Nie!. Stanisław Cat-Mackiewicz
mnóstwem małych kanałów. Po tych kanałach suną nieustannie żaglowe łodzie, najpospolitszy środek przewozowy w Egipcie. Otóż brzegi kanałów są strome i wody na odległość pięćdziesięciu metrów już się nie widzi, widać tylko wzdęte żagle płynącej łodzi. Obraz to niezmiernie efektowny i dla krajobrazu delty bardzo charakterystyczny. Rozwinięte na masztach, lśniące do słońca płótna robią wrażenie wśród zielonych łąk i pól dużych białych motyli. Inna cecha Egiptu, która szczególnie zwróciła moją uwagę, to pierwotność, z jaką wieśniak uprawia tam rolę. Niektóre narzędzia to zabytki muzealne sprzed setek lat. Najciekawszą i na pewno najstarszą pozostałością odwiecznej agrarnej kultury są urządzenia do przelewania wody z większych i wlewania jej do mniejszych kanalików, gdzie wśród setek rozgałęzień woda czasem nie dochodzi. Urządzenia te są z daleka podobne do naszych kieratów, poruszają je długorogie egipskie krowy, zwane po arabsku „gemuz”. Z bliska „przelewacze” zadziwiają swym solidnym i misternym wykonaniem. Szufelki przelewające wodę są wycięte jak gdyby ręką rzeźbiarza, a koła, na których są osadzone, kręcą się jednostajnie i precyzyjnie. Niektóre czerpadła noszą na sobie piętno wielu, wielu lat. Takie „pofaraońskie” zabytki używane jeszcze dzisiaj w życiu codziennym przez Egipcjan najbardziej podniecały moją ciekawość.
Zabytkami kraju są też i jego tradycje. Egipt posiada ich wiele. Wspomnę tu o jednej, która dziś jeszcze ma moc niepisanego prawa. Niedaleko Kairu rośnie daktylowy lasek, nie jest to jednak taki sobie zwyczajny lasek, wyrósł on bowiem na ruinach starożytnego miasta Memfis. By móc ruiny odkopać i przeprowadzić badania, trzeba lasek wyciąć. Wydaje się to rzeczą prostą, tymczasem jest inaczej. Oto daktyle są podstawowym pożywieniem biednego Egipcjanina i takie bezpańskie laski karmią często wielu nędzarzy. Ścięcie jednej daktylowej palmy wywołałoby szalone oburzenie wśród miejscowej ludności jako czyn zbrodniczy i przeciwko ubogim wymierzony. Od wieków daktylowych lasów się w Egipcie nie ścina i są one z tradycji własnością biedaków. Śni więc nadal stare Memfis wśród palmowych korzeni i uczonym niedostępne, chowa swe tajemnice dla innych pokoleń. A w górze szumią dobre drzewa, które karmią swym słodkim owocem głodnego egipskiego „fellacha”.
Jan Rostworowski
[Car biały i czerwony]
„Czerwony albo biały car katorgę z niej uczyni I będziesz w kazamatach marł od Lwowa aż do Gdyni”. Tak mówił ojciec mój i dziad, tak biały Sybir gadał, Taki nam został z dawnych lat testament po pradziadach. Pergamin podpisany krwią Polaka i żołnierza. Patrzcie, a oto dziś ta krew jest znów tragicznie świeża! Idzie szarańcza z dzikich pól, krew na sztandarach niesie, By dobić nożem, sierpem ściąć mdlejący polski wrzesień. A potem w kości grać o płaszcz okrywający zmarłą I hańbić trupa, kiedy płaszcz na dwoje się rozdarło. A że nie dosyć było krwi, ziemi od mogił żyznej Tysiące dzieci szło na wschód, bez domu i Ojczyzny. Czerwony albo biały car przyjmie ich u progu sieni: „Przynijdźcie wszyscy do mych drzwi zgłodniali i zmęczeni, Bezludne pustki moich ziem, szerokie, miłe progi, Wykarmi wszystkich święty chleb, dla wszystkich starczy mogił!”. Zaplata się nad nami los tysiącem dróg i ścieżyn, Wyciąga dłoń, „wieczysty mir”, w który nie można uwierzyć, Tak jak nie można dzieciom rzec w pogodnych kilku słowach Że zagranicą stał się kraj od Wilna aż do Lwowa, Że na to trzeba jakichś wiz, paszportów i pozwoleń I że o pięknie tamtych ziem nie będą uczyć w szkole. Na polskim niebie polski los gościńcem się zaplata I póty noce będą złe, zimne do szpiku kości, Póki ostatnia polska wieś nie wróci do polskości! Póki nie krzyknie cały świat w twarz czerwonego cara, Że z jego zbrodni, z naszej krwi wybuchnie gniew i kara!
