Wszystko, czego pragnę w te święta. Anna Langner

Wszystko, czego pragnę w te święta - Anna Langner


Скачать книгу
a-16da-590e-a654-c891b3803d35.jpg" alt="Okładka"/>

      Playlista

      W moim świecie | Pezet

      Holly Jolly Christmas | Michael Bublé

      Apocalypse | Cigarettes After Sex

      Nothing’s Gonna Hurt You Baby | Cigarettes After Sex

      Paznokcie | Małpa

      This World | Selah Sue

      Supergirl | Reamonn

      Gdy zapada mrok | Bla Bla

      Ta noc jest nasza | Bla Bla

      Starlight | Muse

      Hymn for the Weekend | Coldplay

      A Sky Full of Stars | Coldplay

      Let It Snow! | Dean Martin

      Czerwona sukienka | Fisz

      Lose My Head | Tom Zanetti & K.O Kane

      I Took a Pill in Ibiza | Mike Posner

      All I Want for Christmas | Mariah Carey

      Slave to the Wage | Placebo

      Co ci zrobię, jak cię złapię | Zipera

      Fast Car | Jonas Blue ft. Dakota

      W moim innym świecie możemy gadać do rana.

       I rozumiesz mnie bezsprzecznie,

       i jemy wspólne śniadania.

       I należysz do mnie, choć to nie kwestia posiadania.

       I czujemy się bezpiecznie,

       jakby cały świat był dla nas.

      – Pezet, W moim świecie

      Rozdział 1

      – Przecież nie musisz tego robić. Odwiedziny w święta to nie obowiązek. – Karolina zakłada swoje niesforne rude włosy za ucho, a potem jak gdyby nigdy nic jednym ruchem ręki zgarnia wszystkie leżące na biurku szpargały wprost do szuflady.

      – Nie robię tego z poczucia obowiązku. – Kręcę głową. – Boże Narodzenie u rodziców to sama przyjemność. Jedyny czas w roku, kiedy mogę w końcu zwolnić i nic nie robić.

      Obserwuję swoją przyjaciółkę, która siada na obrotowym krześle bardzo z siebie zadowolona i zakłada nogę na nogę.

      Jest piątek, więc zdaniem Karoliny bałagan na biurku i wszystkie niezałatwione sprawy należy wrzucić do szuflady i dać się porwać weekendowemu szaleństwu.

      Nadal nie mogę się nadziwić temu, jak świetnie się dogadujemy w pracy, mimo że tak bardzo się od siebie różnimy. Zresztą nie tylko mnie to zaskakuje. Nasz szef też zachodzi nad tym w głowę.

      Podczas gdy na moim biurku zawsze panuje nienaganny porządek, biurko Karoliny jest zawalone stosem dokumentów, notatek i niegdysiejszych przekąsek, które już dawno przestały się nadawać do jedzenia. Kiedy ja w piątkowe popołudnie mam ochotę dokończyć zaległe sprawy, ona zmiata wszystkie papiery do szuflady i ogłasza weekend. Ja zabieram robotę do domu, a ona bawi się tak, że w poniedziałek oprócz swojego tyłka przyprowadza do pracy jeszcze swojego kaca.

      Mimo tych różnic jesteśmy zgranym duetem i chyba jedynymi osobami w firmie, które nie podkładają sobie świń. A podkładanie świń współpracownikom w korpo jest czymś tak normalnym, jak przerwa na lunch czy picie kawy.

      Mam ochotę wytłumaczyć Karolinie, że święta z rodzicami to nie kara, a przyjemność, na którą czekam cały rok. Choć dla niej to pewnie kompletna abstrakcja. Jest typem dziewczyny z miasta, która nie bawi się w tradycje, sentymenty i domowe ognisko.

      Obserwuję, jak obraca się na swoim krześle. Ma na sobie krwistoczerwony dopasowany garnitur, który w połączeniu z burzą rudych włosów daje powalający efekt. Ja ubrana w coś podobnego czułabym się jak przebieraniec, ale Karolina wygląda zjawiskowo, a pewność siebie wręcz od niej bije.

      – Nadal nie mogę uwierzyć, że szef dał ci wolne przed świętami. Mamy teraz największy młyn, a on tak po prostu się zgodził! – Kręci z niedowierzaniem głową, a rude kosmyki wpadają jej do oczu.

