli traktować życie i siebie trochę mniej poważnie?
A co, jeśli zmienność, smakowanie życia, szukanie nowych ścieżek jest potencjałem?
Potencjałem, który popycha nas i mobilizuje do rozwoju i poszerzania świadomości.
A co, jeśli dziecięca ciekawość świata, chaos i nieograniczoność są energią napędową dla kreatywności, zmian i tworzenia swojego życia takim, jakie się chce?
Zamknij oczy i zadaj sobie pytanie: „Jak by to było być dorosłym z ciekawością świata, radością życia i witalnością dziecka?”.
Wyobrażasz to sobie?
Jak mógłby wyglądać każdy Twój dzień, gdybyś miał w sobie tyle energii, zapału, kreatywności, co dziecko? Czyż nie to właśnie jest cenione u wielu pracowników?
Jak by to było, gdybyś tak szybko ładował swoje baterie, jak dziecko, które na chwilę usiądzie, po czym może znowu biegać?
Jakie osiągałbyś wyniki w pracy, mając kreatywność porównywalną z dziecięcą wyobraźnią?
A jak łatwo przychodziłyby ci wystąpienia publiczne, gdybyś miał w sobie tyle swobody, lekkości, akceptacji i otwartości,