Włodzimierz Sołłohub
Szare dokumenty
VIII
Rozpoczynając agresję przeciw Polsce, naczelny dowódca armii niemieckiej, gen. von Brauchitsch, wydał w dniu 1 września odezwę do „ludności terytoriów położonych poza granicami Rzeszy”, w której komunikował jej, że „wszystkie przepisy prawa narodów będą przestrzegane”.
Wbrew tej odezwie wojska niemieckie w toku kampanii polskiej dokonały licznych pogwałceń prawa narodów. Gdy po przyłączeniu się ZSRS do agresji niemieckiej rząd i naczelne dowództwo polskie wolały ujść za granicę, niż kapitulować, władze niemieckie z pewnym ociąganiem się i wahaniem przyłączyły się do tezy noty sowieckiej o nieistnieniu państwa polskiego.
Wspólny komunikat niemiecko-rosyjski z 18 września 1939 roku o współdziałaniu wojskowym na terenie Polski określał działania tych wojsk jako „przywrócenie w Polsce porządku i spokoju, które zostały naruszone przez rozpadnięcie się państwa polskiego, oraz dopomożenie ludności polskiej do przebudowania warunków swej egzystencji”.
Podobnież umowa sowiecko-niemiecka z 28 września 1939 roku o „przyjaźni i stosunkach granicznych” twierdziła, że zadaniem obu rządów „po rozpadnięciu się państwa polskiego” jest „przywrócenie na tych terytoriach spokoju i porządku oraz zabezpieczenie zamieszkującym tam ludom spokojnej egzystencji, odpowiadającej ich narodowym właściwościom”.
Jednocześnie jednak, wbrew powyższym deklaracjom, umowa przeprowadzała formalny rozbiór państwa polskiego, widząc w tym „mocną podstawę dla rozwoju stosunków przyjaznych” między obu państwami rozbiorczymi.
Zobowiązując się wzajemnie do odrzucenia wszelkiej interwencji państw trzecich do kwestii polskiej, państwa rozbiorcze ustalały definitywną linię graniczną pomiędzy ich „interesami państwowymi na terytorium byłego państwa polskiego”, z tym że każde z nich miało się zająć „nową organizacją państwową” zajętych terytoriów.
W „Prawdzie”, w artykule wstępnym z 30 września 1939 roku, czytaliśmy:
Niemcy i Związek Sowiecki jednakowo są zainteresowane w dobrosąsiedzkich, pokojowych i przyjaznych stosunkach. Historia wykazała, że wrogość i wojny pomiędzy naszym krajem a Niemcami nie przynosiły korzyści, lecz straty naszym państwom… Jedynie dla podpalaczy wojny światowej, przyzwyczajonych do wyciągania kasztanów z ognia cudzymi rękami, wygodny był stan alarmu, niepokoju, wzajemnej nieufności na wschodzie Europy. Stan taki był podtrzymywany w ciągu szeregu lat przez politykę szczucia jednego państwa na drugie. Narzędziem szczucia była, między innymi, niezdolna do życia, sztucznie rozdęta, żyjąca grabieżą cudzych ziem szlachecka Polska… Beztroscy politycy polscy, prowokowani przez podżegaczy wojny światowej, usiłowali zerwać ustanowiony na wschodzie pokój. Wschód Europy, ba! cały kontynent europejski pragnęli oni przeistoczyć w olbrzymią pożogę, którą by z bezpiecznego ukrycia zachwycali się Neronowie światowego kapitału. Te zbrodnicze usiłowania skończyły się na haniebnej klęsce. Krach państwa polskiego jest również krachem polityki tych rządów, które podtrzymywały polskich awanturników, podszczuwały ich, pchały do bezsensownej zbrodniczej wojny…
Krótko mówiąc: zaledwie cztery tygodnie przed ogłoszeniem tego artykułu p. Mołotow mówił, że Polska padła ofiarą niesprowokowanej agresji, a teraz okazało się, że to właśnie Polska rozpętała pożogę wojenną dla przyjemności Neronów kapitału.
IX
W dniu ogłoszenia sowiecko-niemieckiej umowy o rozbiorze Polski, tj. 28 września 1939 roku, rządy niemiecki i sowiecki ogłosiły wspólną deklarację wzywającą do zaprzestania wojny.
Deklaracja ta brzmiała, jak następuje:
Potem, gdy rząd niemiecki i rząd ZSRR przez podpisanie dzisiejszej umowy ostatecznie uregulowały kwestie powstałe przez fakt rozpadnięcia się państwa polskiego i przez to stworzyły mocny fundament trwałego pokoju na wschodzie, rządy te wypowiadają wspólny pogląd, że likwidacja obecnej wojny, toczącej się pomiędzy Niemcami a Francją i Anglią, odpowiadałaby interesom