      – Musiał się zgodzić. Nazbierało mi się sporo zaległego urlopu. Wolał dać mi go teraz niż w styczniu, gdy zacznie się zamieszanie z inwenturami i analizami rocznymi. – Wzruszam ramionami i układam dokumenty leżące na moim biurku w równiutki stosik.

      Co roku brałam wolne dopiero dzień przed Wigilią, ale tym razem wcześniejszy urlop był mi bardzo potrzebny. Od dłuższego czasu czułam się jak ryba dusząca się pod taflą lodu. Potrzebowałam wolności, ucieczki od wielkiego miasta i tych wszystkich hałaśliwych ludzi, który rozmawiali jedynie o trendach w marketingu i drogich knajpach, których nazw nawet nie potrafię wymówić. Musiałam wziąć głęboki oddech i całkowicie się zresetować.

      – Jacy są twoi staruszkowie? Niewiele o nich opowiadasz. – Karolina nagle zmienia temat i patrzy na mnie tymi swoimi bystrymi zielonymi oczami.

      – Mamy dobry kontakt. Ojciec jest emerytowanym policjantem, a matka swego czasu była dość znaną malarką. Nadal sprzedaje obrazy, choć lata jej popularności już dawno minęły. Mają duży dom na wsi. Święta u nich to coś zupełnie innego niż tutaj.

      – Ty przynajmniej masz do czego wracać. – Moja przyjaciółka śmieje się gorzko i zaczyna podjadać z szuflady swojego biurka coś, co z całą pewnością powinno już dawno znaleźć się w śmietniku. – Mój ojciec jest na odwyku, a matka prowadza się z kolejnym menelem. Nawet nie pamięta, jak mam na imię.

      Dziwię się, jak łatwo przechodzi jej to przez gardło. Mówi swoim beztroskim, luzackim tonem, ale wiem, że to tylko przykrywka. Stara się zgrywać silną i niezależną. Pozuje na kobietę, która nie potrzebuje nikogo i niczego, by zawojować świat. Znam to. Wszystkie tutaj tak robimy. Nie mamy wyjścia, jeśli chcemy coś znaczyć i osiągać kolejne sukcesy.

      Co powinnam jej powiedzieć? Że poszczęściło mi się w życiu bardziej niż jej, bo moi rodzice to nie patologia, tylko kulturalni, majętni ludzie? Że mają wielki, piękny dom i zawsze witają mnie z otwartymi ramionami? A może że jest mi wstyd, bo choć dzieli mnie od nich pięćdziesiąt kilometrów, odwiedzam ich tylko dwa razy w roku?

      Zawsze znajduję wymówki. A właściwie tylko jedną – praca. Co roku obiecuję sobie, że to zmienię. I co roku jest jak zwykle – wracam do rodzinnego domu tylko na Boże Narodzenie i Wielkanoc.

      – Nie kusi cię, żeby zostać? Mogłybyśmy zrobić coś szalonego. Sama nie wiem… Zamiast Wigilii impreza w SQ. A jeśli wolisz czarne rytmy, to możemy uderzyć do Opcji. – Karolina brzmi jak nakoksowany króliczek Duracella. Albo gorzej: jak czternastolatka, która w końcu dostała pozwolenie od rodziców, by ruszyć w miasto z butelką taniego szampana w dłoni.

      Chciałabym mieć tyle energii, co ona. Mogłaby oświetlić nią połowę Poznania i zawstydzić swoim szaleństwem wszystkie nadpobudliwe czterolatki. Ale ja jestem zmęczona. Śmiertelnie zmęczona.

      Znów się okazuje, że jesteśmy jak ogień i woda. W przeciwieństwie do niej zamiast imprezowych świąt wolę ciepły koc, kominek i barszcz mojej mamy.

      – Dzięki za propozycję, ale jedyne, czego mi teraz potrzeba do szczęścia, to cisza i spokój. I z pewnością znajdę to z dala od tego wszystkiego. – Omiatam ręką niewielką przestrzeń zastawioną biurkami.

      – Wypalenie zawodowe? Po pięciu latach? – Karolina unosi brwi i patrzy na mnie z troską i sceptycyzmem jednocześnie.

      Pracuję o wiele więcej niż przeciętna kobieta w moim wieku, i tak – czuję się cholernie wypalona.

      Byłam


Скачать книгу